Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Cztery Pogórza Karpackie: Pogórze Dynowskie 5

Kąkolówka rozciąga się kilka kilometrów w zacisznej dolinie potoku Izwor. Znajdujemy się zupełnie na południowym skraju tej wsi. Spokojnie tu i cicho. Promieniście słoneczny poranek, ale wrześniowo rześki, rześki zapewne niedługo, bo słońce rozgrzewa się co raz bardziej. Przed nami wędrówka do Dynowa, niezwykle pięknie ulokowanego w dolinie Sanu. Jakimi urokami oczaruje nas dzisiaj Pogórze Dynowskie, jakie niespodzianki nas czekają na tym niezbadanym przez nas regionie? Dowiemy się wszystkiego niebawem.

TRASA:
Kąkolówka (329 m n.p.m.) Ujazdy (445 m n.p.m.) Łubno (283 m n.p.m.) Dynów (257 m n.p.m.)

OPIS:
Kąkolówka została założona w 1429 roku na prawie niemieckim. Powstała na tzw. „surowym korzeniu” i otrzymała okres 20-letniej wolnizny. Jej nazwa pochodzi od jej założyciela Stanisława Kąkola, który otrzymał pozwolenie na lokację wsi od pana włości błażowskich Piotra Lunaka Kmity. Szosą zmierzamy na północ, tam gdzie centrum wsi. Szosę opuszczamy po 600 metrach, przed miejscem zwanym Nawsie, w którym najprawdopodobniej znajdowały się pierwsze zabudowania wsi. W dawnych wiekach Nawsie oznaczało środek wsi, jej centrum, w którym skupiało się życie osady. W takich miejscach stała zazwyczaj karczma, gdzie zbierała się ława wiejska. Ciekawym w dziejach Kąkolówki jest XV wiek, kiedy była ona co najmniej cztery razy zastawiana przez swych właścicieli, Kmitów Denowskich, i za każdym razem była szybko wykupowana z rąk wierzycieli. To tylko może świadczyć o tym, że wieś była bogata i zasobna, przedstawiała dużą wartość. Do bogactw tej wsi z pewnością należał miód, o czym mówi dokument lokacyjny i inne późniejsze. We wsi znajdowały się również trzy stawy rybne. Ryb też było pod dostatkiem w licznych potokach, których bieg skupia się w dolinie Izworu.

Kąkolówka.

Po przekroczeniu potoku Izwor.

Przekraczamy teraz Izwor. Przechodzimy na prawy brzeg tego potoku. Skręcamy w prawo i lekko wilgotną drogą wzdłuż lasu porastającego strome zbocze wzgórza podążamy chwilkę na południe, gdzie niebawem skręcamy na południowy wschód w dolinę jednego z potoków zasilających Izwor. Ścieżka pnie się spokojnie na wzgórze ponad jarem tego potoku, lasem i zagajnikami. Wkrótce przecinamy strużki dopływowe potoku i chwilę później wychodzimy na widokowe łąki. Prostą drogą dochodzimy do przysiółka Ujazdy, wchodzącego w skład wsi Wesoła, jako wyodrębnione od niej sołectwo (podobnie jak leżący na zachodzie przy tej samej szosie 884 przysiółek Ryta Górka).

Kośna łąka.

Gęściejszy las.

Polana porośnięta trawami i ziołoroślami.



Wychodzimy z lasu.

Droga przez wzgórze.

Łąki rozległych pejzaży.

Wesoła wymieniania jest po raz pierwszy w 1462 roku, w zapisie mówiącym, że wieś ta powstała „przed niedawnym czasem”. Leon Magierowski dociekając początków wsi przytacza w opracowaniu „Kilka wiadomości o ludzie polskim ze wsi Wesołej w pow. Brzozowskim” z 1889 roku - miejscowy przekaz (zachowano oryginalna pisownię):
„Z początku było tutok jacy sześciu gospodarzy, chtórych grunta ciągnęły się od skótnika do skótnika, - i mieli ono płacić rządowi 60 papierków rocznego podatku. Dáwni nie byo tutok kościoła jeno káplica, do chtóre jakaś pani przyjechała, a że w té káplicy byo wesoło, więc dla tego nazwáła te wieś „Wesoła”. Ta pani przerobiła tutejszych ludzi na Polaków, bo óni byli Rusinami i pono należeli do parafii w Izdebkach. Późni gdy przybyo ludzi, przybudowali dla pomieszczenia strzeche. Późni był kościół drewniány, dopierz pán Gwozdecki, chtóry nie kciáł nowego kościoła budować, do czego miáŭ go zmusić rząd, oddáł budowanie nowego kościoła Mendlowi Herzikowi ze Sanoka.”
Wieś Wesoła w czasach Magierowskiego leżała przy gościńcu wiodącym z Przemyśla do Węgier. Większość wiejskich chałup ulokowana była na pagórkach, wznoszących się ponad drogą gminną wytyczoną w dolinie potoku Baryczka, wypływającego z sąsiedniej wsi Barycza, będącym lewobrzeżnym dopływem Sanu.
 
Kościół pw. MB Królowej Nieba i Ziemi w Ujeździe.

Skręcamy w kierunku szosy wojewódzką nr 884. Przechodzimy obok kościoła pw. MB Królowej Nieba i Ziemi, wybudowanego w latach 1982–1986. Trwa w nim niedzielne nabożeństwo. Dalej, zaraz przy kościele stoi szkoła podstawowa wybudowana w 1972 roku, jako jedna z popularnych wówczas tzw. „Tysiąclatek”. W 2013 roku powstał przy tej szkole kompleks boisk sportowych w ramach rządkowego programu „Moje boisko – Orlik 2012”. Dochodzimy do skrzyżowania z szosą 884, gdzie stoi opuszczona Ochronka Sióstr Prezenterek. Obiekt ten został zbudowany w 1933 roku przez proboszcza z Wesołej. W dolnej części posesji powstała kapelania, a mieszkający w niej ksiądz pełnił obowiązki kapelana sióstr. Uruchomiono też kaplicę, która zaczęła służyć również okolicznym mieszkańców, którzy nie musieli odtąd chodzić do kościoła w Wesołej odległego około 4 km stąd. Msze odprawiano tutaj dopóki nie wybudowano nowego kościoła. Później w 1991 roku siostry sprzedały budynek i wyjechały stąd.

Chwilkę zatrzymaliśmy się w Ujazdach. Można by jeszcze wspomnieć o niezwykłych wydarzeniach, mających tu miejsce na początku lat 90-tych XX wieku, o których rozgłos rozniósł się po całej Polsce: w jednym z miejscowych domów zaczęły się dziać niezbadane zjawiska. Dochodziło tam do przemieszczania się przedmiotów bez udziału ludzi, słychać było niezidentyfikowane odgłosy. Rozpisywano się o tym w prasie lokalnej i ogólnopolskiej, aż do maja 1991 roku, kiedy zjawiska te ustały. Ta tajemnicza historia wzbudza w nas ogromne zaciekawienie. Chyba nigdy nie została naukowo wyjaśniona.

Szczyt wzgórza w Ujeździe.

O godzinie 10.30 przecinamy szosę. Po drugiej stronie przechodzimy przez najwyższy punkt wzgórza. Stoją na nim dwa maszty telekomunikacyjne. Piękne widoki wciąż nam towarzyszą. W dali przed nami widoczne są niezwykle malownicze pagóry Pogórza Przemyskiego, ciągnącego się za doliną Sanu. Według drogowskazu mamy do niej jeszcze trzy i pół godziny drogi. Wcześniej jednak przeciąć musimy dolinę Łubienki ze wsią Łubno, a mamy do niej dwie godziny marszu. Idziemy zatem nie oglądając się za siebie.

Pokryta asfaltem dróżka obniża się nieco. Mijamy kilka nowych domostw ulokowanych głównie po lewej na malowniczej wierzchowinie. Na horyzoncie południowym za pogórzańskimi wzniesieniami widać wschodnie grzbiety Beskidu Niskiego, a bardziej na wschód pojawiają się Bieszczady. Ładna pogoda podkreśla piękno tych pejzaży. Po lewej stoi obrośnięta krzewiem murowana kapliczka malowana turkusem. Przed nią ogrodzony drewnianym płotkiem niewielki ogródek. Dalej starszy, drewniany dom. Pięknie tu naprawdę.

Widok w stronę Beskidu Niskiego i Bieszczadów.

Droga obniża się ku dolinkom.

Kapliczka pokryta turkusem.

Drewniany dom.

Wkrótce jednak, przed ostatnim domostwem skręcamy w prawo. Wchodzimy do lasu, w którym za niedługo ścieżki stają się nieuczęszczane, a potem zupełnie nikną zarośnięte wysokimi ziołoroślami. Przecinamy delikatnie bagniste tereny, za którymi wracamy na wygodną, suchą, leśną ścieżynę. Około godzin południowych, gdy słońce sięga zenitu opuszczamy dzikie leśne zacisza – wychodzimy na pachnące ziołami polany. Przecinamy je gruntową dróżką, która nagle kończy się na rozległym, świeżo zaoranym polu, pokrywającym rozległy wierzchołek wzgórza. Na lewo odchodzi rozjeżdżona traktorami, błotnista droga, która zdaje się obchodzić to pole. Spoglądamy na mapy – wygląda na to, że właśnie tą drogą szlak prowadzi, choć jego znaki widoczne są sporadycznie.

Wchodzimy do lasu.

Ścieżka lawiruje przez leśne runo. 

Przez bród leśnego potoku.

Trochę podmokłości.

Roślinność obrasta naszą ścieżkę.

Wchodzimy w mroczny las.

Omszały konar.

Rozjaśniony las.

Rozległa polana.

Znów łączka z pachnącymi ziołoroślami.

Grupa brzóz.

Tutaj kończy się ścieżka szlaku. Gdzie dalej iść?

Droga przez pewien czas idzie skrajem lasu, tuż przy ornym polu. Po lewej las zapada się w głębokich jarach źródliskowych licznych potoczków, z których zbierają się wody dla potoku Łubienki. Po kwadransie wychodzimy. Przed lasem mamy rozwidlenie dróg. Jedna biegnie ku szczytowi wzgórza, gdzie stoi drewniana ambona. Druga wraca do lasu. Na dwóch mapach, które posiadamy stwierdzamy rozbieżność. Jedna z nich wskazuje przebieg szlaku przez wzgórze, gdzieś za tą amboną. Andrzej idzie to sprawdzić, ale nie odnajduje tam żadnych znaków. Udajemy się w przeciwną stronę, drogą zanurzającą się w lesie, a tam wkrótce na drzewach zauważamy znaki szlaku, które zgodne są z przebiegiem szlaku wykreślonym na drugiej mapie (mapy.cz). Znaków szlaku jest jednak skąpo, ale śmiało podążamy dalej, bo leśna droga jest bardzo wyraźna i oczywista... aż do pewnego momentu...

Obchodzimy orne pole skrajem lasu.

Po wyjściu z lasu na rozwidleniu dróg. Którą dróżkę wybrać?

Ta jest przyzwoita... i żółty znak widać na drzewie.  

Schodząc w dół droga nagle zanika. Może jeszcze kawałek są jakieś ślady po niej, ale niebawem ginie na stromych zboczach jaru. Rozglądamy się za najbardziej optymalnym rozwiązaniem sytuacji, sprawdzając leśne zakamarki wokół. Niebawem słyszymy przez radiostację Waldka, który udał się sprawdzić przejście zgodnie ze wskazaniem GPS, czyli dokładnie po linii szlaku: Nawet nie idźcie tam gdzie ja jestem, tu nie ma żadnej drogi, a po zjeździe mokrym zboczem do łożyska jaru nie ma już powrotu! On już musi iść podmokłym łożyskiem do głównego cieku Łubienki, której bieg prędzej, czy później wyprowadzi go do wsi. My zaś ruszamy na południe, gdzie bliżej źródlisk istnieje większa szansa na przekroczenie cieków i obejście głębokiego jaru. Las nie daje nam wiele możliwości, ale udaje się ominąć nie tylko głęboki jar, ale też gęstwiny nie do przebycia. Osiągamy łożysko jednego z cieków, które można łatwo przekroczyć. Z mapy wynika, że po drugiej stronie, nieco wyżej mamy leśną drogę i faktycznie jest. Poszukiwanie drogi wyjścia zajmuje nam pół godziny, gdy wychodzimy na łąkę, z której widoczna jest dolina i zabudowania wsi Łubno. Po drugiej stronie łąki, za niedużym zagajnikiem biegnie gruntowa droga, która schodzi prosto do wsi. Robimy sobie na niej dziesięć minut przerwy.

Przy drodze są takie same żółte znaki szlaku, jakie widzieliśmy wcześniej w lesie, a które doprowadziły nas do jaru bez możliwości jego przejścia, choć kiedyś zapewne dało się przez niego przejść. Dzisiaj nie jest to łatwe, co rozpoznał Waldek, zwiadowca grupy. Najpewniej dlatego zmieniony został przebieg szlaku, a malujący nowe znaki na drzewach pozostawił mylące stare znaki wcześniejszego przebiegu szlaku.

Droga do wsi Łubno.

Widok na północ, gdzie rozciąga się Ostry Dział (421 m n.p.m.).

Widok na północny wschód.

Wzdłuż kukurydzianego pola.

Zawisły nad nami piękne obłoczki, podbijające wspaniałe krajobrazy przemierzanego pogórza. Z wierzchowiny wzgórza są one bardzo rozległe. Dynów jest już niedaleko przed nami, ale schowany jest w głębokiej i szerokiej dolinie Sanu. Dzieli nas od niego tylko jedno wzgórze i dolina przed nim ze wsią Łubno. Schodzimy do niej wygodną drogą gruntową.

Najstarsze zachowane zapiski o wsi Łubno pochodzą z 1424 roku. Potem z jej nazwą spotykamy się w dokumencie sądowym z 1436 roku, kiedy wieś, podobnie jak wiele innych okolicznych miejscowości, była przedmiotem sporu pomiędzy Małgorzatą z Denowa a Mikołajem Kmitą. W tamtym czasie prawdopodobnie funkcjonowała na prawie wołoskim. Potem należało podobnie jak inne wsie na zachód od Dynowa do Rzeszowskich, Wapowskich, Krasickich, Ogińskich, Paców, Ponińskich, Parysów i Trzecieskich. W 1880 roku liczyła 2042 mieszkańców, z tego 1228 było wyznania greckokatolickiego, 796 rzymskokatolickiego, a 18 mojżeszowego. We wsi działała wówczas 3-klasowa szkoła ludowa, w której wspólnie uczyli się Polacy, Ukraińcy i Żydzi, a życie wsi płynęło bez konfliktów na tle etnicznym. Dzisiaj przydałoby się nam więcej spokoju w tych kwestiach, dla lepszego zrozumienia dziejów postrzeganych często inaczej przez każdą ze stron i czerpania z tego doświadczenia służącego budowaniu przyjaznych stosunków, a nie konfliktom. Podczas II wojny światowej rejon wsi Łubno znajdował się w bezpośrednim zasięgu jej oddziaływania. Podczas kampanii wrześniowej walczące oddziały polskie próbowały powstrzymać wojska niemieckie nacierające na Dynów. W okresie okupacji działał tutaj pluton AK w sile 31 żołnierzy, dowodzony przez Michała Barcia ps. „Krogulec”, późniejszego dowódcę placówki AK Dynów. Z kolei po wyzwoleniu w 1945 roku stacjonował w Łubnie oddział NKWD, który zaatakował Dynów. Po zakończeniu wojny wieś rozwijała się spokojnie. Dzisiaj emanuje w niej cisza i spokój.

Około godziny 14.00 przecinamy Łubienkę. Łagodnym podejściem zdobywamy ostatnie wzgórze dzielące nas od Dynowa. Przemierzamy kolejne widokowe łąki, urozmaicone grupkami młodników, kukurydzianych pól. O godzinie 14.30 przecinamy niepozornie tutaj wyglądający potok Dynówki, za którym czeka nas krótkie podejście do szosy prowadzącej już prosto do Dynowa. Wkrótce ukazuje się nam z niej pejzaż miasta pięknie ulokowanego nad Sanem. Miasto ogranicza z przeciwległej strony wzniesienie Winnica (328 m n.p.m.), ponoć miejsce równie atrakcyjne pod względem widocznego z niego krajobrazu. San przepływając przez Dynów zmienia kierunek z północnego na wschodni. Załamuje się tu o dziewięćdziesiąt stopni, płynąc w stronę Przemyśla. Jest to już historia przyszłej naszej wycieczki, która prowadzić będzie grzbietem wzgórz widocznych na lewo od Winnicy.

Lekkim podejściem...

...osiągamy szosę obniżającą się do doliny Sanu.

Dynów. W tle wzgórze Winnica.

Widok na Dynów.

Dolina Sanu.
Z lewej widać grzbiet, którym będziemy wędrować podczas kolejnej wyprawy.

O godzinie 15.10 dochodzimy do terenów zespołu dworsko-parkowego, należącego do cenniejszych zabytków, jakie zachowały się w Dynowie. Powstał około XVIII wieku z inicjatywy Stanisława Trzecieskiego. Dwór pozostał w rękach Trzecieskich do zakończenia II wojny światowej. Nie przetrwał okupacji, gdyż w 1944 roku został zniszczony podczas wysadzania przez Niemców składu amunicji znajdującego się w pobliżu. Dwór otaczał park od strony wschodniej. Na północy znajdowały się zabudowania gospodarcze. O tym jak wyglądał ten dwór można się dowiedzieć już tylko z archiwalnych fotografii. Z ocalałych zabudowań dworskich najbardziej okazała jest pozostała do dziś oficyna wzniesiona w 1904 roku, położona w zachodniej części dawnego założenia dworskiego. Pozostałością parkowych założeń są m.in. rzędowe nasadzenia lip. Znajdziemy tu także 500-letni dąb szypułkowy, ustanowiony pomnikiem przyrody. Część zabudowań dworskich przekazanych zostało przez córkę ostatnich właścicieli majątku na rzecz kościoła, a ten potem przekazał go Fundacji Pomocy Młodzieży im. Jana Pawła II „Wzrastanie”.

Wchodzimy do centrum Dynowa, miasta o barwnej, blisko 600-letniej historii. Miasto leży głównie po lewej stronie Sanu. Po drugiej stronie rzeki znajduje się tylko jego jedna dzielnica Bartkówka. W zapiskach Dynów pojawia się po raz pierwszy w 1423 roku, ale nie ma pewności czy już wówczas był miastem, gdyż o mieście jednoznacznie mówią dokumenty nieco późniejsze, pochodzące z 1429 roku. Pierwotnie miasto to nazywano się „Denow”, względnie Denov. Obecna nazw miasta pojawiła się pod koniec XV wieku. Miasto przechodziło okresy upadków i rozwoju, gdyż na jego bogatą historię wpływ miały wojny, najazdy, pożary. Na dzieje miasta wpływ mieli oczywiście również jego właściciele. Do przełomu XVI i XVII wieku Dynów stał się jednym z najludniejszych miejsc na ziemi sanockiej, a stało się to mimo częstych najazdów tatarskich. Hamulcem w rozwoju stał się jednak potop szwedzki i najazd wojsk Rakoczego w 1657 roku. Ożywienie w rozwoju powróciło do miasta w XIX wieku. Jego rangę podniosło utworzenie sądu powiatowego i urzędu podatkowego. W 1904 roku Dynów otrzymał połączenie kolejowe z Przeworskiem, przez który zyskał połączenia komunikacyjne z ośrodkami miejskimi leżącymi przy magistrali kolejowej Kraków-Lwów. Rynek, do którego właśnie dotarliśmy, w XIX i na początku XX wieku pełnił ważną rolę gospodarczą, na którym w poniedziałki a potem w czwartki odbywał się targ. Handlowano płótnem, lnem, płodami rolnymi, a także bydłem i końmi. Charakterystycznym dla Dynowa była jego wielokulturowość. Żyli tu obok siebie Polacy, Żydzi i Ukraińcy. W okresie międzywojennym działało w mieści kilka zakładów przemysłowych m.in. tartak, fabryka kopyt szewskich, czy zakład wytwarzający stearynę. O ile I wojna światowa nie przyniosła miastu zniszczeń, o tyle II wojna światowa przyniosła miastu bardzo duże straty, zarówno w ludności, jak też pod względem zabudowy. Zaraz na początku okupacji, Niemcy dokonali pogromu ludności żydowskiej. Później podczas ofensywy wojsk radzieckich zniszczeniu uległo około połowy zabudowań w Dynowie.

Kościół św. Wawrzyńca w Dynowie.

Rynek w Dynowie.

Pomnik Władysława Jagiełły.

Na słonecznym dynowskim rynku kończymy dzisiaj piękną trzydniową wędrówkę przez Pogórze Dynowskie, dla którego Dynów uznawany jest za nieformalną stolicę. Odrestaurowany, otoczony zabytkowymi kamieniczkami urzeka przybyszów. Handel toczy się tutaj, jak kiedyś, choć zmienił się asortyment sklepików. Odpoczywamy na nim wraz z miejscowymi przy niedużej, lecz urokliwej fontannie, spoglądamy na króla Jagiełłę, który stanął tu na cokole pomnikowym w 1910 roku w 500-rocznicę Bitwy pod Grunwaldem. I tak jak na krakowskim rynku, choć w znacznie mniejszej populacji, drepczą przy nas gołębie czyhając na okruszki. Jakże tu miło i przyjemnie, a tu jechać nam już trzeba do Krakowa.

Przy żółtej kropce.

Dotykamy na szczęście żółtej kropki na drzewie, znaku końca szlaku, który przemierzyliśmy. Dni na pogórzańskim szlaku przelatują szybko. Jesteśmy tak blisko celu tej wędrówki, lecz wciąż dzieli nas od niego spora liczba kilometrów. Jeszcze wiele wrażeń przed nami podczas marszu na potężny Przemyśl, a potem jeszcze czeka nas spory dystans przez Góry Słonne do Królewskiego Wolnego Miasta Sanok.

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas