Późno poszliśmy spać tej nocy, ale już wczoraj wiedzieliśmy, że klimat schroniska na Luboniu Wielkim udzieli nam się i wieczorne rozmowy przeciągną się do późnej nocy. Sen przyszedł do nas późno, ale też pobudka nie była zbyt wczesna. Za oknem budzi się nowy dzień...
|
Dolina wsi Tenczyn. |
|
Taras widokowy.
Na pierwszym planie widoczny jest Szczebel. Dalej z prawej Pasmo Lubomira i Łysiny. |
|
Beskid Makowski (z lewej) i Beskid Wyspowy. |
|
Mogielica w centrum. |
TRASA:
Schronisko PTTK na Luboniu Wielkim (1022 m n.p.m.)
Rabka Zaryte
Królewska Góra (586 m n.p.m.)
Rabka-Zdrój
OPIS:
Ledwo co księżyc zaglądał do nas przez schroniskowe okienka, a już, błyskawicznie, pojawił się świt. Myśl, że na zewnątrz panuje listopadowy chłód nie pozwalała nam wstać. Myliliśmy się, bo w rzeczywistości poranek był dość ciepły. Nie mniej pospaliśmy prawie do dziewiątej, choć nie był to długi sen zważywszy na to, o której poszliśmy spać. Gwieździste nocne niebo zniknęło, o poranku zalazło się chmurami. Jednak to co teraz zobaczyliśmy przez schroniskowe okna narzuciło nam swą wolę, bo było piękne. Zwabiło nas do pośpiesznego założenia czegokolwiek na siebie i wyjścia na zewnątrz. Beskidzkie Wyspy owładnęły nas dzisiaj magnetyczną urodą. Zamarzyliśmy odkrywać je na nowo.
|
W schronisku. |
|
Dolina wsi Tenczyn. Dalej pasmo Zembalowej. |
|
Szczebel. |
|
Beskid Makowski i Wyspowy widoczny na prawo za Szczeblem. |
|
Panorama z Lubonia Wielkiego. |
Wkrótce w schronisku zaczęli pojawiać nowi wędrowcy. Przyszli głównie
z Rabki skąd prowadzą aż trzy szlaki turystyczne. Ładny poranek zachęca do
górskich przechadzek. Pojawiła się też niezwykle sympatyczna, siedmioletnia
Zuzanna ze swoim dziadkiem. Wiek młodej turystki zobowiązuje do podziwu i
szacunku, tym bardziej, że przecież Luboń Wielki jest najwybitniejszą górą
Beskidu Wyspowego byle kto na nią nie wchodzi. Trzeba w to włożyć nie mało
wysiłku. Za ten trud i dzielność wręczamy jej medal „Złote Buty” i robimy
pamiątkową fotkę. Dzięki niej z dumą przedstawiamy wszystkim Zuzannę i jej
dziadka.
|
Spotkanie z Zuzanną i jej dziadkiem. |
W świetle dnia szczyt Lubonia Wielkiego wygląda na bardziej przestronny niż o innej porze roku. Licznie występujące tutaj drzewa liściaste zrzuciły już swe listowie. Widać przez gałęzie pierzaste niebo a liście szeleszczą pod butami – cóż za cudowny jesienny dzień, a my wracamy?
Liście jesienne leżą po brzegach dróg, mieniąc się jedną połową tęczy.
Wyglądają jak rozsypane róże wszelkich barw.
W stawie drżą złote plamy. Rząd drzew odbija się w nim różnie: wierzba - mgłą siwą, czerwona leszczyna - skrzydłem motyla, topole - ciemnymi kolumnami.
Skośne marmurowe schody, prowadzące ku wodzie, odbijają się w głąb i w przeciwną stronę niż prowadzą, tworząc klin.
Zadarte liście wierzby płyną jak dżonki, wiatrem popychane.
Wysoko przelatujące samoloty suną przez głębinę jak czarne płotki, małą gromadą.
Woda żyje, drzewa budzą się dzisiaj.
Wieje bowiem wiatr, który różni się od innych jak chuchnięcie od dmuchnięcia.
Z głębi piersi natury płynie to serdeczne chuchanie: wiatr halny.
Kto jeszcze nie wypowiedział swojej miłości, zdradzi się z nią w taki dzień.
Oto jest niekalendarzowy powrót wiosny.
Wiosna - kaprys, wiosna - łaska.
Możemy się jej wszędzie i zawsze spodziewać, tej Wiosny Niezależnej, zarówno w zimie, jak i w setnym choćby roku życia.
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, „Liście jesienne”
Po co się zatem spieszyć, po co pędzić. Cieszmy się tu i teraz wonią wspaniałej jesieni. Jakże dobrze jest powrócić znów na szczyt, choćby tylko na chwilkę po zapomniane kijki trekkingowe.
|
Schronisko PTTK na Luboniu Wielkim. |
|
Bacówka. |
|
Wiata ogniskowa. |
|
Radiowo-telewizyjna stacja nadawcza. |
|
Taras widokowy przy schronisku. |
Zjedliśmy śniadanie, dobre jak zwykle. Dzisiaj przyrządzał ją Sebastian, ale zarówno jeden jak i drugi gospodarz schroniska świetnie kuchcą. No i niestety przyszła ta chwila, kiedy trzeba powiedzieć sobie „do zobaczenia” - za jakiś czas znów zaglądniemy. O godzinie 10.40 podejmujemy niebieski szlak do Rabki i rozpoczynamy zejście ze szczytu.
|
Cóż za cudowny jesienny dzień, a my wracamy? |
O godzinie 10.50 dochodzimy do miejsca, w którym rozdzielają się szlaki biegnące do tej pory tą samą ścieżką. Na drzewie pod niewielką kapliczką z Chrystusem Frasobliwym widzimy strzałkę w przeciwnym kierunku „Do Schroniska...”. Ach, chciałoby się wrócić. Zielony szlak odchodzi tutaj na prawo, a my za niebieskimi znakami skręcamy na lewo. Wchodzimy w większy las z przewagą świerka.
Zaraz za rozwidleniem szlaków leśna dróżka robi się trochę stromsza, ale nie na długo. Mijamy kilkuosobowe grupki wędrowców podążających w przeciwnym kierunku. Witajcie, niech ciepła jesienna bryza wyrzuci z was wszelkie smutki, da radość i moc na dalszą drogę.
|
Mała kapliczka nad strzałką kierującą do schroniska na Luboniu Wielkim. |
|
Leśna dróżka robi się trochę stromsza. |
Szlak łagodnieje. Mijamy drewniany krzyż z daszkiem stojący za murkiem z płaskich piaskowców. Na krzyżu widać postać Chrystusa, nietypowo wykonaną, bo przedstawia ją jakby gotowy kawałek oryginalnie uformowanej przez naturę gałązki. Przed krzyżem mamy kamień wkopany w ziemię z wyrytymi inicjałami „AK”. Są to inicjały Andrzeja Kowalczyka, który zginał na stokach Lubonia przygnieciony traktorem podczas prac w lesie.
|
Drewniany krzyż przy szlaku i kamień z inicjałami „AK”. |
Podążamy dalej i wkrótce wychodzimy na skraj łąk, skąd mamy fragmentaryczne widoki na Gorce. Wygodną dróżką, wzdłuż jaru potoku Rolski schodzimy do szosy biegnącej z Rabki do Mszany Dolnej. Mamy godzinę 11.45. Instalujemy się na trawiastej skarpie przy moście nad potokiem Rolskim, oczekując współtowarzyszy, którzy zdecydowali się na zejście Percią Borkowskiego. Zejdzie im trochę dłużej, bo tamten szlak jest znacznie trudniejszy.
|
Wychodzimy na skraj łąk w Rabce Zaryte. |
|
Skarpa nad potokiem Rolskim. |
O godzinie 12.40 pojawiają się Ala, Darek, Ela i Heniek. Pełni satysfakcji, uśmiechnięci: – Śliczna ta Perć - powiadają. No to może teraz z powrotem - pewna para właśnie zeszła niedawno Percią Borkowskiego i teraz podąża z powrotem na Luboń niebieskim szlakiem. Chętnie byśmy poszli.
Tymczasem jednak realizujemy założony plan. Po wejściu na pobocze szosy skręcamy w prawo i idziemy jakieś 200 metrów. Po minięciu budynku Szkoły Podstawowej nr 4 im. Jana Kochanowskiego skręcamy w lewo na boczną uliczkę, na początku której przymocowana jest na drzewie kolejna śliczna kapliczka z Chrystusem Frasobliwym. Mijamy starą chatę góralską. Dochodzimy w pobliże przepływającej Raby, po czym skręcamy w lewo i po 200 metrach na wysokości stacji kolejowej „Rabka Zaryte” zawracamy przecinając wcześniej linię kolejową. W tymże miejscu stoi kościół parafialny Matki Bożej Częstochowskiej o imponującej bryle architektonicznej, wybudowany w 1987 roku.
|
Kapliczka z Chrystusem Frasobliwym. |
|
Stacja kolejowa „Rabka Zaryte”. |
Ponad kościołem parafialnym wznosi się zalesiony stok Grzebienia (677 m n.p.m.). Dalej widać Królewską Górę (586 m n.p.m.) pokrytą po części polami uprawnymi, pośród których stoi kilka dużych, niedawno wybudowanych domów. Szlak podąża w kierunku doliny między tymi wzniesieniami. O godzinie 13.00 przechodzimy mostem nad Rabą. Wchodzimy w dolinę, a po chwili serpentyną na prawo wspinamy się stokiem Królewskiej Góry. Przechodzimy przed jednym z gospodarstw, po czym polną drogą dochodzimy do lasu. Leśną dróżką trawersujemy stromy, wschodni stok Królewskiej Góry, wychodzimy na trawiastą przełęcz między trzema wzniesieniami: Królewskiej Góry, Grzebienia i Bani.
|
Kościół parafialny Matki Bożej Częstochowskiej. Z prawej widać Królewską Górę. |
|
Raba. |
|
Rabka Zaryte. |
|
Kościół parafialny Matki Bożej Częstochowskiej. |
Tutaj warto zejść trochę ze szlaku. Na Królewskiej Górze, w 2011 roku stanęła drewniana wieża widokowa. Ma ona 25 metrów wysokości. Piękny widok prezentuje się z niej szczególnie w kierunku zachodnim, gdzie za Zbójecką Górą widać zarysy Pasma Policy i Babiej Góry. Na północnym zachodzie widzimy zabudowania Skomielnej Białej z których wyrasta potężna sylwetka kościoła św. Sebastiana. W tle za kościołem widoczne są wzniesienia masywu Stołowej Góry. Świetnie widać też rozciągłość masywu Lubonia Wielkiego na północy. Nieopodal wieży znajduje się górna stacja wyciągu narciarskiego „Polczakówka”, obok którego jest mała kaplica z metalowym krzyżem saletyńskim.
|
Wieża widokowa na Królewskiej Górze. |
|
Masyw Lubonia Wielkiego. |
|
Skomielna Biała. |
|
Stacja narciarska „Polczakówka”. |
|
Kaplica z krzyżem saletyńskim. |
O godzinie 13.45 wracamy na szlak i idąc łąkami kierujemy się ku wzniesieniu Bani (609 m n.p.m.) znajdującemu się na zachodzie. Na południu pokazują się nam Gorce. Wkrótce wchodzimy na ulicę Kościuszki. Powoli wchodzimy do miasta. Mijamy okazały i opustoszały budynek Zakładu Leczniczo-Wychowawczego „Rodziny Kolejowej” im. Aleksandry Piłsudskiej. Wybudowany został przed II wojną światową w 1937 roku w trosce o zdrowie dzieci pracowników kolei. Sanatorium to, z przerwą w czasie wojny, funkcjonowało jeszcze do stycznia 2006 roku, kiedy to placówka ta uległa likwidacji, a nauczyciele i wychowawcy przeniesieni do pracy w Zespole Szkół Uzdrowiskowych w Rabce.
|
Idąc łąkami kierujemy się ku wzniesieniu Bani. |
|
Widok na Grzebień (677 m n.p.m.) ze stoku Królewskiej Góry. |
|
Widok na Luboń Wielki. |
|
Widok na Gorce. |
Schodząc niżej ulicą Kościuszki mijamy stylową modrzewiową willę „Kościuszko”, a następnie willę „Racławice” wybudowaną w 1877 roku i dochodzimy do ulicy Jana Pawła II. Kilkadziesiąt metrów na prawo mamy dworzec autobusowy, gdzie o godzinie 15.15 kończymy naszą dwudniową eskapadę po Beskidzie Wyspowym.
|
Zakład Leczniczo-Wychowawczy „Rodziny Kolejowej” im. Aleksandry Piłsudskiej. |
|
Willa „Kościuszko” (z prawej). |
|
Willa „Racławice” z 1877 roku. |
Żal odjeżdżać. To był wspaniały weekend i zleciał zbyt szybko. Choć mówi się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, to najchętniej jeszcze do niego byśmy nie wracali. Chętnie połazilibyśmy jeszcze gdzieś. Następna wędrówka pewnie będzie dopiero w grudniu. Ciekawe, jaka wtedy będzie aura: jesienna, czy zimowa. Chcielibyśmy zimy, ale tylko tej pięknej, pełnej śnieżnobiałego puchu. Jakże śliczne są wtedy góry...
Kochani, uwielbiam ten Wasz blog, ale surfowanie po nim przeradza się w kilkugodzinną męczarnię poprzez to, że oglądanie spowalnia natłok różnych dodatków. Zanim to napisałem upłynęło 2,5 godziny... a trasa piękna, relacja cudowna. Uwielbiam, ale rzadko zaglądam z powodów jak wyżej.
OdpowiedzUsuńMoże da się coś uczynić, żeby odseparować przeszkadzajki? Pozdrawiam sedecznie.
Potrzebowalibyśmy konkretnych wskazówek do zidentyfikowania tych przeszkadzajek (najlepiej na naszego mail'a, zamiast komentarza do postu). Testy szybkościowe strony nic nie wykazały, abo coś w istotny sposób ją spowalniało. Nawet na naszym komputerze sprzed ponad 10 lat wszystko działa zadowalająco szybko. Być może Staszku jest to kwestia wolno działającej przeglądarki albo spowalniających ją dodatków (wtyczek).
UsuńPozdrawiamy i czekamy na wieści.