Spaliśmy w wąskim pokoiku na poddaszu młodzieżowego schroniska. Wygląda on trochę jak składzik starych łóżek. Stoją w nim trzy różne łóżka ustawione
rzędem pod skosem dachu. Po przeciwległej stronie, pod ścianą stoi komoda z szufladami
z czerwonymi fotelami po obu jej stronach. Przez niewielkie okienko do pokoiku
wpada ograniczona ilość światła dziennego, przez co jest nieco zacieniony.
Panuje w nim przyjemny chłodek. Na śniadanie musimy sobie sami coś
przyrządzić, ale nie ma z tym problemu. Jest czajnik do gotowania wody i
kuchenka elektryczna na korytarzu. Żywienie w takich obiektach jest
uruchomiane w przypadku pobytu większych grup. Mamy poniedziałek i pewnie
pojawi się dzisiaj jakaś kolonijna grupa młodzieży. Na swoją dzisiejszą trasę
wyruszamy dość późno, bo o godzinie 9.10, ale powinno wystarczyć nam czasu na
zwiedzenie pięknej okolicy.
TRASA:
Bukowiec (420 m n.p.m.)
Mrowiec (513 m n.p.m.)
Mysłakowice (382 m n.p.m.)
Głębock (390 m n.p.m.)
Rozdroże pod Grabowcem (651 m n.p.m.)
Kaplica św. Anny (683 m n.p.m.)
Przełączka (722 m n.p.m.)
Karpacz (716 m n.p.m.)
Główny Szlak Sudecki
|
|
etap 20
|
Bukowiec
Karpacz
|
|
18,6 km
|
Znajdujemy się w Bukowcu, starej wsi założonej w XIII wieku. Leży na wysokości
około 500 m n.p.m. na skraju Kotliny Jeleniogórskiej, u stóp Rudaw
Janowickich. Po opuszczeniu schroniska przechodzimy koło rzymskokatolickiego
kościoła parafialnego św. Jana Chrzciciela z połowy XVIII wieku, wybudowanego jako zbór ewangelicki. Przez katolików został przejęty po
1945 roku. Od tego czasu dawna pastorówka pełni funkcję plebani.
Nieco dalej przy głównej szosie wsi stoi druga późnogotycka świątynia –
kościół św. Marcina z XIV wieku. To najstarszy zabytek Bukowca. Obecna bryła
kościoła św. Marcina powstała później, najprawdopodobniej w XVI wieku w wyniku
przebudowy przeprowadzonej przez śląski ród von Zedlitzów. Czerwony szlak
kieruje nas na głównej drodze w lewo i zostawia tą świątynię za naszymi
plecami. Bukowiec ma jednak zaprezentować nam więcej. Jest to jedna z wielu
wsi Kotliny Jeleniogórskiej, które współtworzą niezwykłą krainę, która zachwyca nie tylko pięknymi krajobrazami, ale również wspaniałymi zabytkami.
Niegdyś stawały tutaj rezydencje najświetniejszych rodów europejskich, a
tutejsze piękno już wtedy przyciągało artystów i filozofów. Dzisiaj zatrzymamy
się dłużej w Bukowcu i spróbujemy odszukać jedną z około trzydziestu
romantycznych posiadłości znajdujących się w tutejszej krainie, zwanej Śląskim
Elizjum w XIX wieku, utożsamiając ją w ten sposób z pałacami i zamkami w
Dolinie Loary we Francji.
|
Dom w Bukowcu. |
Na początek udajemy się na wzgórze, gdzie znajdują się tzw. ruiny zamku Kessel’a. Ich nazwa Kessel przypuszczalnie wzięła się od jednego z przyjaciół hrabiego von Redena, o którym powiemy trochę więcej, ale za chwilę, jak sobie o nim coś poczytamy. Tymczasem zaraz za kościołem św. Marcina skręcamy w lewo na dróżkę i podążamy przez łąki grądowe mieniące się bogactwem flory. Już po pokonaniu niedługiego dystansu warto obejrzeć się nieco za siebie na lewo, gdzie ponad wieżyczką kościoła św. Marcina w Bukowcu ukazują się nam przepięknie Karkonosze, od Skalnego Stołu przez Śnieżkę po Przełęcz Karkonoską i dalej.
|
Kościół św. Marcina.
|
|
Widok na Karkonosze. |
|
Dom Śląski pod Śnieżką. |
|
Śnieżka (1603 m n.p.m.). |
Z łąk przechodzimy na stromsze zbocze porośnięte lasem. W partiach szczytowych wzniesienia leży kilka głazów, a na samym szczycie stoi wieża widokowa, wyglądająca jak wieża strażnicza. W jej otoczeniu znajdują się ruiny półkolistego amfiteatru, który z założenia architektonicznego nawiązywać miał do rzymskiego amfiteatru, a stanowić miał miejsce widokowe dla górskiej panoramy otaczającej wzgórze, na którym stoi. Wieża i amfiteatr na wzgórzu nazywanym Kesselburg (480 m n.p.m.) powstały jako przejaw fascynacji romantycznym pejzażem. Były też popularnym punktem spotkań towarzyskich i wycieczek. Wciąż przyciągają i oczarowują widokami, szczególnie wieża, na którą wejść można po spiralnych schodach. Rozpościera się z niej panorama na Góry Kaczawskie, Rudawy Janowickie z charakterystycznymi stożkami Sokolików, a po przeciwległej stronie, począwszy od Grzbietu Kowarskiego widoczna jest rozciągłość olbrzymiego masywu Karkonoszy, aż po Szrenicę, z przylegającym do niej Wysokim Kamieniem, który jest już wschodnim występem Gór Izerskich.
„(...) Ta wieża błyszczy w dali powabnie, gdy podchodzimy do zalesionego wzgórza. Wokół panuje cisza, która sprzyja kontemplacji i gdy wreszcie podróżnik każe sobie otworzyć tę wieżę, i wstępuje na schody, odnajduje radość z widoków rozciągających się na cały park, wieś i sąsiednią dolinę gór Sokolich (...)” - pisała Izabela Czartoryska w 1816 roku zwiedzająca tutejsze okolice.
|
Na wzgórzu Kesselburg (480 m n.p.m.). |
|
Wieża zamku Kessel'a. |
|
Zamek Kessel’a. |
Ruiny amfiteatru i wieża kojarzą się z zamkiem, i choć tak się o nich mówi (zamek Kessel’a), to tak naprawdę nie są to ruiny prawdziwego zamku. Z założenia zostały zaprojektowane i stworzone, jako ruiny najprawdopodobniej w 1803 roku. Ich projektantem był Friedrich Rabe. Powstały na zlecenie Fryderyka Wilhelma von Redena, który nabył tutejsze posiadłości w czerwcu 1785 roku. Był to człowiek wszechstronnie wykształcony, posiadający szerokie zainteresowania oraz duszę wrażliwą na piękno. Sprawił on, że zaniedbany majątek stał się majątkiem kwitnącym i przynoszącym dochody. Za jego czasów Bukowiec przemienił się również w ośrodek życia towarzyskiego i kulturalnego.
|
Na wieży zamku Kessel'a. |
Kim był Friedrich Wilhelm von Reden? Urodził się w 1752 roku w dolnosaksońskim mieście Hameln. Pochodził z rodziny o bogatych tradycjach górniczych i w tym kierunku biegła jego edukacja, zainteresowania, jak również praca. Wprowadził wiele innowacji i nowych technologii w górnictwie. Z jego inicjatywy powstawały kopalnie węgla kamiennego, rud oraz huty na terenie Dolnego i Górnego Śląska. W 1786 roku z rąk króla Fryderyka Wilhelma II otrzymał tytuł hrabiowski, a do jego herbu dodany został hełm górniczy z kuplą. Od 1802 roku kierował pruskim Departamentem Górnictwa i Hutnictwa (od 1803 w randze ministra). Oświeceniową wrażliwość nabył podczas podróży po Europie, które odbywał w latach młodzieńczych. Na urzędzie tym pozostał również po pokonaniu Prus przez Francuzów, w wyniku przysięgi na wierność złożonej Napoleonowi. Fakt ten zaważył później na dalszą jego karierę. Gdy w 1807 roku Francja podpisała traktaty pokojowe najpierw z Rosją, a potem z Prusami, Śląsk powrócił do Prus. Friedrich Wilhelm von Reden został wówczas zwolniony z zajmowanego stanowiska bez prawa do emerytury. Resztę życia spędził w swoim majątku w Bukowcu. Zmarł tam w 1815 roku. Zasługi von Redena dla śląskiego przemysłu były niezaprzeczalnie znaczące i pamięć o nim nie gasła. W 1853 roku uwieczniono go na pomniku odsłoniętym na Górze Redena w Królewskiej Hucie. Został on dwukrotnie zniszczony, najpierw w 1939 roku, potem ponownie w 1945 roku. Po tym drugim zniszczeniu pomnik postanowiono odtworzyć dopiero w 2002 roku z inicjatywy Stowarzyszenia Miłośników Chorzowa. Nowy monument stanął jednak w innym miejscu, a mianowicie na Placu Hutników w Chorzowie.
|
Na wieży Zamku Kessel'a. |
|
|
Karkonosze z Zamku Kessel'a. |
|
|
Widok na Góry Kaczawskie. |
|
Góry Sokole (Sokoliki) w Rudawach Janowickich. |
|
Ruiny Opactwa. |
|
Alejką opuszczamy Zamek Kessela'a. |
Po obejrzeniu wspaniałej panoramy z wieży Zamku Kessel’a, zwiedzeniu ruin amfiteatru kierujemy się alejkami parkowymi na południowy wschód. Wchodzimy na tzw. obwodnicę, czyli drogę wiodącą obrzeżami parków. Droga taka była charakterystycznym elementem parków o walorach krajobrazowych. Jej celem było eksponować piękno krajobrazowe parku, jego rozległość, ukształtowanie, a jednocześnie miała łączyć atrakcyjne miejsca parku i obiekty. Zazwyczaj otaczała polany, łąki, pastwiska i stawy, które stanowiły tzw. wnętrze krajobrazowe. Miękko obniżamy się drogą mijając skupiska granitowych skałek, przechodząc przez niewielkie zbiorowiska drzew. Idziemy potem skrajem pastwisk z pasącymi się krowami. Następnie alejka znów wchodzi między zespoły drzew parkowych, gdzie mamy lipy i topole białe sadzone w wiązkach. Sadzenie drzew w ten sposób było popularne w XIX wieku. Stosowali je najsłynniejsi ówcześni ogrodnicy europejscy. Kilka sadzonek osadzano w jednym dołku na tzw. zrost, w wyniku, czego rosnące drzewa przyjmowały formę krzewiastą. W Bukowcu taką formę nasadzeń można spotkać w kilku miejscach.
|
Pastwiska integrujące się z założeniami parku. |
|
Przed nami drzewa zasadzone na zrost. |
Droga prowadzi nas przez zróżnicowane obszary krajobrazowe, które otwierają się nam pomiędzy szpalerami drzew. Mijamy śliczne, zielone polany z niewielkimi grupami różnorodnych drzew, to przecinamy kolejne skupisko leśne, aż osiągamy Krąg Druidów!
Krąg Druidów w Bukowcu? Skąd wzięli się tutaj Druidzi. Plemiona celtyckie Druidów zamieszkiwały starożytną Galię, Brytanie i Germanię. Tutejsze tereny mogły być przez nich zamieszkiwane w okresie największego rozprzestrzeniania się tych ludów, lecz te leżące tu w skupisku, omszałe głazy najpewniej zostały ułożone przez naturę. Nie tworzą jednolitego kręgu, lecz wyobraźnia hrabiego von Reden pozwoliła mu dostrzec w tych głazach druidzką świątynię kultu wobec harmonii przyrody. Tak też zostało, i te głazy w otoczeniu dębowo-bukowego zagajnika stały się elementem idei parku, w którym poszczególne obiekty miały ukazywać kolejne etapy rozwoju ludzkości. Ten Krąg Druidów wraz ze Świętym Gajem Dębowym przenosiły do najwcześniejszych dziejów ludzkości i symbolizowały pierwsze miejsca kultu ludzi, odnoszące się wprost do przyrody i związanych z nią zjawisk.
|
Krąg Druidów. |
|
Łąki otaczające gaj z Kręgiem Druidów. |
|
Opuszczamy gaj z Kręgiem Druidów. |
Opuszczamy krąg magicznych głazów, powstały z ludzkiej wyobraźni. Przecinamy łąkę skracając sobie drogę do Domu Ogrodnika Walthera (Walterhaus). Budynek ten był pierwszą budowlą parkową, która powstała na obszarze parku. Pisała o nim już w 1797 roku Juliana Fryderyka von Riedesel, która w roku 1802 poślubiła hrabiego von Redena. W 1816 roku opisywała go również Izabela Czartoryska:
„(...) otoczony kwiatami i krzewami, wyglądał jakby znajdował się w rabacie. Kwiatów taka moc, że oko oślepia różnorodność barw zestawionych przypadkowo, jarzących się w blaskach słońca. Dom zbudowany dokładnie według wzorów angielskiej fermy, jest uroczy. Obok pomieszczenia dla ogrodnika jest tu pokoik gościnny z angielskimi oknami, wybity tapetą. Wygodne sofy, stoły, a na ścianach piękne rysunki kwiatów i roślin (...)”
Mieszkał w nim ceniony twórca ogrodów H. K. Walther. Zajmował on dolną kondygnację, bowiem w górnej znajdowały się pokoje hrabiego i hrabiny, gdzie przechowywana była kolekcja minerałów i motyli oraz obrazów o tematyce florystycznej. Bryła tego dwukondygnacyjnego budynku od razu zaciekawia kopulastym, czterospadowym dachem oraz arkadami tarasu z łamanego kamienia. Wykorzystanie kamienia w takiej formie nawiązywało do idei nowożytnych grot ogrodowych. Dom otoczony jest sadem, a kiedyś jeszcze przylegały do niego ogrody warzywny i kwiatowy. Obecnie Dom Ogrodnika Walthera znajduje się w rękach prywatnych i można go oglądać jedynie z drogi.
|
Dom Ogrodnika Walthera. |
|
|
Głazy nieopodal Domu Ogrodnika. |
Oddalamy się od Domu Ogrodnika, spacerujemy pośród żywotników i cyprysików, dalej pojawiają się świerki i daglezje, harmonizujące z kolejnym niezwykłym obiektem zbudowanym w 1804 roku na kształt greckiej świątynia. Posiada różne nazwy. Przez jednych zwany jest Świątynią Ateny, przez innych Belwederem, albo po prostu Herbaciarnią. Był prezentem hrabiego von Reden dla żony, 22 lata młodszej od niego Frederike, w drugą rocznicę ślubu. Zostało to zaznaczone na budowli dedykacją w języku łacińskim, umieszczoną na tympanonie trójkątnego naczółka: „MDCCCIIII Coniugi dulcissmae F. W. com. Reden”, co w tłumaczeniu na polski brzmi: „1804 Najsłodszej małżonce F. W. Reden”. Tak więc pawilon Herbaciarni był dowodem wielkiej miłości, ale jednocześnie wyrażał i zaspokajał duchowe potrzeby rodziny von Redenów, radość z bycia blisko przyrody, a także potrzeby życia towarzyskiego.
|
|
Herbaciarnia. |
Hrabina Frederike von Reden wsławiła się tutaj działalnością dobroczynną na rzecz sierot i tutejszej ludności, jak też poszkodowanych przez los, czy prześladowanych ze względów religijnych. Po śmierci męża pozostała w „ukochanym miejscu na ziemi”, czyli w Bukowcu, zarządzając nim i rozwijając go jeszcze przez blisko 40 lat, aż do śmierci w 1654 roku.
Centralna część frontu Herbaciarni jest otwarta na panoramę Karkonoszy. Tylko cztery kolumny podtrzymujące dach oddzielają salon od zewnętrznego otoczenia. Wstępujemy tam na herbatkę, a towarzyszą nam twarze hrabiego i hrabiny. Po obu strona otwartego salonu, w którym niegdyś stały posągi, znajdują się dwa gabinety. Jeden z nich przeznaczony był do przyrządzania herbaty i wyposażony był w kredensy z serwisami, w drugim znajdowała się biblioteka dzieł weneckich i niemieckich klasyków oraz książek traktujących o astronomii. Służył również spotkaniom towarzyskim. Dzisiaj w lewym skrzydle wciąż mieści się biblioteka hrabiny, choć może księgozbiór jest inny. Hrabina zaprasza nas oczywiście do niej: – „Drogi gościu!” – powiada – „Zapraszamy Cię do korzystania z naszej otwartej biblioteki. Udostępniamy do czytania wszystkie znajdujące się tu książki i czasopisma. A jeżeli któraś z pozycji szczególnie Cię zainteresuje i zapragniesz mieć ją w domu, zabierz ją ze sobą, ale w zamian prosimy uzupełnij nasz księgozbiór i wstaw na półkę jakąkolwiek swoją książkę.” Dla czytelników pod bibliotecznymi regałami postawiono stoliczki z wygodnymi krzesłami, jeden przy oknie, drugi przy kominku.
|
Z widokiem na Karkonosze. |
|
Z wizytą u von Redenów. |
`
|
|
W bibliotece hrabiny. |
|
Herbaciarnia. |
Herbatkę i gościnę u hrabiny kończymy o godzinie 10.30. Trochę z niepokojem spoglądamy na ten szybko biegnący czas, bo ledwie zaczęliśmy poznawać i zachwycać się Bukowcem, i jeszcze tyle pięknych miejsc jest tutaj do zobaczenia. Już wiemy, że nie uda się nam tego wszystkie dzisiaj zobaczyć, bo na wieczór musimy dotrzeć do Karpacza, w którym dzięki staraniom hrabiny został sprowadzony z Norwegii słynny kościół Wang.
Schodzimy w kierunku głównej szosy Bukowca pod murowany budynek, który do lat powojennych XX wieku spełniał funkcje budynku gospodarczego. Zwany jest Stodołą, albo Artystyczną Stodołą. Obecnie znajduje się w niej sympatyczna kawiarenka, Muzeum „W Dolinie Pałaców i Ogrodów” oraz sala koncertowa. Obok Stodoły stoją inne zabudowania folwarczne (obecnie w fazie intensywnej rewitalizacji). Za niedługo, jak zostanie ona ukończona, będzie tutaj jeszcze piękniej. Bukowiec jest wyjątkowy pod względem zagospodarowania terenów zielonych. Można powiedzieć, że Bukowiec i hrabia Friedrich Wilhelm von Reden byli prekursorami w zespoleniu terenów wiejskiej posiadłości. Ogrody stanowią tutaj jedną, spójną całość z łąkami i polami uprawnymi. Również zabudowania pałacowe harmonizują z zabudową gospodarczą (stodoła, budynek zarządu, oficyna, browar, obora i inne budynki gospodarczo-mieszkalne). Każdy budynek komponuje się przy tym z zielenią i krajobrazem. Styl komponowania w ten sposób wiejskiej posiadłości nazywano „ozdobną farmą” (ornamented farms).
|
Stopnie do Herbaciarni. |
|
Stodoła. |
|
Zabudowania folwarczne. |
|
Odbudowa budynku folwarcznego. |
|
Budynki gospodarcze przy szosie głównej. |
Spod Stodoły przechodzimy pod pałac noszący cechy renesansowego dworu z 2 połowy XVI wieku. Być może wzniesiony został na miejscu murowanego dworu, o którym wspominają dokumenty z XV wieku. Budynek otoczony jest wyraźnym obniżeniem terenu, które jest śladem po istniejącej wcześnie fosie wokół pałacu. Dojazd do pałacu był wówczas możliwy wyłącznie poprzez most, być może zwodzony. W wyniku modernizacji zmienił nieco wygląd od czasów von Redenów, ale mimo tego zachował swoją pierwotną kubiczną formę, a co najważniejsze ta główna rezydencja Bukowca wciąż integruje się w założenie pałacowo-parkowe w stylu angielskiego parku krajobrazowego. Nie wybija się w krajobrazie stanowiąc jeden z równorzędnych obiektów krajobrazu wiejskiego utrzymanego w klimacie ozdobnej farmy. Nie wygląda jak pałac, a raczej jak duży dom mieszkalny.
|
Pałac w Bukowcu. |
|
Główna szosa w Bukowcu. |
Tutaj przy głównej szosie wsi nasze ścieżki krzyżują się z Głównym Szlakiem Sudeckim. Najlepiej byłoby nam zostać na jedną nockę w Bukowcu, lecz daleko stąd mamy już umówiony nocleg. Jednak poszwendamy się jeszcze trochę po Bukowcu. Jego elementem jest kilka dużych, malowniczych stawów, połączonych nitkami kanałów i potoków. Przy tych najbardziej rwących stały niegdyś w Bukowcu dwa młyny na kanałami rzecznymi, które łączyły się z rzeką Jedlicą. Skrzypiące koła młyńskie w kanałach młynówek były wówczas czymś naturalnym w krajobrazie Sudetów, a zaczęły pojawiać się w nim licznie już w XIII wieku.
Od jednego z dawnych młynów wędrujemy dalej aleją wierzbową, ciągnącą się wzdłuż Stawu Kąpielnik. Kiedyś na brzegu tego stawu stał domek rybacki. Dzisiaj można po nim popływać łódkami. Wierzby cudownie kojarzą się z pejzażem wsi i silnie nawiązują do jej kulturowego krajobrazu. Ich charakterystyczne okrąglaste formy zyskiwały w wyniku regularnego ogławiania, czyli obcinaniu wierzchołka drzewa w okresie jego wzrostu. W ten sposób pozyskiwano gałęzie na materiał opałowy. W dzisiejszych czasach wierzby stanowią już rzadkość, a więc niezwykła aleja wierzbowa w Bukowcu jest tym bardziej cenna.
|
Alejki nad stawy. |
|
Budynki po dawnych młynach. |
|
Aleja Wierzbowa. |
Zbiorowiska roślinne wokół nabrzeży stawów są bardzo urozmaicone. Wyróżnić w nich można pas rdestnic zupełnie zanurzonych pod powierzchnią wody. Nad nimi mamy rośliny pływające, w których dominuje rzęsa wodna. Blisko brzegu z toni wodnej wynurzają się szuwary tworzone przez trzcinę pospolitą, pałki wąskolistne i szerokolistne, urozmaicone tatarakiem zwyczajnym, strzałką wodną i kosaćcem żółtym. W miejscu gdzie kończy się woda, a zaczyna podmokłe nabrzeże zaczynają się łąki turzycowe, powyżej których znajduje się już suchy ląd.
Przemieszczamy się wałem przegradzającym stawy. Mamy tutaj kilka zbiorników, o różnych kształtach i rozmiarach, z których największy jest odwiedzony parę chwil temu Staw Kąpielnik (około 9,2 hektara powierzchni, około 1,5 metra głębokości).
|
Kąpielnik. |
|
Między Kąpielnikiem a Stawem Ogrodowym. |
|
Kąpielnik. |
Zmierzamy w kierunku intrygującej budowli pod lasem. Jest to sztuczna ruina Opactwa stworzona około 1800 roku specjalnie dla parku romantycznego. Należy ona do najwcześniejszych tego typu neogotyckich budowli ogrodowych na Śląsku. Budowanie ruin w parku miało nawiązywać do przemijania. Ponadto w świetle doktryny ewangelickiej ruiny gotyckie Opactwa było symbolem zwycięstwa czasu nad potęgą niereformowalnego Kościoła. Budowla ma jeszcze jeden wymiar duchowy wynikający z nadania jej charakteru grobowca i mauzoleum. Stworzenie grobowca w takim miejscu wiązało się z ewangelickim zwyczajem pochówków blisko natury.
|
|
Ruina Opactwa. |
|
Sklepienie Opactwa. |
|
|
Nagrobki von Redenów. |
Neogotyckie mauzoleum w parku krajobrazowym od samego początku wzbudzało zainteresowanie. Po śmierci hrabiego nabrało szczególnego wymiaru duchowego dla pogrążonej w głębokiej żałobie hrabiny. Z tamtego czasu Opactwo opisuje księżna Izabela Czartoryska. Zwiedzała ona Bukowiec w dniu 17.07.1816 roku, czyli rok po śmierci hrabiego von Redena pochowanego w Opactwie:
Opactwo, godne widzenia, utrzymane jest w najlepszym porządku. Kryptę i podziemia pokrywa bujna roślinność, pnąca się wzdłuż ścian i sklepień z nieociosanego kamienia; zdaje się ona tworzyć kwiatową siatkę i wypełnia subtelnym zapachem ten azyl śmierci. Nad kryptą wznosi się mały budynek z wieżą, niezamieszkały, otoczony laskiem. Jest to miejsce poświęcone refleksji, skupieniu i boleści. Obrazy, rysunki, ryciny przedstawiają Madonny, Chrystusów, św. Cecylię, i wiele innych. Na fryzie z kości słoniowej, malowanym subtelnie en grissaile i podzielonym na pola, znajdują się objaśnienia każdego artykułu Ojcze nasz, modlitwy prostej, lecz wzruszającej dla tego, kto ją odmawia z powagą, modlitwy stanowiącej połączenie uwielbienia należnego Stwórcy oraz próśb, które ośmielamy się doń zanosić. Na stole jedyna księga w Opactwie – wielka biała biblia in folio. Wszystko w tym interesującym ustroniu urządzone składnie i ze smakiem, lecz mogliśmy je zwiedzać jedynie dzięki przypadkowi, hrabina nigdy bowiem go nie otwiera, a klucz przechowuje u siebie, trafiliśmy szczęśliwie na dzień, kiedy powierzyła klucz dozorczyni dla zrobienia porządków (Izabela Czartoryska, Dyliżansem przez Śląsk. Dziennik podróży do Cieplic w roku 1816, Wrocław 1968).
|
Staw Ponurej Kapliczki. |
Około 100 metrów od Opactwa, nieopodal Kąpielnika rozlewa się Staw Ponurej Kapliczki. Idziemy do niego. W kamiennej wnęce stoi przy nim Ponura Kapliczka. W pobliżu zachodnich brzegów Stawu Ponurej Kapliczki przepływa Jedlica. Zatrzymujemy się chwilę nad rzeką, a potem zawracamy. Zagłębiamy się w lesie porastającym wzgórze wznoszące się na północy. Nazwa Bukowiec wiąże się z bukiem pospolitym wchodzącymi w skład żyznych lasów liściastych, które dawniej zapewne porastały tutejsze obszary. Oprócz buków lasy te współtworzyły dęby, graby i zapewne wiele innych gatunków drzew, ale buk pospolity przeważał w nich. Do dziś w wielu istniejących obecnie enklawach leśnych można zauważyć przewagę buka pospolitego. W średniowieczu lasy tworzyły tutaj zwartą Puszczę Sudecką, poprzerywaną jedynie bezleśnymi dolinami. Na zmniejszenie się połaci lasów, wpłynęła szeroko zakrojona kolonizacja, zapoczątkowana w XIII i XIV wieku. Ludzie, aby żyć musieli pozyskać dla siebie tereny pod rolnictwo, co oczywiście wiązało się z wycinką drzew. Później drewno było potrzebne dla przemysłu. Wówczas to w II połowie XIX i na początku XX wieku zaczęto uzupełniać znaczące ubytki zalesienia poprzez nasadzenia świerków.
|
Staw Ponurej Kapliczki. |
|
Ponura Kapliczka. |
|
Staw Ponurej Kapliczki. |
|
Dróżka przy Stawie Ponurej Kapliczki. |
|
Jedlica. |
|
|
|
Flora nabrzeżna. |
|
|
Kaczki i łabędzie. |
|
Jedlica. |
|
Przez leśny strumień. |
Przechodzimy obok miejsca na ognisko, a potem przeskakujemy leśny ciek. Wspinamy się w wyższe partie wzniesienia. Chwilę kluczymy pomiędzy drzewami, prosząc się o pobłądzenie, bo żal rozstawać się z Bukowcem i jego sentymentalnym parkiem, perłą wśród parków Doliny Pałaców i Ogrodów. Zbliża się godzina 14.00, a przed nam szczyt wzniesienia Mrowiec. Jesteśmy z powrotem na Głównym Szlaku Sudeckim. Znów trzymamy się ściśle czerwonych znaków podążając w Góry Olbrzymie.
- - -
W Bukowcu coś zostawiamy, jakąś cząstkę, po którą kiedyś będziemy chcieli powrócić. Maszerujemy teraz w zamyśleniu lasem przez wzniesienie Mrowiec. Mijamy na nim kilka mrowisk ogrodzonych żerdziami. Adekwatna nazwa wzniesienia do tego co nami się znajduje - myślimy. Dalej ścieżka obniża się, a gdy mija godzina 14.00 wychodzimy z lasu. Opuszczamy jednocześnie Rudawski Park Krajobrazowy. Karkonosze rosną przed nami. Rosły cały czas w oczach, gdy zbliżaliśmy się do nich przez ostatnie trzy dni. Idziemy chwilkę skrajem lasu u podnóża Mrowca. Potem skręcamy w prawo na zachód.
|
Miejsce biwakowe w lesie. |
|
Coś znaleźliśmy w lesie. |
|
Na szczycie wzniesienia Mrowiec. |
|
Huba. |
Wychodzimy z leśnych zaciszy Mrowca, jednocześnie opuszczamy Rudawski Park Krajobrazowy, następnie przekraczamy rzekę Jedlicę i wkrótce przy naszej drodze widzimy piękne domy zbudowane w stylistyce szwajcarskiej, mieszające się z młodszą zabudową kolejnej miejscowości na naszej trasie. To wieś Mysłakowice, jedna z większych w regionie sudeckim. Jej zabudowania ciągną się wzdłuż rzeki Łomnica, niemal u stóp Karkonoszy, w rozległej Kotlinie Jeleniogórskiej. Ma nietypową historię, w którą wpisali się uchodźcy religijni z Tyrolu. Przybyli tutaj w I połowie XIX wieku z doliny Zillerthal, dyskryminowani wówczas przez Austriaków (nie mogli założyć protestanckiej gminy i wybudować kościoła). Tyrolczycy zwrócili się poprzez Johanna Fleidl’a, ich duchowego i formalnego przywódcy o pomoc do króla Prus Fryderyka Wilhelma III, ten w dniu 13 lipca 1837 roku wydał zgodę na osiedlenie się Tyrolczyków na Śląsku. Przybyli między innymi tutaj. W latach 1838-40 zbudowali 56 domów drewnianych utrzymanych w ich ojczystym stylu tyrolskim, z charakterystycznymi balkonami ze zdobionymi balustradami, wspartymi na równie bogato zdobionych wspornikach. Z tamtych właśnie czasów wywodzi się niemiecka nazwa wioski – Zillerthal, która wkomponowała się jako człon wcześniejszej nazwy wioski Erdmannsdorf. Przywódcę przesiedleńców Johanna Fleidl’a upamiętniono tu pomnikiem odsłoniętym w 1890 roku, który możemy oglądać do dzisiaj na dziedzińcu mysłakowickiego pałacu.
|
|
Domy w stylu szwajcarskim w Mysłakowicach. |
W Mysłakowicach przecinamy nieużytkowaną linię kolejową z pozostałościami dość dużej stacji należącą niegdyś do prywatnej Berlińskiej Spółki o nazwie „Kolej Karkonoska”. Jej budowa ukończona została w 1895 roku Dochodziła do Karpacza. Kolej ta wykorzystywana była do przewozu kuracjuszy i turystów, jak też do transportu materiałów i produktów do trzech papierni, tartaku w Miłkowie oraz produktów rolnych. W 1934 roku linia ta została zelektryfikowana co pozwoliło na zwiększenie prędkości pociągów do 40 km/h. W 1945 roku trakcję i tabor wywieziono do ZSRR jako zdobycz wojenną, ale PKP uruchomiła z powrotem linię kolejową Mysłakowice – Karpacz, która działała do 2000 roku, od którego ruch osobowy i towarowy został zawieszony. Dzisiaj stacja kolejowa w Mysłakowicach cała już zarosła trawami. Straszą rude od rdzy zadaszenia nad peronami i wejściami do przejść podziemnych pod torami. Na budynku stacyjnym i na peronach widnieją co prawda napisy stacyjne „Mysłakowice”, ale od lat nie witały one tutaj podróżnych, a tylko takich piechurów z plecakami jak my.
|
|
Nieużytkowana stacja Kolei Karkonoskiej w Mysłakowicach. |
Godzina 14.30 przechodzi, gdy przechodzimy tory kolejowe. Dalej idziemy ulicą Wojska Polskiego, która na chwilę skręca na południe, potem znów kieruje się na zachód, aż schodzimy w boczną, spokojną uliczkę o nazwie Czerwony Dworek. Grzbiet Karkonoszy jawi się nam bliski na południu, lecz przez chwilę nie zmieniamy do nich odległości. Przed nami niewielkie wzniesienie Czerwoniak (426 m n.p.m.), u stóp którego szlak zmienia w końcu kierunek na Karkonosze. Wchodzimy wówczas na wał otaczający suchy zbiornik przeciwpowodziowy „Mysłakowice”. Cóż to takiego jest – zastanawiamy się przeszukując informacje w necie. To jeden z trzech takich suchych zbiorników, jakie pod Karkonoszami zbudowano na początku XX wieku. Mają one za zadanie zabezpieczać mieszkańców doliny Łomnicy przez katastrofami powodziowymi rzeki. Łomnica wypływająca z kotłów Wielkiego i Małego Stawy spływa stamtąd z dużym spadkiem i w przypadku gwałtownego przyboru wód po ulewach, stawała się groźnym żywiołem skutkującym powodziami. Dlatego w latach 1910-1914 dolinę Łomnicy przegrodzono powyżej Mysłakowic granitową tamą ze śluzami. Tama powyżej Mysłakowic ma 90 m długości i dwie śluzy. Ma ona 3,5 m szerokości i do przepływu dennego wynosi się na 4 m wysokości. Ten system zabezpieczenia przeciwpowodziowego obejmuje powierzchnię 101 ha i może pomieścić 3,5 mln m3 wody. Powierzchnię tą pokrywają łąki, rzadziej pola uprawne i nieużytki.
|
Wał otaczający suchy zbiornik przeciwpowodziowy „Mysłakowice”. |
|
Podmokłe tereny pod wałem przeciwpowodziowym. |
Zbliżamy się do Głębocka. Na łąkach widzimy pasące się krowy i kozy. Otaczające drogę pastwiska są częścią 47-hektarowego, wzorcowego gospodarstwa ekologicznego Ananda Putta Bhumi, należącego do Stowarzyszenia „Ananda Marga w Polsce”. Za niedługo przy szlaku pojawiają się pierwsze wiejskie zabudowania. Głębock (niem. Glausnitz) to nieduża osada, ale o starym rodowodzie. Położona jest nad Głębocką Strugą w południowej części Wzgórz Łomnickich na granicy z Obniżeniem Mysłakowic. Powstała prawdopodobnie pod koniec XIV wieku, gdyż już w 1408 roku, wieś ta była wzmiankowana jako należąca do potomków Gotscho Schoffa, kuzyna Lienbenthala. W 1491 roku, ostatni z Libenthalów, Wilrich, sprzedał swoje ziemie wraz z Głębockiem, Kunze Hobergowi von der Armenruhe. Potem wieś znalazła się w dobrach miłkowskich. Głębock obrósł sławą za sprawą faktu, że we wsi podczas wojny 30-letniej, mieszkał sławny prorok z Witoszy Hans Rischmann. Kolejnym ciekawym wydarzeniem był bunt chłopów przeciwko hrabiemu von Waldsteinowi, właścicielowi Miłkowa, do którego doszło w 1741 roku. W drugiej połowie XVIII wieku stała się rzecz ciekawa, otóż Głebock został podzielony na dwie części należące do różnych właścicieli: hrabiego von Londron i hrabiego von Schaffgotscha w Sosnówce. Podział ten utrzymywał się do XIX wieku. W drugiej połowie XIX wieku w sąsiedztwie wsi powstały trzy stawy hodowlane. To na ich podstawie powstał wspomniany wcześniej suchy zbiornik przeciwpowodziowy.
|
Koza. |
Wśród jej zabudowań odnajdziemy bez problemu okazały dom o konstrukcji przysłupowej, bo czerwony szlak prowadzi nas koło niego. Dawniej mieściła się w nim gospoda oraz siedziba sądu i starostwa w Głębocku. Po II wojnie światowej Głębock wyludnił się. Dobre warunki glebowo-klimatyczne zapobiegły jednak zupełnemu opustoszeniu tych terenów. W latach 80-tych XX wieku powstało tu gospodarstwo propagujące biodynamiczne metody uprawy roślin, ale upadło. W 1991 roku teren ten został zakupiony przez „Ananda Marga”, które gospodarzy na nich do dzisiaj.
|
Dawna gospoda oraz siedziba sądu i starostwa w Głębocku. |
|
Przed nami wznosi się Grabowiec. |
Przed nami malowniczo prezentują się bliskie nam już wzniesienia Pogórza Karkonoskiego, a wśród nich Grabowiec, na który prowadzi czerwony szlak. Z prawej strony drogę naszą ogranicza lesiste zbocze, z lewej ciąg stawów rybnych wypełniające niecki łąk. O godzinie 16.10 wchodzimy na szosę wojewódzką nr 366. Skręcamy na niej w lewo. Kilka minutek idziemy poboczem tej szosy w kierunku Miłkowa. Po 500 metrach docieramy do naszej ulubionej w tej okolicy smażalni „U Rybaka”. Zatrzymujemy się na rybkę, aby wyciszyć burczenie w brzuchu. Przerwę odpoczynkowo-obiadową w smażalni kończymy o godzinie 17.35. Idziemy dalej szosą wojewódzką, ale został nam już tylko 100 metrów do zejścia z niej. To trochę niebezpieczny odcinek ze względu na brak wydzielonego pobocza dla pieszych.
|
|
Stawy w Głębocku. |
|
Do smażalni ryb „U Rybaka”. |
Z szosy skręcamy w prawo na trawiastą miedzę pomiędzy dwie posesje. Za nimi zaczyna się las, lecz zanim do niego wejdziemy wspaniale pokazuje się nam przez lewe ramię Skalnik z polem gołoborza pod szczytem, a po chwili, gdy podejdziemy nieco dalej, ukazuje się nam cały grzbiet Rudaw Janowickich aż po Sokoliki. W dali zaś na północy widoczna staje się część Gór Kaczawskich. Zdobywając lesiste wzniesienie zapewne napotkamy jeszcze miejsca pozbawione lasu, które ukażą nam wspaniały pejzaż gór malowniczo wznoszących się u stóp Karkonoszy.
|
Opuszczamy Głębock. |
|
Z widokiem na Góry Kaczawskie i Rudawy Janowickie. |
|
|
Naparstnice. |
Wspinamy się w górę przez las świerkowy. Przy leśnej drodze kłaniają się wysokie naparstnice, białe, żółte, purpurowe. Górna część łodyg okiełznane są kielichami kwiatów o kształcie przypominającym naparstek, gotowy do założenia na palec. Kształtowi kwiatów naparstnice zawdzięczają inne nazwy, takie jak Palce Wróżek, Psie Palce, czy Rękawiczka Naszej Pani.
O godzinie 18.00 przecinamy asfaltowaną drogę i napieramy dalej na zbocze. Po chwili przechodzimy blisko szczytu Głaśnicy (615 m n.p.m.), lecz za tym szczytem podejście nie kończy się, bowiem ten nieduży masyw serwuje nam kolejne, wyższe szczyty. Przed nami piętrzy się zbocze Grabowca (niem. Gräber-Berg, Kräberberg; 784 m n.p.m.). Główny Szlak Sudecki omija go od zachodu, prowadząc do najbardziej okazałych skałek leżących na zboczach tej góry. Wpierw do Patelni, potem na Ostrą Skałę. Na tą pierwszą można wyjść po schodkach wykutych w skale i warto to zrobić, bowiem Patelnia jest świetnym punktem widokowym. Tym razem jednak zapragnęliśmy nieco innej drogi, którą jeszcze nigdy nie podążaliśmy. Wiedzie ona tuż poniżej - niebieski szlak, który zaprowadzi nas do miejsca, którego dotąd nie odwiedzaliśmy. Tuż przed rozstajem na przełęczce między Głaśnicą i Grabowcem mijamy zarośnięte ruiny dawnego prewentorium. Zostało zbudowane na początku XX wieku jako schronisko Bergfriedenbaude. Przed II wojną światową nazywane było Kinderheim, czyli dom dziecka. Po wojnie, w czasach PRL uruchomiono w tym budynku Państwowe Prewentorium Dziecięce „Górniak”, w którym leczono dzieci zarażone gruźlicą korzystając z tutejszego klimatu górskiego. Prewentorium to działało jeszcze pod koniec 80-lat XX wieku. Potem na skutek pogłębiającego się kryzysu ekonomicznego zostało opuszczone. Z upływem czasu zniknął zupełnie urok budynku, który zamienił się w ruinę grożącą zawaleniem, więc niebezpiecznie je zwiedzać, a też w ich okolicy znajdują się niezabezpieczone wsypy podziemnego składu opału, dawne szamba oraz otwór studni. Lepiej pozostać na szlaku, gdy ruinę ogarnia gęsta roślinność.
|
Ruiny dawnego prewentorium. |
|
Bergfrieden Baude, rok 1915. |
Tuż za ruiną prewentorium mamy rozstaj szlaków – czerwony GSS prowadzi na partie szczytowe Grabowca do wspomnianych wcześniej wychodni. Na rozstaju przecina go szlak niebieski przychodzący z Miłkowa i prowadzący dalej po zachodnim zboczu Grabowca, nieco poniżej szlaku czerwonego do kaplicy św. Anny, a potem dalej do Borowic. Pozwalamy sobie na urozmaicenie i kierujemy się na ścieżkę za niebieskimi znakami. Nigdy nie widzieliśmy kaplicy św. Anny i Dobrego Źródła. Po kilku minutach natrafiamy na wyłożone kamiennymi blokami wejście do tajemniczej sztolni. Zaglądamy do niej, ale nie wchodzimy zbyt głęboko. Obawiając się tej bardzo zaśmieconej ruiny. Opisy podają, że korytarz sztolni ma około 50 metrów długości i prowadzi do pomieszczania, gdzie znajduje się basen o wymiarach 2 x 3 metry, zwykle wypełniony krystaliczną wodą. Z kolei w dnie tego basenu jest głęboka studnia, która w czasie suszy pokazuje się. Niektóre opisy mówią, że można naliczyć nawet siedem kręgów ginących w otchłani ziemi. Prowadzi tam również drabinka z klamer wkutych do ścian studni. O miejscu tym krążą różne historie opowiadające o kryjówce depozytów SS, niemające jednak potwierdzenia w żadnych źródłach. Ponoć w latach 50-tych XX wieku próbowano wypompować wodę z tej sztolni, i to ponoć przez 2 dni, lecz nie przyniosło oczekiwanego skutku, gdyż lustro wody tylko opadło na parę metrów niżej i dalej utrzymywało się na tym poziomie. Mówi się też, że ta studnia w sztolni mogła stanowić ujęcie wody dla schroniska Bergfriedenbaude, albo, że była związana z betonowym obiektem, którego ślady znajdują się nieco wyżej na zboczu. Sztolnia na zboczach Grabowca to jedna z sudeckich tajemnic, bardzo intrygująca, gdyż znajduje się przy ścieżce uczęszczanego szlaku, istniejącego tu jeszcze za czasów niemieckich.
|
Wejście do sztolni. |
|
Korytarz w sztolni. |
|
Tajemniczy obiekt powyżej sztolni. |
Idziemy kawałek dalej niebieskim szlakiem oddalając się od sztolni, a będąc już bezpośrednio pod najbardziej znanymi formacjami skał na Grabowcu schodzimy ze szlaku i wspinamy się do nich. To nie więcej jak 100 metrów drogi, ale zbocze jest dość strome (ok. 50 metrów przewyższenia). Forsujemy je jednak bez utraty sił. Warto, bo widoki z Patelni są pociągające, zaś sama skała jest osobliwą w kształcie. Równie ciekawą, choć zupełnie inną w kształtach bryły jest Ostra Skała. Po zwiedzeniu skalnych formacji schodzimy z powrotem do niebieskiego szlaku, który niebawem doprowadza nas pod kaplicę św. Anny.
|
Na szczycie Patelni. |
|
Panorama z Patelni. |
|
Ostra Skała. |
Kaplica św. Anny ponoć zawsze jest zamknięta, o czym czytaliśmy w niejednej relacji. Tak faktycznie jest dzisiaj. Nie da się wejść do wnętrza tej świątyni. Zwana jest ona „kościołkiem źródlanym”. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z kroniki kościelnej z 1220 roku. Miejsce to był znane od zarania dziejów jako „Dobre Źródło” i cieszyło się duża popularnością. Źródełko wody pierwotnie wypływało spod ołtarza głównego kaplicy. Tak było do ostatniego remontu kaplicy, podczas którego źródełko zostało wyprowadzone na zewnątrz. Wróćmy jednakże do początków. Pierwsza kaplica została wybudowana tutaj najprawdopodobniej już w X wieku, wypleniając stąd istniejący ośrodek kultury prasłowiańskiej. Kaplica miała szczodrych darczyńców, dzięki którym była utrzymywana w należytym stanie. W 1316 roku książę Bolko ustanowił nawet na ten cel roczną dotację w wysokości 3 marek w złocie. Po wojnach husyckich została bardzo zdewastowana, ale w 1668 roku z polecenia właściciela tych terenów Leopolda Schaffgotscha przystąpiono do jej odbudowy. Potem była jeszcze kilkakrotnie remontowana i przebudowywana, a obecny wygląd kaplica zawdzięcza przebudowanie z lat 1718-1719. Współcześnie w utrzymanie kaplicy włączyli się właściciele pensjonatów i hoteli z Sosnówki, którzy założyli w 1998 roku Społeczny Komitet Odbudowy Kaplicy św. Anny, dzięki któremu ze środków społecznych dokonano kolejnych niezbędnych remontów, aby ten stary zabytek mógł istnieć dalej. Dobre Źródło zwane jest też Źródłem Miłości, bo stara legenda głosi, że ten, kto nabierze jej wody w usta i przebiegnie 7 razy wokół kaplicy nie połykając wody, może liczyć na spełnienie się miłosnego życzenia, o którym pomyśli.
|
Kaplica św. Anny. |
|
Dobre Źródło. |
|
Karczma. |
|
Droga na przełęczkę pod Grabowcem. |
Słoneczko dzisiaj jest już bardzo nisko. Właśnie schowało się za grzbietem Karkonoszy, choć godzina jest dopiero 19.20. Do zmierzchu jeszcze jest trochę czasu, ale my musimy dotrzeć dzisiaj do Karpacza, a ten znajduje się jeszcze kawałek drogi przed nami. Żółtym szlakiem wspinamy się zatem na Przełęczkę pod Grabowcem (724 m n.p.m.). Działa na niej Dom Wczasowy „Lubuszanin”. Docieramy do niego, a na węźle szlaków wracamy na czerwony szlak. W ten sposób znaleźliśmy się po południowej stronie Grabowca. Podążamy dalej leśnymi ścieżkami w kierunku Strzelczyka (745 m n.p.m.). Przechodzimy tuż obok tego szczytu, a następnie schodzimy do doliny Dzikiego Potoku. Przeprawiamy się na drugą stronę potoku i chwilkę potem o godzinie 20.15 wchodzimy na szosę (ulica Myśliwska). Zaskakuje nas tutaj zmiana przebiegu Głównego Szlaku Sudeckiego, który wcześniej (w 2013 roku) skręcał w prawo w górę doliny. Teraz kieruje nas w przeciwną stronę, a więc zaczynamy sukcesywnie obniżać się, aż na wysokość dolnych stacji wyciągów narciarskich „Karpatka” odbija na prawo i prowadzi w górę wzdłuż jednej z nartostrad. Powoli odzyskujemy utraconą wysokość, a w partiach szczytowych przez chwilę łapiemy kilka promieni słonecznych. Ścieżka następnie zawija wokół szczytu Karpatka (727 m n.p.m.) od wschodniej strony, po czym trawersuje południowe zbocze przeprowadzając nas przez grupę wyniosłych formacji skalnych. Doprowadza nas do zapory na Łomnicy, po czym wprowadza na jej koronę. Przechodzimy na drugą stronę i zaraz potem wchodzimy na alejki parkowe przy ulicy Konstytucji 3 Maja. Tam spotykamy Liczyrzepę uwiecznionego w kamieniu, ducha tych gór, który przywiódł nas kolejny raz na sudeckie ścieżki.
|
W dolinie Dzikiego Potoku. |
|
Widok na Rudawy Janowickie. |
|
Schodzimy szosą w dół doliny Dzikiego Potoku. |
|
Zbocza Karpatki. |
|
Formacje skalne na Karpatce. |
|
Zapora na Łomnicy. |
|
Jezioro przed zaporą na Łomnicy. |
|
Pomnik Liczyrzepy w Karpaczu. |
|
Rezydencja Liczyrzepa. |
Zbliża się godzina 21.00. Musimy znaleźć jeszcze jakiś sklep spożywczy, aby uzupełnić zapasy. Potem już tylko pozostanie odszukać nam latarnię przystani, w której będziemy mogli odpocząć po dniu bardzo bogatym w atrakcje – przystanią tą jest rezydencja „Liczyrzepa”, a w niej ostatni wolny pokój, który nam się dostał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz