Minęła zima w Bieszczadach. Na połoninach widać jeszcze dziurawe płaty śniegu, lecz w dolinie Nasiczniańskiego potoku mamy przeddzień przebudzenia przyrody. Łąki pokryte są jeszcze starymi trawami, a przez zupełnie nagie buki widać stoki pokryte brązowymi liśćmi. Być może roślinność jeszcze nie jest pewna wiosny, ale z pewnością o jej nadejściu wiedzą ptaki. Wyśpiewują one swoje wiosenne pieśni. Świergotają zalotnie w duetach wyznając sobie miłość. Niejaką radość z nadejścia nowego czasu widać również w klarownym strumieniu figlującym na lewo i prawo w wąskim korycie. Płynie przez łąki, przy skraju lasu, lśniąc odbijanym blaskiem słońca. Pozostaje tylko wziąć głęboki oddech, by poczuć wiosnę i ruszyć odkrywać tajemnice kwietniowych Bieszczadów.
|
Nasiczniański potok. |
TRASA:
Nasiczne (610 m n.p.m.)
Dwernik Kamień (1004 m n.p.m.)
Wodospad Szepit na potoku Hylaty
Zatwarnica (515 m n.p.m.)
OPIS:
Jest godzina 11.30. Słońce silnie pracuje na niebie. Obłoki chmur jak na razie widoczne są jedynie w oddali między wzniesieniami. Przekraczamy bród Nasiczniańskiego potoku i kamienistą drogą zaczynamy podchodzić stok góry. Porośnięty jest młodymi bukami. Rozwijają się intensywnie dzięki dokonanej tu przez leśników pielęgnacji lasu, zwanej trzebieżą wczesną. Polega ona na usunięciu z lasu drzew słabszych, chorych i obumarłych, dając tym samym dostęp do światła, wód i składników odżywczych drzewom dorodnym i najlepszym. W ten sposób wspierany jest wzrost pięknego lasu, odpornego na występujące trudne warunki (wiatr i śnieg).
Przecinamy polankę z ławkami przy drodze płajowej. Pniemy się powoli w górę stoku świetlistym lasem. Umieszczona przy szlaku tablica ostrzega przed niedźwiedziami. One na pewno już nie śpią. Stare liście szeleszczą nam pod nogami. Jeśli są tu niedźwiedzie, to z pewnością słyszą ten szelest. Zwierzęta raczej go nie czynią w obawie przed drapieżnikiem. Potrafią poruszać się bezszelestnie, bo takie wychowanie otrzymały od natury. Człowiekowi szelest daje szansę, że dziki zwierz zejdzie mu ze szlaku zawczasu, zanim spotka się z nim oko w oko.
|
Początek podejścia. |
|
Widok na Połoninę Caryńską. |
|
Uwaga niedźwiedzie. |
Przy leśnej drodze, wśród mchów rośnie sobie płożące się pnącze szczawika zajęczego (Oxalis acetosella L.). Szczawik jest rośliną cieniolubną i pospolitą w całym kraju w lasach i zaroślach. Gdy padają na nią promienie słoneczne składa swoje liście przypominające wyglądem koniczynę i opuszcza w dół. Tak też się stało z tymi, które widzimy przy szlaku, bo akurat słońce silnie na nie grzeje. Szczawiki zajęcze zakwitły delikatnymi, pięciopłatkowymi białymi kwiatami z fioletowymi żyłkami. Liście szczawiku zajęczego są jadalne i można ich używać do zakwaszania zup jarzynowych i barszczów, dodawać do sosów, majonezu, jogurtu i sałatek. Mają charakterystyczny i niepowtarzalny smak - kwaskowaty podobny do limonki lub szczawiu. Jednak ze względu na zawartość kwasu szczawiowego należy go jadać w ograniczonych ilościach, szczególnie dotyczy to osób z chorymi nerkami. Po za tym listki zawierają fosfor, żelazo, magnez, witaminę C i wpływają na poprawienie trawienia i ma działanie przeciwzapalne.
|
Szczawik zajęczy (Oxalis acetosella L.). |
W wyższych położeniach dróżka wchodzi w sąsiedztwo skalnych wychodni z piaskowca krośnieńskiego. Skały stanowią o surowości gór, tak i tej z pozoru wydającej się niewielką. Góry są piękne, ale potrafią być również groźne. Dróżka wprowadza nas na łagodniejsze zbocze. Rośnie przy niej podbiał pospolity (Tussilago farfara). Zakwita zawsze wczesną wiosną, gdy leżą jeszcze placki śniegu. Nazwa podbiału pospolitego wywodzi się od słowa „biały”, jako że liście tego zioła są pod spodem pokryte białym meszkiem. Z kolei nazwa łacińska oznaczająca kaszel świadczy, że od dawien dawna jest środkiem wykrztuśnym stosowanym na uporczywe kaszle. Pisano o nim, że „Ledwo słońce zacznie przygrzewać, a śnieg jeszcze miesiącami leży, już ukazują się jak złote gwiazdki wśród szarzyzny swego otoczenia kwiaty podbiału. Nie bez słuszności śpieszy się ten poczciwy kwiatek; ileż to bowiem staruszków dychawicznych, ile dzieci kaszlących, osłabionych zimową niewolą oczekuje go z upragnieniem” (A. Potocka).
|
Pierwsze wychodnie piaskowca krośnieńskiego. |
|
Podbiał pospolity (Tussilago farfara). |
|
Zawilec gajowy (Anemone nemorosa L.). |
|
Próchniejący konar. |
W obecnym czasie las jest bardzo świetlisty. Będzie taki dopóki drzewa nie wypuszczą zielonkawych listków, które zasłonią słońce. Te i inne roślinki, które niedawno pojawiły się w runie leśnym korzystają z tych świetlistych chwil, bo są one okazją do złapania życiodajnych promieni słonecznych. Pierwsze wiosenne kwiaty lasu potrzebują ciepła i światła. Tylko mchy obrastające stare konary cierpią nieco, gdyż należą do roślin lubiących wilgotne i ocienione miejsca. W tym lesie światła jest jeszcze dużo, lecz tylko patrzeć jak za niedługo zakryje się cieniem.
W partiach szczytowych góry łatwo napotkać pozostałości okopów z czasów I wojny światowej. Są to austriackie linie obronne z przełomu lat 1914/1915. W okresie tym toczyły się tutaj krwawe walki rosyjsko-austriackie m.in. o opanowanie ważnych strategicznie przełęczy: Użockiej i Łupkowskiej.
|
Las jest przejrzysty. |
|
Las jest świetlisty. |
|
Przed punktem widokowym. |
O godzinie 12.45 osiągamy punkt widokowy z ławeczką i widokiem na dolinę Sanu i pasmo Trohańca. Można chwilkę odpocząć, ale do szczytu jest stąd już niedaleko, około 10 minut drogi. A ze szczytu Dwernik Kamień (1004 m n.p.m.) mamy inny fascynujący widok na tzw. Bieszczady Wysokie, pokryte rozległymi połoninami. Z lewej na południowym wschodzie widzimy Połoninę Caryńską, zaś na wprost Połoninę Wetlińską. Grzbiety tych najwyższych połonin przykryte są jeszcze płatami śniegu, ale z pewnością ich dni są policzone, bo wiosna nabiera pełni i życie zaczyna rozkwitać. Chce się skakać z radości.
|
Ławeczka w punkcie widokowym. |
|
Widok na Trohaniec. |
|
Dwernik Kamień (1004 m n.p.m.). |
Góra, którą zdobyliśmy owiana jest legendą. Mówi ona o żyjącym niegdyś w tych stronach rycerzu o imieniu Dwernik. Pewnego dnia spotkał piękną Łopieńkę. Zakochał sie w niej ze wzajemnością, ale ta przyrzeczona była komuś innemu - Juraszkowi. Jedyną szansą dla zakochanych była noc sobótkowa, podczas której można było obejść zwyczajowe kojarzenie partnerów. Tejże nocy Dwernik porwał więc Łopieńkę, ale wściekły Juraszko poprzysiągł zemstę. Gdy Dwernik wybrał się na Połoninę Wetlińską, Juraszko przyczaił się w ukryciu. Gdy Dwernik zrobił sobie przerwę w marszu, Juraszko strzelił do niego z kuszy zadając mu śmierć. Juraszko chcąc zatrzeć ślady zbrodni zakopał ciało Dwernika, lecz pierwszej nocy w miejscu jego pochówku wyłoniła się z ziemi skała. Po kilku dniach Łopieńka szukając ukochanego zobaczyła ową skałę, zrozumiała, że to jest jej Dwernik – teraz już skała (na podstawie „Księgi legend i opowieści bieszczadzkich” Andrzeja Potockiego).
Dwernik Kamień nazywany jest też Holicą. To stara nazwa tej pięknej góry, naszpikowanej z fantazją wychodniami skalnymi. Na jednej z nich, wystającej z ziemi przy szlaku umocowano tablicę pamiątkową, poświęconą zmarłemu kandydatowi na ratownika GOPR – Arturowi Nowotarskiemu. Dedykowana mu sentencja brzmi „Zaszumiały Cię powietrza i ruszyłeś sam na szlak, ten ostatni, ten najlepszy. Przyszedł czas, Pan dał Ci znak” (9.11.2003).
|
Grupa na Dwerniku Kamień. |
|
Dwernik Kamień (1004 m n.p.m.). |
Z południa, zza połonin nadciągają jasne obłoki. Wiatr silnie przywiewa stamtąd. Zdaje się słyszeć grzmot, może dwa może trzy. Czyżby zbliżała się burza, czy to tylko Perun przebudził się. A może to słowiański Jaryło nadciąga ku nam na białym koniu...
O, Młody Jaryło! Tańczże z Rusałkami
Tańcem rozpędź chmury, wróć światłe niebiosa!
Zostań już na dobre, zagość między nami
Niech w kolorach tęczy lśni perłowa rosa!
(Masław znad Warty - „Jaryło”, fragm.)
| |
Słowiańskie ludy wierzyły, że wraz z pojawieniem się Jaryły ziemia zaczyna budzić się do życia, zaś każdy jego dotyk rozbudzał okoliczną przyrodę. To przecież dzieje się teraz wokół nas.
|
Widok na Połoninę Wetlińską. |
O godzinie 13.25 opuszczamy szczyt. Kierujemy się ku dolinie potoku Hylaty. Tuż pod szczytem mamy rozwidlenie szlaków. Przebiega tędy zielona ścieżka historyczno-przyrodnicza „Hylaty”. Można iść w prawo lub w lewo. Odejście w prawo prowadzi przez groby żołnierzy z I wojny światowej. Wybieramy kierunek na lewo, gdzie szlak prowadzi w sąsiedztwie kolejnych wychodni. Krótki trawers stromego stoku sprowadza nas na przełęczką pokrytą niewielkim płatem topniejącego śniegu. Z przełączki przechodzimy na boczny grzbiet. Idziemy dalej zalesionym grzbietem, stopniowo obniżającym się ku dolinie. Opadające z grzbietu stoki porasta wyjątkowo piękny las bukowy. Rosną w nim okazałe buki, z których zbiera się nasiona dla wyhodowania nowych dorodnych pokoleń drzew.
|
Szczyt opustoszał. |
|
Karłowaty las pod szczytem. |
|
Ostry stok. |
|
Przełączka. |
|
Grzbiet z wychodniami piaskowca. |
Po przejściu wzdłuż ciągu wychodni szlak dwoma zakosami sprowadza niżej po gruntowej drodze. Droga obniża się ponad jarem bezimiennego potoku, którego wody zasilają dalej potok Hylaty. Potok Hylaty płynie dość wartko, jak na tak spokojną i zaciszna dolinę. Pieni się rozbijany w kamienistym korycie. W niektórych miejscach opada ładnymi, niewysokimi kaskadami po skalnych stopniach ukrytych w jego nurcie. Najpiękniejsze kaskady znajdują się troszkę dalej. Docieramy do nich o godzinie 14.45.
Potok Hylaty spływa w tym miejscu kaskadami z blisko 8-metrowego progu, jaki tworzą wypiętrzone piaskowców. Metalowymi schodkami schodzimy w pobliże wodospadu. To największy i najbardziej efektowny wodospad w polskich Bieszczadach. Nazywa się Szepit. Pierwotnie wodospad ten znajdował się 30 metrów niżej. Przesunięty został w latach 1972-73 w wyniku pozyskiwania kamienia łupanego do budowy biegnącej równolegle do potoku drogi. Malowniczość tego miejsca jest wyjątkowa.
|
Na drodze ponad jarem potoku. |
|
Omszały konar w wodach potoku. |
|
Potok Hylaty. |
|
Zejście do wodospadu. |
|
Nad wodospadem. |
|
Wodospad Szepit na potoku Hylaty. |
|
Nad wodospadem. |
O godzinie 15.00 ruszamy dalej w dół doliny. Droga prowadzi chwilę jeszcze w bliskości potoku Hylaty. Sąsiedztwo potoku jest sprzyjającym środowiskiem dla złoci żółtej (Gagea lutea), wczesnowiosennej byliny cebulowej o gwieździstych kwiatach, uwielbiającej podmokłe łąki. Nocą i w czasie deszczy zamyka swe kwiaty. Trudno ją wtedy odszukać pośród traw, bo na zewnątrz pąki kwiatowe złoci żółtej są zielone. Dlatego najlepiej szukać jej w ciepły, słoneczny wiosenny dzień, taki jaki mamy dzisiaj.
|
Złoć żółta (Gagea lutea). |
|
Droga do wsi. |
Mijamy niewielki szyb wydobywczy ropy naftowej, a następnie kilka domów wsi Zatwarnica. Dziś jest to niewielka osada leśna, do której nikt nie zagląda (jak mówią miejscowi), choć wieś istnieje od dość dawna. Lokowana była przed 1580 rokiem na prawie wołoskim w dobrach Kmitów. W 1921 roku liczyła łącznie z przysiółkiem Suche Rzeki 126 domów i 769 mieszkańców. Po II wojnie światowej wieś całkowicie wysiedlono, a opuszczone zabudowania spaliła latem 1946 roku sotnia UPA „Bira”.
|
Obelisk upamiętniający poległych milicjantów w walkach z bandami UPA. |
W centrum wsi odnajdujemy obelisk upamiętniający sześciu poległych milicjantów w walkach z bandami UPA. Napis na tablicy pamiątkowej wymienia ich imiona i nazwiska oraz informuje, że byli to „Pierwsi, którzy w 1944 r. oddali swe życie utrwalaniu władzy ludowej na terenie ziemi bieszczadzkiej.” Po przejściu frontu Bieszczady stały się silnym skupiskiem UPA. Banderowcy działali tu bezkarnie, prowadząc szereg akcji wymierzonych przeciwko MO, jednostkom wojskowym, a także przeciwko mieszkańcom Bieszczadów. Te ostatnie akcje napiętnowane były szczególnym dramatem ludzkim. Banderowcy mordowali ludność, która nie popierała UPA, bez względu na to, czy była to ludność polska, czy rusińska. Korzeni tamtego konfliktu należy szukać w polskiej polityce po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, prowadzonej w odniesieniu do mniejszości narodowych. Również dzisiaj polityka kreuje antagonizmy w tym względzie, choć zwyczajni ludzie chcą po prostu żyć w zgodzie i spokoju. Prawdziwa polityka powinna iść w kierunku łagodzenia konfliktów, a nie w kierunku ich eskalacji. Błędy przeszłości powinny uczyć, a nie stanowić antagonistycznego zarzewia. Ludzie przecież żyli tu kiedyś i pracowali razem, zawierali małżeństwa, chodzili wspólnie do stojącej tu niegdyś cerkwi, podobnie zresztą jak w innych nieistniejących obecnie wsiach na Bojkowszczyźnie i Łemkowszczyźnie.
Dzisiaj w Zatwarnicy nie znajdziemy już oryginalnych bojkowskich chyży, tylko tą jedną zbudowaną jako mini muzeum przez rodzinę Natanków, w której można obejrzeć stroje, obrazy, narzędzia i przedmioty codziennego użytku, jakimi posługiwali się dawni mieszkańcy doliny. Nie znajdziemy tu też parafialnej cerkwi greckokatolickiej pw. Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja, która służyła mieszkańcom od 1774 roku, gdyż spalono ją wraz z zabudową wsi w 1946 roku. Przypomina ją tylko makieta zbudowana na cerkwisku we wrześniu 2016 roku.
|
Bojkowska chyża w Zatwarnicy. |
|
Wnętrze chyży. |
|
Dolina potoku Głębokiego i chyża bojkowska. |
|
Makieta cerkwi greckokatolickiej pw. Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja w Zatwarnicy. |
O szesnastej wyjeżdżamy z cichej doliny potoku Głębokiego. Opuszczamy Zatwarnicę. Jedziemy doliną Sanu, potoków Wołosatego, Wetliny, Dołżyczki, Solinki, przy których przecież nie tak dawno stały bojkowskie wioski. Zostały po nich jedynie skrawki pamiątek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz