Nastała jesienna szaruga. Szare chmury pokrywają nieboskłon. Poranny deszcz pokrył błotem wiejskie ścieżki. Jest już bardzo jesiennie. Szare chmury wiszą pod nieboskłonem, ale wcale nie muszą one oznaczać szarego dnia. W taki czas człowiek staje się spokojniejszy, bardziej wrażliwy. Otwiera się jego duchowe wnętrze, bo taki czas sprzyja temu, aby zatrzymać się i pomyśleć, jaki sens ma ta codzienna bieganina i co świadczy o naszej wartości. Jaki nasz obraz zostawiamy w pamięci ludzi, gdy udamy się kiedyś w najdalszą podróż?
TRASA:
Brzozowa – Sucha Góra Zachodnia (406 m n.p.m.)
Jastrzębia
Jastrzębia Góra (516 m n.p.m.)
Bacówka na Jamnej (490 m n.p.m.)
Jastrzębia Góra (516 m n.p.m.)
Jastrzębia
Sucha Góra Zachodnia (406 m n.p.m.) – Brzozowa
OPIS:
Zbliża się dziewiąta. Poranna kawa zajęła nam sporo czasu, ale dysputy przy niej były tak wciągające, że minuty mijały jak sekundy. Ależ ten poranek przeleciał, choć wstaliśmy wcześnie. Mamy na dzisiaj zaplanowaną dość długą trasę, a dzień przecież już krótki. Ruszajmy w drogę – mówi gospodarz.
Opuszczamy Wiejską Chatę. Podbiegają trzy małe pieski. Przymilają się do gospodarza, jakby chciały go o coś prosić. Azor, Reksio i Misiek to psia rodzina z sąsiedztwa, która uwielbia bywać na tutejszym domostwie. To zabawne i miluśkie psy, niemal od pierwszej chwili respektują naszą obecność i traktują nas jakbyśmy byli na domostwie stałymi bywalcami. – Nie możecie z nami iść – tłumaczy im Czesław, po czym kierując wzrok na nas dodaje – Zawsze im to mówię, a i tak idą za mną. Jak im powiedzieć, że to kawał drogi. Można mówić i tak nie posłuchają. Schodzimy w dół wsi. Psy oczywiście podążają z nami merdając ogonkami.
Przechodzimy obok młodnika, gdzie na jednym z drzew umocowana jest mała kapliczka. Stworzył ją osobiście Czesław. Przydroże kapliczki to jego pasja. Poświęca im sporo miejsca w swojej twórczości. Ludzie przemijają, świat się zmienia, a kapliczki stoją podtrzymując pamięć wotywnych intencji, jakie zawierzali w nich ich budowniczowie.
Przydrożne sacrum
Na drogach i miedzach, w cieniu wierzb i gruszy,
Stoją kapliczki, symbol ludzkiej wiary,
Schowane pod dachy i girlandy z róży,
Z kwiatami u podnóżek, jak najdroższe dary.
Domki kapliczek, skrzynki zawieszone,
Figury kamienne i krzyże drewniane,
Frasobliwe Chrystusy - nieraz łzą święcone,
I święci z litanii, choć lica nieznane.
Na drzewach wieszane, daszkami zamknięte
Madonny z różańcem, Bolesne i Zielne,
Lica ich cielesne - choć to Matki Święte.
Złóżcie przy nich kwiaty uprawne i polne.
Kapliczki, figury, dziękczynne, pokutne,
Piękne, malowane, fasady zadbane,
Lecz im bliżej lasu, coraz bardziej smutne,
Chylą się ku ziemi w gąszcz krzewów wplątane.
U dróg i domostw stoją ich dziesiątki,
Stare, zabytkowe, świętym poświęcone,
A gdy przyjdzie święto na Zielone Świątki,
Barwami się mienią, takie umajone.
Kamienne postacie, świątki wyrzeźbione,
Wśród wzgórz i pagórków pokrytych lasami,
W pejzażu wiosek pogórskich sławione,
Przyjmijcie pacierze i proście za nami.
Wierzenia schowane w sakralne figury
Rozkwitają majową Ave Maryja,
Toną całe w kwiatach i patrzą wciąż z góry,
I myślą o ludzi świecie i jak czas przemija.
Czesław Anioł
|
Brzozowa, stoki Działu. |
Trawiasta polana droga kończy się przed pierwszym mijanym domostwem. Kiedyś pewnie taka polna droga szła do samej rzeki płynącej w dolinie i głównej drogi idącej wzdłuż tej rzeki. Dzisiaj drogi są wygodniejsze, nawet takie poboczne, które prowadzą pod domostwa. Polskie wsie w ostatnich latach zmieniły się bardzo. Zgęstniała ich zabudowa, bo ludzie wciąż budują, choć narzekają na brak pieniędzy. Często są to przyjezdni, przybysze z zewnątrz, których zwie się tutaj krzokami. To określenie obowiązuje chyba na całej góralszczyźnie. Tych co tutaj przybyli i osiedlili się nazywa się krzokami, bo dopiero co zapuścili korzenie. Jak zapuszczą te korzenie dość głęboko, to mają szansę kiedyś zostać pniokami, tak jak mówią o sobie ci co mieszkają tutaj z dziada pradziada. Bywają tu też ptoki, czyli tacy, którzy przelecieli, ale zaraz odlecą. Ptoki mogą oczywiście znowu przylecieć, zupełnie tak jak bociany z ciepłych krajów na wiosnę, by znów na jesień odlecieć, choć kochają tutejsze klimaty. Jednak aby tu żyć i pracować, trzeba być pniokiem, albo przynajmniej krzokiem.
Obok kościoła przechodzimy mostem nad potokiem, a następnie przecinamy główną drogę. Z butów strzepujemy krople rosy, które zebraliśmy z traw. Wchodzimy na przeciwległa boczną drogę pokrytą asfaltową nawierzchnią, która pojawiła się wraz z nowymi domami, które w ostatnich latach wybudowano na łagodnych stokach wzniesienia, które spokojnym krokiem zaczynamy zdobywać. Droga wchodzi pomiędzy zabudowę plebanii: sporą stodołę stojącą po lewej i dwa murowane budynki z prawej, gospodarczy i mieszkalny. Alicja idąca z przodu utrzymuje spore tempo, nawet Lechu ze swymi długimi nogami ledwie dotrzymuje jej kroku. Wnet przechodzimy obok cmentarza z okresu I wojny światowej, który wczoraj zwiedzaliśmy. Idziemy tą samą drogą, którą wczoraj schodziliśmy z Suchej Góry. Droga ta doprowadza nas do lasu. Tam zbocze wzniesienia jest nieco bardziej strome, a dróżka mniej wygodna, ale przecież to właśnie takie dróżki najbardziej lubimy.
|
Budynki plebani. |
|
Kapliczka z 1903 roku i cmentarz z I wojny światowej o nr 184. |
Krótka mżawka przechodzi nad nami, ale nie wiadomo z której strony nadciągnęła, bo powietrze stoi w miejscu. Jest głucho i bezwietrznie. Czasem tylko jakiś pojedynczy odgłos ptasiego świergotu, czy śpiewy słychać w głuszy leśnej. Większości ludzi taka pochmurna aura nie nastraja do wędrówek. O godzinie 9.45 osiągamy grzbiet w okolicy szczytu Suchej Góry Zachodniej. Na skraju brzozowego zagajnika, pod drzewami stoi mała kapliczka zawieszona na drewnianym krzyżu. Krzyż opleciony jest szarfą z żółtobiałych wstążek, splecionych dołem przy bukiecie kwiatów. Całość ogrodzona jest drewnianym płotkiem ze sztachetek. Kilka metrów od kapliczki stoi drogowskaz - węzeł szlaków: zielonego, czarnego oraz żółtego, którym kierujemy się na Jastrzębią i dalej na Jamną.
|
Sucha Góra Zachodnia, węzeł szlaków. |
Przez pewien czas prószy drobny śnieżek. Schłodziło się. Dróżka schodzi w dół. Z lewej przechodzimy skrajem dużej polany, w centrum której stoi zagroda. Potem krótko idziemy przez las do skrzyżowania dróg, gdzie za drewnianym płotkiem stoi betonowy krzyż. Obok jest ława, a wzdłuż ławy znajdują się ławeczki. Świetne miejsce na postój. Dalej schodzimy w dół. Mijamy dom z prawej stojący nieopodal, a potem przez łąki docieramy do potoku płynącego korytem ukrytym wśród zagajników. Ma on tam swój wodospad, duży jak na pogórzańską krainę, a może nawet jest to najwyższy wodospad na całym Pogórzu.
