Roztocze jest krainą łagodności. Kształtują ją nader malownicze wzniesienia rozciągających się od Kraśnika, położonego na północnym-zachodzie, po Lwów leżącego na południowym-wschodzie. W krainie tej siedlisko ma nieskazitelna przyroda, niezmącona działaniami człowieka. Są to bowiem ziemie, które miały szczęście do gospodarzy. Osiedlający się tutaj ludzie doceniali i szanowali to co zostało ukształtowane siłami natury, zaś to co człowiek tworzył swoją ręką zostało wtopione w naturalny krajobraz Roztocza. Stąd Roztocze uchodzi za krainę magiczną o wyjątkowych walorach przyrodniczych, gdzie żywa i prawdziwa natura jest na wyciągnięcie ręki.
Roztocze dzieli się na trzy mezoregiony: Roztocze Zachodnie pokryte fałdami lessowych wzniesień rozciętych dolinami i wąwozami, Roztocze Wschodnie ze wzgórzami ostańcowymi o największych względnych wysokościach oraz Roztocze Środkowe zbudowane z wapieni i piasków o dużym zróżnicowaniu krajobrazowym.
W pierwsze dni czerwca Roztocze Środkowe ugościło nas piękną aurą. Im bliżej niego byliśmy tym częściej słońce uśmiechało się do nas spomiędzy płynących po niebie obłoków. Po lądzie zaś płynie bodaj jedna z najpiękniejszych rzek o nazwie... Wieprz. Wieprz? Skądże taka nazwa nieprzystająca do urody rzeki? Legenda opowiada, że dawno temu ziemi tej nie przecinały żadne rzeki, aczkolwiek ludzie mieszkali i gospodarzyli na niej. Delikatnie falujące wokół wzniesienia pokrywały pola uprawne, ale też pasy żółtych piasków. Przy domostwach trzymane były zwierzęta domowe, niektóre zaś pasły się na pastwiskach. W jednym z gospodarstw pędził spokojny żywot taki sobie wieprzek, niczym nie wyróżniający się od innych wieprzków. Jak zwykle umorusany w błocku, w efekcie ulubionego zajęcia, które wynosi go na ludzkie piedestały wykwintnego smaku. Zajęciem tym para się przez całe życie...
Racząc się chętnie truflą i leśnym korzonkiem,
Ponad wszystko przenosi błoto i pomyje,
Spełniając tym zadanie żywota, że tyje
Brzuch zakończony krętym i śmiesznym ogonkiem.
Przedmiot takiego wstrętu, że serce niczyje
Nie wzrusza się, gdy w targu dzień z kwikiem i chrząkiem,
Za tylną nogę ciągnion, za upór, postronkiem,
W umorusane połcie bierze gęste kije.
Jednakże niechlujnego tego życia świadki
Zapominają wzgardę swą i nikt nie zdole
Wstrzymać oskomy, która wzbiera w ustach ślinką,
Kiedy te utytłane w kałuży pośladki
Legną na wielkanocnym, poświęconym stole
Różową, zdobną w bukszpan i gwoździki, szynką.
(Staff Leopold, „Wieprz”)
Tenże jednak wieprz był jednak chyba bardziej gorliwy niż inne wieprze. Pewnego dnia jak co dzień znów zaczął ryć ziemię, ale zaczął czynić to z niespotykaną dotąd pasją, długo, i ciągle w jednym miejscu, że powstawał w ten sposób spory dół. Wkrótce był tak głęboki, że trysnęła z niego woda. Nie wiadomo co stało się z wieprzem, ale wklęsły obszar znajdujący się wokół wykopanego dołu wypełniał się dalej, aż wytworzyło się jeziorko. Jeziorko rosło wciąż podnosząc poziom swego lustra, aż w końcu nie mogło pomieścić się w zagłębieniu, a woda wciąż wypływała z głębi ziemi. Z jeziorka woda zaczęła więc wypływać wąskim strumyczkiem, rzeźbiąc koryto małej rzeczki. Nitka wypływającej wody oddalała się od jeziorka, napotykając po drodze inne rzeczki, które ją zasilały. W ten sposób mała rzeczka urosła w większą rzeczkę. Ludzie nie mogli się nadziwić temu co się stało. Wiedzieli kto był sprawcą tych dziwów - zwyczajny, domowy wieprz. Dlatego powstałe jeziorko nazwali Wieprzowym, zaś wypływjącą z niego rzekę nazwali Wieprzem. I tak zostało już do dziś.
Owe Wieprzowe Jeziorko wciąż jest zasilane podziemnymi źródłami. Wypływa z niego wątła strużka wody przedzierająca się przez podmokłe łąki. Zasilana co jakiś czas innymi strużkami robi się coraz silniejsza i większa. Kiedyś poruszała na swym biegu skrzypiące koła młyńskie, które licznie słały przy jej nurcie. Rzeka Wieprz przepływa przez wieś Hutki, następnie Kaczorki, gdzie wpływa w dolinę obstawioną pagórkami, u stóp których leżą wioski Bondyrz i Guciów.
Gdy zjawiliśmy się w Bondyrzu, przy młynie czekał na nas Jan z kajakami. Jakże idealna synchronizacja. Przyjeżdżamy i od razu szykujemy się do spływu. Wszystko gotowe i na czas, kajaki, kapoki, wiosła. Hej, wiosła w dłoń!
Młyn wodny w Bondyrzu. |
Rzeka Wieprz, przystań w Bondyrzu (fot. Albert Kotuła). |
Wieprz płynie spokojnie, leniwie w szerokiej łąkowej dolinie, ale gęsto meandruje. Ponoć mało gdzie w Polsce można doświadczyć takich meandrów. We wsi Bondyrz rozpoczyna się najbardziej malowniczy odcinek spływu. W zasadzie w korycie rzeki większych przeszkód nie ma, poza ciasnymi meandrami i korzeniami wystającymi gdzieniegdzie z toni wodnej. Tym odcinkiem spływu dotarliśmy niemal do granicy Roztoczańskiego Parku Narodowego. Wieprz wpływa do niego i przedziera się przez gęste lasy. Spływ przez ten spektakularny obszar parku jest jednak zabroniony ze względu na ochronę przyrody. Dobiliśmy zatem do brzegu i wyciągnęliśmy kajaki z rzeki na ląd. Znaleźliśmy się we wsi Guciów, przez którą przebiega stary szlak łączący Krasnobród ze Zwierzyńcem. Stoi przy nim Zagroda Guciów - prywatny skansen wiejski.
Zagroda Guciów przenosi nas w dawne czasy. Jest jak wehikuł czasu. Wewnątrz chałupy stoją sprzęty jak dawniej. Można ich dotknąć, wziąć do ręki i obejrzeć. Usiąść przy okienku na starym krzesełku. Spojrzeć na ogródek wypełniony kwiatami, ogrodzony drewnianym płotkiem. Na sztachetkach płotku widać babki, garnki gliniane zawieszone do góry dnem. W chałupie gospodyni przygotowuje ciasto na podpłomyki. Dokłada do ognia, bo będzie je piekła tak jak dawniej na blasze pieca.
Nieopodal w karczmie można skosztować innych potraw przyrządzanych przez tutejsze gospodynie. Jedzenie jest tutaj przyrządzane tak jakie sto i więcej lat temu. W menu znajdziemy dawne specjały kuchni chłopskiej przyrządzane w oparciu o pospolite składniki np. reczczoniak, zupę pokrzywową, czy najlepszą kiełbasę w kraju, bo robionej ze szczęśliwej świni jak mawiają gospodarze. Są też dania ze szczęśliwej krowy, czy szczęśliwej kury. Jedną z charakterystycznych potraw z regionu i jego okolic jest piróg biłgorajski. Popularną przekąską mieszkańców Roztocza są pieczone pierożki z farszem gryczano-twarogowym, czy kapustą z grzybami lub soczewicą.
W obejściu Zagrody Guciów stoi też obora zbudowana tak jak chałupa be użycia gwoździ, które w tamtych czasach były towarem bardzo drogim. Jest kryta strzechą z kiczkami w narożach i kozłami na kalenicy, podobnie jak inne stojące tu budynki. Przed oborą jest także spichlerz i lamus z 1762 roku.
Chałupa mieszkalna. |
Przygotowanie ciasta na podpłomyki. |
W piecu napalone, blacha nagrzana, będziemy piec podpłomyki. |
Czekamy na podpłomyki. |
Żuraw przy chałupie. |
Ekspozycja w stodole. |
Spichlerz przy wejściu do zagrody. Mieści się w niej kasa i punkt pamiątkarski. |
Bocianie gniazdo. |
Bocian. |
W Guciowe mógłby zakończyć się ten dzień, bo tutaj życie zwalania bieg. Czas nie gna tak bezmyślnie do przodu. Bazę mamy jednak gdzie indziej - w niewielkim miasteczku zwanym stolicą Roztocza. Zwierzyniec to popularne miejsce turystyczno-wypoczynkowe, niewielka, ale przepiękna miejscowość, znana z takich atrakcji jak: kościół „na wodzie”, stary browar, czy budynki Ordynacji Zamojskiej. W tychże budynkach dawnej ordynacji jadamy posiłki i nocujemy.
LINKI DO INNYCH OPISÓW ROZTOCZAŃSKIEJ WYPRAWY:
Wieprz: Obrocz - Szczebrzeszyn (Chrzest Wodniacki)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz