Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi...

Budzi nas piękny dzionek, słoneczny i ciepły. Wtulić jeszcze by się chciało pod kołderkę, ale coś magicznego ciągnie nas na szlak. Po wczorajszej wędrówce towarzyszy nam jakieś nieoparte pragnienie chłonięcia tutejszej niezmąconej przyrody, jakże specyficznej, niepodobnej do tej, z którą się spotykamy tam gdzie mieszkamy. Magia, która ogarnęła nas od wczoraj nie pozwala przestać myśleć o tej ciszy, bezkresnej, ale nie głuchej, bo wypełnionej ćwierkaniem i śpiewem ptaków, muzykującymi w trawie pasikonikami. Czasem tą monotonię przerywa rżenie konia z pasącego się stada, czy też ryk krowy z innej nieodległej łąki. Magia ta sprawia, że czas biegnie tu wolniej. Ludzie nie spieszą się, a mimo to na wszystko mają czas. Wydaje się to wszystko takie nieprawdopodobne, choć przecież dla wielu ludzi miasta, których życiowe korzenie sięgają do takich prawdziwie wiejskich miejsc klimaty takie nie są obce. Dla nich Beskid Niski jest w stanie wyostrzyć dawne wspomnienia, dać poczuć się jak w starym domu rodzinnym, czy nawet usłyszeć odgłosy krzątających się w nim rodziców, babci i dziadka. Taka jest Zdynia, będąca naszą bazą noclegową, takie też są wioski położone bliżej i dalej od niej.

TRASA:
Przełęcz Dujawa, słow. Sedlo Dujava (580 m n.p.m.) Beskidek (683 m n.p.m.) {} Jaworzyna Konieczniańska, słow. Javorina (881 m n.p.m.) {} Przełęcz Regietowska, słow. Regetovská voda (646 m n.p.m.) Regietów Wyżny Rotunda (771 m n.p.m.) Zdynia - 29. Łemkowska Watra

OPIS:
Tutejsze tereny mogą wydawać się zapomniane przez człowieka, ale w rzeczywistości skrywają w sobie kawał historii. Podczas dzisiejszej wędrówki górskiej po Beskidzie Niskim chcemy uchylić do niej nieco bramę, bo przecież ta niby uśpiona ziemia w swojej historii miała również bardzo dramatyczne, a nawet krwawe koleje losów.

Cerkiew pw. św. Wasyla Wielkiego w Koniecznej.


Przełęcz Dujawa (słow. Priesmyk Dujava).

Wędrówkę rozpoczynamy o godzinie 8.20 na pobliskiej Przełęczy Dujava (słow. Priesmyk Dujava), położonej na wysokości 580 m n.p.m. Wyruszamy w górę drogą pośród wysokiej trawy czerwonym szlakiem słowackim poprowadzonym granicą polsko-słowacką. Droga jest dość podmokła, co jest chyba charakterystyczne dla gór Beskidu Niskiego, nawet po opadach deszczu sprzed kilkunastu godzin. Szybko wchodzimy do lasu. Bardziej błotniste miejsca omijamy idąc skrajem drogi. W ten sposób wspinamy się na wzniesienie Beskidka.

W partii szczytowej Beskidka o godzinie 8.50 napotykamy na cmentarz wojenny nr 46 - tajemniczy, budzący ciekawość, ale też szacunek. Najbardziej wyeksponowanym jego elementem jest kamienna wieża. Cmentarz jest zarośnięty, podniszczały, sprawia wrażenie ukrytego w lesie, choć przypuszczać można, że kiedyś wzgórze na którym się znajduje było odsłonięte. To tylko potwierdza fakt, że tutejsza przyroda rządzi się swoimi prawami.


Cmentarz ten wprowadza nas w smutną zadumę nad bezsensownością wojny, tym większą, gdy dowiadujemy się, że to jeden z wielu galicyjskich cmentarzy wojennych, które zostały rozsiane na terenie zachodniej Galicji po zakończeniu I Wojny Światowej. Wybudowano ich w sumie 400. Spotykać je tu można niemal przy każdym szlaku turystycznym - na górach i w dolinach, w lasach i pośród pól, w wioskach i miastach. Wszystkie oddają w milczeniu cześć i chwałę żołnierzom każdej nacji, ale też są wyrazem sprzeciwu przeciw wojnie i wszystkiemu co do niej doprowadza. Ich idea wynikła z bezsensowności wojny i jej ofiar, dlatego budowano je unikając triumfalizmu, nie dzieląc poległych według rasy, wyznania, języka, narodowości czy przynależności państwowej, unikając bezimienności poległych. Mimo swojej prostoty, zadbano o ich artystyczną estetykę. Każdy taki cmentarz architektonicznie jest niepowtarzalny, posiada swój własny indywidualizm. Dziś cmentarze te poza pamiątką czasów minionych, stały się również są cennymi zabytkami sztuki europejskiej. Szkoda tylko, że wiele z nich od lat niszczeje.

Projektowali je i budowali najlepsi wówczas specjaliści i artyści. Ten przy którym stoimy jest dziełem jednego z najwybitniejszych - słowackiego architekta Dušana Jurkoviča, ówczesnego kierownika, projektanta i nadzorcy budowy wszystkich pozostałych cmentarzy utworzonego tu okręgu cmentarnego. Jego wspaniałe projekty wyróżniają się oryginalnością, ale też fantastycznym wyczuciem beskidzkiego krajobrazu. Do dziś zachwycają, a nawet olśniewają, jak np. zbudowane w latach 1897-1899 schroniska górskie na Pustevnym pod Radhošťem w Beskidzie Śląsko-Morawskim, które już niebawem mają znaleźć się na trasie naszej wędrówki.

Na tle historycznym i estetycznym idea zachodniogalicyjskich cmentarzy wojennych ma też wymiar etyczny. Ich architektoniczna harmonia przeciwstawiała się zniszczeniu i chaosowi pobitewnego pobojowiska. Natomiast wspólny pochówek żołnierzy wszystkich armii był manifestem przeciwko nienawiści i wrogości, wyrazem zgody i pojednania. Powszechnie spotykane na cmentarzach poetyckie strofy przywoływały wyrazy współczucia.

Cmentarz wojenny nr 46.

Cmentarz wojenny nr 46 - krzyże nagrobne.
Po 15 minutach wyrywamy się z zadumy nad nonsensem wojny i ruszamy dalej. Do słowackich czerwonych znaków dołączają polskie niebieskie, wychodzące z Koniecznej. Maszerujemy długim grzbietem Beskidka przez jakieś 20 minut i schodzimy na szeroką przełęcz z polanami. Trochę dalej...

Kraśnik (Zygaena lonicerae).

Na przełęczy pomiędzy Beskidkiem i Jaworzyną Konieczniańską.

Trochę dalej widać przed nami kolejną zalesioną górę. Stąd wydaje się niepozorna, ale wkrótce okazuje się, że choć podejście ma krótkie, to biegnie bardzo ostro w górę. Trzeba się nieźle pomęczyć, bo góra tylko w nielicznych i bardzo krótkich fragmentach daje szansę wytchnienia, gdy pojawia się niewielkie wypłaszczenie. To kolejna góra, która uświadamia nam, że choć Beskid Niski jest niski, to nie zawsze jest łagodny.

 





Ostre podchodzenie trwa około 20 minut, gdy w końcu osiągamy grzbiet Jaworzyny Konieczniańskiej. Wydaje się, że to już wierzchołek, ale tak nie jest. Minuta na uspokojenie oddechu i skręcamy teraz w prawo na zachód, gdzie po chwili uff... osiągamy szczyt Jaworzyny Konieczniańskiej wznoszący się na wysokość 881 m n.p.m. Teraz przystajemy na odpoczynek, na polanie wierzchołkowej - szkoda, że zarastającej, ale i tak na stronę polską mamy niezłą panoramę głównie w kierunku północno-zachodnim, na której wśród wzniesień górskich wybija się tafla Jezioro Klimkówka.

Widać już grzbiet Jaworzyny Konieczniańskiej...

ale do szczytowej kulminacji jeszcze jest kawałek łagodnej ścieżki.

Widok z polany wierzchołkowej Jaworzyny Konieczniańskiej (881 m n.p.m.).

W kierunku północno-zachodnim wśród wzniesień górskich wybija się tafla Jezioro Klimkówka.

Niewielka polanka wierzchołkowa Jaworzyny Konieczniańskiej pozwala nacieszyć oko czym innym, niż drzewa. Pojawiają się na niej bardziej kwieciste gatunki roślinności, a miejsce to licznie nawiedzają przedstawiciele drobnej fauny. To właśnie pochłania Alicję, dzięki czemu możemy teraz obejrzeć kilka interesujących fotografii. Sielanka na Jaworzynie Konieczniańskiej jest błoga, przyznać by się nawet trzeba było, że rozleniwiająca przez oplatające nas ciepłe promyki słońca.




Strangalia plamista (Rutpela maculata).
Strangalia plamista (Rutpela maculata).

Jezioro Klimkówka.

Widok Klimkówki nasuwa myśl, że przecież nie samymi górami człowiek żyje. A może by tak nad wodę... Spiętrzone sztucznie wody Klimkówki to nie tylko energetyka i zabezpieczenie przeciwpowodziowe. To również infrastruktura rekreacyjno-turystyczna, która szybko się tu rozwinęła, mimo to, że przez pewien moment Klimkówka i jej brzegi były we władaniu siczy kozackich, udając Dniepr w filmie „Ogniem i mieczem”.

Z plażowych marzeń wybija nas jednak inny, odległy element krajobrazu - to miejsce trwającej Watry Łemkowskiej w Zdyni. Widać tam liczne namioty uczestników rozbite wokół sceny, wiele zaparkowanych w pobliżu pojazdów, pawilony handlowe i gastronomiczne. Daleka tam jeszcze droga, a my tu tak sobie beztrosko siedzimy. Jeszcze musimy przejść przez szczyt Rotundy, który stąd tylko wydaje się, że jest na wyciągnięcie ręki, a wcześniej musimy jeszcze zejść na Przełęcz Regetowską. O godzinie 10.50 podnosimy więc swoje d..y (dzieci czytają tutaj: p..y) i idziemy dalej.

Miejsce Watry Łemkowskiej w Zdyni (widziane z Jaworzyny Konieczniańskiej).

Polany wierzchołkowa na Jaworzynie Konieczniańskiej i wychodząca z niej przecinka grzbietowa.

Jeszcze przez chwilę poruszamy się nasłonecznioną przecinką grzbietową, po czym  znów znajdujemy się w gęstym lesie, a ścieżka zaczyna bardzo ostro opadać. Po niecałych 20 minutach schodzenia osiągamy Przełęcz Regietowską (słow. Regetovská voda) i jesteśmy na wysokość 646 m n.p.m. Znajduje się na niej turystyczne przejście graniczne. W lewo odbiega stąd zielony szlak słowacki do Regetovki, a my skręcamy w prawo za znakami żółtego szlaku do doliny Regietówki.

Od tego miejsca na naszej trasie pojawiają się połacie makabrycznego błota. W niektórych miejscach można wpaść do niego powyżej kostek. Pułapki czyhają również pod leżącą trawą, która w rzeczywistości kryje bajora wody. Wkrótce nasza droga przeobraża się w twardą drogę gruntową. Jeszcze tylko kilka razy przeprawiamy się przez przepływające przez drogę strumyki, które na nasze szczęście są płytkie i możemy to zrobić nie ściągając obuwia.

Utrudnienia na szlaku - makabryczne błoto.

Utrudnienia na szlaku - przepływające przez drogę strumyki.

Idziemy teraz malowniczą doliną, wśród łąk z których od czasu do czasu dobiega do nas parskanie hucuła ze stada pasącego się na wzniesieniu. Z pięknej słonecznej aury korzystają również świerszcze, które namiętnie doskonalą swój muzyczny kunszt.


Dolina Regietówki.



Jaworzyna Konieczniańska (widok z doliny Regietówki).

Zbliżamy się do wsi Regietów (łemkow. Регетiв), która do 1968 r. nazywała się Regetów. Dawniej były tu dwie wsie - Regietów Wyżny i Niżny, które zostały całkowicie wysiedlone po II wojnie światowej w ramach akcji „Wisła”. Od tego czasu Regietów Wyżny pozostał do dziś niemal bezludny. Spośród bardzo nielicznych zabudowań uwagę naszą zwraca tzw. czasownia. To niewielka chrześcijańska budowla bez specjalnie wydzielonego miejsca na ołtarz, przy których ludzie zbierają się na krótką modlitwę w oznaczonych porach dnia. Trochę dalej dochodzimy do cmentarza, będący pozostałością po wysiedlonej w 1947 roku łemkowskiej wsi Regietów Wyżny. Znowu zatrzymujemy się na chwilkę w zadumie nad minionym czasem.

Czasownia.

Cmentarz po wysiedlonej w 1947 roku łemkowskiej wsi Regietów Wyżny.

Nieco dalej czeka nas przeprawa ze szczyptą adrenaliny. Można oczywiście przejść w bród Regietówkę przecinającą swoim nurtem naszą drogę, ale wybieramy wariant trudniejszy po spróchniałym, chybotliwym mostku. Tuż za nim po lewej stronie na skarpie znajduje się tablica, która wskazuje miejsce po ostatniej z regetowskich cerkwii, zbudowanej w 1865 roku, a także pozostałości po wiejskim cmentarzu. Pośród niewielu nagrobków na cmentarzu znajdujemy również świeżo odnowiony nagrobek osoby zmarłej w 1943 roku. Jest on jak symptom odnowy i ożywienia wspomnień i pamięci po dawnych mieszkańcach tych ziem.


Pozostałości po wiejskim cmentarzu przy ostatniej z regetowskich cerkwii, zbudowanej w 1865 roku.


Opuszczamy bezludne tereny dawnej wsi Regietów Wyżny. O godzinie 12.40 opuszczamy żółty szlak i wschodzimy na czerwony. Ponownie przeprawiamy się przez potok Regietówka. Tym razem jest dużo łatwiej, bo mostek jest pewniejszy, choć dużo węższy. Na drugim brzegu wraz z rozpoczynającym się lasem rozpoczynamy podejście na górę Rotunda. Najpierw przechodzimy przez bazę namiotową w Regietowie Niżnim. Potem dość ostro w górę szeroką drogą przez las. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tutejszych stromych podejść. W partii podszczytowej, po około półgodzinnej wspinaczce, szlak łagodnieje.

Podejście na Rotundę.


O godzinie 13.25 wchodzimy na wierzchołek Rotundy (776 m n.p.m.), na którym znajduje się cmentarz wojenny nr 51. Spośród wszystkich zaprojektowanych cmentarzy przez Dušana Jurkoviča jest on uważany za najpiękniejszy. Jeszcze niedawno było to bardzo zniszczony obiekt - obecnie prowadzony jest jego remont. Odnowiono 24 krzyże nagrobne oraz tablice z nazwiskami pochowanych. Zrekonstruowano dwie z pięciu strzelistych drewnianych wież z krzyżami na szczycie. W 1916 roku wieże były widoczne na znaczne odległości, bo Rotunda nie była zalesiona. Na Rotundzie spoczywają żołnierze wszystkich walczących armii: austriackiej, niemieckiej i rosyjskiej, a inskrypcja na głównej wieży głosi:
Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi, a burze już nam nieraz we znaki się dały;
wszak słońce co dzień rano tu nas wcześniej budzi i wcześniej okrywa purpurą swej chwały.

Wierzchołek Rotundy (776 m n.p.m.), na którym znajduje się cmentarz wojenny nr 51.

Na cmentarzu zrekonstruowano już dwie z pięciu strzelistych drewnianych wież z krzyżami na szczycie.

Podciągamy skarpety i schodzimy z Rotundy.

O godzinie 13.40 zaczynamy schodzić czerwonym szlakiem do Zdyni. Zbocze z tej strony jest łagodniejsze. Szybko wychodzimy z lasu na otwarte przestrzenie. Przed nami rozciąga się pełnometrażowa panorama na dolinę Zdyni, a na przeciwległym zboczu widać tętniącą życiem Łemkowską Watrę. O godzinie 14.20 docieramy do potoku Zdynianka, w którym obmywamy obuwie, po czym udajemy się do naszego ośrodka na obiad.

Szybko wychodzimy z lasu na otwarte przestrzenie.

Na przeciwległym zboczu widać tętniącą życiem Łemkowską Watrę



Na tym nie kończy się nasza dzisiejsza wędrówka, choć przed nami pozostało już tylko jakieś niespełna 2 kilometry. Wyruszamy dalej kierując się na południowy wschód. Maszerujemy przez Zdynię wzdłuż przebiegającej tędy drogi wojewódzkiej nr 977, aż do drewnianego szyldu rozwieszonego pomiędzy dwoma słupami z dwujęzycznymi napisami:

W tym miejscu skręcamy w lewo na północny wschód, na asfaltową drogę, którą zbliżamy się do miejsca festiwalu łemkowskiej kultury. Z każdym krokiem na drodze co raz bardziej roi się od sympatyków tej imprezy. Do naszych uszów zaczynają docierać pierwsze dźwięki muzyki i śpiewu, w powietrzu unoszą się zapachy różnych kulinariów niesionych wraz z ogniskowym dymem. Kierujemy się najpierw na wzgórze przed sceną. Najpierw przedzieramy się przez tłumnie nawiedzone stoiska gastronomiczne, a potem wspinając się na wzgórze mijamy namioty obozujących tu uczestników łemkowskiej watry. Wychodzimy powyżej sceny, skąd doskonale widać to co się na niej dzieje. Aktualnie występuje na niej jedna z grup folklorystycznych. W godzinach 17.00-19.30 na scenie prezentowane są występy ludowe, pieśni i tańca pod hasłem: „Szumnyj witer wije”.


Spajamy się panującym tutaj klimatem, życzliwością i serdecznością ludzi. Mija miło czas, ale napis na ścianie sceny „29 Лемківска ватра” nie pozwala tkwić cały czas przed sceną, bo gdzież ta watra, co z języka wołoskiego oznacza „ognisko”. Schodzimy na lewą stronę widowni, skąd unosi się lekki dym i mamy to czego szukaliśmy. Dalej mamy wystawę kultury Łemków pod hasłem „U źródeł”, bogato ilustrowanej starymi fotografiami. Prezentowane są też prace malarskie i rzeźbiarskie.

Płonąca watra.


Potem wracamy bliżej wejścia, ku stoiskom. I tu widzimy nie to czego się wcześniej spodziewaliśmy, bowiem w żadnym względzie stoiska te i prezentowane na nich wyroby nie przypominają typowych odpustowych kramów. Znaleźć można na nich istne cuda i perełki stworzone ręką człowieka, w duchu pełnej estetyki i piękna. Zachwycają zarówno wyroby sukiennicze, biżuteryjne, jak też ozdoby na ścianę barwiące się kolorytem starych ikon i wiele, wiele innych. Na końcu pasażu handlowego zahaczamy o namiot z gastronomią, bo w brzuchu zaczęło trochę burczeć i wracamy przed scenę watry.



„Za horu sonce zahorjaje”, a sceną zaczynają rządzić „Hudacy” z łemkowskim kwintetem wokalnym „Dosbajka”. Tak jak sami o sobie powiedzieli, prezentują muzykę Karpat, Galicji i nie tylko. Ten zespół bardzo nam przypada do gustu, podobnie jak wielu innym słuchaczom. Folkowymi rytmami porywa część publiczności w podrygach tanecznych. Nie obeszło się bez bisów.
Potem przyszedł czas na folkowy „Lemko-Tower” i kolejne zespoły, a my nawet nie zauważyliśmy, kiedy wzgórze Łemkowskiej Watry ogarnęła ciemność.

Hudacy & Dosbajka.

Lemko-Tower.

Łemkowska Watra to obecnie duża impreza plenerowa o międzynarodowym znaczeniu. To spotkanie ludzi, których z rodzinnych wsi los rzucił w różne strony świata. Łemków, którzy wiele lat temu zostali niesprawiedliwie posądzeni o wspieraniu działających tu po II Wojnie Światowej band UPA, a w konsekwencji stąd wysiedleni. Jednak wciąż wracają tu, choć na chwilę, by spotkać się razem przy płonącej watrze. Nie tylko Ci co pamiętają tamte trudne czasy, bo takich jest już co raz mniej, ale też ich dzieci i wnuki, którzy podtrzymują dawne łemkowskie obyczaje. Łemkowska Watra gromadzi nie tylko Łemków, ale również wielu sympatyków tej kultury. Przez trzy dni trwa tu wspaniała zabawa przy łemkowskich rytmach folklorystycznych, jak też okraszonych mocniejszym, folkowym uderzeniem. Do tego znakomita, ciepła strawa i dobry napitek, wywodzące się z tradycyjnej kuchni łemkowskiej i nie tylko. O tym wszystkim dużo by pisać, ale tyle na ten temat już wystarczy, bo i tak nie odda to w pełni tego co każdy może tu osobiście przeżyć. Jedno jest jednak pewne: kogoś, kto na Łemkowskiej Watrze już był, do ponownego przyjazdu nie trzeba namawiać. 

Jutro wracamy na szlak by wspomnieć to, co zniknęło z tych ziem.




A jeśli byście chcieli posłuchać...







Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas