We śnie słuchać grzmot. Czujemy się bezpiecznie w wygodnym łóżku schroniskowym. Mimowolnie oczy jednak otwierają się gdy słyszymy kolejne wyładowania. W pierwszym momencie nie wiadomo jeszcze czy to sen, czy jawa. Przez okno dachowe nad łóżkiem dostaje się jasność błysku. Przez szybę widać ogromne krople, rozbryzgujące się na szybie. Dziwne to uczucie gdy człowiek leży na wznak pod spadającymi strugami, które zatrzymują się niespełna 2 metry nad twarzą. Oczy mimowolnie chciały by przymykać się. Co chwila na niebie pojawia się nieregularna, poszarpana rysa ognistego wyładowania, która znika tak szybko jak się pojawiła. Jednak to nie sen, a rzeczywista burza. Która to godzina? Nie ważne. Jest jeszcze ciemno. A niech tam, niech leje, co tam - dach mamy nad głową. Może do rana przejdzie, a jak nie to zagościmy na dłużej w przytulnym schronisku...
TRASA:
Chata Kamenitý (810 m n.p.m.)
-
Kolářova chata na Slavíči (915 m n.p.m.)
Lačnov (825 m n.p.m.)
Kozí hřbety - Václavičky (830 m n.p.m.)
Malý Polom, sedlo (990 m n.p.m.)
Čuboňová (935 m n.p.m.)
Bůrkový vrch Muřínkový vrch (978 m n.p.m.)
Muřínkový vrch, kaple Pod Velkým polomem Kamenná Chata (944 m n.p.m.)
Kostelky, Chaty Severka (962 m n.p.m.)
OPIS:
Mija ósma rano. Jeszcze jedno przeciągnięcie. Było ich wcześniej wiele, a to już musi być ostatnie. Otwieramy oczy. Olśniewa nas błękit nieba za oknem w dachu. A gdzie burza i deszcz, a może w pamięci naszej pozostał wytwór nocnej mary? Nie, na pewno nie. Z okna łazienki widać skąpaną halę i grzbiety górskie. W dolinie Łomnej unoszą się nisko lekko poszarpane obłoczki. Przemawiają do nas, iż noc nie była sielanką. Wstaje jednak nowy dzień, czeka na nas nowe nieznane. Mamy do skończenia to co zostało sprzed dwóch lat - Masyw Wielkiego Połomu.
Dziś jednak nie musimy zdążać na autobus, czy pociąg, szykować się z pośpiechem do wyjścia i nie czeka nas żadne mozolne podejście, bowiem obudziliśmy się już w górach. Z okna widać całą grań masywu Wielkiego Połomu, ciągnącą się za rozłożystą Mionszą (czes.
Mionší, 883 m n.p.m.). Możemy na nią spoglądać nawet spod prysznica, przez okienko w łazience. Schodzimy do klimatycznej jadalni
Chaty Kamenitý, potem jeszcze kawa z Marlenką. Marlenkę spotyka się w tutejszych schroniskach, tak samo jak naszych Szarlotkę. To standardowe ciasto w menu, trochę przypominające tradycyjnego Mazurka, lecz bez masy grysikowej, a ze słodkiego karmelu.
|
Rozłożysta Mionsza (czes. Mionší, 883 m n.p.m.). |
Na szlak wychodzimy niebyt wcześnie... to już 10.20. Jednak nawet już gotowi do drogi, z plecakiem na plecach zatrzymujemy się jeszcze na parę chwil, nie mogąc oderwać wzroku od tych malowniczych, starych hal pasterskich i cudownej doliny, niby przeniesionej z bajki. Mimo, iż południe już blisko, poranne mgły wciąż jeszcze z niej nie wstały.
|
Spod Chaty Kamenitý mamy najpiękniejszy widok na dolinę Łomnej. |
|
Hale pod Chatą Kamenitý. |
Początek drogi już znamy. Wczorajsza przygoda spowodowała, że przemierzyliśmy ją w te i we te, gdy musieliśmy zawrócić do Chaty Kamenitý, ze względu na zamkniętą Chatę Slavíč. Zaczynamy wspinać się lekko po grzbiecie w kierunku skraju lasu. Ponad polaną przed lasem unoszą się tumany aksamitnej mgły, niczym dym z ogniska. Przesuwa się ona ponad pniakami na karczowisku z zadziwiającą prędkością, bo niewspółmiernie dużą do odczuwalnej delikatnej bryzy. Ledwo co rozpoczęliśmy maszerować, a już musimy zatrzymać się. Przed nami jakiś ptak zażywa kąpieli. Damy mu spokojnie skończyć. Jakiś inny ptak z zainteresowaniem spogląda z pnia na nas. Obok niego jest inny, który zwrócony jest w stronę ściany lasu.
|
Na skraju lasu. |
|
Poranna kąpiel. |
Wchodzimy do lasu, w którym korzystamy ze znanego nam skrótu. Zyskujemy parę minut. W lesie jest wilgotno po nocny opadach. Zroszone liście, te zielone rozwijające się na drzewach, jak też i te zleżałe mienią się niezwyczajnym blaskiem za sprawą wpadających promieni słonecznych. Odcinek do
Chatę Slavíč nie dłuży się, jak podczas pierwszego razu. Na polanę z tym schroniskiem wychodzimy o godzinie 11.10.
|
Korzystamy ze znanego nam skrótu. |
Słońce kryje się nieco za wysokimi chmurami. Pod drugiej stronie doliny widać w pełni Wielki Połom (czes. Velký Polom, słow. Veľký Polom, 1067 m n.p.m.), który z perspektywy poprzedniej polany przysłonięty był znacznie przez Mionszę (czes. Mionší). Zza granią Połomu przesuwają się kłęby białych obłoków. Wygląda to fantastycznie.
Na Mionszi, na wysokości od 720 do 949 m n.p.m. utworzony jest Narodowy Rezerwat Przyrody
Mionší (czes.
Národní přírodní rezervace Mionší). Jego ochroną objęty jest kompleks pierwotnych karpackich borów bukowo-jodłowych z domieszką jaworu i klonu. Obszar rezerwatu jest w większości zamknięty dla ruchu turystycznego. Jednak latem (od 1 czerwca do 15 września) udostępniona jest pętla szlaku edukacyjnego, oprowadzającego skrajem puszczy. Liczy ona 7 km, a jej początek umiejscowiony jest około 200 m od przystanku autobusowego
Matyščina Louka w Dolnej Łomnej.
|
Polana pod Chatą Slavíč. |
Kolářova chata na Slavíči znów jest zamknięta, ale na pewno nie jest opuszczona tak jak wczoraj pod wieczór. Na polanie powyżej chaty widać kobietę odprowadzającą konia na łąkę. Czekamy chwilę na jej powrót. Zasiedliśmy na dłużej niż planowaliśmy. Tak się dobrze nam gadało z gospodynią, która wczoraj musiała zjechać w dolinę do rodziny. Zeszło prawie do południa.
|
Kolářova chata na Slavíči. |
Dopiero o godzinie 11.50 pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w dalsza drogę, trzymając się czerwonych znaków. Zaraz za schroniskiem szlak skręca w lewo schodząc z gruntowej drogi na drogę leśną. Wiedzie w dół skrajem polany i przez krótki czas dość szybko wytraca wysokość. Po 10 minutach mijamy rozstaj Pod Slavíčem (875 m n.p.m.), gdzie znajduje się początek zielonego szlaku do górskiej wioski Úspolka.
Wędrujemy wygodną ścieżką przez wysoki świerkowy las, lecz już wkrótce wchodzimy pomiędzy młode, różnogatunkowe drzewka. Miejscami z naszego szlaku pojawia się widok w kierunku najwyższego szczytu Beskidu Śląsko-Morawskiego. Na południu pokazuje się nam Łysa Góra (czes.
Lysá hora, 1323 m n.p.m.), a jednocześnie najwyższa góra Śląska Cieszyńskiego. Na jej szczycie znajduje się imponujący maszt 78-metrowego przekaźnika telewizyjnego.
|
Pomiędzy młodymi drzewami pojawia się widok na... |
|
...Łysą Górę (czes. Lysá hora, 1323 m n.p.m.). |
Niebawem wchodzimy do starszego lasu, w którym znów dominują świerki. Po kilkunastu minutach, o godzinie 12.20 docieramy na śródleśną polankę z wiatą i rozstajem szlaków Lačnov (825 m n.p.m.). Z naszym czerwonym szlakiem krzyżuje bieg żółty łączący wioski Łomna Górna (czes. Horní Lomná) i Uspolka.
Dalej szlak wiedzie leśną dróżką, bardzo przyjemną, wygodną i dość płasko. Przy niej wbitych jest kilka kolejnych słupków granicznych opisanych literami „TJK”, ponumerowane trzycyfrowymi liczbami.
|
Lačnov (825 m n.p.m.). |
|
Stary słupek graniczny przy szlaku. |
Około godziny 12.30 zaczyna kropić lekki deszcz i przywdziewamy peleryny. Słońce chowa się nieco, choć od czasu do czasu nieśmiało zagląda do nas. Jest dość parno. Ścieżka jakby lekko obniżała się, co zapewne rychło wiązało się będzie z odzyskiwaniem utraconej wysokości.
O godzinie 12.40 osiągamy przełęcz, a zaraz pod nią rozstaj
Kozí hřbety - Václavičky (830 m n.p.m.). Biegnie tędy wąska, asfaltowana droga. Czerwony szlak odbija na niej na prawo wiodąc na wzniesienie
Okrouhlice, a potem do wsi
Uspolka (kolejny wariant zejścia do tej wioski). Pojawia się też tutaj niebieski szlak, który wiedzie na drogą na lewo w kierunku przełęczy pod Małym Połomem.
|
Wąska szosa trawersująca Kozi Grzbiet (czes. Kozí hřbet, 986 m n.p.m.). |
Zejście na przełęcz było bardzo łagodne. Za przełęczą wznosi się strome zbocze Koziego Grzbietu (czes.
Kozí hřbet, 986 m n.p.m.). Niebieski szlak, asfaltowaną drogą, wiedzie łagodnie w górę po jego zachodnim stoku sięgając wysokości około 950 m n.p.m. Teren jest mało osłonięty drzewami. Niebo zaniosło się chmurami i trochę kapie. Nie mniej, po nabraniu pewnej wysokości po prawej odsłania się niesamowity widok Beskidu Śląsko-Morawskiego z Łysą Górą w centrum. Pomiędzy nami a Łysą Górą ciągnie się zalesiony grzbiet, którego najwyższą kulminacją jest
Mituří wznosząca się na 859 m n.p.m. Zaraz za nim, nieco na północ mamy kolejny masyw, którego najwyższym szczytem jest
Travný (1203 m n.p.m.).
|
|
|
Beskid Śląsko-Morawski ze stoków Koziego Grzbietu. |
Wspinamy się dalej drogą tuż pod szczytem Koziego Grzbietu. W rowie przy drodze znajdują się ostatnie skrawki śniegu, z którymi wiosna jeszcze sobie nie poradziła. Wydaje się, że wchodzimy we mgłę, a może w chmurę, dlatego może ustaje mżawka. O godzinie 13.15 osiągamy wysokość 990 m n.p.m. i przełęcz pod Małym Połomem (czes.
sedlo Malý Polom). Z naprzeciwka asfaltową drogą przychodzi tu czerwony szlak. Skręca on wraz z naszym niebieskim na zbocze po naszej lewej.
|
Przed przełęczą pod Małym Połomem (czes. sedlo Malý Polom). |
|
Krótko wspinamy się już po stoku Małego Połomu (czes. Malý Polom). |
Krótko wspinamy się już po stoku Małego Połomu (czes.
Malý Polom), raczej nie dłużej niż minutę, gdy szlaki rozwidlają się. Niebieski sprowadza do wsi Łomna Górna (czes.
Horní Lomná), zaś czerwony prowadzi w kierunku Wielkiego Połomu (czes.
Velký Polom) i dalej do Mostów koło Jabłonkowa, skąd wspina się na Girową (czes.
Gírová) - to są nasze potencjalne cele. Zobaczymy dokąd dojdziemy czerwonym szlakiem, bo pogoda jest niepewna. Rozważamy różne ewentualności. Być może będziemy musieli zatrzymać się w którymś schronisku przy szlaku, a w Mostach przy fatalnej aurze wsiądziemy do pociągu i wrócimy do domu, a może dojdziemy na Girową, skąd do granicy jest już nie daleko zahaczymy jeszcze o polski Koniaków. Na razie jest nieźle, choć szlak jest teraz trochę bardziej mokry.
|
Jest nieźle, choć szlak jest teraz trochę bardziej mokry. |
Idziemy trawersem po zboczu Małego Połomu, prawie nie zmieniając wysokości. Wkrótce jednak pojawiają się przeszkody w postaci licznych cieków wodnych spływających po stoku góry, a przecinających naszą wygodną do tej pory ścieżkę. To oczywiście zmniejsza tempo naszej i tak nieśpiesznej wędrówki. Obejścia zajmują trochę czasu i niektóre kolejne metry zostawiamy za sobą w ślimaczym tempie.
|
Po przejściu obok wiaty turystycznej. |
|
Mokre przeszkody. |
O godzinie 13.30 przechodzimy obok wiaty turystycznej. Zastajemy w niej czeskich turystów, witamy się i od razu żegnamy. W okolicy mijanej wiaty ścieżka przechodzi w trawers kolejnego wzniesienia o nazwie
Čuboňov (1011 m n.p.m.). Wciąż często pojawiają się wodne przeszkody, które trzeba obchodzić inna drogą, albo po wystających kamieniach lub kawałkach drewna, uważając oczywiście bo są one bardzo śliskie. Ewentualne widoki zalane zostały mgielnym mlekiem. Przypuszczamy, że z niektórych pokonywanych miejsc rozciągają się one w kierunku doliny potoku Łomnej i grzbietu, na którym rano jeszcze byliśmy. Dopiero o godzinie 14.10 osiągamy rozstaj
Čuboňová, położony bezpośrednio przy granicy ze Słowacją na wysokości 935 m n.p.m. Mamy tu niebieski szlak, który prowadzi do wsi
Osada Hlinené na Słowacji. Tutaj okazuje się, iż pokonanie dwóch kilometrów niemal płaskiej trasy zajęło ponad godzinę czasu.
|
Widok na Mionší. |
|
Wciąż pojawiają się wodne przeszkody. |
|
Tempo mamy takie, że ledwo wyprzedziliśmy ślimaka - Pomrów błękitny (Bielzia coerulans). |
|
Szlak osiąga pas graniczny. |
Czerwony szlak prowadzi nas teraz niedługi czas pasem granicznym, a potem znów wchodzi w trawers zboczy po stronie czeskiej. Cały czas otacza nas las, przeważnie świerkowy. Natrafiamy tu na roślinę pospolitą, lecz przez większą część roku schowaną pod ziemią. tylko na czas kwitnienia i owocowania pokazuje się ponad ziemią. Jest to Łuskiewnik różowy (
Lathraea squamaria L.) należący do rodziny zarazowatych (
Orobanchaceae). Skąd taka odpychająca nazwa? Otóż rośliny z tej rodziny są pasożytami lub półpasożytami korzeniowymi innych roślin. Przyczepiają się do korzeni innych roślin za pomocą ssawek i za ich pomocą czerpią z nich substancje organiczne oraz wodę z solami mineralnymi.
|
Łuskiewnik różowy (Lathraea squamaria L.). |
O godzinie 16.15, gdy szlak zatacza już na północny wschód zbliżając się do granicy słowacko-czeskiej, wchodzimy do lasu świerkowego. Niemal od samego początku rozpoczynają się tutaj problemy, gdyż na szlaku znajduje się wiele powalonych drzew, które ze względu na wielkość często trudno przekroczyć. Trzeba je obchodzić, a teren poza ścieżką szlaku jest wyjątkowo obficie nasączony wodą. Niespodziewanie spotykamy 3-osobową grupę polskich rowerzystów. Nawiązuje się dłuższa rozmowa i już wiedzą, że zbyt wiele tym szlakiem nie pojadą, a raczej dość często poprowadzą rower.
|
Na stokach Wielkiego Połomu (czes. Velký Polom, słow. Veľký Polom). |
Zaczyna kropić deszcz. Za niedługo z południowego-wschodu dociera do nas huk kilku wyładowań atmosferycznych. Lepiej chyba przyspieszyć kroku. Na rozstaj pod Wielkim Połomem (czes. Pod Velkým polomem) docieramy o godzinie 16.50. Stąd niebieskim szlakiem w 30 minut można wejść na szczyt Wielkiego Połomu (czes. Velký Polom, słow. Veľký Polom) sięgający 1067 m n.p.m., ale teraz nie jest to bezpieczne. Słychać, jak burza przybliża się do nas. Do schroniska mamy stąd tylko 1 km i szeroką gruntową drogę. Przyspieszamy.
O godzinie 17.00 jesteśmy już przy schronisku Kamenná Chata. Chcemy wejść do środka, ale drzwi są zamknięte na klucz. Dziwne, bo jakieś auto stoi na zewnątrz. Ktoś zatem musi być w środku. Zajmujemy zadaszony ganeczek i uporczywie dzwonimy dzwonkiem obok drzwi, potem próbujemy telefonicznie skontaktować się z właścicielem, bo przecież burzę mamy na karku. Po chwili udaje się. Schronisko ma nowego właściciela, który gospodarzy tu dopiero od wczoraj. W chwili obecnej w schronisku przeprowadza inwentaryzację, ale dla gospodarza nie ma to znaczenia, gdy wędrowcy potrzebują schronienia - zostajemy ugoszczeniu w części restauracyjnej.
|
Kamenná Chata (944 m n.p.m.). |
Kamenná Chata wygląda bardziej jak górski pensjonat niż typowe schronisko górskie. Podobnie jak to, które wczoraj odwiedziliśmy na Kozubowej. Obok znajduje się wieża widokowa z której można skorzystać. Jest zadaszona i przeszklona, ale w tej chwili nie ma po co na nią wchodzić. Przeczekamy burzę i idziemy dalej. Chętnie zostalibyśmy już tu na nocleg, ale czekając w ganeczku zdążyliśmy zarezerwować sobie nocleg w następnym schronisku, oddalonym niecały kilometr.
Niebo zaniosło się nieco, ale burza szybko przeszła bokiem, gdzieś nad Słowacją. Na szczęście tylko postraszyła nas i już o 17.25 wracamy na szlak. Po 10 minutach przecinamy niebieski szlak, który zbiega po północnym zboczu do doliny potoku Łomna oraz po południowym zboczu na Przełęcz Jabłonkowską.
Zbliżamy się do wzniesienia
Kostelky (962 m n.p.m.). Jego szczyt okryły chmury, jakby chciały go schować przed nami. Możecie go chować przed nami, ale i tak dalej nie pójdziemy i basta. Widoczność mamy ograniczoną, ale do
Chaty Severka na szczycie
Kostelky trafiamy bez problemu. W progi schroniska wstępujemy o godzinie 17.40. I w ten sposób zostajemy na kolejną noc w górach Beskidu Śląsko-Morawskiego.
|
Trasa narciarska na Kostelky. |
|
Kostelky (962 m n.p.m.). |
Wcześniejsze prognozy na długi weekend majowy były skrajne zróżnicowane, a bardziej spodziewaliśmy się ulew. Łaskawa aura pozwoliła nam cieszyć się przyjemnością wędrowania po tych pięknych górach. Pozostajemy w nich jeszcze na noc. W głowach powstały już nowe pomysły, które kiedyś może uda się zrealizować. Szczyt Wielkiego Połomu, Puszcza Mionší, czy też malownicza dolina potoku Łomna, to jedne z tych spraw dla których warto będzie tu kiedyś wrócić - nawet na te same szlaki. A co będziemy robić jutro - tego jeszcze nie wiemy - prześpimy się i wtedy zobaczymy co dalej.
Ciekawe okolice , myślę, że w Polsce są niezbyt znane. A Wasza relacja zachęca do odwiedzenia - bardzo fajnie się czytało i oglądało.
OdpowiedzUsuńPiękny poranek Wam się trafił - takie chmury przetaczające się w dolinach po burzy to coś cudnego.
Pozdrawiam! :)
Mimo, że burza w górach to nic fantastycznego, to jednak parujące pagóry już takie są :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dzięki za kolejną interesującą wędrówkę :)
Bardzo ciekawa foto - relacja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Gdzie zakończenie? Mosty u Jablunkova czy jeszcze dalej na Studenicne?
OdpowiedzUsuńCzytałam ten opis wędrówki i czułam się jakbym z Wami szła, bo jak spojrzałam za okno, pogoda podobna, tylko widoki mieliście piękniejsze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!