Roháče-Spálená to ośrodek narciarski położony nieopodal słowackiego Zuberca, 30 kilometrów od przejścia granicznego w Chyżnem, nieco ponad Doliną Rohacką, w malowniczym sąsiedztwie słynnych Rohaczy, w Dolinie Salatyńskiej (Salatínska dolina). Członkowie mojej narciarskiej grupy wypadowej byli już tu wcześniej. Dla mnie jest to pierwsza narciarska wizyta w tych stronach. Jednak zakątek ten nie jest mi zupełnie obcy. Dzisiejszy wypad jest swego rodzaju sentymentalnym powrotem w te strony od czasu letnich wędrówek górskich.
MAPA TRAS:
Trasa
|
Stopień trudności
|
Długość
trasy |
Różnica
poziomów |
Spálená I.
|
1700 m
|
395 m
| |
Spálená II.
|
1600 m
|
395 m
| |
Zjazdovka 3
|
650 m
|
175 m
| |
Zjazdovka 4
|
400 m
|
55 m
| |
Zjazdovka 5
|
|
265 m
|
28 m
|
OPIS:
Zjawiliśmy się tu przed godziną 9.00. Parking znajdujący się tuż przy wyciągach narciarskich nie jest jeszcze zatłoczony. Wśród przyjezdnych słychać bardzo wiele osób mówiących po polsku. Znajduje się tu punkt gastronomiczny, ale zaglądniemy do niego w porze obiadowej, a może nie, bo do dyspozycji mamy jeszcze dwa inne bufety (przy dolnej stacji wyciągu krzesełkowego i przy trasie narciarskiej nr 2).
Od wschodu dochodzi do nas nartostrada dla początkujących. Po obu jej stronach, wzdłuż granicy lasy kursują już wyciągi orczykowe. Z lewej mamy krótki wyciąg o długości ok. 250 m dla uczących się jazdy na nartach, oznaczony na mapie literą D. Prowadzi on po prawie płaskim terenie. Wyciąg z prawej strony oznaczony literą C wyciąga narciarzy nieco wyżej. Nie widać stąd o ile wyżej, bo skręca za drzewa na prawo. Natomiast z oddali ponad lasem, spoglądają na nas ośnieżone szczyty górskie Tatr Zachodnich: Hruba Kopa, Trzy Kopy i Zielony Wierch. Gdzieś nisko za nimi znajduje się wschodzące słońce, które intensywnie promieniuje na sklepienie niebieskie.
Po zakupieniu całodziennych karnetów, ruszamy w kierunku wyciągu orczykowego C. Stoimy w kolejce kilkanaście minut, bowiem o tej porze wyciąg ten obsługuje nie tylko narciarzy korzystających z niebieskiej trasy nr 4, ale również zmierzających do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego. Orczyk C zabiera nas z wysokości 1030 m n.p.m. Pod koniec wyjazdu z lewej strony wyłaniają się szczyty Wołowca i Rohacza Ostrego. Na końcu orczyka rozpoczyna niebieska trasa nr 4, która jest jednocześnie odnogą dobiegającej tu czerwonej trasy nr 3 i schodzącej bardziej na wschód do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego A. Włączamy się zatem w ruch na trasie nr 3, przyjmującą w tym miejscu kolor niebieski i zjeżdżamy wprost do rękawa wyciągu krzesełkowego. Nie ma tu dużych kolejek i szybko siadamy na krzesełko. Początkowo bardzo szybko nabieramy wysokości. Wyciąg przenosi nas najpierw ponad odcinkami czarnych tras, ale niestety zamkniętych z powodu zbyt cienkiej warstwy śniegu. Potem nachylenie wyciągu zdecydowanie maleje. Przed nami oczyma ukazuje się Dolina Salatyńska z górującym Salatynem (2047 m n.p.m.). Przemieszczamy się ponad dolną stacją kolejnego orczyka oznaczonego na mapce literą B. Od tego miejsca wiatr ma znacznie więcej swobody, a jest to dziś dość mroźny wiatr, wiejący prosto w twarz. Oglądam się przez lewe ramię, skąd mam piękny widok na Przełęcz Zabrat, wznoszący się za nią Rakoń, potem Wołowiec oraz wierzchołek Rohacza Ostrego, wokół którego krząta się chmura. Po chwili zza grani górskiej wyłania się też wierzchołek Rohacza Płaczliwego. Za prawym ramieniem coraz wyraźniej widoczna staje się grań Osobitej.
Wyciąg krzesełkowy przenosi nieco dalej i wyżej niż biegnący równolegle wyciąg orczykowy B, na wysokość 1454 m n.p.m. Odbywa się to jednak w dość powolnym tempie. Wyciąg krzesełkowy działa wolniej niż znajdujący się pod nim orczyk B.
Z poziomu górnej stacji wyciągu krzesełkowego mamy do wyboru dwa warianty zjazdu, po wschodniej lub zachodniej stronie wyciągu. Oba warianty mają taki sam stopień trudności. Początkowo sklasyfikowane są na czerwono, a potem łagodnieją i przyjmują niebieskie oznaczenia. Jednak jeszcze przed dolną stacją wyciągu orczykowego B przyjmują z powrotem kolor czerwony. Z tego miejsca można skorzystać z wyciągu orczykowego B, albo jechać dalej w dół na czerwoną trasę nr 3. Gdyby były czynne czarne trasy, to oczywiście stanowiłyby one dodatkowy wariant i standadowe przedłużenie trasy nr 2, jak i nr 1.
Pierwsze moje zjazdy na nowych trasach są bardzo badawcze. Na początek wybieram trasę nr 2. Początkowo, przez kilkadziesiąt metrów wiedzie ona stromo w dół - trasa ma tu kolor czerwony. Zaraz potem łagodnieje i zmienia kolor na niebieski, aż o stacji dolnej wyciągu orczykowego. Stok na tym odcinku nie ma gwałtownych nierówności, ale nie jest też jednostajnie nachylony. Jedzie się jednak lekko i zapewne każdy narciarz na tym niebieskim odcinku trasy będzie czerpał przyjemność z jazdy. Przeszkadza jedynie trochę porywisty wiatr wiejący w plecy, który powoduje dość szybkie nabieranie prędkości mimo łagodnego odcinka stoku. Utrudnia to nieco kontrolę nad prędkością, ale bez problemu można sobie z tym poradzić.
Mijam znajdującą się po lewej chatkę z bufetem. Mijam dolną stację wyciągu orczykowego B. Trasa skręca nieco w lewo i wchodzi na trasę nr 3, która robi się znacznie bardziej stroma. Nie bez przyczyny oznaczona jest tu kolorem czerwonym. Pominąwszy nieczynne czarne trasy jest to najtrudniejszy fragment na tutejszych stokach. Czerwony odcinek trasy nr 3 zatacza szerokim łukiem na prawo, wokół dużej kępy leśnej. Pewne obawy stwarza tutaj ukształtowanie zbocza. Występują na nim dwa bardziej strome uskoki, ale nie ich stromość powoduje, że zwalniam przed nimi, tylko fakt, że nie widzę tego, co czeka mnie za nimi. Za uskokiem łatwo można najechać na innego narciarza lub snowboardzistę, który na tej stromiźnie nagle zwalnia dostosowując swoją prędkość do umiejętności. Można też tu spotkać niepoprawnych, którzy stoją lub siedzą wprost na stoku dla odpoczynku, korzystając z naturalnej zasłony drzew i zbocza nartostrady przed wiejącym wiatrem. Na wysokości górnej stacji wyciągu orczykowego C, trasa zatacza ostrzejszy skręt w prawo i przede mną jest już dolna stacja wyciągu krzesełkowego, od której dzieli mnie krótki odcinek sklasyfikowany niebieskim poziomem trudności.
Zjazd trasą nr 1 bardzo przypomina trasę nr 2, szczególnie pod kątem podziału odcinków wg stopni trudności. Poza nieczynnymi czarnymi trasami przedłuża ją też trasa nr 3. Zjazd trasą nr 1 można też zakończyć wcześniej przy dolnej stacji wyciągu orczykowego B, jednak w tym przypadku trzeba przeciąć trasę tego wyciągu.
W godzinach południowych warunki robią się niestety dużo trudniejsze (jak to w górach). Wzmaga się jeszcze bardziej wiatr i wzrasta zachmurzenie. Jego prąd niesie znad grani Salatynów dokuczliwy chłód. Jest tak silny, że pod jego naporem krzesełka wyciągu odchylają się mocno do tyłu i kołyszą na boki. Na górnej stacji wyciągu trzeba dobrze odepchnąć się rękoma od krzesełka, aby pokonać parcie wiatru, zeskoczyć i odjechać od zawracającego krzesełka. Z tego samego względu trudno tutaj ustać w miejscu, gdyż siła wiatru spycha samoczynnie narciarzy na stok. Ponadto wiatr unosi kilkadziesiąt centymetrów nad nartostradą pył śnieżny niosąc go w dół. Przez to nie widzę swoich nart, nie mówiąc już o powierzchni trasy. Jeżdzi się teraz nieco po omacku. W trakcie zjazdu trzeba być dobrze skoncentrowanym i błyskawicznie reagować na zmianę struktury niewidocznej powierzchni nartostrady. Ponadto w wielu miejscach przyjemny miękki puch został już zupełnie przewiany, pozostawiając na trasie twardą, zmrożoną nawierzchnię, a miejscami nawet całkowicie oblodzoną. Wymaga to oczywiście częstej zmiany techniki zjazdu. Ale mimo takich utrudnień jazda jest ekscytująca, gdyż przynosi nowe doświadczenia i szlif umiejętności, przekładające się na przyjemność z jazdy w każdych warunkach.
Przygodę narciarską kończymy wraz z początkami nadchodzącej szarówki, gdyż trasy ośrodka Roháče-Spálená nie są sztucznie oświetlane.
Przyznać trzeba, że Roháče-Spálená to bardzo urokliwy ośrodek narciarski. Jest mały, ale charakteryzuje go niezła przepustowość. Stoki są tu nieźle przygotowywane, a jazda obywa się w niemal alpejskim plenerze. Doskwierać może wyłącznie pogoda. Zainteresowanie moje wzbudzają tu też przygotowane trasy biegowe, na których kiedyś mam nadzieję wzbogacić narciarskie umiejetności.
Zjawiliśmy się tu przed godziną 9.00. Parking znajdujący się tuż przy wyciągach narciarskich nie jest jeszcze zatłoczony. Wśród przyjezdnych słychać bardzo wiele osób mówiących po polsku. Znajduje się tu punkt gastronomiczny, ale zaglądniemy do niego w porze obiadowej, a może nie, bo do dyspozycji mamy jeszcze dwa inne bufety (przy dolnej stacji wyciągu krzesełkowego i przy trasie narciarskiej nr 2).
Ruszamy w kierunku wyciągów. Z oddali spoglądają na nas ośnieżone szczyty górskie (od lewej: Zielony Wierch - 2042 m n.p.m., Trzy Kopy - 2136 m n.p.m., Hruba Kopa - 2166 m n.p.m.). |
Wschód słońca. |
Po zakupieniu całodziennych karnetów, ruszamy w kierunku wyciągu orczykowego C. Stoimy w kolejce kilkanaście minut, bowiem o tej porze wyciąg ten obsługuje nie tylko narciarzy korzystających z niebieskiej trasy nr 4, ale również zmierzających do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego. Orczyk C zabiera nas z wysokości 1030 m n.p.m. Pod koniec wyjazdu z lewej strony wyłaniają się szczyty Wołowca i Rohacza Ostrego. Na końcu orczyka rozpoczyna niebieska trasa nr 4, która jest jednocześnie odnogą dobiegającej tu czerwonej trasy nr 3 i schodzącej bardziej na wschód do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego A. Włączamy się zatem w ruch na trasie nr 3, przyjmującą w tym miejscu kolor niebieski i zjeżdżamy wprost do rękawa wyciągu krzesełkowego. Nie ma tu dużych kolejek i szybko siadamy na krzesełko. Początkowo bardzo szybko nabieramy wysokości. Wyciąg przenosi nas najpierw ponad odcinkami czarnych tras, ale niestety zamkniętych z powodu zbyt cienkiej warstwy śniegu. Potem nachylenie wyciągu zdecydowanie maleje. Przed nami oczyma ukazuje się Dolina Salatyńska z górującym Salatynem (2047 m n.p.m.). Przemieszczamy się ponad dolną stacją kolejnego orczyka oznaczonego na mapce literą B. Od tego miejsca wiatr ma znacznie więcej swobody, a jest to dziś dość mroźny wiatr, wiejący prosto w twarz. Oglądam się przez lewe ramię, skąd mam piękny widok na Przełęcz Zabrat, wznoszący się za nią Rakoń, potem Wołowiec oraz wierzchołek Rohacza Ostrego, wokół którego krząta się chmura. Po chwili zza grani górskiej wyłania się też wierzchołek Rohacza Płaczliwego. Za prawym ramieniem coraz wyraźniej widoczna staje się grań Osobitej.
Czerwony odcinek trasy nr 3 (widok z górnej stacji wyciągu orczykowego C). |
Tu rozpoczynają sięczarne odcinki tras nr 1 i 2 (dziś niestety nieczynne). |
Od lewej: Rakoń, Wołowiec, Rohacz Ostry i Rohacz Płaczliwy (widoczny tylko wierzchołek). Z przodu po prawej, pomiędzy wierzchołkami Rohaczy znajduje się Zadni Salatyn (1768 m n.p.m). |
Przed nami Dolina Salatyńska oraz trasa nr 1 (z lewej) i trasa nr 2 (z prawej). W głębi widoczne są Mały Salatyn (z lewej) i Salatyn (z prawej). |
Od lewej: Zadnia Salatyńska Przełęcz - 1907 m n.p.m., Mały Salatyn (Maly Salatín) - 2046 m n.p.m., Pośrednia Salatyńska Przełęcz – 2012 m n.p.m., Salatyn (Salatín) - 2048 m n.p.m. |
Osobita (Osobitá) - 1687 m n.p.m. |
Wyciąg krzesełkowy przenosi nieco dalej i wyżej niż biegnący równolegle wyciąg orczykowy B, na wysokość 1454 m n.p.m. Odbywa się to jednak w dość powolnym tempie. Wyciąg krzesełkowy działa wolniej niż znajdujący się pod nim orczyk B.
Z poziomu górnej stacji wyciągu krzesełkowego mamy do wyboru dwa warianty zjazdu, po wschodniej lub zachodniej stronie wyciągu. Oba warianty mają taki sam stopień trudności. Początkowo sklasyfikowane są na czerwono, a potem łagodnieją i przyjmują niebieskie oznaczenia. Jednak jeszcze przed dolną stacją wyciągu orczykowego B przyjmują z powrotem kolor czerwony. Z tego miejsca można skorzystać z wyciągu orczykowego B, albo jechać dalej w dół na czerwoną trasę nr 3. Gdyby były czynne czarne trasy, to oczywiście stanowiłyby one dodatkowy wariant i standadowe przedłużenie trasy nr 2, jak i nr 1.
Pierwsze moje zjazdy na nowych trasach są bardzo badawcze. Na początek wybieram trasę nr 2. Początkowo, przez kilkadziesiąt metrów wiedzie ona stromo w dół - trasa ma tu kolor czerwony. Zaraz potem łagodnieje i zmienia kolor na niebieski, aż o stacji dolnej wyciągu orczykowego. Stok na tym odcinku nie ma gwałtownych nierówności, ale nie jest też jednostajnie nachylony. Jedzie się jednak lekko i zapewne każdy narciarz na tym niebieskim odcinku trasy będzie czerpał przyjemność z jazdy. Przeszkadza jedynie trochę porywisty wiatr wiejący w plecy, który powoduje dość szybkie nabieranie prędkości mimo łagodnego odcinka stoku. Utrudnia to nieco kontrolę nad prędkością, ale bez problemu można sobie z tym poradzić.
Mijam znajdującą się po lewej chatkę z bufetem. Mijam dolną stację wyciągu orczykowego B. Trasa skręca nieco w lewo i wchodzi na trasę nr 3, która robi się znacznie bardziej stroma. Nie bez przyczyny oznaczona jest tu kolorem czerwonym. Pominąwszy nieczynne czarne trasy jest to najtrudniejszy fragment na tutejszych stokach. Czerwony odcinek trasy nr 3 zatacza szerokim łukiem na prawo, wokół dużej kępy leśnej. Pewne obawy stwarza tutaj ukształtowanie zbocza. Występują na nim dwa bardziej strome uskoki, ale nie ich stromość powoduje, że zwalniam przed nimi, tylko fakt, że nie widzę tego, co czeka mnie za nimi. Za uskokiem łatwo można najechać na innego narciarza lub snowboardzistę, który na tej stromiźnie nagle zwalnia dostosowując swoją prędkość do umiejętności. Można też tu spotkać niepoprawnych, którzy stoją lub siedzą wprost na stoku dla odpoczynku, korzystając z naturalnej zasłony drzew i zbocza nartostrady przed wiejącym wiatrem. Na wysokości górnej stacji wyciągu orczykowego C, trasa zatacza ostrzejszy skręt w prawo i przede mną jest już dolna stacja wyciągu krzesełkowego, od której dzieli mnie krótki odcinek sklasyfikowany niebieskim poziomem trudności.
Początkowy spad na czerwoną trasę nr 3... |
...i widok w dół na czerwoną trasę nr 3. |
Zjazd trasą nr 1 bardzo przypomina trasę nr 2, szczególnie pod kątem podziału odcinków wg stopni trudności. Poza nieczynnymi czarnymi trasami przedłuża ją też trasa nr 3. Zjazd trasą nr 1 można też zakończyć wcześniej przy dolnej stacji wyciągu orczykowego B, jednak w tym przypadku trzeba przeciąć trasę tego wyciągu.
W godzinach południowych warunki robią się niestety dużo trudniejsze (jak to w górach). Wzmaga się jeszcze bardziej wiatr i wzrasta zachmurzenie. Jego prąd niesie znad grani Salatynów dokuczliwy chłód. Jest tak silny, że pod jego naporem krzesełka wyciągu odchylają się mocno do tyłu i kołyszą na boki. Na górnej stacji wyciągu trzeba dobrze odepchnąć się rękoma od krzesełka, aby pokonać parcie wiatru, zeskoczyć i odjechać od zawracającego krzesełka. Z tego samego względu trudno tutaj ustać w miejscu, gdyż siła wiatru spycha samoczynnie narciarzy na stok. Ponadto wiatr unosi kilkadziesiąt centymetrów nad nartostradą pył śnieżny niosąc go w dół. Przez to nie widzę swoich nart, nie mówiąc już o powierzchni trasy. Jeżdzi się teraz nieco po omacku. W trakcie zjazdu trzeba być dobrze skoncentrowanym i błyskawicznie reagować na zmianę struktury niewidocznej powierzchni nartostrady. Ponadto w wielu miejscach przyjemny miękki puch został już zupełnie przewiany, pozostawiając na trasie twardą, zmrożoną nawierzchnię, a miejscami nawet całkowicie oblodzoną. Wymaga to oczywiście częstej zmiany techniki zjazdu. Ale mimo takich utrudnień jazda jest ekscytująca, gdyż przynosi nowe doświadczenia i szlif umiejętności, przekładające się na przyjemność z jazdy w każdych warunkach.
Trasa nr 2 sprzed bufetu. W oddali widoczny jest jej początkowy czerwony odcinek, przechodzący za wypłaszczeniem w niebieski. |
Trasa nr 2 sprzed bufetu - widok w dół na niebieski odcinek. |
Przygodę narciarską kończymy wraz z początkami nadchodzącej szarówki, gdyż trasy ośrodka Roháče-Spálená nie są sztucznie oświetlane.
Przyznać trzeba, że Roháče-Spálená to bardzo urokliwy ośrodek narciarski. Jest mały, ale charakteryzuje go niezła przepustowość. Stoki są tu nieźle przygotowywane, a jazda obywa się w niemal alpejskim plenerze. Doskwierać może wyłącznie pogoda. Zainteresowanie moje wzbudzają tu też przygotowane trasy biegowe, na których kiedyś mam nadzieję wzbogacić narciarskie umiejetności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz