Stęskniliśmy się za Beskidem Żywieckim, z którym łączy nas wiele
emocjonalnych wrażeń i spotkań z jego kulturą, a przede wszystkim ludźmi,
których tam poznaliśmy. Z czasów wczesnych wędrówek po tym regionie
pozostało w nas mnóstwo pięknych wspomnień, do których często wracamy,
nierzadko ze wzruszeniem, bo to był wspaniały czas. Trzeba odświeżyć nam to
wszystko i dlatego przyjechaliśmy tutaj znowu, by rozpocząć cykl kolejnych
spotkań z urokliwą Żywiecczyzną.
|
Dzwonnica w Żabnicy Myce.
|
Na osiedlu Myce we wsi Żabnica odszukujemy początek szlaku. Jest przy
dzwonnicy z dobudowaną kapliczką. Mieszkańcy wioski wznieśli tą uroczą
drewnianą dzwonnicę za namową księdza na poświęconej przez niego ziemi w
1855 roku. Cztery lata później kupili dzwon, który po konsekracji został w
niej umieszczony. Dźwięk tego dzwonu miał ich przypominać o zapaleniu
gromnic i wspólne modlitwie, gdy nadciągała burza lub inna nawałnica. W
razie potrzeby wzywał do gaszenia pożaru. Wykorzystywano go również do
informowania o ostatniej drodze mieszkańca wioski na miejsce jego wiecznego
spoczynku. Przypominał również o odmawianiu rano i wieczorem modlitwy „Anioł
Pański”, a w maju przywoływał na codzienne nabożeństwa majowe, zaś w
październiku na różańcowe. W 1868 roku, do dzwonnicy została dobudowana
niewielka murowana, kamienna kapliczka, a w jej wnętrzu umieszczono figurkę
Najświętszej Marii Panny Kalwaryjskiej. Odtąd w każdą niedzielę i święta
śpiewano przy niej Nieszpory.
|
Stara chałupa. |
Spod dzwonnicy z kapliczką wyruszamy o godzinie 8.20. Asfaltową uliczką
mijamy kilka obejść, za którymi wspinamy się w górę zbocza pokrytego trawami
hali. Z lewej za szpalerem drzew rosnących wzdłuż naszej dróżki widzimy
kierdel owiec, jakiego tutaj oczekiwaliśmy – pełny krajobraz gór. Zdaje się
do nas dochodzić dźwięk pasterskich dzwoneczków. Taką Żywiecczyznę kiedyś
poznaliśmy, taką zapamiętaliśmy, dzięki tutejszym bacom, których rychło
chcielibyśmy znów spotkać i posłuchać ich opowieści o pasterstwie i jego
wpływie na bioróżnorodność regiony.
|
Kierdel. |
|
Podejście na grzbiet.
|
|
Na grzbiecie. Za nami wierzchołek Paleniaca (686 m n.p.m.).
|
|
Borucz. |
Osiągamy grzbiet Prusowa; skręcamy na nim na południowy wschód. Gruntową drogą grzbietową zyskujemy kolejne metry wysokości. Za nami pokazuje się w całej krasie masyw Baraniej Góry, wznoszący się po drugiej stronie doliny Soły. Na południu widać nieco przymglony grzbiet Beskidu Małego. Krajobraz wokół robi się co raz bardziej malowniczy. Przy zakręcie drogi pod drzewkami mamy ławeczkę, z której można wpatrzyć się w ten cudowny pejzaż wzniesień pod błękitnym niebem. Przysiadamy dłuższą chwilkę, po czym o godzinie 9.45 ruszamy kontynuować podejście na szczyt. Droga nasza skręca w lewo, zaraz potem w prawo wprowadzając na ostrzejszy fragment zbocza. Z prawej wzdłuż drogi ciągnie się szpaler młodych drzew liściastych. Dalej pojawiają się małe świerczki po obu stronach drogi. Wyżej zaczynają imponować buki, tworzące nieduże skupiska, które nie stanowią istotnej bariery przysłaniającej widoki, dalej kolejne młodniki, które tworzą coraz większe skupiska, za nimi gęsty las ze starymi świerkami.
Niespodziewanie jednak wychodzimy na rozległą polanę pokrywającą grzbiet i zbocza po obu stronach. Nasza droga sprowadziła nas nieco poniżej grzbietu na wschodnią stroną. Powyżej mamy wierzchołek Prusów (1010 m n.p.m.), a więc wchodzimy na wierzchowinę mijając zarośniętą trawami kupę kamieni. Ta kupa kamieni poświadcza, że dawniej znajdowały się tutaj orne pola. Można po nich wypatrzeć relikty miedz i zagonów, z których gospodarze sukcesywnie wybierali kamienie wysypując je w jedno miejsce, tak aby nie przeszkadzały w orce. Grzbiet Prusowa jest dobrym miejscem widokowym, ale wierzchołek góry znajduje się w części zalesionej i to dość gęstym lasem. Wchodzimy do niego, aby odszukać cokolwiek z nim związanego, tabliczkę, bądź reper. Udaje się znaleźć betonowy słupek z wyrytym krzyżykiem na wierchu. Najpewniej to on wyznacza punkt szczytowy na dość wyrównanej wierzchowinie. Utrwalamy zdobycz na fotografiach i wracamy z powrotem na szlak.
|
Droga na Prusów. |
|
Widok na Dolinę Soły.
|
|
Hale pokrywające grzbiet Prusów. Na wprost w lesie ukryty jest szczyt.
|
|
|
Prusów (1010 m n.p.m.).
|
Przecinamy nieduży lasek świerkowy, za którym ukazuję się nam kolejny przepiękny pejzaż Hali Boraczej. Znajduje się na niej kilka zabudowań niedużego osiedla należącego do Żabnicy, a wśród nich Schronisko PTTK na Hali Boraczej. Niegdyś również i w tym miejscu uprawiana była ziemia głównie pod owies i ziemniaki. Natomiast po gospodarce pasterskiej pozostał już tylko wypas kulturowy, dzięki któremu powstrzymywane jest zarastanie lasem tej pięknej hali. To sprzyjające nie tylko dla krajobrazu, ale również dla kilkudziesięciu gatunków kwiatów, których siedliskiem jest ta trawiasta hala.
O godzinie 11.15 docieramy do schroniska. Zamawiamy jagodzianki i po kubku kawy, zajmujemy miejsca przy ławkach na zewnątrz. Schronisko PTTK na Hali Boraczej wybudowane zostało w roku 1926 przez Żydowskie Towarzystwo Sportowe „Makkabi” z Bielska. Był to wtedy obiekt całkowicie drewniany i pierwsze schronisko żydowskie na świecie. Niestety w 1932 roku strawił je pożar, ale jeszcze w tym samym roku, w grudniu, udało się odbudować i oddać do użytku nowe schronisko. Dwa lata później za sprawą wzrastającej popularności tego miejsca wybudowano tutaj drugie schronisko. Druga wojna światowa przynosiła jego dewastację, a po jej zakończeniu stało się własnością babiogórskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.
|
Schodzimy na Halę Boraczą.
|
|
Schronisko PTTK na Hali Boraczej.
|
O godzinie 12.10 kończymy przerwę i schodzimy na przełęcz, za którą czeka nas podejście na Redykalny Wierch. Za niewielkim pasem drzew mamy Polanę Cukiernica Niżna, a na niej węzeł szlaków, na którym podejmujemy czarny szlak łącznikowy doprowadzający nas do żółtego. Żółty szlak prowadzić nas będzie blisko kolejnych szczytów. Wpierw przechodzimy północnym zboczem pod szczytem wzniesienia bez nazwy o wysokości 998 m n.p.m. Minąwszy jego wierzchołek wchodzimy na grzbiet pasma, a następnie na jego południowe zbocza pokryte ciągiem malowniczych polan, urzekających wspaniałymi pejzażami.
Pod Redykalnym Wierchem ścieli się Hala Redykalna, na której zatrzymujemy się parę minut. Droga szlaku pnie się dalej wyżej. Przechodzi obok wierzchołka góry. Zdobywamy go odchodząc boczną drogą, której ślady pną się ku niemu. Szczyt Redykalnego Wierchu (1144 m n.p.m.) porośnięty jest grupką dorodnych świerków, a runo wypełniają borówczyska. Na jednym z drzew zauważamy tabliczkę z odręcznie wypisaną nazwą szczytu. Redykalny Wierch był dawniej bezleśny, pokrywały go rozległe hale pasterskie. Pozostały po nich jeszcze tylko dwie: Hala Redykalna, na której zatrzymaliśmy się niedawno, a dalej na naszej trasie przechodzimy przez drugą Halę Skórzecką.
Po serii zdjęć na Redykalnym Wierchu wracamy na szlak, aby podążać nim dalej pod kolejny szczyt o nazwie Boraczy Wierch (1248 m n.p.m.). Jest on o wiele bardziej porośnięty lasem niż poprzedni. Szlak wiedzie tuż pod nim. Między naszym szlakiem, a wierzchołkiem góry rośnie gęsty las. Tabliczka szczytowa umieszczona została na skarpie przy szlaku i to nam wystarcza. Pstrykamy przy niej zdjęcia i idziemy dalej.
|
Hala Cukiernica Niżna z widokiem na Halę Boraczą.
|
|
Widok na Romankę (masyw z prawej).
|
|
|
|
Redykalny Wierch (1144 m n.p.m.).
|
|
Boraczy Wierch (1244 m n.p.m.).
|
|
|
Hala Bieguńska. |
Kolejny szczyt w pokonywanym grzbiecie znajduje się na obszarze rezerwatu przyrody „Lipowska”, który ma charakter ochrony czynnej, a więc nie wolno nam zbaczać ze szlaku. Dlatego pobyt pod Lipowskim Wierchem (1325 m n.p.m.) uwieczniamy przy czerwonej tablicy rezerwatu. Nazwa Lipowskiego Wierchu pochodzi ponoć od lip, które niegdyś rosły na jego stokach. Rezerwat przyrody „Lipowska” utworzony został w 2008 roku na powierzchni 62 ha dla zachowania górnoreglowego boru świerkowego oraz znajdujących się w nim torfowisk z systemem oczek wodnych. Blisko mamy już do Hali Lipowskiej.
Na zarastającej Hali Lipowskiej stoi Schronisko PTTK na Hali Lipowskiej. O godzinie 14.45 rozpoczynamy przy nim przerwę, którą przeznaczamy na pierogi z borówkami. Budowa tego schroniska rozpoczęła się w 1931 roku z inicjatywy niemieckiego towarzystwa górskiego Beskidenverein. Jego zarządcą został Alojzy Wagner, podejrzewany wówczas o działalność antypolską. Był w związku z tym stale obserwowany przez polskie służby graniczne. Przed wybuchem wojny Wagner opuścił schronisko, a pojawił się w okolicy w niemieckim mundurze jako przewodnik oddziałów Wermachtu. W tamtym czasie schroniskiem opiekować zaczęła się jego żona, potem kwaterował w nim niemiecki oddział, który miał za zadanie patrolowanie okolicy i zwalczanie partyzantów. Po wojnie w 1946 roku schronisko objęte zostało przez babiogórski oddział PTT w Żywcu. O godzinie 15.30 opuszczamy Halę Lipowską.
|
Widok na graniczny grzbiet ciagnący się za doliną potoku Bystra.
|
|
|
Górne partie Hali Bieguńskiej
|
|
Pod Lipowskim Wierchem.
|
|
Szlak przez Lipowski Wierch.
|
|
Schronisko PTTK na Hali Lipowskiej.
|
|
Droga na Rysinakę.
|
Po krótkim marszu osiągamy kolejną halę ze schroniskiem PTTK, to Hala Rysianka. Tu czeka nas kolejna przerwa, również związana z borówkami – były już jagodzianki, pierogi z borówkami, a więc podtrzymując „borówczane” smaki zamawiamy borówkowy koktajl.
Historia schroniska na Hali Rysianka jest nieco zawiła, bowiem jego budynek miał być domem mieszkalnym. Został on zbudowany w latach 1936-37 przez Gustawa Pustelnika bez wymaganego zezwolenia, a więc jego budowa była wstrzymywana przez władze administracyjne, do czego przyczyniała się również niemiecka organizacja Beskidenverein, która obawiała się konkurencji dla swojego schroniska na Hali Lipowskiej, ponieważ nieukończonym budynkiem zainteresowała się organizacja krakowskiego Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy. Organizacja ta w maju 1937 roku ukończyła budynek oddając go do użytku jako Schronisko Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy „Lipowska”. W czasie II wojny światowej przejęty został przez żołnierzy niemieckich, którzy rozbudowali go i służył im za bazę. Po zakończeniu wojny budynek schroniska przejęte zostało przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie, a w 1955 roku przekazane zostało Polskiemu Towarzystwu Turystyczno-Krajoznawczemu. W drugiej połowie lat 60-tych XX wieku zyskało centralne ogrzewania, instalację wodną elektryczną. W latach 80-tych dobudowano do niego cześć murowaną.
Wierzchołek Rysianki (1322 m n.p.m.) znajduje się w obrębie rezerwatu przyrody „Lipowska”. Wchodzimy na najwyższy turystycznie dostępny punkt tej góry znajdujący się na granicy rezerwatu, bardzo blisko wierzchołka.
|
Widok z Rysianki w kierunku Romanki.
|
|
Pod szczytem Rysianki.
|
|
Hala Rysianka. |
|
Z Hali Rysianka idziemy na Halę Pawlusią.
|
Halę Rysianka opuszczamy o godzinie 16.30. Schodzimy w stronę Hali Pawlusiej, leżącej po północnej stronie. Powyżej Hali Pawlusiej wznosi się Matroszka (1189 m n.p.m.) i Romanka (1366 m n.p.m.), kolejne ponętne szczyty. Znajdą się one w planach innej wędrówki. Hala Pawlusia oferuje ładne widoki na północ rozświetloną czerwieniejącymi promieniami słońca, które opada coraz niżej, aby wkrótce dotknąć horyzontu, a następnie schować się za górami. Ładnie prezentuje się stąd grzbiet Abrachamowa, przez który przebiega Główny Szlak Beskidzki. Dalej za nim skrywa się Kotlina Żywiecka, a we mgle parnego powietrza majaczą się wzniesienia Beskidu Małego. Przepiękny pejzaż jest częścią Żywieckiego Parku Krajobrazowego.
|
Hala Pawlusia. |
|
Widok na Romankę.
|
Kamienista dróżka ostro opada ku głęboko wciętej dolince. Schodzimy powoli i ostrożnie. Po pewnym czasie przecinamy leśną utwardzoną drogę, przed którą spotykamy jeden z potoków współtworzących Żabniczankę. Tu na drzewie uważne oko dostrzeż niewielką kapliczkę Świętej Rodziny w formie niewielkiego, owalnego obrazka, zawieszonego na drzewie po drugiej stronie drogi.
|
Jar Żabniczanki. |
|
Miniaturowa kapliczka na drzewie.
|
|
Bukowy las. |
O godzinie 18.00 osiągamy łożysko doliny Żabniczanki. Skręcamy na w lewo i podążamy w dół asfaltową drogą w stronę osiedla Kolonia należącego do wsi Żabnica. Tam kończymy uroczą wycieczkę po dawno nieodwiedzanych terenach Beskidu Żywieckiego. Kolejna już wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz