W końcu udało się nam wybrać na wspólną wycieczkę z grupą seniorów, z Koła PTTK Emerytów i Rencistów. Uprawialiśmy turystykę z różnymi grupami, ale z tą po raz pierwszy... dopiero teraz, bo wcześniej nie mogliśmy zsynchronizować z nimi terminów naszych wojaży. Jednak jak to mówią: lepiej późno, niż wcale.
TRASA:
Muzeum Przyrodnicze TPN (900 m n.p.m.) - Wielka Krokiew
Dolina Strążyska, parking (905 m n.p.m.)
Polana Strążyska (1029 m n.p.m.)
Dolina Strążyska, parking (905 m n.p.m.)
OPIS:
W Tatrach, podobnie jak w wielu innych zakątkach naszego kraju nastała pełnia jesieni. Widać jak odchodzi jej najbarwniejszy czas. Już niebawem wiatr zdmuchnie zupełnie liście z drzew. Natura przygotowuje się do zimy, by na wiosnę na nowo odrodzić się z zimowego snu i znów rozszumieć się soczystymi kolorami wpierw zieleni, a potem już wszystkimi innymi możliwymi. To nie czas smutku, ale chwila zadumy, spojrzenia na życie z dłuższej i bogatszej perspektywy.
Lubimy oglądać stare fotografie, również z tego dobrze znanego nam miejsca, do którego dzisiaj znów przyjechaliśmy - Zakopanego, które w niezwykły sposób zmieniło swój wizerunek. Było to chyba nie tak dawno, tak przynajmniej nam się wydaje, kiedy stały tu jedynie drewniane chałupy, rozrzucone na obniżeniu między Tatrami i grzbietem Gubałowskim, poprzecinanym bystrymi potokami spływającymi z tatrzańskich dolin. Nikt się raczej wówczas nie spodziewał, że od XIX wieku widok ten zacznie się dynamicznie zmieniać i narodzi się tutaj to, co dzisiaj jest i naszą pasją. Chcielibyśmy zobaczyć na własne oczy, co tu się wówczas działo i tych pierwszych, dla których Tatry i rezydująca u ich stóp kultura góralska stała się pasją bezwzględną: doktora Chałubińskiego, księdza Stolarczyka, Walerego Eljasza-Radzkowskiego i wielu innych (długo by wymieniać), którzy w tamtych czasach tutaj przybywali.
Tutaj w Zakopanem dnia 3 sierpnia 1873 roku powstała pierwsza polska organizacja turystyczna o nazwie Towarzystwo Tatrzańskie. Stało się to podczas przyjęcia zorganizowanego przez właściciela dóbr zakopiańskich Ludwika Eichborna na cześć Józefa Szalaya, właściciela Szczawnicy. Tam właśnie padła propozycja założenia tej organizacji, którą poparli obecni na przyjęciu: dr Tytus Chałubiński, ks. Józef Stolarczyk, Ludwik Eichborn, Eugeniusz Janota, Józef Szalay, dr Bolesław Lutosławski, adwokat Stanisław Biesiadecki i inni obecni na tym przyjęciu. Było to dokładnie w miejscu, gdzie teraz stoimy, a obok którego większość biegnących w Tatry nieświadomie przechodzi.
Muzeum Przyrodnicze TPN
Wejście do Muzeum Przyrodniczego TPN znajduje się zaraz przy Rondzie Kuźnickim, nieopodal parkingu, na którym udający się w Tatry zwykle zostawiają swoje czterokołowce. Wchodzimy na jego teren przez charakterystyczną drewnianą bramę od strony ulicy dr Tytusa Chałubińskiego. Muzeum Przyrodnicze TPN leży nad Foluszowym Potokiem w otoczeniu zacisznego lasku, na terenie tzw. Zwierzyńca, gdzie niegdyś stał dworek Ludwika Eichborna, w którym jak już wspominaliśmy w gronie znamienitych gości i mieszkańców Zakopanego postanowiono założyć pierwszą organizację turystyczną na ziemiach polskich. W zeszłym roku obchodzona była 140. rocznica tego wydarzenia.
|
Foluszowy Potok. |
Dokładnie 30 lat temu, 25 października 1984 roku w 30. rocznicę utworzenia Tatrzańskiego Parku Narodowego na dawnych dobrach Ludwika Eichborna funkcjonować zaczęło Muzeum Przyrodnicze TPN. Pierwszą jego ekspozycję przygotowali m.in. Witold Henryk Paryski - znany twórca Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej i wielu innych prac o Tatrach i Podtatrzu, a także Mieczysław Klimaszewski - nie mniej znana postać, równie zasłużona dla ochrony tatrzańskiej przyrody.
Wizytę w Muzeum Przyrodniczym TPN rozpoczynamy od oglądnięcia dwóch filmów przyrodniczych. Ukazują one wyjątkowość Tatr i zagrożenia, które mogą tą wyjątkowość zniszczyć. Tatry są jednymi z najmniejszych gór wysokich na świecie. Długość ich łańcucha osiąga 56 km, zaś szerokość jedynie 26 km. Mimo to stanowią jedyny w swoim rodzaju, unikatowy w skali światowej zespół przyrody, wpisany do Światowego Rezerwatu Biosfery. Są środowiskiem dla licznych endemitów, czyli gatunków nigdzie indziej nie występujących. Wiele gatunków jest wpisanych do Czerwonej Księgi gatunków zagrożonych wyginięciem. Tatrzański ekosystem stanowi jeden organizm, delikatny i wrażliwy nawet na drobną ingerencję z zewnątrz. To ważna informacja dla wszystkich przemierzających tatrzańskie ścieżki, bo od nas wszystkich (nie tylko od przyrodników i ekologów) zależy jak długo utrzymamy to co tak bardzo kochamy.
Podstawowa ekspozycja muzeum ukazuje faunę tatrzańską prezentowaną na tle poszczególnych pór roku. Podkreślić należy, iż żadne z prezentowanych zwierząt nie zostało uśmiercone dla celów ekspozycji. Przeważnie zmarły one w sposób naturalny, a niektóre są ofiarami np. wypadków drogowych. Ekspozycję urozmaicają stanowiska rozwiązywania zagadek i zadań, utrwalających wiedzę nabytą podczas oglądania ekspozycji.
|
Co u ciebie przyjacielu? |
Budynek muzeum otacza „Tajemniczy Ogród”, który skupia florę lasu regla dolnego i łąki kośnej. Czasem pojawiają się w nim sarny i jelenie, spotkać można lisy, tchórze, łasice, wiewiórki, kuny, gronostaje, jeże, rzęsorki rzeczki, ryjówki i różne gatunki gryzoni i ptaków. Stawki stały się siedliskiem żab trawnych. Przez Tajemniczy Ogród prowadzi ścieżka edukacyjna, przy której umieszczono naturalnej wielkości rzeźby zwierząt tatrzańskich.
|
Tajemniczy Ogród. |
Stałą wystawę muzealną uzupełniają wystawy okresowe. Tym razem mieliśmy ogromną przyjemność zobaczenia cenionych przez nas (i nie tylko) prac fotograficznych Michała Sośnickiego, uwodzących magią i wyjątkowością. Przedstawiają one świat gór, zarówno z perspektywy krajobrazu i pejzażu, ale też poprzez jego małe skarby: przydrożne krzyże, kapliczki, drewniane cerkiewki. Wystawa fotografii Michała Sośnickiego w Muzeum Przyrodniczym TPN podzielona została na dwie części pod nazwami: „Krajobraz światłem malowany” i „Szlak architektury drewnianej”.
Ścieżka pod Reglami prowadzi nas często niczym przez widokową galerię ładną panoramą Zakopanego i wznoszącego się ponad nim grzbietu Pasma Gubałowskiego. W międzyczasie mijamy wylot Doliny Białego, a potem niewielkiej doliny Spadowiec i Dolinę ku Dziurze odchodzących od masywu Sarniej Skały, aż o godzinie 12.00 stajemy u wylotu Doliny Strążyskiej.
Dolina Strążyska
Ze Ścieżki pod Reglami wchodzimy do Doliny Strążyskiej. Podążamy w górę doliny czerwonym szlakiem turystycznym prowadzącym po wygodnej dróżce o łagodnym nachyleniu. Dzisiejsza aura kojarzy się z wiosennymi roztopami. Jest bezchmurnie, pięknie, ale z drzew skapuje topniejący pierwszy opad śniegu. Kamienie, drewniane mostki pozbywają się warstewki niewidzialnego oblodzenia. W wyniku tego w niektórych miejscach występują śliskie pułapki, na których można „glebnąć” jak to potocznie się mówi. Zapewne dlatego nie ma dzisiaj tak wielu turystów, tłoku jaki zwykle tu bywa.
|
Potok Strążyski. |
Po około 500 metrach przechodzimy przez Polanę Młyniska z leśniczówką TPN. Zaraz dalej po lewej stronie drogi widzimy na skale drewnianą kapliczkę z wizerunkiem Maryi z Dzieciątkiem. Za niedługo ponad lasem pokazują się nam Kominy Strążyskie: pięć wysmukłych turniczek wyrastających na zachodnim stoku schodzącym do doliny.
Dnem ciasnej doliny spływa Potok Strążyski, tworząc na swym biegu liczne kaskady. Otaczają nas lasy, rozświetlone strugami promieni słonecznych. Podążamy do ich źródła, które oślepia nas nader silnym blaskiem. Podążamy w „kraj milczenia i marzenia” jak pisał Józef Ignacy Kraszewski, tak piękny, że aż baśniowy. Ta wspaniała dolina została dzisiaj oprawiona prześliczną aurą. Wydaje się nam, że zagłębiamy się w krainę cudownego snu, podążając drogą, z której ani przyjdzie na myśl zawrócić. Z głębi ducha słychać słowa popularnej piosenki, które nakazują nam:
Iść, ciągle iść w stronę słońca
W stronę słońca aż po horyzontu kres
Iść, ciągle iść - tak bez końca
Witać jeden przebudzony właśnie dzień
Wciąż witać go, jak nadziei dobry znak
Z ufnością tą, z jaką pierwszą jasność odśpiewuje ptak
(z repertuaru grupy „2+1”)
|
Dolina Strążyska. |
Mimo bijącego w nas oślepiającego blasku słońca ponad głębią doliny pokazuje się nam zakopiański symbol - Giewont (1894 m n.p.m.), którego główny wierzchołek Wielki Giewont zwieńczony jest monumentalnym krzyżem. Ustawiony został on w 1901 roku z inicjatywy zakopiańskiego proboszcza Kazimierza Kaszelewskiego dla uczczenia jubileuszowego 1900-go roku. Widoczna północna ściana Wielkiego Giewontu jest dostępna tylko dla największych śmiałków taternictwa. Urwiście opada 600 metrów w dół.
Na Polanie Strążyskiej stoi góralska, drewniana chata, zaadaptowana pod funkcje gastronomiczne. Mieści się w niej Herbaciarnia „Parzenica”, zakosztować w niej można nie tylko zwykłej herbaty, ale i góralskiej i wszystkich smaków góralskiej kuchni, bez względu na porę dnia, bo jak głosi napis na drzwiach „otwarte od skowronka do sowy”. Krótko o pobycie w herbaciarni możemy powiedzieć to samo co głosi napis na jej elewacji „dobre jadło, dobre piciy, syćka siy zadowoliciy”.
|
Herbaciarnia „Parzenica”. |
|
Herbaciarnia „Parzenica”. Powyżej z prawej widać Sarnią Skałę. |
Opuszczamy Dolinę Strążyską, zauroczeni jej pięknem, ale z pewnym niedosytem, bo nasza wizyta w niej była tak krótka. Pozostaje nam jeszcze krótki spacer zakopiańskimi uliczkami: Strążyską, potem Kasprusie, a następnie sławetnymi Krupówkami. Wracamy do autokaru oczekującego na parkingu u stóp Gubałówki. Wracamy do swoich domów, my i pogodne grono sympatycznych turystów, z którymi dzisiaj dzieliliśmy wrażenia i przeżycia kolejnego wędrówkowego dnia.
|
Opuszczamy Polanę Strążyską. |
|
U wylotu Doliny Strążyskiej. |
Na zakończenie
Odrębnego akapitu warta jest osobowość Władysława Ruska, prowadzącego naszą wycieczkę. Jest on chodzącą koplanią wiedzy o regionie i jego historii, posiada przy tym umiejętność niezwykle interesującego przekazu informacji. Obdarzony doskonałą pamięcią, choć sam powiada, że „pamięć ma dobrą, ale krótką” ;) Tajemnica jego wciągających wypowiedzi nie tkwi jedynie w jego ogromnej wiedzy. Bynajmniej nie jest człowiekiem, który przekazuje gigabajty informacji naraz, choć z pewnością gdyby chciał, to nie maiłby z tym większych problemów i to bez pomocy karki ze ściągawką dat i nazwisk, które chyba najtrudniej zapamiętać. Na atrakcyjność jego opowieści wpływa też sposób w jaki je przekazuje, dawkując je mniejszymi porcjami, dając pomiędzy nimi czas na własne przemyślenia, czy choćby na drzemkę (jeśli słuchamy go w autokarze) - ona też jest potrzebna, by dalej chłonąć jego opowieść z jeszcze większym zainteresowaniem. Pana Władysława słucha się jak słuchowiska, bo jego przekaz nie jest nużącym ciągiem encyklopedycznych informacji, zawiera wyłuskane, najciekawsze, w tym też mało znane fakty. Z całego serca dziękujemy mu za to. Do następnego spotkania, już wkrótce.
Zdjęcia wspaniałe. Co za klimat! Jak zatem widać, również wędrówki tatrzańskimi dolinami należą do ekscytujących. Szczególnie...jesienią :)
OdpowiedzUsuń