W sali do której wchodzimy stoi już całkiem sporo ludzi, większość zagadana w grupkach. Nie próbujemy się przeciskać, stajemy zaraz na prawo od drzwi. Rozglądamy się po zgromadzonych w sali twarzach – widzimy Agnieszkę, krążącą tu i tam z aparatem fotograficznym (to córka Jana). Zbliża się da nas uśmiechnięta, kiedy to ostatni raz widzieliśmy się?... aaa na Głównym Szlaku Beskidzkim! Dwa lata temu??? Nie dowierzamy. A gdzie tata? Jest zajęty, ale gdy spotykamy się wzrokiem podchodzi do nas, witamy się. Nie każdy o tym wie, ale Jan ze swoją córką tworzą duet autorski projektu turystyczno-artystycznego pod nazwą Aga&Tata, który sami definiują jako „ćwiczenia z obserwacji i inne”. Jest też Filip, syn Jana, który również dał się poznać artystycznie pod pseudonimem Francesco Format bez F, debiutując tomikiem poezji inspirowanym twórczością zespołu The Doors.
Witamy się, ale na dłuższą pogawędkę z Jankiem przyjdzie dopiero później czas, bowiem cały czas otwierają się drzwi i pojawiają się kolejni goście, a dzisiaj to właśnie Jan jest w centrum uwagi wszystkich przybyłych. Jana znamy nie tylko ze szlaku turystycznego, ale też z wrażliwości artysty, uwiecznianej pędzlem i farbą na płótnie. Rozglądamy się nieśmiało „po ludziach”, szukając innych znajomych twarzy... w drzwiach staje roześmiana Ola ze znajomą, która wkrótce staje się również naszą znajomą. Znów zostajemy komuś przedstawieni, wdajemy się w rozmowy, dyskusje. Początkowo z nieśmiałością wywołaną raczej nie ludźmi, których widzimy po raz pierwszy, ale przenikliwością spojrzeń ze ścian...
Portret, to jest to co najbardziej pociąga Jana Szczurka w jego malarskiej twórczości. Sam żartując opowiada, że nawet na konsultacjach przed egzaminami na architekturę wnętrz, miast brył przedstawił portrety. Zaznaczyć należy, że malarstwo portretowe Janka nie jest w żadnym przypadku powieleniem fotografii, lecz pracą z żywym modelem. Czasem zajmuje ona dwie, a czasem sześć godzin, czasem jest to jedna sesja, a czasem kilka. W ciągu tego czasu nawiązuje się pewien emocjonalny kontakt między artystą i źródłem inspiracji. Większość artystów po odszukaniu inspiracji tworzy w samotności, zaś Janek nigdy nie chciał pracować w samotności. Lubi towarzystwo, ceni sobie trwającą żywą więź z człowiekiem „użyczającym” mu twarzy do portretu. To też zdecydowało, dlaczego w tenże sposób maluje, a nie np. kopiuje z fotografii. Pośród wystawionych dzieł jest też jedno, przedstawiające samego mistrza. Jak powstało – pytamy mistrza – chyba nie z fotografii? – No nie z fotografii, z lustra – odpowiada.
Wiszące na ścianach obrazy łączy pewne podobieństwo, a przede wszystkim to dociekliwe spojrzenie oczu na oglądającego portret widza. To właśnie oczy przykuwają w pierwszej chwili uwagę, choć artysta który je kreował na płótnie wcale nie dokonywał żadnych zabiegów aby je uwydatnić, np. jakąś wzmocnioną rysą brwi, rzęs, czy zmarszczek wokół nich. Sam podkreśla, że tworząc te portrety chciał na nich zatrzymać rzeczywistą chwilę na twarzy portretowanej osoby, oddając jej naturalność nie zachwianą emocjami.
Oglądający zastanawiają się czasem dlaczego te portrety emanują taką powagą, a Jan wtedy odpowiada: bo jest to chwila, czy moment na twarzy, którą zatrzymuje na płótnie. Tym samym pokazuje człowieka takiego jaki jest, gdy otacza go spokój, gdy grymas jego twarzy nie jest zakłócony jakimiś zewnętrznymi czynnikami. Człowiek współczesny, zagoniony, nie dostrzega tego, czym jest wewnętrzne wyciszenie i harmonia. I właśnie teraz zaczynamy rozumieć połączenie dwóch pasji Janka, które eksponuje na swoim blogu Aga&Tata: specyficzne portrety i turystykę górską. To dwie rzeczy, które wydają się nie mieć ze sobą żadnego związku, a jednak i jedno i drugie ma pewien wspólny mianownik. To co Janek zatrzymuje na swoich portretach, z pewnością doświadcza w górach, które pokazuje na blogu. Wiemy to, bo sami chodzimy po nich, i tam doświadczamy takiego życiowego wyhamowania i ponadzmysłowego spokoju, które Janek zatrzymuje na ludzkich twarzach. Nie ma przy tym znaczenia, czy jest to twarz młodej osoby, czy starszej, życiowo bardziej lub mniej doświadczonej, być może nawet w niektórych przypadkach zmęczonej. Wszystko to nie ma znaczenia, gdyż na każdej z tych twarzy odnajdujemy dogłębny, kojący, ujmujący spokój. To coraz rzadziej spotykany w dzisiejszym społeczeństwie wyraz twarzy i dlatego być może czasem niektórzy postrzegają w nim smutek, a przecież on nigdy nie był w zamyśle autora portretów.
Portrety nie obnażają charakterów ludzkich portretowanych „oryginałów”, choć poruszają widza ich różnorodnością, gdy samoistnie nasza wyobraźnia próbuje je przypisywać oglądanym postaciom. Płynie to nie tylko z oczu, ale z całej twarzy, ale nie całego obrazu. W portretach Janka można zauważyć barwną różnorodność, która wydaje się nam obojętna dla ich przekazu emocjonalnego. W niektórych stosuje umiarowość kolorystyczną poprzestając na odcieniach niewielkiej gamy barw, a w niektórych stosuje całą ich plejadę, nawet łącząc zimne z ciepłymi, co jednak nie razi i nie zakłóca spokoju i harmonii, o których już wspominaliśmy.
Jan Szczurek prezentuje swoje prace w internecie. Tamże widzieliśmy nawet te same, które widzimy tutaj, ale dopiero patrząc bezpośrednio na te portretowe dzieła doświadczamy doznań skłaniających do refleksji o człowieku i życiu. Cała wystawiona kolekcja 23 portretów przypatruje się nam jednocześnie. Żaden z nich nie przemawia do nas głosem, lecz jakby telepatycznie próbuje przekazać nam jakieś doświadczenie jego żywego pierwowzoru, który kiedyś odważył się być dla niego modelem. Koło żadnego z tych portretów nie można przejść obojętnie, a gdy tylko od jakiegoś z nich się odsuniemy, czy odwrócimy to na plecach wciąż czujemy te przenikliwe oczy.
Szwędrając się po sali rozpoznajemy kilka osób, które Jankowi służyły swoją twarzą. Są jednak też tacy, dla których ziemski czas już przeminął, a pozostała po nim twarz – utrwalony ludzki byt na Ziemi zapisany w spojrzeniu i rysach twarzy.
Opisywana wystawa trwa jeszcze. Jeśli Was choć trochę zainteresowaliśmy pracami Jana Szczurka, zapraszamy na wystawę „J.M. SZCZUREK - portrety pozowane” do Galerii Albert prowadzonej przez Klub Inteligencji Katolickiej w Krakowie, przy ul. Siennej 5. Wystawa potrwa do 30 marca 2015 roku.
Kontakt z Janem Szczurkiem możliwy jest poprzez JM Szczurek FB.
GALERIE FOTOGRAFICZNE:
Księżycowy wieczór nad Krakowskim Rynkiem
Księżycowy wieczór nad Krakowskim Rynkiem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz