Miłośników tatrzańskich krokusów z pewnością będzie dzisiaj bardzo wielu, a szczególnie w najbardziej rozreklamowanej pod tym kątem Dolinie Chochołowskiej. Zawsze wyruszaliśmy w góry w poszukiwaniu ciszy i spokoju, ale w tym przypadku miało to drugorzędne znaczenie, bowiem chęć zobaczenia tej znanej nam tatrzańskiej doliny w fioletowym kobiercu była zbyt silna, rozniecana w naszych duszach od wielu, wielu dni. Na początku tygodnia pozyskaliśmy informację od personelu Schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej, że zakwitło u nich już około 30% krokusów. To był impuls. Nadchodzący weekend miał minąć właśnie pod znakiem fioletowego szaleństwa, a korzystniejsze prognozy pogody wskazały nam niedzielę. By wyprzedzić tłumy wielbicieli i sympatyków wyruszyliśmy najwcześniej jak się dało. Na dworcu autobusowym w Krakowie łapiemy kursujący co drugi dzień, przelotowy autobus z Kołobrzegu. Jest on zaskakująco pusty. Wyjeżdżamy o 5.05. Wyświetlacz zainstalowany w autobusie wskazuje temperaturę na zewnątrz 5°C, ale odczuwalna jest dużo wyższa, jak nam się wydawało podczas marszu na dworzec. Zapewne faktycznie tak jest i nie sprawiają tego wyłącznie emocje związane z dzisiejszą wyprawą w góry.
TRASA:
Siwa Polana - Polana Huciska Polana Trzydniówka Polana Chochołowska Kaplica Św. Jana Chrzciciela Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej (1148 m n.p.m.) -{} Dolina Jarząbcza {}- Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej (1148 m n.p.m.) Polana Trzydniówka Polana Huciska - Siwa Polana.
Chochołowskie krokusy
Siwa Polana skąpana żółtawym blaskiem wstającego słońca. |
Zżółknięta po zimie trawa polany usłana jest śpiącymi jeszcze krokusami, skulonymi po chłodnej nocy. |
Idziemy więc dalej zielonym szlakiem, na Polanę Chochołowską, gdzie rozkwit krokusów podobno jest najbardziej masowy. Liczymy, że tam niebawem słońce mocniej przygrzeje i zziębnięte krokusy rozchylą swoje kielichy strzepując z nich poranna rosę. Z Siwej Polany nasza droga wchodzi na zalesiony teren i zbliża się do Chochołowskiego Potoku. Zatrzymujemy się na krótko na Polanie Huciska, przy stylowej kapliczce zbudowanej na pniu po wyłamanym drzewie. Tutaj kończy się asfaltowa droga i rozpoczyna gruntowa. Zaraz potem przechodzimy przez Niżnią Bramę Chochołowską ze stromą Skałą Kmietowicza po wschodniej stronie drogi z zamontowaną tablicą upamiętniającą ks. Leopolda Kmietowicza i innych organizatorów powstania chochołowskiego. W skale tej wmurowany jest również medalion upamiętniający wizytę w dolinie Jana Pawła II w 1983 r. Wspomnienie Jana Pawła II na dzisiejszym wędrownym szlaku wiele razy jeszcze do nas powróci.
Około 30 m powyżej Skały Kmietowicza, przed mostkiem na Chochołowskim Potoku znajdujemy krótką ścieżkę odbiegającą na wschód i prowadzącą do Wywierzyska Chochołowskiego - jednego z największych wywierzysk w Tatrach. Źródło to ma postać płytkiego stawku o głębokości ok 1,5 m znajdującego się tuż u podnóża stromego stoku. Dawniej stawek był głębszy, ale górale spłycili go, wrzucając do niego kamienie i kłody drzewa, chcąc w ten sposób zapobiec topieniu się w nim bydła.
Wywierzysko Chochołowskie (988 m n.p.m.). |
Potok wypływający z Wywierzyska Chochołowskiego. |
Topniejące sopelki. |
O godzinie 9.25 wchodzimy na Polanę Chochołowską, położoną na wysokości 1090-1150 m n.p.m. Jest to największa polana w polskich Tatrach i jedna z największych w całych Tatrach. Im bardziej wchodzimy w jej głąb, tym gęściej porastają ją fioletowo-liliowe maleństwa.
Polana Chochołowska. |
Kaplica Św. Jana Chrzciciela. |
Decydujemy się na przejście do Kaplicy Św. Jana Chrzciciela do której prowadzi czarny szlak przechodzący w poprzek Doliny Chochołowskiej, a następnie łączący ową kaplicę ze schroniskiem turystycznym. Podchodzimy zbocze polany, a nasze tempo z każdym krokiem staje się powolniejsze. Bynajmniej nie ze zmęczenia, ale przez te urzekające kielichy przebijające się przez trawę, wabiące nas swoim wdziękiem i powabem. Wśród tego kwiatowego natłoku znajdujemy perełki. Krokusiki albinosy, o bardzo jasnym zabarwieniu. Otoczenie gromady krokusów powala. Przy kaplicy zdejmujemy plecaki i oddajemy się hipnotycznej euforii. Jest tu tysiące krokusów, choć wiele z nich czeka jeszcze na swój rozkwit. W najwyższych partiach Polany Chochołowskiej promienie wschodzącego słońca najwcześniej wybudzają krokusy po nocy, które masowo rozwierają swoje lilowo-fioletowe kwiaty, ukazując nam ukrywane przez noc delikatne znamiona, warte złota. Jaskrawo-pomarańczowy słupek i pręciki są surowcem produkcji szafranu - najdroższej przyprawy na świecie. Do wyprodukowania 1 kilograma tej przyprawy potrzeba aż 200 tysięcy kwiatów krokusa (oczywiście w tym przypadku uprawnego). Szafran był znany od tysięcy lat. Dla ludów go znających był synonimem luksusu, w starożytnym Egipcie przysługiwał faraonom i kapłanom, składano go w ofierze bogom.
Widok z Polany Chochołowskiej na Kominiarski Wierch. |
Widok z Polany Chochołowskiej w kierunku Doliny Wyżniej Chochołowskiej. Ponad tą dolinią wznosi się Łopata (po lewej) i Wołowiec (po prawej) oddzielone Dziurawą Przełęczą. |
Schodzimy powoli czarnym szlakiem na skraj Polany Chochołowskiej, na wysokość 1148 m n.p.m. do schroniska turystycznego PTTK. Na jego murach znajdujemy kolejny ślad upamiętniający pobyt Ojca Świętego w Dolinie Chochołowskiej w dniu 23.06.1983 roku podczas jego II pielgrzymki do Polski. Na trasie naszej wędrówki był już krzyż w miejscu lądowania helikoptera, tablica w Niżniej Bramie Chochołowskiej i krzyż przy kaplicy na Polanie Chochołowskiej. Szczegóły pobytu owego dnia Jana Pawła II w Polsce owiane były tajemnicą. A odbył on wtedy kilkukilometrową wędrówkę przez Dolinę Chochołowską do Doliny Jarząbczej. Trasę tą przebył w białej sutannie i czarnych turystycznych wibramach, w towarzystwie swoich najbliższych. Podążali za nim lekarz, fotograf papieski i w pewnym oddaleniu liczna, ale dyskretna obstawa. Z pomysłu takiej wędrówki był ogromnie zadowolony. Jak wówczas rzekł - pozwoliła mu odetchnąć powietrzem swej młodości. Jan Paweł II kochał góry. Już jako ksiądz Wojtyła, potem biskup i kardynał, z gór czerpał siłę, w górach wypoczywał, kontemplował, modlił się. Powiadał, że przybywając w góry, zatapiając się w ciszy, poznając urok przyrody, człowiek poznaje głębiej siebie samego.
Górskie wyżyny mówią nam także o głębi ludzkiej istoty,
pozwalają nam odkryć głębię naszego człowieczeństwa.
(Przyroda głosi chwałę Boga, homilia Jana Pawła II na Mszy św. w Valle d'Aosta, 21 sierpnia 1994 r.)
Przebyta do tej pory trasa pokrywa się z ówczesną trasą Ojca Świętego, co nas niezmiernie inspiruje by iść dalej po Jego śladach pozostawionych 23 czerwca 1983 roku. Jednak czy damy radę... wszak Dorota w dalszym ciągu leczy kontuzję nogi. Do niej należy decyzja: Chodźmy - powiada po namyśle - najwyżej wcześniej zawrócimy.
Żółto-biały szlak papieski łączy się pod Schroniskiem PTTK na Polanie Chochołowskiej z wychodzącym stąd szlakiem czerwonym. O godzinie 11.00 zaczynamy dalszą wędrówkę. Schodzimy w dół Polany Chochołowskiej i skręcamy w prawo, zgodnie ze znakami szlaku. Przekraczamy Chochołowski Potok. Trasa wędrówki biegnie dość wygodną drogą, choć napotykamy miejscowe oblodzenia. Przechodzimy przez polanę. W niektórych miejscach droga jest teraz zrujnowana i zabłocona, ale nie aż tak, by nie móc brnąć dalej.
W tle Dziurawa Przełęcz. |
Podejście Doliną Jarząbczą. |
Mnichy Chochołowskie widoczne z Doliny Jarząbczej. |
Dalej Dolina Chochołowska rozwidla się na Dolinę Wyżnią Chochołowską i Dolinę Jarząbczą, którą my dalej podążamy. Jej najwyższe piętro - Jarząbcza Rówień, to kocioł polodowcowy u stóp Jarząbczego Wierchu (2137 m n.p.m.). Po prawej stronie na zboczach Czerwonego Wierchu (1766 m n.p.m.) mamy Hotarz - starodrzew górnoreglowy z 500-letnimi smrekami. Znaki szlaku papieskiego odbijają w lewo od czerwonego. Prowadzą nas jeszcze kilkanaście metrów i o godzinie 12.10 osiągamy to miejsce do którego dotarł w 23 czerwca 1983 roku papież Jan Paweł II. Znajduje się tu tablica pamiątkowa i kapliczka. Jesteśmy praktycznie nad brzegiem Jarząbczego Potoku płynącego za głazem z pamiątkową tablicą. Przysiadamy na znajdujących się tu ławkach.
Jarząbczy Potok. |
Kaczeńce przy Jarząbczym Potoku. |
Odpoczynek trwa do godziny 12.40, po czym wracamy w tempie spacerowym, tą samą trasą, którą przyszliśmy.
O godzinie 13.40 dochodzimy do Polany Chochołowskiej. Tu wpadamy w tłum ludzi. Znikają spokój i cisza. Dobrze, że przybyliśmy wcześniej. Krokusy mają ogromne rzesze wielbicieli i trudno się temu dziwić. Niestety, wśród sympatyków krokusów pojawiają się zdziczałe jednostki ludzkie, których zachowanie przekracza wszelkie normy poszanowania natury, zresztą chronionej w tym miejscu. Ze smutkiem o tym mówimy, bo w wielu miejscach widoczne były ofiary zadeptane lub zagniecione ciałem degeneratów, które jeszcze o poranku szeptały nam: Witaj ciepły dniu, witaj wiosno. Dzień dobry dobrzy ludzie, damy wam nadzieję na nowy czas.
Ofiolecona Polana Chochołowska. |
Skręcamy na północ i zmierzamy do miejsca, z którego rozpoczynaliśmy dzisiejszą wędrówkę, by ją tam zakończyć.
O godzinie 16.05 pozostawiamy Siwą Polanę za sobą. Trafiamy na tego samego busa, którym przyjechaliśmy z Zakopanego. Przejeżdżając busem przez przysiółki Kościeliska dostrzegamy ku naszej radości wiele łąk porośniętych krokusami. Na naszych twarzach pojawia się powiew nadziei, że ginącą naturę można jeszcze ocalić.
Fajni z was goście, miszkam pod Giewontem ponad 30 lat i czytałam artykuły różnej maści o naszych dolinach, sama też trochę piszę. Wasz styl relacjonowania wrażeń, choćby z pobytu w Chochołowskiej, ma dusze i wrażliwość pasjonaty z krwi i kości...życze kolejnych podbojów naszej planety...byle nie były to Krupówki!
OdpowiedzUsuńEstera
cudo!
OdpowiedzUsuń