Przeskakujemy ciek potoku i przedostajemy się wyżej, między pasy pól obsianych na zimę. Wąską, zarastającą miedzą podążamy w górę wzniesienia pomiędzy polami, tam gdzie widać samotne drzewo. Ta kraina czeka już na śnieg, gotowa do zimy. Nikogo tu nie ma, ani rolników, ani nawet dzikiej zwierzyny nie widać. Horyzont zalewa mgła. Widoczność jest ograniczona, ale krajobraz niezwykle pasjonujący. Można by powiedzieć, iż otacza nas nieodległy bezkres niknący w bieli. Skręcamy w lewo, zaraz potem w prawo i wchodzimy miedzy inne pasy pól i łąk. Jednocześnie obniżamy wysokość. Schodzimy do wsi Jastrzębia.
|
Zagroda. |
|
Wodospad potoku. |
|
Samotne drzewo. |
|
Wśród pól. |
|
Na mleko. |
Na szosie przechodzącej przez wieś Jastrzębia skręcamy w prawo i zmierzamy do przystanku autobusowego „Jastrzębia Skrzyżowanie”, zlokalizowanego przy szosie odchodzącej na lewo. Skręcamy w tą szosę i zaczynamy zdobywać kolejne wzniesienia Pogórza Rożnowskiego. Połowa dystansu już za nami.
Po niedługim czasie opuszczamy szosę i znów wchodzimy między pola pokrywające niewielkie wzniesienie, z którego zejście po drugiej stronie nastręcza trochę problemów, bo jest bardzo błotniste. Udaje się zejść z niego szczęśliwie bez ślizgu zakończonego upadkiem. Przeskakujemy rów przydrożny i zaczynamy podchodzić kolejne zbocze, najpierw krótko lasem, potem szosą mijając kilka domów, aż za niedużym drewnianym domkiem wchodzimy do lasu. Tam zaczyna się ostrzejsze podejście. Na najbardziej stromy fragmencie jest grząsko i ślisko. Przy drodze jest pieczara powstała z wybrania ziemi spod korzeni drzew. Zmieściłyby się w niej ze trzy osoby.
|
Jastrzębia. |
|
Drewniany dom pod lasem. |
|
Pieczara pod korzeniami drzew. |
|
Podejście na Jastrzębią Górę koło pieczary (z lewej). |
|
Stok Jastrzębiej Góry. |
Zaczęło sypać śniegiem. Temperatura spadła chyba do granicy topnienia śniegu, bo okolica zabiela się. Śnieg nie topnieje. Las miesza gatunkami drzew. Trudno jednoznacznie określić przewagę gatunków. Ślicznie wyglądają delikatnie pobielone. Około 12.20 mijamy kulminacyjny punkt szlaku na Jastrzębiej Górze, gdzie rozlała się spora kałuża. Schodzimy w dół i po kilku minutach mijamy węzeł szlaków, na którym dołącza czarny szlak ze Styru. Skręcamy tutaj na południe.
|
Jastrzębia Góra - okolice wierzchołka. |
|
Na zejściu z Jastrzębiej Góry. |
Idziemy utwardzoną drogą. Wkrótce po prawej mijamy ruiny starego domu. Przed nim stoi betonowy krzyż z wnęką w cokole, w którym umieszczony jest drugi krzyż. Dalej mamy zamieszkały dom, pilnowany prze dużego psa. Niebawem droga chwilkę unosi się do góry i wyprowadza na inną drogę przechodzącą przez ogrodzone łąki. Przy drodze stoi jedna ze stacji Leśnej Drogi Krzyżowej, wyglądająca jak murowana kapliczka z płaskorzeźbionymi motywami drogi krzyżowej. Leśną Drogę Krzyżową kończy Pustelnia Marii Magdaleny. To znak, że zaczyna się Respublica Dominicana Jamna.
|
Droga, gdzie dołącza czarny szlak ze Styru. |
|
Przydrożny krzyż (z tyłu widać pozostałości starego domu w Jamnej). |
|
W drodze do bacówki. |
|
W drodze do bacówki. |
|
To już Jamna. |
Skręcamy w prawo, a potem w lewo na asfaltowaną drogę, a po krótkiej chwili schodzimy z niej. Zostawiamy znakowany szlak i odbijamy w lewo na wzgórek, gdzie wśród drzew widzimy drewnianą kaplicą Matki Bożej Różańcowej. Po wzgórku poprowadzone są ścieżki prowadzące od stacji do stacji drogi krzyżowej. Matka Boża, której poświęcona jest kaplica zwana jest często Matką Bożą „Narciarską”, podobno od przecinki leśnej schodzącej po zboczu wzgórza, która przypomina narciarską trasę zjazdową. Po za tym na drzwiach wejściowych do kaplicy przymocowane są narty o. Andrzeja Hołowatego, dominikanina, który na stałe zapisał się w historii Jamnej, choć mieszkał w niej zaledwie dwa lata. Przez ten krótki okres działalności w Jamnej dał się poznać jako nieprzeciętny kaznodzieja i katecheta. Przedkładając radość życia ponad wszystko mawiał „Jesteśmy powołani do tego, żeby być wirtuozami życia”, a nawet żartował, że „w Niebie musi być basen, stoki narciarskie i puby jazzowe” (uwielbiał różne formy aktywności oraz muzykę jazzową). Na wzgórzu przy Kaplicy Matki Bożej Różańcowej znajduje się grób o. Andrzeja Hołowatego, który zmarł nagle 25 sierpnia 2011 roku.
|
Stacja Leśnej Drogi Krzyżowej. |
|
Kaplica Matki Bożej Różańcowej. |
|
Figura Matki Bożej Różańcowej w kaplicy. |
|
Grób o. Andrzeja Hołowatego. |
|
Przecinka wiodąca do kaplicy. |
Spod kaplicy schodzimy przecinką w kierunku bramy, plecionej z żywo rosnącej wikliny. Przechodzimy przez nią i w tenże sposób wkraczamy do pełnej uroku niezwykłej osady, na którą składa się kilka, a może kilkanaście ciasno ułożonych drewnianych domków. Twórcą tego niezwykłego „miasteczka” był o. Jan Góra (zmarł zeszłego roku), który do Jamnej przybył w 1992 roku z młodzieżą z Poznania. Wtedy gmina Zakliczyn podarowała zakonowi dominikanów wzgórze ze starą szkołą i to było zaczątkiem dużego ośrodka duszpasterstwa „Respublica Dominicana”. Powstawać zaczęły nowe budynki, w tym agroturystyczne takie jak Chatka Włóczykija, czy Schronisko Dobrych Myśli serwujące potrawy z listy produktów regionalnych. Wzniesiono również świątynię Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. Jamna zmieniła się nie do poznania, gdy przyjechał Góra z Poznania, a „kiedyś była to zapadła dziura” – jak mówiono – po tym jak w czasie II wojny światowej wieś Jamna została spacyfikowania, kiedy część mieszkańców wymordowano, a domy puszczono z dymem.
|
Kaplica widoczna z przecinki. |
|
Wiklinowa brama. |
|
Ośrodek duszpasterstwa „Respublica Dominicana”. |
Patronem Jamnej jest oczywiście jeden z patronów polskich dominikanów - św. Jacek, pierwszy Polak-dominikanin, żyjący na przełomie XII i XIII wieku. Miejscowa legenda głosi, że św. Jacek wracając z Rzymu do Polski przechodził przez to miejsce, o czym przypomina drewniana figura stojąca nieopodal jednego z wejść do osady. W Jamnej stoi symboliczny Dom św. Jacka, którego szukamy pośród zabudowań. Mijamy kramik z pamiątkami, potem „Cafe pod Aniołem”, gdzie rzeźbiony anioł stojący przy nim głosi „Tylko w naszej kawiarence To się może zdarzyć, że dla naszych miłych gości Anioł kawę będzie parzyć”, ale przecież to Anioł nas prowadzi po malowniczych szlakach pogórza. Byliśmy już tu kiedyś, nie jeden raz maszerowaliśmy pogórzańskami szlakami i zawsze dotykało nas tu melancholijne piękno krainy o naturalnych, niczym niezmąconych barwach i kształtach. Życie kręci się tutaj ze spokojem, w zgodzie z przyrodą - tak zwyczajnie, można powiedzieć prosto. Nawet dzisiaj, gdy aura jest chmurzasta chce się tu być, a jak przyjdzie nam wyjeżdżać z stąd, na pewno będziemy tęsknić. Już to czujemy, w tej chwili, choć jeszcze stąd nie wyjeżdżamy. Pogórza często niedoceniane przez regionalistów, czy turystów mają coś w sobie magnetyzującego, dającego wewnętrzne uspokojenie i czas na zachwyt światem. Często dostrzegaliśmy ten sam zachwyt u innych, na różnych pogórzach np. u Marii z Pogórza Przemyskiego, która kiedyś osiadła w pogórzańskich klimatach. Wczytując się w jej opowieści o Pogórzu można odkryć w nich coś kojącego, swego rodzaju uzdrawiającą moc, wartość spokojnego bytu, o którym ludzie co raz częściej zapominają.
Przechodzimy obok domu z podcieniami. Są one jakby od zaplecza, z tyłu domu, gdzie odstawia się stare sprzęty. Pod zadaszeniem widać duże sanie, ozdobione z delikatnym artyzmem. O dziwo... jest też siedzący renifer... obok niego napisano:
Ech! nastała smutna era
siedzącego renifera.
Zaskoczyły nas te dziwy,
że nasz Rudolf jest leniwy.
Ale pora wnet nastanie,
zacznie chyżo ciągnąć sanie.
Czas do gwiazdki szybko zleci.
Będą cieszyć się znów dzieci.
Bo Mikołaj wciąż pamięta,
że zbliżają się już Święta.
Czas by dary w wór spakować,
wszystkie dzieci obdarować.
(„Rudolf”, www.pawelkordys.com)
Przechodzimy dalej na wschód. Przed nami kolejny dom w niewyróżniającej się kolorystyce ciemnych desek. To jest właśnie Dom św. Jacka. W budynku tym mieściła się dawnej szkoła w Jamnej, a jeszcze wcześniej było on zwyczajnym domem mieszkalnym. Wchodzimy do środka. Dom składa się z czterech izb. Każda z nich ma swą niepowtarzalną indywidualność. Pierwsze po lewej pomieszczenie dostępne z sieni to Pokój Jana Pawła II. Urządzony jest na kaplicę, a jego symbolika oznacza ojcostwo w wierze. W centralnym położeniu tej kaplicy stoi ołtarz wykonany z oryginalnych żaren, na którym leży pięknie oprawiony mszał. Na ścianie za ołtarzem wisi figura Chrystusa Ukrzyżowanego, zaś z prawej replika obrazu Matki Boskiej Jamneńskiej. Po lewej w objęciach rozgałęziającego się konaru drzewa umieszczono tabernakulum oraz trzy figury z relikwiami św. Dominika, św. Jacka, bł. Wincentego Kadłubka. W kaplicy znajdują się również pamiątki przywiezione z Rzymu i ofiarowane przez Ojca Świętego dla Domu na Jamnej.
Naprzeciwko wejścia do kaplicy jest Pokój Romana Brandstaettera uosabiający umiłowanie Słowa Bożego. To miejsce spotkań z książką i pogadanek. Ustawiono w nim stoły i krzesła, a przy ścianie zbudowano kominek, którego ciepło ma uprzyjemniać chwile spotkań. Zgromadzone w nim dzieła sztuki, zdjęcia i pamiątki, związane głównie z postacią żydowskiego poety, pisarza i dramaturga - Romana Brandstaettera, nadają pomieszczeniu specyficzny charakter.
Korytarz prowadzi dalej do Pokoju Duszpasterzy, który personifikuje wiarę uczoną. Wypełniony jest po brzegi książkami. Z prawej, bezpośrednio z Pokoju Duszpasterzy mamy odejście do mniejszego Pokoju Wiejskiego Proboszcza ks. Jana Góry - pokój ten symbolizuje umiłowanie ziemi.
|
Dom św. Jacka. |
|
Pokój Jana Pawła II. |
|
Pokój Duszpasterzy. Z lewej widać wejście do Pokoju Wiejskiego Proboszcza ks. Jana Góry. |
Wychodzimy na zewnątrz, gdzie w dalszym ciągu zacina rzadkim śniegiem. W sąsiedztwie są jeszcze inne domy. Obok stoi Dom bł. Czesława (brata św. Jacka). Powyżej w lesie, znajdują się, kaplica Matki Bożej Fatimskiej i pustelnia św. Marii Magdaleny. Kierujemy się jednak do świątyni o strzelistej wieży. Przechodzimy przez murowaną bramę, u której podwieszono napis „Oto Brama Niebios”. Po stopniach wchodzimy na plac kościelny, otaczający kościół Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. Wchodzimy do wnętrza świątyni... po cichutku, bo właśnie udzielany jest sakrament chrztu.
Wnętrze świątyni to połączenie kamienia z drewnem. Po lewej stronie ołtarza znajduje się obraz Matki Bożej Jamneńskiej - Matki Dobrej Nadziei. Rodowód Matki Bożej Jamneńskiej - Matki Dobrej Nadziei sięga dramatycznych lat II wojny światowej, ale o tym później. Z prawej za przeszkleniem znajduje się odlana w brązie prawa dłoń Jana Pawła II. Papież zgodził się na odlanie swej dłoni jako „symbolu błogosławieństwa Bożego”, na usilną prośbę o. Jana Góry w 2003 roku. O. Jan Góra utrzymywał bliskie kontakty z Janem Paweł II, z których pozostały liczne papieskie pamiątki. Są one eksponowane w Domu św. Jacka, jak też w dolnych pomieszczeniach kościoła w Jamnej.
|
Brama Niebios, a za nią na wzgórzu kościół Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. |
|
Kościół Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. |
|
Ołtarz. |
|
Odlana w brązie prawa dłoń Jana Pawła II. |
|
W dolnych pomieszczeniach kościoła w Jamnej. |
|
Maryjny Modlitewnik Lednicki. |
|
Kościół Matki Bożej Niezawodnej Nadziei w Jamnej. |
Spod kościoła udajemy się do Doliny Krzyży, gdzie w 1944 roku zostali bestialsko zamordowani przez Niemców mieszkańcy wsi Jamna. W okres II wojny światowej gęste zalesione wzgórza w okolicach Jamnej były miejscem schronienia i działalności partyzantki, którą Niemcy wielokrotnie próbowali zniszczyć. Na tych terenach działał batalion partyzancki „Barbara”, który 12 września 1944 roku został otoczony przez dwa bataliony 14 dywizji SS-Galicja na Suchej Górze. Partyzantom udało się wyjść z zaciskanego pierścienia przebijając się szturmem przez niemiecki pierścień. Zatrzymali się w Jamnej. Dowództwo zakwaterowało w budynku wiejskiej szkoły, zaś cała wieś zamieniła się w obozowisko około 600 partyzantów. Tuż przed świtem 25 września 1944 roku Niemcy otoczyli Jamną, ale partyzantom udało się wykorzystać lukę w pierścieniu i przedostać na sąsiednie zalesione wzniesienia, stwarzające dogodniejsze warunki do obrony przed przeważającymi siłami wroga. Rozpoczęła się zacięta walka, podczas której partyzantom znów udało się znaleźć lukę w nieprzyjacielskim pierścieniu. Jeszcze przed świtem partyzanci wyszli z okrążenia mimo znacznej dysproporcji sił. Wówczas Niemcy w odwecie za pomoc partyzantom spacyfikowali Jamną. Zamordowali wówczas 27 osób (niektóre publikacje podają 57). Wieś płonęła przez całą noc z 25 na 26 września.
|
Droga do Doliny Krzyży. |
|
Dolina Krzyży. |
|
Kaplica Męczeństwa w Dolinie Krzyży. |
Wydarzenia tamtych okrutnych dni opisał po latach Maciej Kozłowski (wydrukowane w czasopiśmie „Wieści” nr 41 z 13.10.1974 r.): „Niemcy przyszli do Marii Potokowej - opowiada Stanisław Potok. - W piwnicy jej domu ukrywało się kilkanaście osób. Maria wyszła do nich z dzieckiem na ręku, drugim u boku i z obrazem Matki Bożej. Pytali ją, gdzie ukrywają się partyzanci. Powiedziała, że ich nie widziała, więc Niemcy odeszli. A wtedy w piwnicy u Potoka ze dwudziestu ludzi siedziało. W chwilę później Niemcy usłyszeli strzały partyzantów. Wrócili i jak przyszli i zobaczyli, to zaraz zaczęli krzyczeć: Wychodzić. Wychodzić. Pierwsza wyszło Potokowa z rocznym synkiem na ręku. położyli ją zaraz na progu, serią z automatu, tak samo Marię Stanuch, która też wyszła z małym dzieckiem. Dwaj chłopcy od Potoka myśleli, że uda im się przeskoczyć do lasu; nie przebiegli nawet dziesięciu metrów. Ale Niemcy bali się wejść na dół do piwnicy. Jak zobaczyli, że nikt więcej nie wychodzi, to podpalili chlewiki, co stały dookoła. Na koniec rzucili do piwnicy granat. Na dole zrobił się żar nie do wytrzymania, dym gryzł w oczy, jednak stary Potok nie pozwolił nikomu więcej wyjść. Leżeli na podłodze odmawiając litanię. Kiedy i chałupa stanęła w ogniu, Niemcy w końcu odeszli. Wtedy stary kazał wychodzić po jednemu, skakać przez płomienie i biec na dół lasu. Poparzeni, na wpół uduszeni, dotarli do zbawczych zarośli. Byli uratowani. Tymczasem Niemcy szaleli już w całej wsi. Mszcząc się za przegraną bitwę podpalali dom za domem. Gdy ktoś nie chciał wyjść, płonął żywcem, tak jak stara Brończykowa.”
W Dolinie Krzyży stoją dzisiaj krzyże i proste, drewniane rzeźby upamiętniające poszczególne ofiary tamtego mordu. Rzeźby zostały tak rozmieszczone, jakby chciały rozbiec się w popłochu. Przed piwnicą jest rzeźba Marii Potokowej z dziećmi i obrazem Matki Bożej w ręku. Blisko 50 lat po wydarzeniach z 1944 roku poznańska malarka - Małgorzata Sokołowska, ku pamięci zamordowanych, napisała ikonę tamtej Matki Bożej, która obecnie znajduje się w jamneńskiej świątyni, znana jako Matka Boża Jamneńska - Matka Dobrej Nadziei. Jej obraz został ukoronowany dnia 3 czerwca 1998 roku na Placu św. Piotra, przez Jana Pawła II.
|
Rzeźby upamiętniające ofiary mordu. |
|
Maria Potokowa z dziećmi i obrazem Matki Bożej w ręku. |
|
Wnętrze dawnej piwnicy. |
|
Kaplica Męczeństwa w Dolinie Krzyży. |
Z Doliny Krzyży udajemy się teraz na sąsiednie wzniesienie, gdzie stoi bacówka „Jamna”. docieramy do niej w kilka minut, o godzinie 12.30. Czas na odpoczynek. Tutaj go sobie zaplanowaliśmy. Psy, które nam towarzyszą nie chcą wejść do przedsionka bacówki. Tak chyba są nauczone. Widać, że są zmęczone. Przed nami jeszcze droga powrotna.
Wnętrze bacówki wydaje się być rozgrzane jak w piecu. Ciepło uderza w nas, gdy wchodzimy do środka. Nagła zmiana temperatury. Chłodne policzki i dłonie są jakby przypalane przez pewien czas. Zamawiamy małe porcje placków ziemniaczanych. Gospodyni zapewniała, że są niewielkie, ale... O bulwa! – chce się powiedzieć, gdy widzimy ile nam podano. Miały być po dwa maleńkie placuszki, a są dwa, jeden na drugim, ledwie mieszczące się na dużym talerzu, przełożone ogromnymi kawałkami mięsa - gulaszu. Do tego surówka w jakiś sposób jeszcze wciśnięta. Jak to zmieścimy? A to takie pyszne, jak się okazuje, takie smakowite, że żal zostawiać kąsek na talerzu. Zajadamy się jednym daniem i chyba dzisiaj już nic nie zmieścimy. Co na to gospodarze Wiejskiej Chaty. Tam przecież ma być obiad. Mamy nadzieję, że spalimy ten posiłek w drodze powrotnej.
|
Bacówka „Jamna”. |
|
Przed bacówką w Jamnej. |
|
Węzeł szlaków pod bacówką. |
O godzinie 13.30 opuszczamy przytulną bacówkę. Powinniśmy zdążyć wrócić przed zmrokiem. Szkoda, że nie możemy pobyć w Jamnej dłużej. To nie jest zwykła wioska. Tutaj łączą się wszystkie kolory szlaków. Każdego dnia można stąd powędrować w inną stronę świata i wrócić tą samą drogą, by następnego dnia znów udać się gdzie indziej. Okolica jest idealna na wędrówki – malownicze lasy, jary i parowy, gdzieniegdzie dzikie i niedostępne, leżące w obszarze Rożnowsko-Ciężkowickiego Parku Krajobrazowego. Jamna to pogórzańska perła regionu leżąca w zaciszu przyrody. Może wydawać się zapomniana, bo może taka faktycznie jest.
W tym jednym miejscu skupiają się wojny, religia i turystyka. To też dlatego to miejsce jest wyjątkowe. Wracamy tą samą drogą, z wyjątkiem samego przejścia przez teren Republiki Jamneńskiej, jaką stworzyli tutaj Dominikanie z o. Janem Górą na czele. Poniżej kościoła idziemy w kierunku łąki, gdzie przy polowym ołtarzu odbywają się spotkania i nabożeństwa „pod gołym niebem”. Ozdobą polowego ołtarza jest potężny, tysiącletni konar czarnego dębu wydobytego z dna Dunajca. Symbolizuje początki i trwanie wiary na naszej ziemi.
|
Respublica Dominicana, okolice ołtarza polowego. |
|
Ołtarz polowy. |
|
Respublica Dominicana. |
|
Respublica Dominicana. |
|
Droga w Jamnej. |
|
Droga w Jamnej. |
|
Jamna. |
Dalej drogę już znamy, tyle, że jest w subiektywnym odczuciu krótsza. Zawsze tak nam się zdaje, gdy wracamy tą samą drogą, że jest krótsza, a może to wtedy czas przyspiesza i dlatego wydaje się, że te same drogi pokonujemy szybciej. Natura jest pełna tajemnic, które czekają na odkrycie. Nie wszystkie jednak musimy odkrywać. Niektóre powinny pozostać nieodkryte, bo co będzie jak świat nie będzie miał przed nami żadnych tajemnic. Jak wyglądało by wtedy życie, które niczym nie mogłoby nas zaskoczyć. Nawet przechodząc tą samą drogą widzimy ją inaczej i niekoniecznie musimy iść w przeciwną stronę, by tego doświadczyć. Wystarczy, że upływ czasu coś na niej zmieni, tak jak w ciągu dzisiejszego dnia zabieliło się nieco.
|
Powrót przez pola. |
|
Pola przed Sucha Górą. |
|
Rozejście dróg. |
|
Krzyż przydrożny. |
|
Zagroda. |
Dzisiejszy listopadowy dzień na Pogórzu jest jak przedzimie. Może jutro spadnie jeszcze więcej śniegu i zrobi się prawdziwa zima. Chcielibyśmy, żeby była jak dawniej, choć przez święta, do których co raz bliżej. Opuszczamy rozłożystą górę Jamna (530 m n.p.m.), na którą liczymy powrócić, bo dziwnie na nas działa. Promieniuje jakąś tajemniczą, przyciągającą mocą. Może to tu są tzw. sensory duszy naszej planety. Kto wie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz