Dzień pierwszy naszej podróży zakończy się niebawem. Nie rozstajemy się jeszcze z krainą Ligurii i najpiękniejszych morskich krajobrazów Włoch. Podróżujemy dalej na zachód przez Via della Costa w kierunku San Remo, gdzie zatrzymujemy się na nocleg w kameralnie ulokowanym hotelu, tuż przy starożytnym trakcie Via della Costa, bezpośrednio nad Morzem Liguryjskim (część Morza Śródziemnego). Nazwa San Remo pochodzi od San Romolo, słów, które odnoszą się do Romulusa z Genui. Miejscowość ta założona została przez starożytnych Rzymian i jest najlepiej znanym ośrodkiem kulturalnym prowincji Imperia, a zarazem najpowszechniejszym celem turystycznym włoskiej Riwiery. To wspaniałe miejsce na odpoczynek w naszej podróży.
Genua - włoska perełka przy Via della Costa
Znajdujemy się w Ligurii, górzysto-morskim regionie, który łączy Toskanię z Francją, od Sarzany po Ventimiglię. Przechodzi tędy Via della Costa, nabrzeżna droga, która odtwarza pradawny szlak pielgrzymkowy pomiędzy dwoma ważnymi miejscami pielgrzymkowymi: Santiago de Compostela i Rzymem. Umieszczono na niej znaki żółtej muszli z dwustronną strzałką, wskazującą z jednej strony kierunek do Santiago, a z drugiej do Rzymu. Szlak ten pokrywa się z odcinkami starożytnej Via Romana, na której doświadczać można swoistych krajobrazów wspaniałej krainy oraz uroków jej przyrody. Trasa tej drogi prowadzi przez ukwiecone riwiery z widokami na morze, zielone lasy i sugestywne liguryjskie wioski. Odnajdujemy na niej dwa czarujące miejsca, takie jak Genua i San Remo, w których można odczuć głębokiego ducha dawnych dziejów.
piątek, 2 czerwca 2023
Droga do Santiago: a więc w drogę - niech spełniają się marzenia!
Dla kogo jest ta droga? Na Camino spotkać można ludzi z
całego świata. Niektórzy z nich wędrują samotnie i tak naprawdę nie chcą
towarzystwa, ale wielu będzie szczęśliwych, gdy zagaisz z nimi towarzyską,
przyjacielską rozmowę. Ludzie przechodzą Camino z różnymi intencjami i
powodami - dla jednych jest to pielgrzymka o podłożu religijnym, dla niektórych
czas na przemyślenia, a inni robią to z czystej przyjemności wędrowania i chęci
poznawania nowych regionów, i znajdą się jeszcze setki powodów, dla których
ludzie wybierają się na ten szlak. Nie ma znaczenia czy jesteś chrześcijaninem,
czy nie, gdyż na drogę do Santiago wyruszają ludzie wielu religii i światopoglądów.
Camino tak naprawdę jest dla wszystkich, którzy go chcą.
Istnieje wiele wariantów Camino. Dlaczego nasz wybór padł
na Camino Portugués Central? Camino Português Central to jeden z wielu szlaków
pielgrzymkowych prowadzących do Santiago de Compostela, a zarazem jeden z najważniejszych
szlaków pielgrzymkowych Europy, który w 1998 roku został wpisany na Listę
Światowego Dziedzictwa UNESCO. Camino Portugués jest drugim pod względem
popularności szlakiem prowadzącym do Santiago de Compostela, a więc też mniej zatłoczonym
niż popularniejsza droga francuska. Nie mniej tak dobraliśmy termin tej
wyprawy, aby uniknąć zatłoczonych dróg, a sprzyja temu miesiąc czerwiec,
kiedy dopiero zaczyna się sezon na Camino, a poza tym nie jest jeszcze tak
gorąco jak w lecie, ale przyjemnie ciepło. I co też ważne - portugalskie Camino
prowadzi swojego pielgrzyma przez urozmaicone tereny dwóch krajów, Portugalię i
Hiszpanię, przez urocze krajobrazy winnic, pól kukurydzy, nieduże lasy, przez
wzniesienia i niewielkie góry, przez miasteczka i wsie, w których można poczuć
zapach orzeźwiającego powietrza znad pobliskiego oceanu, urzekającą bliskość
natury, a także sielski klimat wiejskiego życia. Wiele miejsc otoczy cię ciszą,
spokojem, pięknem i zatrzyma w pędzie życia, przynajmniej na chwilę, aby
dać wytchnienie oraz czas na refleksję i kontemplację. W dzisiejszym
świecie, pełnym zgiełku i ciągłej pogoni, to bardzo cenne doznanie. Zobaczysz
tu jak żyć i cieszyć się bieżącą chwilą, jak wyciszyć własny umysł, by
zrozumieć samego siebie, czy otworzyć się na innego człowieka, rozniecić
wdzięczność za cudowność natury. Czas się tutaj zatrzymał i wielu pewnie powie
sobie tak, na koniec tej wędrówki: Ach! Jakże przyjemnie byłoby zostać tutaj
chwilę dłużej! Na Camino odkrywamy to, że niezwykłość zawsze znajduje się w
zwyczajnych i prostych zwyczajach zwykłych ludzi.
Oto nadszedł czas, aby zacząć tą wędrówkę...
niedziela, 21 maja 2023
Żywiecka Korona Beskidów
Boraczy Wierch, Hala Boracza, Lipowski Wierch, Prusów, Redykalny Wierch, Rysianka
Beskid Żywiecki, Żywiecka Korona Beskidów
Brak komentarzy
Stęskniliśmy się za Beskidem Żywieckim, z którym łączy nas wiele
emocjonalnych wrażeń i spotkań z jego kulturą, a przede wszystkim ludźmi,
których tam poznaliśmy. Z czasów wczesnych wędrówek po tym regionie
pozostało w nas mnóstwo pięknych wspomnień, do których często wracamy,
nierzadko ze wzruszeniem, bo to był wspaniały czas. Trzeba odświeżyć nam to
wszystko i dlatego przyjechaliśmy tutaj znowu, by rozpocząć cykl kolejnych
spotkań z urokliwą Żywiecczyzną.
niedziela, 23 kwietnia 2023
Wiosna w Tatrach - Dolina Chochołowska, Grześ
Dni zimowe mijają w Tatrach. Jeszcze sypnęło śniegiem, ale to już chyba ostatni raz. Siwa Polana leżąca u wylotu Doliny Chochołowskiej pokryła się zielenią. Kwiaty krokusów o wczesnym poranku są jeszcze w pąkach. Dzień jednak ma być ciepły, pełny słonecznego blasku, którego z pewnością nie prześpią. Przybyliśmy tradycyjnie, aby je z radością powitać, tak jak zwykło się witać czas wiosny, czas przebudzenia przyrody.
sobota, 15 kwietnia 2023
Camino Português Central
Dziewiąty oddech gór i powiew morskiej bryzy
Dawno tam nie cumowaliśmy
Dawno nie cumowaliśmy muzyczną łajbą na przystani „U Filipa”. Minęły lata, aż trzy, od ostatniego spotkania w tej zacisznej miejskiej tawernie. Prawie już zapomnieliśmy o tym, jacy bezradni byliśmy w 2020 roku. Los rzucił nas na próbę przetrwania. Zamknął nas w samotności. Wytrwaliśmy. A potem znów wyruszyliśmy, odnowieni, na wędrowne szlaki. W międzyczasie mogliśmy zatrzymać się na jubileuszowym koncercie, a później na wspólnej kolędzie. Było jak zwykle cudnie i energetycznie. Za każdym razem muzyczne spotkania aplikują nam radość zabawy w najlepszym wydaniu i we wspaniałej atmosferze, którą współtworzą uczestnicy naszych turystycznych przedsięwzięć. To właśnie im dedykujemy każdy z organizowanych koncertów. Najważniejsze, to być w dobrej załodze.
To spotkanie było wyjątkowe pod różnymi względami. Składało się z kilku części, które współtworzyły niezwykły maraton turystyczny. Wpierw o godzinie 17:00 rozpoczęło się spotkanie organizacyjne związane z czerwcowym wyjazdem na „Camino Português Central”. To przedsięwzięcie stawiające szereg wyzwań organizacyjnych, więc takie spotkanie stanowi bardzo ważny etap przygotowań dla 50-osobowej grupy turystycznej. Przed nami aż 17 dni niecodziennej przygody oraz wspólnie spędzonego czasu, a więc każdy szczegół musi być dobrze dopracowany. W klimat naszej wędrówki wprowadził nas Czesław Anioł, który w 2017 roku przebył cały wariant Camino Primitivo. Potem przyszła kolej na część praktyczną, w której zawarte były istotne aspekty techniczne i logistyczne, związane z wielodniowym przejazdem autokarowym do miejsca docelowego i powrotu, a także uwarunkowaniami w państwach znajdujących się na naszej trasie oraz kwestiami związanymi z pokonywaniem Camino Português Central. Była to część dość intensywne pod względem roboczym i przeciągnęła się, a więc program całej imprezy uległ obsunięciu. W końcu jednak doczekaliśmy się. Pojawili się znowu przed nami w tym zacisznym miejscu, którego gospodarzami są Joasia i Mirek.
Po szybkim zgraniu technicznym, bo nie było czasu na precyzyjne ustawienie dźwięku, ruszyli można by rzec - z kopyta. I okazało się, że wszystko brzmi świetnie, porywająco i dynamicznie. Muzyczne spotkania mamy przyjemność organizować z niezwykłymi muzykami. Razem idziemy wciąż do przodu, tak, aby każdy wynosił z nich coś dobrego, czerpał coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Repertuar tego kolejnego koncertu pieśni gór i mórz muzycy zespolili w trzech częściach. Pierwsze dwie skupione zostały wokół treści wiodących, znanych nam już z dotychczasowych koncertów, a więc zatytułowanych „Oddech gór” i „Powiew morskiej bryzy”. W trzeciej części pod nazwą „Co jeszcze w duszy nam gra” rozchodziły się dźwięki i melodie, które długo pozostawały tajemnicą. Ponadto na koncercie pojawiło się aż 10 utworów, które dotąd nie były wykonywane przez Grupę Wędrownego Bractwa. I nie była to jedyna niespodzianka. Otóż w składzie grupy pojawił się ktoś nowy – żeński głos. I jak zwykle wszystko zabrzmiało perfekcyjnie. Popłynęły nuty czasami romantycznie, niekiedy melancholijnie, a przede wszystkim radośnie i z humorem. Jacek, Grzegorz, Wawrzek, Beata i Mariusz wydobyli z siebie niebywałą energię emocji, jakby dodatkowego wiatru dostali w plecy. Chyba czegoś takiego dotąd jeszcze nie słyszeliśmy, choć każdy z wcześniejszych występów emanował potężną mocą. I nie można też zapomnieć o tej zgranej, wspaniałej załodze na pokładzie ze śpiewnikami w dłoniach. Rozkołysały się po raz kolejny stare mury naszej przystani. I na koniec, gdy zaśpiewali:
Nim ostatni akord wybrzmi już.Na pustej scenie nieme staną mikrofony.Ostatni raz śpiewamy dziś.Na pożegnanie wszystkim...
Musieli jeszcze pozostać na scenie, zanim odśpiewali ostatnie „amen”, bo była to spontaniczna rzecz, oczywista i naturalna. Tak zakończyło się kolejne muzyczne spotkanie.
Kiedy znów, kiedy kolejny raz? - pytacie, choć ta impreza była dla wielu swoistym maratonem (trwała niebagatelnie długo, bo ponad 6 godzin). Nasi muzycy, artyści też o to pytali. Wróciliśmy do domu dużo później niż wszyscy. Trochę zmęczeni, senni. Był środek nocy, ale w głębi ducha grała nam jeszcze muzyka, która wpadła nam do ucha tego wieczoru. Usiedliśmy więc jeszcze chwilę przy stole. Wtedy właściwie był pierwszy moment, kiedy mogliśmy nieco ochłonąć i zamienić parę słów o tym jak świetnie było i o planach, o tym, kiedy znowu udać się w muzyczną podróż.
Camino Português Central
SPOTKANIE ORGANIZACYJNE
niedziela, 12 marca 2023
4 pory roku w Tatrach (4) - zima
Beskid, Boczań, Hala Gąsienicowa, Kasprowy Wierch, Myślenickie Turnie, Skupniów Upłaz, Tatry Zachodnie
Brak komentarzy
Zima
Tatry uciszają pod śniegami zadzierzyste pazdury. Po Nowym Roku coraz częściej rodzą się dnie wyiskrzone, bezchmurne. Z drzew snuje się srebrny nalot. Na śniadych stokach wirują białe dymki śnieżnego pyłu. Słońce usiłuje dobrać się do białego kożucha – nie wiele jednak potrafi zdziałać; najwyżej z dachów szałasów strąci podgrzaną poduchę i roztopi ku niemu wystawione kłaczki mroźnego puchu, które nocą zetnie w sople mróz. Powietrze jest już samą czystością i blaskiem. Gdy pogody trwają dłużej, śnieżne pola stroją się w kryształy rosnące z każdą nocą w większy kwiat parującego podłoża. Nie jest to już śnieg, tylko sypkie skrzydełka mrozu, ogniska skrzeń, skondenzowana istotność zimy.
Rafał Malczewski, Tatr i Podhale, 1935.
Zima w tym roku figlowała, choć piękny pierwszy opad śniegu w grudniu zeszłego
roku mógł sugerować jej stałą obecność przez kolejne tygodnie. Jednak jeszcze tego samego miesiąca niespodziewanie przyszły tak wysokie temperatury, że prawie cały ten opad stopniał. Z kolei luty,
uchodzący za najstabilniejszy zimowy miesiąc w Tatrach, okazał się zaskakująco
obfity w śniegi, a nawet zbyt obfity. Zasypało nam szlaki, schroniska, tak bardzo, że Tatry zamknięto
zupełnie dla ruchu turystycznego. Natomiast na lawinowej skali szybko pojawiła się
„czwórka”, a właśnie wtedy miała odbyć się ta wycieczka. A więc nie pozostało
nic innego jak łapać zimę w Tatrach później. No i właśnie ją złapaliśmy, i to
przy jakże wspaniałym momencie.