Na fali i pod prąd – my co częściej spędzamy czas na wysokościach powyżej zero m n.p.m. powiedzielibyśmy z górki i pod górę. Podobnie jak to bywa w życiu. „Na fali i pod prąd” to tytuł książki biograficznej Aleksandra Doby, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Jego dokonania sprawiły, że jest postacią znaną i sławną, szanowaną i podziwianą za osiągnięcia, a także za serdeczność i ciepło, za to, że mimo sławy pozostał osobą „normalną”, jak to potocznie mówią. Przyjaciele, znajomi mówią, iż Olek wciąż jest tą samą osobą, jaką znają od lat. Tak mówił nam jeden z jego starych kajakarskich druhów.
Aleksander Doba jest osobowością zaskakującą i niecodzienną w nastawieniu do życia. Zawsze przyjazną i otwartą na kontakt z innym człowiekiem. Trzeba przyznać, że jest ogromnym gadułą, gawędziarzem, duszą towarzystwa. Jak sobie radzi z tym, gdy samotnie płynie przez ocean – pytamy. Też cały czas rozmawia, tylko, że z ptakami i rybami – odpowiada żartobliwie. W swojej pasji osiągnął bezprecedensowe sukcesy – nie ma w tym względzie żadnych wątpliwości, choć on sam tego co robi nie postrzega w taki sposób. Chyba nigdy tak nie postrzegał tego co robi. Nie odnosi się do swoich wyczynów w kategoriach sportowych, ale traktuje je tak samo jak kiedyś, gdy stawiał pierwsze kroki, czyli jak zwyczajną turystykę. Tak jak za dawnych lat kajakarstwo jest to dla niego formą turystyki, choć stawia sobie w nim co raz trudniejsze wyzwania i cele. Chyba tak jak każdy w uprawianej przez siebie formie turystyki pragnie przezwyciężać swoje słabości i ograniczenia, stawać się lepszym w tym co robi, a więc stawiać sobie co raz wyżej poprzeczkę.
Aleksander Doba jest osobowością zaskakującą i niecodzienną w nastawieniu do życia. Zawsze przyjazną i otwartą na kontakt z innym człowiekiem. Trzeba przyznać, że jest ogromnym gadułą, gawędziarzem, duszą towarzystwa. Jak sobie radzi z tym, gdy samotnie płynie przez ocean – pytamy. Też cały czas rozmawia, tylko, że z ptakami i rybami – odpowiada żartobliwie. W swojej pasji osiągnął bezprecedensowe sukcesy – nie ma w tym względzie żadnych wątpliwości, choć on sam tego co robi nie postrzega w taki sposób. Chyba nigdy tak nie postrzegał tego co robi. Nie odnosi się do swoich wyczynów w kategoriach sportowych, ale traktuje je tak samo jak kiedyś, gdy stawiał pierwsze kroki, czyli jak zwyczajną turystykę. Tak jak za dawnych lat kajakarstwo jest to dla niego formą turystyki, choć stawia sobie w nim co raz trudniejsze wyzwania i cele. Chyba tak jak każdy w uprawianej przez siebie formie turystyki pragnie przezwyciężać swoje słabości i ograniczenia, stawać się lepszym w tym co robi, a więc stawiać sobie co raz wyżej poprzeczkę.
Czy Olek Doba to człowiek sukcesu? – ależ oczywiście, nie ma takiego
człowieka co by inaczej powiedział, za wyjątkiem... niego samego, Olka Doby. A jeśli już ktoś mówi mu o jego życiowym sukcesie, to pokazuje książkę biografię „Na
fali i pod prąd”, wskazując, że jeśli jest człowiekiem sukcesu, to właśnie ta książka
jest receptą na sukces. Zwyczajne życie, w którym w pewnych momentach jest się na fali, a w innych pod prąd. Olek podkreśla, iż wszystko jest jeszcze przed
nim. Ktoś, kto nigdy nie miał możliwości spotkania go, czy tylko posłuchania
mógłby powiedzieć: zwariował! W Jego wieku wszystko jeszcze przed nim? Olek
sam kiedyś tak by powiedział, gdy był młodszy, patrząc na sześćdziesięciolatka (wspomina o tym w książce). Z obecnej perspektywy inaczej to ocenia, bo przecież ma teraz już siedemdziesiąt lat i
wciąż te tak samo ambitne marzenia jak kiedyś. To człowiek pełen energii, który
nie uważa się za starego, choć nie ukrywa tego, iż nie jest okazem zdrowia i
przyznaje się to różnych schorzeń i dolegliwości, które utrudniają mu
realizację planów, ale nie uniemożliwiają doprowadzenia ich do finału. „Każdy ma tyle lat, na ile się czuje” –
mówi. Jaki zatem jest sposób na to, by czuć się jak nastolatek w wieku siedemdziesięciu lat? To
trudne pytanie i odpowiedź na nie niepewna. Olek był i jest aktywny – „Może to jest recepta na zachowanie dobrej kondycji przez wiele lat aż
do…?” – pisze w książce. Tak nam się też tak zdaje. Widzimy to blisko siebie, gdy zdobywamy górskie szczyty wspólnie z doświadczonymi wiekiem turystami (a są wśród nich nawet bardziej doświadczeni od Olka Doby). To w ich entuzjastycznym nastawieniu
do życia dostrzegamy przepis na sprawność i zadowolenie na długie lata bytności, mimo pojawiających
się z wiekiem dolegliwości.
Ten krótki tekścik pisany był pod wpływem wrażeń ze spotkania z Aleksandrem
Dobą i jest też po części wyrazem naszych własnych przemyśleń. Życzymy mu
powodzenia w tym co robi, szczęśliwych powrotów z mórz i oceanów. Może kiedyś
popłynie z nami. Wiemy, że zrobi to chętnie gdy tylko w jego napiętym harmonogramie
zamierzeń pojawi się okienko czasowe, a wtedy wróci do miejsc, gdzie zaczynał
swoją pasję.
Dziękujemy za spotkanie. |
Dobrze piszesz
OdpowiedzUsuńBardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń