Twoja przystań przed kolejną wędrówką i dziennik turystycznych przedsięwzięć.

Dla jego zobaczenia...

Droga ta wiedzie aż od Zakopanego. Do Palenicy Białczańskiej można dojechać nią samochodem, dalej już pieszo można nią dotrzeć aż nad Morskie Oko w Dolinie Rybiego Potoku. Ta popularna droga została zbudowana w 1902 roku. Pierwotnie jej nawierzchnia wykonana została z tłucznia wapiennego. Po ulewnym deszczu, czy burzy zwykle ulegała zniszczeniu. Stąd też postawiono przy niej szereg budynków dla tzw. dróżników, którzy mieli obowiązek naprawy tej drogi. Na przełomie lat 50-tych i 60-tych dokonano jej modernizacji. Zmieniono nawierzchnię a asfaltową. Odtąd dojazd nad Morskie Oko stał się możliwy nawet autobusem. Dojeżdżał on prawie do końca, na pobliską polanę zwaną Włosienicą. Asfaltowa droga była odporniejsza na zniszczenia, choć takie zdarzały się nadal w wyniku osuwisk i lawin. Po jednym z większych osuwisk w 1988 roku ruch autobusowy na tej drodze między Palenicą Białczańską i Włosienicą został zamknięty. Asfalt na drodze pozostał, dlatego nie jest to szlak lubiany przez piechurów. Jednak jest to również jeden z niewielu szlaków w Tatrach, który może być pokonywany przez osoby na wózkach inwalidzkich, czy z dziećmi na wózkach. Istnieje na nim również transport konny, o który toczą się mniej lub bardziej uzasadnione dysputy. Od jakiegoś czasu planuje się zastąpić go pojazdami z napędem elektrycznym. Dzisiejszą wędrówką nie zmierzamy w drążenie tych tematów. Jest bowiem w tej drodze coś ciekawszego i ważniejszego dla każdego Polaka. Tak jak Morskie Oko ulokowane w ślicznym tatrzańskim krajobrazie, tak i ta droga była niegdyś uzewnętrznieniem narodowego patriotyzmu.

TRASA:
Palenica Białczańska (984 m n.p.m.) Wodogrzmoty Mickiewicza Schronisko PTTK przy Morskim Oku (1406 m n.p.m.) Wodogrzmoty Mickiewicza Schronisko PTTK w Dolinie Roztoki (1031 m n.p.m.) Wodogrzmoty Mickiewicza Palenica Białczańska (984 m n.p.m.)

Droga Oswalda Balzera, właśnie tak się ona nazywa od ponad 100 lat, prowadzi każdego, kto chce zobaczyć na własne oczy jedno z najpiękniej położonych jezior tatrzańskich – naszego skarbu przyrody. Dlaczego zatem nosi imię i nazwisko nie Polaka, skoro jej historia ma silny kontekst patriotyczny. Otóż historia ta jest długa, podobnie jak ta droga, którą podążamy.

Po pierwszej prostej robimy skręt w prawo, a potem nieco wyżej w lewo. Przed nami znów dłuższa prosta, od prawej schodzi lasem turystyczna ścieżka. Istniała już w drugiej połowie XIX wieku i prowadziła z Zakopanego nad Morskie Oko. Korzystało z niej niezliczone grono turystów, wśród których pojawiały się takie sławy jak: dr Tytus Chałubiński, Stanisław Witkiewicz, Stefan Żeromski, czy Walery Eljasz Radzikowski, który w 1887 roku osobiście wymalował na niej znaki, aby nikt nie pobłądził maszerując do najpiękniejszego z tatrzańskich jezior. Był to pierwszy znakowany szlak turystyczny w Tatrach na ziemiach polskich. Nazwany został szlakiem „Do Morskiego Oka przez Psią Trawkę”. Wiedzie z Toporowej Cyrhli przez Psią Trawkę, Polanę Waksmundzką i Wodogrzmoty Mickiewicza do Morskiego Oka. Funkcjonuje on do dzisiaj z niedużymi zmianami, bo później przeniesiono go na drogę, która tutaj powstała. Pierwotnie szlak ten schodził do Schroniska w Dolinie Roztoki, nie tego, które obecnie istnieje, ale tego wcześniejszego zbudowanego  w 1876 roku. Obecne Schronisko w Dolinie Roztoki oddane zostało do użytku w 1913 roku.

Zaraz dalej mamy ostry zakręt drogi, która jednocześnie przechodzi przez most zbudowany w tym samym czasie co droga. Most ten przenosi nas przez Wodogrzmoty Mickiewicza. Jest to zespół trzech wodospadów o nazwach: Wyżni Wodogrzmot, Pośredni Wodogrzmot i Niżni Wodogrzmot, znajdujących się na potoku Roztoka, który spływa tu z Doliny Pięciu Stawów Polskich i niedaleko za Schroniskiem w Dolinie Roztoki staje się dopływem Białki. W rzeczywistości oprócz tych trzech wodospadów, Roztoka tworzy tu również szereg mniejszych wodospadów. Z wybudowanego mostku można podziwiać przede wszystkim Pośredni Wodogrzmot. Wyżni Wodogrzmot jest ledwie widoczny, a Niżni Wodogrzmot daje znać o sobie odgłosami wydobywającymi się spod mostku, choć dzisiaj są to raczej wątłe odgłosy, bo częściowo zamarznięty potok jest mniej zasobny w wodę. Mamy dzisiaj bardzo niską temperaturę rzędu kilkunastu stopni poniżej zera. W nazwie Wodogrzmotów Mickiewicza przejawia się również narodowy patriotyzm. W pierwszym członie domyślamy się, że chodzi o wydawane przez wodospady odgłosy grzmotów wody rozbijającej się o głazy. W drugim członie wiemy, że chodzi o naszego wielkiego wieszcza, który choć w Tatrach nie był nigdy,  to w roku 1891 postanowiono Wodogrzmotom nadać nazwę na pamiątkę sprowadzenia prochów Mickiewicza na Wawel.

Wodogrzmoty Mickiewicza.

Za mostem mijamy plac z miejscami odpoczynkowymi i toaletami. Dawniej na tym placu był przystanek autobusów kursujących na Włosienicę i z powrotem. Dzisiaj stanowi popularne miejsce odpoczynku dla turystów w drodze do Morskiego Oka, bądź do Doliny Pięciu Stawów Polskich, bowiem stąd też odchodzi prowadzący tam szlak. Jest tu początek szlaku sprowadzającego niżej do Schroniska w Dolinie Roztoki, którego lokalizacja może wydawać się obecnie dziwna, aczkolwiek wiemy już, dlaczego tak jest i choć położone jest w pewnym oddaleniu od głównego traktu turystycznego w polskich Tatrach, cieszy się dużą popularnością. Nie ma też przesady, gdy drogę do Morskiego Oka określamy jako główny trakt turystyczny w polskich Tatrach. Szacuje się bowiem, że w Palenicy Białczanskiej wchodzi na niego nawet więcej niż 30% turystów udających się w Tatry. Droga Oswalda Balzera jest niezwykle popularna, a w sezonie letnim jest na niej bardzo tłoczno. Dzisiaj też jest na niej wielu maszerujących, bo pogoda mimo srogiego mrozu, jest po prostu piękna.

Obchodzimy długą północno-wschodnią grań odchodzącą od Szpiglasowego Wierchu, która zakończona tu Roztocką Czubą (1425 m n.p.m.). Rozdziela ona Dolinę Pięciu Stawów Polskich od Doliny Rybiego Potoku, do której rychło wkraczamy. Przed leśniczówką skręcamy za szlakiem na ścieżkę, która prowadzi wprost na próg doliny, który w gruncie rzeczy nie jest bardzo stromy. Większość ludzi wybiera jednak dłuższy i nieco łagodniejszy wariant Drogą Oswalda Balzera, zapewne w obawie przed oblodzeniem, a może po prostu dla wygody. 

Zakręt przed leśniczówką.

Szlakowy skrót odchodzący od Drogi Oswalda Balzera.

W podejściu do Doliny Rybiego Potoku.

Widok na grzbiety odchodzące od Szerokiej Jaworzyńskiej.

Droga Oswalda Balzera zagnieżdża się w dolinie, która w swoich wcześniejszych dziejach nie cieszyła się tak dużym zainteresowaniem, a nawet w ogóle nie wykazywano wobec niej jakiegokolwiek zainteresowania. Stąd też później zrodziły się spory, które z czasem urosły do rangi międzynarodowych. Już w czasach Bolesława Chrobrego, czyli w początkach państwa polskiego gdzieś tutaj dochodziła granica polsko-węgierska; istniała aż do wchłonięcia Królestwa Węgier przez monarchię Habsburgów. Jej przebieg był określony w dawnych dokumentach. Jeden z nich pochodzący z 1634 roku mówi o granicy na rzece Białce, jednak nikt wówczas nie zadał sobie trudu, aby określić ją precyzyjnie w górnym biegu Białki, a więc na obszarze źródliskowym tej rzeki. Wówczas nikomu nie było to potrzebne, ponieważ tereny te nie były wykorzystywane gospodarczo. Powodowało to później lokalne spory terytorialne właścicieli ziemskich na tym odcinku rzeki. Nasiliły się one w czasach zaborów, kiedy ziemie po lewej stronie Białki należały do Galicji, czyli autonomicznej części Cesarstwa Austrii, zwanej Przedlitawią, zaś te na prawym brzegu Białki miały należeć do Zalitawi, czyli w części węgierskiej dualistycznej monarchii austro-węgierskiej. Szkopuł w tym, że strona węgierska twierdziła, że źródła Białki znajdują się w Morskim Oku.

Fasiąg zmierzający na Włosienicę.

Dolina Rybiego Potoku w kierunku jej wylotu.

W 1879 roku dobra tatrzańskie po stronie węgierskiej zakupił pruski książę Christian Hohenlohe-Öhringen, przemysłowiec, który dysponował sporym kapitałem. Wspominaliśmy już kiedyś, że był zapalonym myśliwym, dlatego też urządził sobie w swoich tatrzańskich dobrach swego rodzaju zwierzyniec, do którego sprowadził zwierzynę nawet z innych gór. Polowania organizowane były często w ramach towarzysko-biznesowych spotkań z innymi możnymi ludźmi tamtych czasów. Podpowiadano wówczas księciu, że wspaniałym miejscem na uroczyste zakończenie polowań byłoby właśnie Morskie Oko, którym już wtedy zachwycano się niezmiernie, jako jednym z najpiękniejszych miejsc w Tatrach.
Powiadają, że być w Tatrach i Morskiego Oka nie zwiedzić, znaczy tyle, co będąc w Rzymie nie zobaczyć Papieża. Zyskało ono bowiem tak rozgłośną sławę, że wielu turystów udaje się do Tatr jedynie dla zobaczenia Morskiego Oka. 
Walery Eljasz-Radzikowski, „Szkice z podróży w Tatry”, 1873 r.
Hohenlohe oczywiście doskonale znał piękno Morskiego Oka i jego otoczenia, i nie trzeba było długo zachęcać go do tego pomysłu. Na przeszkodzie stali sołtysi z Białki Tatrzańskiej i miejscowi górale, którzy wiedzieli co ich czeka, gdyż świeżą sprawą była likwidacja terenów pasterskich z polan Tatr Jaworzyńskich przeprowadzona przez Hohenlohe po 1879 roku, a której efektem była utrata położonych tam pastwisk użytkowanych przez mieszkańców Jurgowa. Wszystkie szałasy pasterskie, a było ich około 100, zostały przeniesione na Polanę Podokólne nad Jaworowy Potok. Jeszcze wiele z nich można tam zobaczyć do dzisiaj, gdyż tworzą one swoisty skansen prawnie chroniony. W przypadku doliny z Morskim Okiem wydawało się, że sprawy potoczą się podobnie i łatwo, gdyż użytkujący ją sołtysi i górale nie mieli wielkich możliwości prawnych, a przede wszystkim gotówki. W latach 1887-1888 ostatni z właścicieli dóbr obejmujących Morskie Oko wystawił je na licytację. Zakupienie tych ziem byłby najprostszym i decydującym rozwiązaniem dla Polaków. Jednak potrzeba na to było znacznych funduszy, którymi jednak nie dysponowało Towarzystwo Tatrzańskie istniejące od 1873 roku, szukające korzystnego rozwiązania tej sytuacji. Ogłoszona zbiórka pieniędzy nie przyniosła wystarczających efektów, a więc kolejnym krokiem były poszukiwania bogatego Polaka, który zechciałby zakupić wystawione na licytację dobra zakopiańskie. Udało się. Dnia 9 maja 1889 roku dobra zakopiańskie zostały zakupione przez hrabiego Władysława Zamoyskiego za cenę 460 000 złotych reńskich i 3 centów. Hrabia Zamoyski przejął te ziemie mając świadomość, że wschodnia część Morskiego Oka oraz leżącego powyżej Czarnego Stawu aż po Rysy jest obszarem spornym z Węgrami.

Dolina Rybiego Potoku.

Polana Włosienica.

Gdy Hohenlohe dowiedział się o zakupie Zamoyskiego zaczął organizować działania przeciwko góralom użytkującym tereny w dolinie Rybiego Potoku, polegające na niszczeniu i rozbieraniu szałasów, płotów, wyrąb lasów, czy usuwanie kamieni granicznych ziem. Hrabia Zamoyski zorganizował wówczas służbę samoobrony z pracowników leśnych i górali. Jeszcze tego samego 1890  roku wytoczył proces Hohenlohemu o naruszenie dóbr w sądzie w Nowym Targu. Konflikt o prywatną własność szybko przerodził się wówczas w spór o granicę państwową między dwoma krajami monarchii austro-węgierskiej. Sąd w Nowym Targu zawiesił postępowanie uzasadniając to tym, że granica na spornym obszarze nie została jeszcze ustalona. Wątpliwości nie miał sąd w Budapeszcie, który wyrokiem przyznał Morskie Oko wraz z doliną Hohenlohemu. Węgierski sąd wyższej instancji był innego zdania i nawet unieważnił wcześniejszy wyrok do czasu ustanowienia granicy, to jednak szybko uległ naciskom rządu węgierskiego i obszar Morskiego Oka ponownie przyznał Hohenlohemu, który tym razem wprowadził na nie żandarmów, wkopał węgierskie kamienie graniczne, a przy wypływie Rybiego Potoku z Morskiego Okaz zbudował koszary.

Strona polska jednak nie dała za wygraną. Posterunki węgierskie dwukrotnie podpalono, a parkany graniczne usuwano. To przewrotne oczywiście stwierdzenie, ale ludzie Zamoyskiego dostali wsparcie nawet ze strony Matki Natury i jeden posterunek węgierskiej żandarmerii zniszczyła lawina, która zeszła żlebem zwanym od tamtego czasu Żlebem Żandarmerii. 

Żleb Żandarmerii to niebezpieczne miejsce w zimie i zwodnicze. Z naszej drogi wydaje się być odległy i łagodny, wręcz niepozorny, a jednak jest on modelowym przykładem żlebu lawinowego i praktycznie co roku schodzą nim lawiny, które niekiedy zasypują również Drogę Oswalda Balzera, a nawet przechodzą dalej na drugą stronę doliny. Zima tegoroczna jest jednak zupełnie inna i wyjątkowo niewielkie opady śniegu jak na ten czas, nie czynią z niego jakiegokolwiek zagrożenia. Dziwna jest ta tegoroczna zima, ale jak już dotąd śnieg nie spadł, to może niech lepiej już nie spada. Wystarczy go tyle ile jest, aby cieszyć się białym krajobrazem Tatr. Za nami jest już Polana Włosienica, a ponad lasem przed nami coraz mocniej piętrzą się Mięguszowieckie Szczyty… ale wróćmy do tego, jakie były dalsze dzieje tych terenów, które dzisiaj przemierzamy.

Widok na zbocze Opalonego Wierchu spod Żlebu Żandarmerii.

Niżne Dziady pod Opalonym Wierchem widoczne za Zakrętem Ejsmonda.

Zbocze Opalonego Wierchu.

W 1892 roku Towarzystwo Tatrzańskie wyszło z inicjatywą zebrania podpisów dla Koła Polskiego w parlamencie wiedeńskim pod dokumentem domagającym się sprawiedliwego rozwiązania sporu o Morskie Oko. Zebrano 34 tysięcy podpisów, ale sprawę potraktowano w parlamencie wiedeńskim pobieżnie przechodząc do dalszego porządku obrad. Dlatego w maju 1893 roku wysłano delegację do cesarza Franciszka Józefa, który mógł rozstrzygnąć spór pomiędzy dwoma częściami Austro-Węgier. Ten obawiając się zajęcia stanowiska dla jednej ze stron, zdecydował, że spór powinien rozstrzygnąć przez międzynarodowy sąd rozjemczy. Jednak sprawa zatrzymała się i nie wiadomo było kiedy wróci na wokandę, a może w ogóle nie wróci.

Znowu mamy imponujące widoki ostrych wysokich poszarpanych grani Mięguszowieckich Szczytów, które znajdują się w otoczeniu Morskiego Oka. Ich ostre granie rozrywają przemieszczające się przez nie chmury. Co raz więcej błękitu, co raz więcej słońca mamy w dolinie. Jest cudownie. Z lewej, po drugiej stronie doliny towarzyszy nam Żabia Grań, przez którą poprowadzana jest granica polsko-słowacka. Na jej końcu opadającym do doliny Białego Potoku znajduje się Siedem Granatów, które już są za nami. A z prawej znowu gęsty las, tylko z przecinki popatrzeć możemy na naszpikowane skałkami zbocze Opalonego Wierchu. 

Z chmury wylonił się Mięguszowiecki Szczyt Czarny
ze słynną Przełęczą pod Chłopkiem po prawej.

Kazalnica.

Ostatnie metry przed schroniskiem.

Przed Starym Schroniskiem.

Droga robi jeszcze parę łagodnych skrętów, ale wiedzie już praktycznie płasko. Pokazuje się nam charakterystyczna iglica legendarnego Mnicha. Za nim chowa się kolejny Zadni Mnich, a między nimi Mniszek i Ministrant. Charakterystycznie uformowane skały były inspiracją dla wielu artystów, podobnie jak końcowa część Doliny Rybiego Potoku, w której ulokowało się jezioro, a nawet dwa, bo za Morskim Okiem na wyższym progu znajdziemy jeszcze jedno wcale nie małe jezioro – Czarny Staw pod Rysami. Nad nim wznosi się najwyższy szczyt Polski – Rysy (2499 m n.p.m.). Zaraz na lewo od nich wznoszą się Niżne Rysy (2430 m n.p.m.), które wydają się stąd być jeszcze wyższe, ale mami to perspektywa podziwiania panoramy wokół Morskiego Oka, które właśnie pokazuje się nam w pełnej okazałości.

Pierwsze fotki z otoczenia Morskiego Oka.

Mgławice chmur odpływają.

Z tarasu schroniska.

Morskie Oko znajduje się na wysokości 1395 m n.p.m. Zasilają go dwa potoki: Czarnostawieński oraz Mnichowy. Morskie Oko ma pochodzenie polodowcowe i jest największe w Tatrach. Można je obejść dookoła szlakiem o długości 2,5 km. Jego głębokość jest oczywiście zmienna, ale zwykle podaje się, że ma od 50,8 m do 51,8 m. Powiadają, że Morskie Oko ma połączenie z Bałtykiem, choć wody Morskiego Oka są o wiele bardziej przejrzyste (widoczność w nich sięgać może nawet 11–14 metrów). Nie spodziewaliśmy się że nakrywająca go pokrywa lodowa będzie taka solidna, ale takiemu mrozowi jaki tu panuje od jakiegoś czasu woda nie była w stanie oprzeć się. Została zamknięta szczelnie grubą lodową pokrywą. Mamy w pamięci niedawne komunikaty, że pokrywa lodowa na Morskim Oku jest wątła, ale dzisiaj nie mamy co do niej wątpliwości. Ze środka jeziora panorama otoczenia wygląda  niebotycznie.

Niżne Rysy i Rysy.

Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem.

Rysy.

Mnich.

Schronisko nad Morskim Okiem.

Oddalamy się od pięknie ulokowanego schronisko, na morenowym wyniesieniu ponad taflą jeziora. Pierwsze schronisko przy Morskim Oku zostało zbudowane w 1874 roku i działało przez 25 lat, aż do pożaru, który doszczętnie go strawił. Wtedy funkcje noclegowe przejęła stojąca nieopodal wozownia, która zachowana do dziś z tymi funkcjami nazywana Starym Schroniskiem. Widoczne dzisiaj z jeziora nowe schronisko oddano do użytku w 1908 roku. Jest obecnie najstarszym funkcjonującym schroniskiem w Tatrach. Po stronie słowackiej jest oczywiście starszy budynek zbudowany 1865 roku, ale od lat nie pełnie już funkcji schroniska (nazywany jest najstarszym zachowanym budynkiem schroniskowym w Tatrach).

Srogi mróz dzisiaj, a więc Morskie Oko skute jest solidną warstwą lodu.


Z tafli Morskiego Oka.

Pełen relaks.

Ze środka Morskiego Oka.

Po zachodniej stronie od jeziora wznosi się masywne Miedziane, szczyt dość rozłożysty. Kiedyś wydobywano na nim rudę miedzi, stąd nazwa szczytu. Jego zbocza były również wypasane. Było to jedno z najwyżej położonych miejsc wypasu w Tatrach. Szczyt Miedzianego znany był z pięknego i szerokiego widoku, dlatego to wybrano go jako punkt widokowy do namalowania największego płótna w dziejach Polski – Panoramę Tatr. Był to największy polski obraz, jaki kiedykolwiek powstał. Miał wymiary 115 m długości i 16 m wysokości. Miejsce jego malowania zostało wskazane przez wielkiego znawcę Tatr, Walerego Eljasza-Radzikowskiego, który dzisiaj towarzyszy nam podczas wędrówki. Dzieło malowano trzy lata. Najpierw powstały szkice przygotowywane przez dwa sezony letnie przez grupę malarzy zakwaterowanych w schronisku nad Morskim Okiem, która codziennie wspinała się na szczyt Miedzianego, aby to zrobić. Potem prace przeniesiono do Monachium, gdyż w okolicy nie było odpowiednio wielkiej pracowni, aby namalować tak ogromny obraz. Panoramę Tatr ukończono w 1896 roku i choć nie odniosła oczekiwanego sukcesu, stała się legendą.

A tymczasem Polacy czekali w dalszym ciągu na proces w sprawie Morskiego Oka. Musiało minąć aż 9 lat od decyzji cesarza, aż w końcu zebrał się sąd. Proces rozpoczął się 21 sierpnia 1902 roku w Grazu. Stronę Galicji reprezentował profesor Oswald Balzer, zaś stronę węgierską Juliusz Botes. Sąd badał wszystkie dokumenty historyczne, począwszy od czasów średniowiecza. W dniu 1 września 1902 roku przedstawiciele sądu przyjechali do Zakopanego, aby w kolejnych dniach przeprowadzić wizję lokalną Morskiego Oka. Podobno już wtedy wiadomo było, że opinia z wizji będzie korzystna dla Galicji, ale nikt nie wiedział jaki będzie ostateczny werdykt sądu. Trzeba było czekać, bo tajne obrady sądu przeciągały się na kolejne dni. Biegli kartografii przeprowadzili analizę historycznych dokumentów, przeprowadzono wizję  lokalną i rozważono wszystkie fakty geograficzne oraz reguły międzynarodowych, jednoznacznie stwierdzono, że granica między Galicją a Węgrami powinna przebiegać od szczytu Rysów poprzez Żabi Szczyt Niżny, Grań Żabiego, Siedem Granatów do zbiegu Rybiego Potopu i Białki. Podobno już wtedy wiadomo było, że opinia z wizji będzie korzystna dla Galicji. W końcu 13 września 1902 roku ogłoszono wyrok.  Galicji przyznany został prawie cały sporny teren Morskiego Oka.

Był to wielki dzień dla Polaków. Wywołał entuzjazm nie tylko w Galicji, ale wśród wszystkich Polaków z każdego z zaborów, gdyż po szeregu nieudanych powstań niepodległościowych, okazało się, że Polacy byli w stanie obronić stare granice Polski, mimo, że Polska na mapach nie istniała. Szczególnie uroczyście świętowano oczywiście w Zakopanem, gdzie zorganizowano uroczysty pochód i śpiewano na melodię Mazurka Dąbrowskiego pieśń:

Jeszcze Polska nie zginęła,
wiwat plemię nasze
słuszna sprawa górę wzięła
Morskie Oko nasze!


Słońce dotyka grani Mięguszowieckich Szczytów.

Wracamy w stronę schroniska.

Wejście z powrotem nie jest łatwe, ale zejście jeszcze trudniejsze.

Spójrzmy w stronę Mnicha.

Mnich. Z prawej widoczne są szczytowe partie Szpiglasowego Wierchu.

Marchwiczny Żleb.

Widok z tarasu przed schroniskiem.

Zwycięstwo w sporze o Morskie Oko było możliwe przede wszystkim dzięki doskonale przemyślanej obronie prof. Oswalda Balzera. Zebrał wszelkie możliwe argumenty, które pozwoliły zbijać argumenty strony węgierskiej, wykazując przy tym, że Węgry nigdy nie były właścicielami Morskiego Oka i ziem z jego otoczenia. I już wiemy, skąd nazwa naszej dzisiejszej Drogi.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku przebieg południowej granicy w Tatrach, w rejonie Morskiego Oka nigdy nie był kwestionowany i taką granicę mamy tu do dzisiaj.
Piękność niezmierny urok Morskiego Oka stanowi jego położenie, co je wyróżnia od innych jeziór tatrzańskich. Leży ono jeszcze w krainie lasów na wysokości 4,460 st., zatém brzegi jego zdobią oprócz kosodrzewu świerki i śliczne limby. Otoczenie tworzą góry wznoszące się do znamienitéj wysokości, jak od zachodu Miedziane (7,133’), od południa Mięguszowski szczyt (dotąd dla niedostępności niezmierzony, osądzić go można w przypuszczeniu na 7,600 st.), od niego na wschód Rysy (7,309’). (…) Oko ludzkie buja gdzieś po dzikich turniach Rysów, strojnych w płaty śniegu, szczególnie uroczo, gdy słońce w godzinach południowych zajrzy z po za szczytów i oświeci obadwa stawy. Granica węgierska ciągnie się najwyższym grzbietem od Miedzianych przez Mięguszowkę, Rysy i schodzi wierchami do Białki opodal ujścia Roztoki.
Walery Eljasz-Radzikowski, „Szkice z podróży w Tatry”, 1873 r.
Morskie Oko w coraz większym popołudniowym cieniu.

Orzechówka (zwyczajna) (Nucifraga caryocatactes).

Czas na powrót.

Stare Schronisko mijamy ponownie.

Schronisko w Dolinie Roztoki.

W drodze powrotnej zostaje nam jeszcze sporo czasu, aby zaglądnąć do Schroniska w Dolinie Roztoki i nacieszyć podniebienie pierogami z borówkami. Tłoczno w nim, pomimo, że stoi na uboczu.

Pięknie było dzisiaj w Tatrach, a szczególnie nad Morskim Okiem. Dziękujemy wszystkim, którzy nas zainspirowali do tej wędrówki, a właściwie do jej powtórzenia, bo kiedyś już robiliśmy takie przejście, również zimową porą. Ta pora roku ma coś w sobie magicznego i przytulnego, pomimo mrozów, nawet takich srogich, jakie ostatnio napływają na terytorium Polski. 


Udostępnij:
Location: Morskie Oko, Polska

1 komentarz:

  1. Widoki znane i wielokrotnie odwiedzane. Jednak historia i opisy rewelacyjnie uzupełniają pozostałe w pamięci obrazy. Dziękuję i podziwiam zakres wiedzy przewodnickiej i historycznej. Pozdrawiam. Andrzej S.

    OdpowiedzUsuń


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas