Nie wiadomo skąd się wzięły? Skąd przybyły? Nikt tego nie wie, nawet badacze, biolodzy i botanicy. Jedna z teorii mówi, że były w Karpatach od zawsze, choć nie w takiej liczebności jak współcześnie. Rosły sobie jako pojedyncze egzemplarze w lasach puszczy karpackiej, pojawiając się wczesną wiosną, wraz z zawilcami, cebulicami, żywcami, lepiężnikami, kiedy korona drzew pozbawiona liści nie zacienia jeszcze runa leśnego. Wyrastały czasem spod cienkiej warstwy topniejącego śniegu, łapiąc pierwsze promienie słoneczne wiosny. Pasterstwo wtedy jeszcze nie istniało, lecz gdy się pojawiło populacja krokusa zaczęła zwiększać się.
TRASA:
Kuźnice (1025 m n.p.m.) Polana Kalatówki (1195 m n.p.m.) Hala Kondratowa (1333 m n.p.m.) Polana Kalatówki (1195 m n.p.m.) Kuźnice (1025 m n.p.m.)
Okazało się, że pasterstwo zaczęło sprzyjać tej roślince, choć nigdy nie było niezbędne, aby istniała. Gleba terenów wypasowych stawała się zasobniejsza w azot, a taka gleba jest lubiana i preferowana przez krokusy. Pozyskiwane przez Wołochów polany tworzyły dogodniejsze środowisko tej niewielkiej roślinie, dawały więcej słońca, eliminowały konkurencję. Konkurencja była bowiem zjadana przez owce wraz z trawami polan. Pojawia się pytanie: dlaczego owce nie zjadły krokusów? Otóż, nie mogły tego zrobić, bo krokusy pojawiały się na polanach zanim pojawiły się na nich owce. Tak jest do dzisiaj, to tradycja, że sezon wypasowy, czyli redyk wiosenny zaczyna się na świętego Wojciecha, czyli od 23 kwietnia. Przed tym dniem krokusy przekwitają i ich kwiaty znikają.
- - -
Tego roku stało się tak samo, jak zawsze. Początkiem kwietnia włączył się krokusowy alert. Zaczęło się odliczanie i notoryczne zerkanie na prognozy pogody - cały czas pokazywały od soboty całodzienne nasłonecznienie i jednocześnie wysoką sprawdzalność prognoz, która dawała napełniała nas pewnością coraz większą w miarę zbliżania się weekendu. Czwartego kwietnia gospodarze Hotelu Górskiego na Kalatówkach podają pierwszy krokusowy komunikat: „Pomalutku pojawiają się krokusy ale do pełnego rozkwitu mamy jeszcze czas. Wszystko w rękach pogody i słoneczka. Pozdrawiamy serdecznie!” A więc są już. Potwierdzają to dołączone do komunikatu fotografie. Pierwsze z nich, najodważniejsze pięknie rozkwitły i rozchyliły swoje kielichy w stronę słońca. Są w górnych częściach polany, w dolne partiach zalega jeszcze śnieg, ale nieduży. Ubywa go jednak pod wpływem nasilającego się ciepła.
Mijają dwa dni. Mamy poranek 6 kwietnia, piątek. Dzień przed wyjazdem. O godzinie 8:49 pojawia się kolejny komunikat z hotelu górskiego na Kalatówkach, tym razem krótki z nagłówkiem „Aktualna sytuacja na polanie”. dołączone pod nagłówkiem zdjęcia zaskakują. Cała polana Kalatówki pokryta została śniegiem. Spoglądamy na to z niedowierzaniem, ale rzeczywistość jest taka jak widzimy na zdjęciach. Nie widać na nich żadnego krokusa, choć polanę pokrywał niewielka warstewka śniegu, spod którego wystają pędy traw. Co się z nimi stało? Zginęły w nierównym boju z surową, górską naturą?
Okazuje się, że są to wyjątkowo dzielne stworzenia, chyba najdzielniejsze w całych Tatrach. Wyrastają, gdy czas jeszcze jest niepewny - kiedy pojawiają się pierwsze wiosenne promienie, ale też jakże często spada śnieg, czy zawieje mroźny wiatr. Ten niewielki kwiat musi jakoś to przetrwać i nie jest to dla niego wcale proste, w odróżnieniu od innych stworzeń. Kozice w razie czego mogą zejść trochę niżej, albo przejść na drugą stronę grzbietu chroniąc się przed porywami wiatru. Świstak w razie załamania pogody wróci sobie do norki, również zaskoczony niedźwiedź znajdzie sobie schronienie. Krokus nie zejdzie sobie niżej, ani nie znajdzie sobie schronienia. Musi pozostać tam gdzie wyrósł i radzić sobie z każdymi warunkami pogodowymi, jakie nastaną. Gdy spadnie na niego śnieg skuli płatki kwiatu i poczeka, aż znów stopnieje, albo spróbuje się przez niego przebić. Nie ma zatem dzielniejszych od nich zarówno kwiatów, ani jakichkolwiek innych stworzeń. Zwierzęta schronią się gdy zaistnieje taka potrzeba, zaś inne kwiaty wyrosną, gdy warunki będą stabilniejsze. Krokusy muszą stawić czoła każdym niekorzystnym warunkom.
Cienka warstewka śniegu stopnieje wraz pierwszymi promykami słońca, ale noc z piątku na sobotę była mroźna, to z pewnością opóźni ten proces. Mamy nadzieję, że maleństwa przetrwały. Stoją dalej na placu boju i oczarowują przybyszów swym pięknem. Słońce dogrzewa zdecydowanie bardziej, niż spodziewaliśmy się. Nie mamy możliwości sprawdzenia ile stopni jest na termometrach, ale to pierwszy tak gorący dzień tego roku. Czuje się to nawet o poranku w cieniu lasu przez który wiedzie droga na polanę. Ciepło jest nawet w krótkim rękawku.
Mijają dwa dni. Mamy poranek 6 kwietnia, piątek. Dzień przed wyjazdem. O godzinie 8:49 pojawia się kolejny komunikat z hotelu górskiego na Kalatówkach, tym razem krótki z nagłówkiem „Aktualna sytuacja na polanie”. dołączone pod nagłówkiem zdjęcia zaskakują. Cała polana Kalatówki pokryta została śniegiem. Spoglądamy na to z niedowierzaniem, ale rzeczywistość jest taka jak widzimy na zdjęciach. Nie widać na nich żadnego krokusa, choć polanę pokrywał niewielka warstewka śniegu, spod którego wystają pędy traw. Co się z nimi stało? Zginęły w nierównym boju z surową, górską naturą?
Okazuje się, że są to wyjątkowo dzielne stworzenia, chyba najdzielniejsze w całych Tatrach. Wyrastają, gdy czas jeszcze jest niepewny - kiedy pojawiają się pierwsze wiosenne promienie, ale też jakże często spada śnieg, czy zawieje mroźny wiatr. Ten niewielki kwiat musi jakoś to przetrwać i nie jest to dla niego wcale proste, w odróżnieniu od innych stworzeń. Kozice w razie czego mogą zejść trochę niżej, albo przejść na drugą stronę grzbietu chroniąc się przed porywami wiatru. Świstak w razie załamania pogody wróci sobie do norki, również zaskoczony niedźwiedź znajdzie sobie schronienie. Krokus nie zejdzie sobie niżej, ani nie znajdzie sobie schronienia. Musi pozostać tam gdzie wyrósł i radzić sobie z każdymi warunkami pogodowymi, jakie nastaną. Gdy spadnie na niego śnieg skuli płatki kwiatu i poczeka, aż znów stopnieje, albo spróbuje się przez niego przebić. Nie ma zatem dzielniejszych od nich zarówno kwiatów, ani jakichkolwiek innych stworzeń. Zwierzęta schronią się gdy zaistnieje taka potrzeba, zaś inne kwiaty wyrosną, gdy warunki będą stabilniejsze. Krokusy muszą stawić czoła każdym niekorzystnym warunkom.
- - -
Cienka warstewka śniegu stopnieje wraz pierwszymi promykami słońca, ale noc z piątku na sobotę była mroźna, to z pewnością opóźni ten proces. Mamy nadzieję, że maleństwa przetrwały. Stoją dalej na placu boju i oczarowują przybyszów swym pięknem. Słońce dogrzewa zdecydowanie bardziej, niż spodziewaliśmy się. Nie mamy możliwości sprawdzenia ile stopni jest na termometrach, ale to pierwszy tak gorący dzień tego roku. Czuje się to nawet o poranku w cieniu lasu przez który wiedzie droga na polanę. Ciepło jest nawet w krótkim rękawku.
Droga Brata Alberta. |
W górnej części, tuż przed polaną Kalatówki droga jest oblodzona. U wylotu na polanę drogę rozświetla słońce. Tutaj kończy się oblodzenie. Chwilkę później mijamy hotel górski na Kalatówkach i wchodzimy na szczytowe punkt polany opromienionej blaskiem słońca. Zostało na niej kilkanaście płatów śniegu, głównie w niższych położeniach pod lasem, a krokusy...?
Polana Kalatówki. |
Polana Kalatówki. |
Wojownicy z surową aurą wyskakują z pożółkłych traw polany, po ciężkich bojach ze śniegiem i trudnej mroźnej nocy. Na Kalatówkach rozkwitają krokusy. Nie do wiary, ale czynią tą na naszych oczach. Rozpoczął się ich prawdziwy rozkwit. Patrząc na prognozy pogody ich kulminacja będzie na dniach, za dzień, za dwa, a może trzy.
Przedstawiamy fotografie najdzielniejszych i najodważniejszych, tych, które pojawiły się na polanie jako pierwsze, przetrwały trudne chwile i znów zachwycają urodą. To bohaterowie - pamiętajmy o tym przechodząc obok.
- - -
Wiosna zagościła już na tatrzańskie hale, to pewne, bo gdzie kwitnie kwiat tam musi być wiosna. Orły już szykują się do gniazdowania, ale w wyższych partiach jeszcze trwa zima. Zima rozsiadła się też na Hali Kondratowej, ale i tam wkrótce nastanie wiosna. Przyjemnie jest zasiąść tutaj przed chatką schroniska, popatrzeć na unoszący się dym z jej komina i wyżej na skały graniowe Długiego Giewontu, czy z drugiej strony na ośnieżone jeszcze stoki Kopy Kondrackiej i Suchego Wierchu Kondrackiego. Pod przełęczą pomiędzy Kopą Kondracką i Suchym Wierchem Kondracką widać sznureczek turystów pokonujących stromy stok, szusują też skiturowcy.
Orzeł przedni nad Długim Giewontem. |
Schronisko PTTK na Hali Kondratowej. |
Hotel górski PTTK Kalatówki. |
Polana Kalatówki. |
W pełni oddajemy się sielance z pierwszym dniem tatrzańskiej wiosny, tak chyba najlepiej powiedzieć o tym dniu. Cudowna aura opanowała Tatry i wszystkich, którzy tego dnia znaleźli się w nich. Większość zapewne nie spodziewała się wyśmienitej pogody. Nie ma tłumów, choć aura jest bardzo pociągająca. Zdaje się, że nasza MEGAGRUPA dominuje na szlakach, ale cóż się dziwić, skoro tym razem podziwiamy Tatry ze 156-osobowym, przesympatycznym zespołem ludzi. O dobrych ludziach trzeba mówić i dlatego mówimy tu o Was, dziękując nie tylko za dobre słowa, ale również czyny przejawiające się pełną współpracą, dzięki której operacja „Krokus 2018” została pomyślnie przeprowadzona.
Megagrupa „Zanim znów wyruszysz w góry” – Operacja „Krokusy 2018”. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz