Powitać kolejny dzień Nowego Roku na Babiej Górze – padło wczoraj
wieczorem. Kilka godzin później, jeszcze nocą znaleźliśmy się na Przełęczy
Lipnickiej. W styczniu zazwyczaj spotykaliśmy na niej znacznie więcej
śniegu, ale w tym sezonie nie naprószyło go jeszcze dużo. Noc jest jasna, bo
księżyc dopiero co zszedł z pełni. W jego blasku widać, jak chmury suną
bardzo szybko z południowego zachodu. Tutaj na przełęczy mamy chłodną bryzę,
ale wyżej musi wiać silniej.
TRASA:
Przełęcz Lipnicka (Krowiarki) (1010 m n.p.m.)
Sokolica (1367 m n.p.m.)
Kępa (1521 m n.p.m.)
Gówniak (1617 m n.p.m.)
Babia Góra (1725 m n.p.m.)
Gówniak (1617 m n.p.m.)
Kępa (1521 m n.p.m.)
Sokolica (1367 m n.p.m.)
Przełęcz Lipnicka (Krowiarki) (1010 m n.p.m.)
OPIS:
Planowaliśmy być wcześniej na Krowiarkach, ale jazda w ciemności wydłużyła
się, gdyż szklista jezdnia na przełęczach wzbudzała mniejsze zaufanie. W
konsekwencji podejście na szczyt góry rozpoczynamy o godzinie 5.15. Nie jest
to jednak zbyt późno, zważywszy, że do wschodu słońca mamy sporo czasu.
Pytanie tylko, czy wietrzna dzisiaj góra pozwoli nam go zobaczyć.
Wspinaczka Zubrzyckimi Stromiznami zdaje się dłużyć i męczyć nas bardziej niż
zazwyczaj. Czyżby to skutki sylwestrowego imprezowania, bądź poświątecznej
nadwagi? – zastanawiamy się ściągając warstwę ubrania, bo jest gorąco. Ach to
raczej to przegrzanie organizmu od zbyt ciepłego ubioru. W lesie wiatr jest
niewyczuwalny, tym bardziej, że wspinamy się zboczem od zawietrznej. Nawet
szczyty drzew sterczą nieruchomo. Z prawej pomiędzy konarami uwidacznia się
coraz więcej mrugajcych światełek wydobywających się z licznych domostw wsi
Zawoja. Systematycznie zdobywamy wysokość, z której widać coraz więcej światełek w domostwach.
Wszystko w koło tonie w mroku, bowiem jaskrawy księżyc zasłonił się chmurami.
O godzinie 6.05 mijamy taras widokowy Sokolicy. Nie zatrzymujemy się i wkrótce
stapiamy się z kosodrzewiną. Kosodrzewina jest wysoka i gęsta, aż do Kępy.
Kępa również szczyci się popularnym tarasem widokowym, lecz zostawiamy sobie
ją na drogę powrotną, podobnie jak Sokolicę. O godzinie 6.30 przechodzimy
Kępę.
|
Na Zubrzyckich Stromiznach.
|
|
Z mroku nocy wyłaniają się jakieś krzewy.
|
Grzbiet zmniejsza nachylenie, kosówka stopniowo zniża się, bo im wyżej, tym
surowsze bywają warunki – mróz, wiatr często są tutaj bezwzględnymi władcami.
Mróz raczej jest dzisiaj niewyczuwalny, ale wiatr staje się silniejszy wraz ze
zdobywaną wysokością. Tuż przed skalistym progiem na Gówniaku wpadamy w
bezwietrzną strefę. Jednak powyżej znów uderza w nas wicher. Chwilami trudno
utrzymać równowagę. Wieje w twarz, ale napieramy pochyleniu do przodu, zdaje
się, że chwilami nawet pochylając się pod kątem 45 stopni. Niebawem wiatr
wprawia nas w taniec, to na prawo, to na lewo, aby wrócić na ścieżkę szlaku.
Dmie w oczy, śnieżne drobinki uderzają w policzki. Zdecydowanie osobom wyższym
trudniej utrzymać równowagę, zaś mając nadwagę po raz pierwszy można poczuć z
niej korzyść. Babia Góra jest wzburzona dzisiaj. Rozwścieczony wiatr nie
ustępuje, a wręcz przeciwnie – im wyżej, tym bardziej broni dostępu do szczytu
góry. Jest godzina7.20, czyli mamy około pół godziny przed wschodem słońca,
kiedy pokazuje się przed nami kamienny mur zbudowany na szczycie góry przez
turystów. Mur ten ukazuje się przed nami dosłownie w ostatniej chwili. Ma
chronić przed wiatrem, lecz dzisiaj nikt przy nim nie jest w stanie odnaleźć
choćby niewielkiego zacisza. Wieje jak diabli! Niektórzy próbują przysiąść pod
murem od zawietrznej, ale chyba nie ma wśród nich żadnego optymisty
wierzącego, że zobaczy wschód słońca z Diablaka. Dzisiaj raczej na pewno
wschodu słońca nie będziemy mieli jakiejkolwiek szansy zobaczyć stąd, gdyż
szczyt ogarnięty został chmurami i wichrami.
Robimy szybką fotografię pod ledwie widoczną tabliczką szczytową, mając
nadzieję, że zdjęcie będzie ostre, bo wiatr porusza dynamicznie zarówno
fotografującym, jak też nami. Nie pomaga nawet trzymanie się słupka
szczytowego, choć chyba dobrze byłoby się do niego przywiązać liną, aby nie
odlecieć w mglistą przestrzeń. O godzinie 7.45 ruszamy w drogę powrotną. Znów
wiatr kołysze nas, zmusza do nieskoordynowanych, zabawnych pląsów na boki. Raz
na prawo, raz na lewo przecinając ścieżkę.
|
Diablak (1725 m n.p.m.).
|
|
Ludzie za kamiennym murkiem.
|
Za Gówniakiem jest znacznie łatwiej. Podmuchy wyraźnie są tu słabsze. W
chmurach zaś, co pewien czas robią się krótkotrwałe dziury ukazujące
wschodzące słońce, spełniając nasze życzenie. Dotąd jeszcze takiego wschodu
słońca na Babiej Górze nie obserwowaliśmy – wspaniałego, ale też tak
ekstremalnego, jakiego dotąd nie mieliśmy sposobności zaznać. Za nami wiatr
wciąż dmie, co widać po przemiatanych chmurach, natomiast u nas można
powiedzieć, że zapanowało zacisze, choć to tylko takie odczucie, w odniesieniu
do tego, co mieliśmy wcześniej.
|
To słońce (nie księżyc).
|
|
Wschodzące słońce.
|
|
Wschód słońca na Babiej Górze.
|
|
Kłaniamy się naszej gwieździe.
|
|
Rozświetlają się ośnieżone choiny.
|
|
Jak wigilijna gwiazda wskazuje drogę wędrowcom.
|
|
Podążamy z powrotem na przełęcz
|
|
Poniżej Gówniaka wiszą jeszcze mgły.
|
|
Tyczki wskazują drogę w zimie.
|
Stopniowo wyłaniają się niezwykłe zimowe krajobrazy Babiej Góry. Kosówki i
pojedyncze choinki pięknie pokryte śniegiem. Nie ma na nich zmarzniętych
pióropuszy, jakie zwykle widzimy tutaj zimą. Z prawej niebawem pokazują się
nam Tatry. Nad nimi lśnią promienie słońca, które skryło się teraz za chmurą.
Coraz większe obszary błękitnego nieba ukazują się nad nami. Jeszcze przed
Kępą otwiera się wokół nas rozległy krajobraz Beskidów. Powietrze oczyszczone
wiatrem pozwala wejrzeć w niego dość daleko i wnikliwie na tle żółtawego
horyzontu, charakterystycznego dla budzącego się jeszcze słońca. Bardzo powoli
ogarnia beskidzką krainę swymi promieniami.
|
Korytarz w strefie kosodrzewiny.
|
|
Mgły rozwiewa wiatr i znów pokazuje się słońce, i ukazuje błękit nieba.
|
|
Niebawem robi się bardzo kolorowo.
|
|
Dróżka wiedzie przez gęste kosówki.
|
|
Jest zimno, ale nie aż tak bardzo jak na szczycie góry.
|
|
Przez grzbiet przewijają się jeszcze mgły.
|
|
Wschodzące słońce nad Tatrami.
|
|
Przed nami Kępa. |
|
Widoki na północny zachód.
|
|
Zakręt ścieżki przed Kępą.
|
|
Kępa. |
Po przerwie opuszczamy Kępę. Idziemy na kolejny przystanek na Sokolicę.
Urzeczeni naturą Babiej Góry, popadającej z jednej skrajności w drugą. Przed
świtem odpychała nas od swoich szczytów, teraz zachęca do pozostania. Oj, ty
babo, babo, jakaś ty niezdecydowana! Dałaś nam dzisiaj pakiet prawdziwie
żywych emocji i wrażeń. Pokazałaś nam swoje różne temperamenty. Wdzięczni
jesteśmy, że pokazałaś nam zaledwie szczyptę swoich możliwości, które
pozwoliły bezpiecznie ciebie zdobyć. Gdybyś naprawdę zamierzała nas zdmuchnąć,
z pewnością byśmy nawet nie próbowali na ciebie wyjść.
|
Zimowa ścieżka przez kosówki.
|
|
|
Pośród bajecznych kosówek.
|
|
Niezwykły krajobraz bezkresu kosówek.
|
|
Niczym brzask jeszcze.
|
|
|
Tatry po wschodzie słońca.
|
O godzinie 8.30 zatrzymujemy się na tarasie widokowym Sokolicy. Świetnie widać
stąd szczyty Babiej Góry, włącznie z najwyższym Diablakiem, wbitym wciąż w
chmurę, choć chmurę znacznie mniejszą niż wcześniej. Wicher tam jednak nie
odpuszcza. W Tatrach ponoć wieje teraz halny z prędkością 100 km/h, i to jego
kosmyki spadają na Babią Górę. Spoglądamy z Sokolicy na Mosorny Groń, Policę,
a potem podziwiamy Beskid Śląski, Beskid Mały i bliższe grzbiety Beskidu
Żywieckiego i Beskidu Makowskiego. Jakież to wspaniałe krajobrazy,
zachwycające silnie za każdym razem, kiedy tutaj jesteśmy.
|
Na Sokolicy. |
|
Babia Góra widziana z Sokolicy. Diablak schowany jest w chmurze.
|
|
Widok na Policę. |
|
Beskid Śląski z Sokolicy.
|
Przed nami już tylko leśne zejście Zubrzyckimi Stromiznami na Krowiarki. I
żal, że tak szybko to nastąpiło. Z niedowierzeniem spoglądamy na godzinę:
jest 9.00, gdy wchodzimy na Krowiarki. Babia Góra jak zawsze owładnęła nasze
umysły swoimi urokami i pomimo wiatrów, zachwyciła nas podczas drogi
powrotnej walorami estetycznymi, jakich dotąd nie widzieliśmy. To niezwykła
góra. Wszystko wyglądało na niej jak w baśni, i trudno uwierzyć w to,
że w niej uczestniczyliśmy. Z mroku nocy wyłonił się nam już wspaniały
dzień, kolejny w 2021 roku.
Co się dzieje? Zaczynam się o Was martwić! Koniec wędrowania? przecież to niemożliwe... mam nadzieję, że to nie choroba powoduje, że ten post jest ostatnim. Kocham Was! i wiem, że wielu dreptaczy tak to odczuwa. Dajcie jakiś znak życia.
OdpowiedzUsuńJesteśmy zdrowi i wędrujemy, a w tak zwanym międzyczasie troszkę remontujemy i nie na wszystko starcza czasu. Serdecznie dziękujemy za przyjacielską troskę, lada dzień odwdzięczymy się nowym postem. Póki co wczytujemy się w https://moje-wedrowki.blogspot.com/. Pozdrawiamy.
Usuń