Oto trasa, którą już dawno temu zaprojektowaliśmy sobie do przejścia. Długo
leżała w szufladzie czekając na swoją realizację. Różne pomysły, zarówno te
łatwe i proste, czy bardziej złożone, które chcielibyśmy zrealizować
odkładamy tam, gdzie czekają na swoją chwilę. W przypadku tej trasy –
wierzcie bądź nie – jej zamysł pojawił się we wrześnie 2011 roku. Czekał aż
tak długo, bo chyba zbyt wiele mamy innych różnych pomysłów, które
przekładamy z uwagi na ciągły brak dogodnego, a przede wszystkim wolnego
terminu. W końcu okazało się, że idealnie wkomponowuje się ona w projekt
„Żywiecka Korona Beskidów”, który nie tak dawno podjęliśmy do realizacji.
Projekt ten obejmuje 105 różnych miejsc w pasmach Beskidu Żywieckiego, a
także Beskidy Śląskiego i Beskidu Małego. Dla zbieraczy odznak turystycznych
jest nawet piękne trofeum, a zarazem souvenir do uzyskania, otrzymywany za
odwiedzenie tylko 40 spośród z tych 105 wyspecyfikowanych w regulaminie
miejsc, opracowanym przez Babiogórski Oddział PTTK w Żywcu. I choć te 40
miejsc mamy już od ponad pół roku za sobą (odznaki również zweryfikowane)
wędrujemy dalej szlakami Żywieckiej Korony Beskidów. Zaczynając to
przedsięwzięcie od razu zakładaliśmy, że odwiedzimy wszystkie punkty wymienione
w regulaminie. To góry, z którymi mamy wiele wspaniałych wspomnień,
szczególnie w początkach naszych spotkań z kulturą tamtejszych górali.
Podstawową zaletą w propozycjach zdobywania różnych odznak turystycznych
jest swego rodzaju systematyzacja i ukształtowanie tematyczne naszych
wędrówek, które pozwala poznać pełnię walorów tego, co zostało objęte
pomysłem określonej odznaki. Dlatego ruszamy dalej, aby odwiedzić kolejne
miejsca z Żywieckiej Korony Beskidów.
TRASA:
Pod Dębowcem (442 m n.p.m.)

Kolejka linowa „Szyndzielnia”, stacja dolna (510 m n.p.m.)

Przełęcz Dylówki (720 m n.p.m.)

Kolejka linowa „Szyndzielnia”, stacja górna (958 m n.p.m.)

Polana Gacioki

Polana Kamienica

Schronisko PTTK Szyndzielnia (1001 m n.p.m.)
Szyndzielnia (1028 m n.p.m.)

Siodło pod Klimczokiem (1042 m n.p.m.)


Schronisko PTTK Klimczok (1052 m n.p.m.)


Siodło pod Klimczokiem (1042 m n.p.m.)
Klimczok (1117 m n.p.m.)

Trzy Kopce (1082 m n.p.m.)

Stołów (1035 m n.p.m.)

Błatnia (917 m n.p.m.)

Schronisko PTTK Na Błatniej (917 m n.p.m.)

Wielka Cisowa (878 m n.p.m.)

Mały Cisowy (829 m n.p.m.)

Czupel (736 m n.p.m.)

Pod Łazkiem (662 m n.p.m.)

Jaworze Nałęże (463 m n.p.m.)
Przed nami Pasmo Klimczoka i Szyndzielni, zwane także Grupą Klimczoka i
Szyndzielni. Wchodzą one w skład Beskidu Śląskiego i znajdują się w bezpośrednim
sąsiedztwie znanych i popularnych miast: Szczyrku i Bielska-Białej, stąd też w
najwcześniejszych dziejach tutejszej turystyki górskiej, było to pasmo najwcześniej odwiedzane, a zarazem pierwsze,
w którym turystyka ta zaczęła rozwijać się. Zaczynamy o godzinie 8.10 w
dzielnicy Olszówka Górna miasta Bielsko-Biała. Można stąd dostać się na
grzbiety górskie różnymi drogami i na różne sposoby. Wychodzi stąd wiele
znakowanych szlaków turystycznych, jak również wiele innych ścieżek, dróg
rowerowych. Istnieje też możliwość wyjazdu linową kolejką gondolową
„Szyndzielnia” z doliny potoku Olszówka (nazywa się tak jak dzielnica) na
wysokość bardzo bliską szczytu Szyndzielnia, co niweluje w znacznym stopniu
wysiłek, który trzeba ponieść pokonując przewyższenie ponad 400 metrów i
dystansu ponad 2 km. Stacja dolna tej kolejki ulokowana jest na wysokości 510
m n.p.m. a górna na wysokości 959 m n.p.m. Kolej gondolowa na
Szyndzielnię liczy 1811 metrów długości. Oddano ją do użytku w grudniu 1953
roku. Była to pierwsza kolej linowa, jaka została zbudowana po II wojnie
światowej. Mieliśmy w tamtym czasie trzy kolejki wybudowane jeszcze przed wojną: kolej linowa na Kasprowy Wierch (1936), kolej linowo-terenowa na Górę
Parkową w Krynicy (1937), kolej linowo-terenowa na Gubałówkę (1938). Była to
więc czwarta w ogóle kolej linowa wybudowana na obszarze Polski. Niebawem
zaczęto ją przyrównywać do kolejki na Gubałówkę nazywając „bielską Gubałówką”,
gdyż bardzo szybko zaczęła cieszyć się ogromną popularnością. Zastanawiano się
nawet nad przejazdami nocnymi. Przepustowość kolejki wynosiła wówczas 300 osób na godzinę (obecnie wynosi ona 750 osób na godzinę). Kolejka
była potem wielokrotnie modernizowana, unowocześniana. Ostatnia modernizacja ukończona została w 2017 roku. Odtąd kolejka na Szyndzielnię
posiada charakterystyczne żółte, przeszklone gondole, z których podczas
przejazdu można podziwiać widoki na miasto Bielsko-Biała, kiedy jesteśmy
wynoszeni pomiędzy szczyty Kołowrotu i wzniesienia Dębowca i Cubernioka.
Trochę kusi nas, aby skorzystać z takiej możliwości, ale ostatecznie robimy,
tak jak wcześniej zaplanowaliśmy.
|
Przy dolnej stacji kolejki linowej na Szyndzielnię.
|
Wczoraj pogoda uległa diametralnej zmianie. Po nietypowo ciepłym okresie dla trwającej pory roku przyszło ochłodzenie oraz nadciągnęły śniegowe chmury. Zawisły nad polskimi Beskidami. Jest jednak dość przyjemnie. Niemal bezwietrznie, a temperatura w okolicach zera zdaje się być zupełnie bezmroźna. I choć wilgotność jest spora, bo zapewne coś padało tu w nocy - na szlaku jest stabilnie.
Pod dolną stacją kolejki na Szyndzielnię opuszczamy łożysko doliny Olszówki, tuż za jej dopływem spływającym jarem spod Cybernioka (731 m n.p.m.). Zaczyna się dość stromo. Ścieżka wprowadza nas na drogę przecinającą zbocze ponad sztuczną kaskadę utworzoną na wspomnianym dopływie Olszówki. Po bardzo krótkim pobycie na tej płasko przebiegającej drodze, znów zwieramy siły, bo przed nami kolejna bardzo stroma, kamienista skarpa, a powyżej trochę łagodniejsze, ale wciąż strome leśne zbocze. Nieustannie nabieramy wysokości przystając co pewien czas dla wyrównania oddechu. Obserwujemy, jak wraz ze wzrostem wysokości zmienia się aura lasu. W drzewa wkrada się mgła, w poszyciu zalega coraz znamienitszy puszek śnieżny, korę drzew obiela firn.
|
Dopływ Olszówki. |
|
Sztuczna kaskada. |
|
Jar potoku dopływowego Olszówki.
|
|
Ostre podejście. |
|
Pierwsze firny na gałązkach drzew.
|
Kamienista dróżka wprowadza w gęsty zagajnik, otulający nas urokliwym tunelem obielonych gałązek łukiem zachodzących nad naszymi głowami. Stromizna zbocza wyczuwalnie zmniejsza się, gdy przecinamy drogą biegnącą tuż pod grzbietem pasma. O godzinie 9.10 wchodzimy na Przełęcz Dylówki. Nasz niebiesko znakowany szlak kończy się tutaj. Dalej właściwie mamy do wyboru dwie drogi: czerwono znakowaną drogę, która głębszymi zakosami wspina się wyżej grzbietem, czyli łagodnym, ale dłuższym wariantem niż zielono znakowana ścieżka prowadząca wprost piętrzącym się grzbietem. Po szybkim zastanowieniu i zweryfikowaniu dróg na mapach podążamy dalej zielonym szlakiem.
|
Tunel przez młodniki.
|
Droga wiedzie bukowym lasem, a wyżej rosną piękne świerki, których zieleń igliwia przebija się przez biały firn. Wtem o godzinie 9.40 wychodzimy na jakąś polaną pokrytą śniegiem – niespodziewanie iście zimowy krajobraz przed nami, który zaskakuje oczy, pomimo kalendarzowej zimy. Wszak kilka dni temu w Tatrach wędrowaliśmy sobie w koszulkach, bo tak było ciepło i już nic nie wróżyło, że aura zimowa może jeszcze powrócić. Po kilku krokach dalej zaczynamy identyfikować to miejsce. Z mgły wyłania się maszt antenowy z czerwonymi platformami, a poniżej budynek górnej stacji kolejki „Szyndzielnia” nakryty spadzistym dachem.
 |
Zamglony bukowy las. |
|
Świerki. |
|
Przed nami górna stacja kolejki na Szyndzielnię.
|
|
Górna stacja kolejki gondolowej na Szyndzielnię.
|
|
Droga do schroniska na Szyndzielni.
|
Ciąg dalszy naszego szlaku prowadzi przez zmieniający się las mieszany, łagodnie w górę. Po kwadransie docieramy pod dość spore schronisko turystyczne PTTK Szyndzielnia (niem. Kamitzerplatte). Położone jest na wysokości 1001 m n.p.m. i znajduje się ono zaraz pod szczytem Szyndzielni. Jest to pierwsze murowane schronisko w tym paśmie górskim, oddane do użytku w 1897 roku przez działającą tu wówczas bielską sekcję niemieckiego Beskidenverein. Po II wojnie światowej funkcje schroniskowe w tym obiekcie zostały reaktywowane przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie (w okresie wojny schronisko służyło celom paramilitarnym, zostało również kilkakrotnie trafione pociskami artylerii).
Obok niego znajduje się alpinarium o powierzchni około 400 m², będące formą ogrodu botanicznego. Alpinarium na Szyndzielni założone zostało w 1905 roku z inicjatywy ówczesnego prezesa Beskidenvereinu, Wilhelma Schlesingera, zaś pierwszych nasadzeń dokonał bielski muzealnik i przyrodnik Edward Schnack. Zgromadzono w nim rośliny charakterystyczne nie tylko dla Beskidów, ale również Alp Wschodnich. Obecnie opiekę nad alpinarium prowadzi Nadleśnictwo Bielsko. Już niedługo jak tylko śnieg ustąpi, będzie można podziwiać je w barwach wiosennych.
|
Schronisko PTTK Szyndzielnia (niem. Kamitzerplatte; 1001 m
n.p.m.).
|
Główne podejście mamy za sobą. Odpoczywamy w schronisku przy kubku kawy z dodatkiem dobrego ciasta do godziny 11.00. Wierzchołek Szyndzielni znajduje się niedaleko. Krótka zalesiona droga za schroniskiem wyprowadza nas w jego sąsiedztwo. Z prawej mijamy miejsce odpoczynkowe z ławkami i stolikiem, z lewej mamy urwiste zbocze, na którym niegdyś znajdowała się skocznia narciarska. Obiekt powstał w 1923 roku z inicjatywy działaczy niemieckiego Towarzystwa Sportowego Wintersportclub z Bielska. Skocznia umożliwiała skoki na odległość od 20 do 30 metrów, co na tamte czasy było imponującym osiągiem, w odniesieniu choćby do 15-metrowego skoku Jana Jarzyny na skoczni na Kalatówkach w Zakopanem w 1914 roku, uznawany za rekord Polski przed I wojną światową.
|
Miejsce, gdzie znajdował się zjazd na skocznię na Szyndzielni.
|
Kilka minut po godzinie jedenastej wchodzimy na szczyt Szyndzielni (1029 m n.p.m.). Tabliczka szczytowa znajduje się przy szlaku turystycznym, kilkanaście metrów na północny wschód od właściwego miejsca, Góra ta nazywana była niegdyś Szyndzielnym Groniem. Andrzej Komoniecki na początku XVIII wieku pisał: „Szędzielny Groń tak nazwany przy lesie bielskim”. Nazwa tak wiązała się ze słowem „szyndzioł”, które w gwarze tutejszych górali oznaczało gont, który był wytwarzany przez mieszkańców z tutejszych okolic (we wsiach Kamienica i Olszówka Górna), którym były nakrywane bielskie domy. Oficjalną nazwą w tamtym czasie byłą jednak nazwa niemiecka, a więc Kamitzer Platte, która w tłumaczeniu na język polski oznacza tyle samo co Płyta Kamienicka. Ta z kolei nazwa pochodzi od podszczytowego wypłaszczenia góry, na północnym krańcu grzbietu Szyndzielni, gdzie znajduje się obecnie górna stacja kolei linowej.
|
Szyndzielnia (1029 m n.p.m.).
|
|
W kierunku Klimczoka.
|
Wędrujemy dalej grzbietem Szyndzielni porośniętym lasami bukowymi z domieszką drzew iglastych, świerków i jodeł. Można na zboczach tej góry znaleźć również stanowisko modrzewi. Przechodzimy niewyraźną przełęcz, za którą mamy wyższe wzniesienie, Trzymając się czerwonego szlaku, który w pewnym momencie rozgałęzia się ze szlakiem żółtym, obchodzimy szczyt Klimczoka od strony północno zachodniej. Docieramy w ten sposób na przełęcz Siodło pod Klimczokiem (1040 m n.p.m.) nieco zdezorientowani, bo wiele zmieniło się od naszej ostatniej wizyty tutaj. Jest tutaj jak dawniej narciarski wyciąg orczykowy na Klimczok, ale las został znacznie przetrzebiony, szczególnie po południowej stronie na zboczu schodzącym do doliny Żylicy, czyli do Szczyrku. Fakt – ostatni raz byliśmy tu dość dawno i zmienić się tu mogło wiele. Kierujemy się stąd na wschód, gdzie wznosi się Magura (1109 m n.p.m.) na grzbiecie wznoszącym się ku jej szczytowi stoi Schronisko PTTK Klimczok. Docieramy do niego o godzinie 11.45. Zostajemy na gorącą czekoladę do godziny 12.40.
|
W kierunku Klimczoka.
|
|
Schronisko PTTK Klimczok (1052 m n.p.m.).
|
To ciekawe, dlaczego schronisko stojące na Magurze nazywa się Klimczok. A może nie chodzi tu o związek z sąsiednią górą. Hmm… To zastanawiające. Czy jakąś odpowiedź uzyskamy na Klimczoku? Przemieśćmy się teraz na szczyt Klimczoka. Wracamy wpierw na przełęcz Siodło, a stamtąd dość stromo wzdłuż wyciągu narciarskiego, wkładając w to więcej wysiłku niż byśmy wcześniej pomyśleli, o godzinie 13.00 zdobywamy szczyt.
|
Podejście na Klimczok z Siodła.
|
|
Klimczok (1117 m n.p.m.). |
Klimczok (1117 m n.p.m.) jest szczytem, przez który przebiega granica administracyjna między Bielskiem-Białą i Szczyrkiem, a dawniej biegła tędy również historyczna granica między Śląskiem i Małopolską. Obecna nazwa góry pochodzi od słynnego zbójnika Klimczoka, który według lokalnych podań miał tutaj swoją kryjówkę, w jednej z tutejszych niewielkich jaskiń, a dokładnie w największej z nich liczącej 28 metrów długości. Klimczok był postacią półlegendarną, mającą pochodzić z Zamku Sułkowskich w Bielsku, a wiązaną również z innymi historycznymi postaciami. Na Zamku Sułkowskich w Bielsku miał dorastać z Klementyną Sułkowską, w której zakochał się ze wzajemnością. Jednak jak to w tamtych czasach było, ręka Klementyny miała być przeznaczona komuś innemu - wiedeńskiemu księciu. Nie mogąc z tego względu poślubić ukochanej kobiety, zezłoszczony Klimczok przeniósł się w góry, gdzie zebrał bandę zbójów, z którą zaczął rabować bogatych i pomagać biednym, zapewne dając sobie upust złości wobec zwyczajów bogatych. Nie potrafił zapomnieć swej ukochanej nawet będąc w górach daleko od niej. Tuż przed jej ślubem z przeznaczonym jej księciem, Klimczok porwał Klementynę wprost z kaplicy zamkowej. Zabrał ją w góry, gdzie wybudował kamienny dwór, w miejscu, gdzie obecnie stoi Schronisko na Klimczoku, czyli na zboczach Magury. Dwór ten nazywany było odtąd „Klementynówką” i również współcześnie nazwa taka funkcjonuje w obiegu. Po pewnym czasie Klementyna zapragnęła zobaczyć swoją matkę. Klimczok postanowił zejść w doliny, aby jej to umożliwić. Jednak tam został rozpoznany przez jednego z wieśniaków, który skuszony nagrodą powiadomił o tym straże książęce. Zorganizowano zasadzkę, w wyników której Klimczok został pojmany i uwięziony. Zmarł później powieszony na haku za żebro. Ta tragiczna, lecz również niezwykle romantyczna legenda została powiązana z nazwą góry w czasach romantyzmu. Czy na tej samej historii oparta jest nazwa Schroniska PTTK Klimczok na Magurze? Być może częściowo tak.
Rzeczywiste początki Schroniska PTTK Klimczok sięgają XIX wieku, kiedy baron Klobus z Łodygowic wybudował w jego miejscu domek myśliwski z pomieszczaniami dla turystów. To on na cześć swojej żony Klementyny nazwał go „Klementynówka” i tak oto wyjaśnia się prawdziwe pochodzenie tej nazwy. Domek myśliwski po kilku pożarach został przejęty przez niemiecką organizację turystyczną Beskidenverein, a po II wojnie światowej jego właścicielem został Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. Dzisiejsza nazwa schroniska nawiązuje oczywiście do sąsiedniego szczytu oddzielonego przełęczą Siodło, z wąską polaną ciągnącą się aż po sam szczyt Klimczoka. Wcześniej, jeszcze na początku XIX wieku góra Klimczok, na której stoimy nazywana była Goryczną Skałką albo po prostu Skałką, która miała związek z występującymi na niej jaskiniami, czy rozpadlinami skalnymi.
Na szczycie Klimczoka stoi maszt z antenami przekaźników telekomunikacyjnych postawiony pod koniec lat 70-tych XX wieku. Dawniej stała na nim drewniana wieża triangulacyjna, z której można było podziwiać widoki. Obecnie są one ograniczone do kierunku południowo-wschodniego z uwagi na drzewa rosnące wokół wierzchołka. Jednak dzisiaj jest to bez znaczenie ze względu na zachmurzenie i pięknie prószący śnieżek.
|
Klimczok (1117 m n.p.m.).
|
 |
Dróżka z Klimczoka na Trzy Kopce. |
Przez rzadki las podążamy dalej za żółtymi znakami szlaku. Droga wiedzie raczej płasko, przyjemnie przez cudowne zimowe plenery. Dla tych co zostali w dolinach zapewne będzie to niespodzianką, gdy spoglądają na nasze fotografie. Wtem delikatny zakos dróżki wynosi na rozległą wierzchowinę porośnięta świerkowym młodnikiem. Zaraz później o godzinie 13.20 docieramy na Trzy Kopce.
|
Wierzchowina Trzech Kopców.
|
Trzy Kopce (1082 m n.p.m.) to nazwa przywodząca skojarzenia z innymi szczytami, choćby ze szczytem Trzy Kopce Wiślańskie leżącym w Paśmie Równicy. Podobnie jak on stanowił zbieg granic trzech wsi, który oznaczano trzema kamiennymi kopcami na szczycie. W przypadku tego szczytu, przez który przechodzi nasza trasa, kopce oznaczały krańce wsi: Brenna, Wapienica i Szczyrk. W latach 30-tych XX wieku na Trzech Kopcach zbudowano schronisko turystyczne, prowadzone przez Roberta Urbanke i jego żonę Anielę. Pod koniec II wojny światowej zostało ono zniszczone. Nigdy nie zostało odbudowane. Przy naszym żółtym szlaku pozostały po nim fundamenty.
|
Pozostałości schroniska na Trzech Kopcach (1082 m n.p.m.)
|
|
Gdzieś na szlaku. |
Trzy Kopce łączą się przez Siodło pod Trzema Kopcami z następnym szczytem Stołów. Podążamy powoli w jego stronę płasko wiodącą dróżką przez mieszankę leśną, a przede wszystkich młodych nasadzeń leśnych. Trzeba być uważnym, aby nie przejść niezauważenie tego szczytu, bo teren wokół jest monolityczny. Stołów (1035 m n.p.m.) stanowi rozległe, spłaszczone wypiętrzenie grzbietu, skąd zapewne wzięła się jego nazwa, bo jest „płaski jak stół”. Niegdyś był porośnięty gęstym lasem bukowym, dzisiaj pocięty jest przecinkami i porośnięty w wielu miejscach młodym lasem. Szczyt Stołów przechodzimy o godzinie 13.55.
|
Zalążek lasu w zimowym plenerze.
|
Dalej mamy więcej otwartej przestrzeni, a szczyt przed nami określany w starych dokumentach niemieckich jako Berg Blatin (1571 r.). W późniejszych czeskich dokumentach pojawiła się nazwa Blatny lub Blatna. Natomiast po I wojnie światowej po raz pierwszy użyto nazwy Błatnia (917 m n.p.m.) i taka funkcjonuje do dzisiaj, choć w przewodnikach spotkać można również nazwę Błotny. Docieramy do niego o godzinie 14.20.
Wierzchołek góry Błatnia pokryty jest polanami będącymi pozostałością po dawnym ośrodku pasterstwa. Było ich znacznie więcej, ale zdążyły zarosnąć już lasem od zaprzestania pasterstwa. Obecnie zbocza góry porastają albo lasy bukowe, albo mieszane, a po większości polan pozostały wyłącznie nazwy. Z istniejących jeszcze polan wymienić można Szarówkę, Starą Łąkę, Bukowy Groń, czy największa, szczytową polanę Stołówka. Stołówka znana jest z jednej z najładniejszych panoram w Beskidzie Śląskim. Szeroka panorama i bliskość schroniska sprawiają, że często zatrzymują się na niej turyści.
|
Polana na Błatniej.
|
|
Błatnia (917 m n.p.m.).
|
Niedaleko za wierzchołkiem góry mamy trzecie z kolei schronisko na naszym szlaku - Schronisko PTTK na Błatniej, zbudowane w latach 1925–1926 przez niemieckie Towarzystwo Turystyczne „Przyjaciele Przyrody” (niem. Touristen-Verein „Naturfreunde”) z Aleksandrowic. Tak jak w przypadku innych tego typu obiektów na tym obszarze po II wojnie światowej zostało przejęte przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie, a następnie przez PTTK. O godzinie 14.30 zatrzymujemy się w Schronisku PTTK na Błatniej na przerwę, właściwie można powiedzieć obiadową. To jest ten czas, kiedy trzeba by coś zjeść. Decydujemy się na placki ziemniaczane. Jadalnia wypełnia się naszą sympatyczną grupą. Jest wesoło. Niespodziewanie pojawiają się tu też turyści ze stron bliskich naszym rodzinnym - z Chrzanowa. Posiady naturalnie przedłużają się przez to do godziny 15.35.
|
Schronisko PTTK na Błatniej (917 m n.p.m.).
|
|
Droga pod schroniskiem na Błatniej.
|
Gdy wychodzimy ze schroniska przejaśnia się trochę. Chmury znajdują się nieco wyżej, a nawet blask słoneczny zaczyna przez nie przenikać. To dobrze, bo dalsza trasa to ciąg dalszy przepięknych polan, które ciągną się aż po Mały Cisowy. Przed tym szczytem najpierw wchodzimy na Wielką Cisową. Szczyt ten znajduje się blisko Błatniej. Zaczynamy wchodzić na niego po szybkim, krótkim zejściu na przełęcz. Na podejściu po prawej stronie mijamy ruiny chatki studenckiej „Wysoki Zamek” znajdujące się po prawej. Po lewej stronie szlaku zaś zatrzymujemy się chwilkę przy pomniku poświęconym Edwardowi Biesokowi – partyzantowi NSZ z grupy „Bartka”, który zginął w maju 1946 roku podczas potyczki z oddziałem MO. Powyżej tego miejsca znajduje się wierzchowina Wielkiej Cisowej.
|
Przed przełęczą między Błatnią i Wielką Cisową.
|
|
Pozostałości po chatce studenckiej „Wysoki Zamek”.
|
|
|
Pomnik poświęcony Edwardowi Biesokowi.
|
|
Wierzchowina Wielkiej Cisowej (878 m n.p.m.).
|
Ze wierzchowiny Wielkiej Cisowej (878 m n.p.m.) można skorzystać z wariantowego skrótu do doliny Potoku Jasionka zielonym Szlakiem Harcerskim. Szlak ten skraca dystans o blisko 2 km, względem dalszego grzbietowego przejścia. Szlak Harcerski jest oznakowany zieloną literą „H” i prowadzi do budynku stanicy harcerskiej Hufca ZHP. To łatwy szlak, przecinający dwa wąwozy, którymi spływają potoki. Pogoda jednak nie zachęca do skorzystania ze skrótu. Podążamy dalej grzbietem przez kolejne wypiętrzenia.
Cały grzbiet, który przemierzamy był kiedyś ciągiem polan pasterskich aż pod Czupel, jeden z końcowych szczytów na naszym grzbiecie. W okresie międzywojennym funkcjonował tu ważny ośrodek szałaśnictwa, w którym wypasali górale z Brennej. Jeszcze w latach 80-tych XX wieku można było zobaczyć tu pozostałości zabudowań szałaśniczych, m.in. układane z kamieni koszary dla owiec. Ponadto natknąć się tu można na słabo już czytelne ślady okopów i umocnień z czasów II wojny światowej: polskich z 1939 roku i niemieckich z lat 1944-45.
|
|
Plenery Wielkiej Cisowej.
|
|
Kapliczka na Wielkiej Cisowej.
|
Mały Cisowy (829 m n.p.m.) położony jest około 1,3 km od Wielkiej Cisowej. Stanowi ledwo zauważalne spiętrzenie na grzbiecie. Od Małego Cisowego grzbiet obniża się wyraźniej. Wprowadza nas w miłe duszy spokojne leśne zakątki, przepojone ciszą przerywaną od czasu do czasu śpiewem kosa. Według ornitologów to normalna sytuacja w tym roku, kiedy mieliśmy silne wzrosty temperatur w ostatnie dni. To pierwsze ptaki, które rozpoczynają zalotne śpiewy wczesnego przedwiośnia. Po nich pojawia się śpiew bogatek, modraszek, sierpówek i kolejnych ptaków, które rozpoczynają poszukiwania miejsc, gdzie można założyć gniazdo. Chłodne i wilgotne powietrze niesie ich zalotne nawoływania na duże odległości.
|
Przed szczytem Małego Cisowego (829 m n.p.m.).
|
|
Las na Małym Cisowym.
|
|
Czupel (736 m n.p.m.).
|
O godzinie 16.35 przechodzimy szczyt Czupel (736 m n.p.m.) porośnięty lasem. Nazwa „czupel” jest dość popularna w Beskidach i odnosi się do silnie zarysowanego wierzchołka góry. Dróżka szlakowa sprowadza nas niżej. Czupel jest ostatnim szczytem na naszej trasie. Kolejny nieco niższy od Czupla szczyt o nazwie Łazek (714 m n.p.m.) przechodzimy już poniżej wierzchołka. Jego nazwa Łazek przypuszczalnie powstała w czasach powstawania wsi u podnóża, kiedy na zboczach gór powstawały pola uprawne w wyniku wyrębu, bądź wypalania obszarów z lasu. Określenie „laz” oznaczało wówczas grunt uprawny położony wśród lasu. Po północnej stronie Łazka mamy węzeł szlaków Pod Łazkiem (662 m n.p.m.), od którego skręcamy wprost do doliny Potoku Jasionka.
Dolinę Jasionki osiągamy o godzinie 17.20. Jasionka odnosi się nazwą do górnego odcinka potoku Jasienica, zwanego też Jasienickim. Cały ten potok liczy około 21 km długości. Jego źródła znajdują się na wysokości 730 m n.p.m. na zboczach masywu Błatnia.
W dolinie padało deszczem ponoć prawie cały czas, choć teraz nie widać tego. Schodząc do niej śnieg ustępował stopniowo na naszym szlaku. Zimę zostawiliśmy wysoko w górach. Tu w dolinie potoku Jasionka nie ma ani skrawka śniegu.
|
Przed nami dolina Jasionki.
|
|
|
|
Kaplica pw. Świętego Jana Nepomucena w Jaworzu-Nałężu.
|
Nasz szlak kończy się przy Kaplicy pw. Świętego Jana Nepomucena w Jaworzu-Nałężu, o dość długiej historii. Ufundowana została dla parafian Jaworza w 1829 roku przez Filipa Ludwika Saint-Genois d’Anneaucourtm, zaś poświęcona w 1831 roku. W 1910 roku pożar zniszczył dach oraz znacznie uszkodził jej wnętrze. Została odbudowana przez parafian z własnych składek. W 2000 roku przeprowadzono jej przebudowę, w wyniku której kaplica zmieniła całkowicie swój wygląd na obecny.
Na przeciwko kaplicy stoi ławeczka a na niej odpoczywa i patrzy na Błatnią
poeta i prozaik, współtwórcę Piwnicy pod Baranami - Wiesław Dymny. Zanim stał sie znanym w Krakowie artystą mieszkał w Nałężu.
To już koniec tej krótkiej wycieczki i szkoda, że tak krótkiej, bo w górach piękną zimową aurę zostawiliśmy. Zima wysoko w górach wróciła, choć pewnie już tylko na chwilę. Na polanach w Tatrach i Gorcach pojawiły się już pierwsze krokusy – pierwsze zwiastuny wiosny. Prognozy zapowiadają rychły powrót ciepła, które z pewnością obudzi już na dobre przyrodę w pięknych Beskidach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz