Od sezonu 2009/2010 we wschodniej części Pogórza Wielickiego, w podkrakowskiej wiosce Podstolice funkcjonuje stacja narciarska Podstolice SKI. Jest to niewielki ośrodek narciarski, godny polecenia początkującym sympatykom narciarstwa. Mieszkańcom Krakowa miejsce to daje szansę szybkiej ucieczki od miejskiego gwaru i zgiełku, a rozciągająca się wokół okolica jest w stanie wręcz oszołomić spokojem.
Trasa
|
Stopień trudności
|
Długość
trasy |
Różnica
poziomów |
A
|
550 m
|
65 m
| |
400 m
|
65 m
| ||
B
|
220 m
|
30 m
| |
80 m
|
25 m
|
OPIS:
Zaawansowani narciarze raczej nie znajdą tu atrakcyjnych dla siebie tras, ale ich początkujące pociechy już tak. Podobnie zresztą jak inne osoby zaczynające przygodę z narciarstwem.
W naszej pamięci Podstolice pozostawiły szczególne wspomnienia, zwłaszcza u Eli i Alicji, bowiem nie gdzie indziej, a tu dane im było zaliczyć pierwsze samodzielne zjazdy na nartach. To tu załapały to co coś, co pozwala czerpać z narciarstwa radość i satysfakcję.
Dla najmłodszych przygotowano tu specjalne przedszkole narciarskie z wyciągiem dziecięcym typu Baby-Lift oraz zieloną trasą o długości 80 m i różnicy wzniesień 25 m. Obiektem naszych zainteresowań była jednak trudniejsza trasa niebieska o długości 220 m i różnicy wzniesień 30 m. Wkrótce okazało się, iż był to doskonały wybór. Mimo niebieskiej klasyfikacji tej trasy, daje ona poczucie bezpieczeństwa dla osoby uczącej się jazdy na nartach, bo w połowie długości robi się dość płaska, a chyba nawet wchodzi w niewielkie zagłębienie. Jak wcześniej nie rozwinie się odpowiedniej prędkości, to w tym miejscu po prostu mimowolnie zatrzymamy się w miejscu. Najbardziej stromy odcinek jest dalej, ale jest to bardzo krótki fragment, po którym następuje już faza hamowania. Bardziej doświadczeni narciarze mogą od razu kierować się do rękawa dolnej stacji wyciągu. Przed innymi jest jeszcze sporo miejsca do hamowania, ale trzeba mieć na uwadze to, że niebieska trasa zbiega się w tym miejscu z czerwoną.
Czerwona trasa ma 400 m długości i 65 m różnicy wzniesień. Obsługiwana jest przez wyciąg orczykowy. Początkowo jego nachylenie nie jest duże, ale w drugiej części schodzącej wprost na płaską strefę hamowania, spadek zbocza przez krótką chwilę wzbudza pewien respekt.
Czerwona trasa ma 400 m długości i 65 m różnicy wzniesień. Obsługiwana jest przez wyciąg orczykowy. Początkowo jego nachylenie nie jest duże, ale w drugiej części schodzącej wprost na płaską strefę hamowania, spadek zbocza przez krótką chwilę wzbudza pewien respekt.
Widok w dół czerwonej trasy. |
Najdłuższą trasą jest druga niebieska o długości 550 m i 65 m różnicy wzniesień. Zaczyna się ona w tym samym miejscu co czerwona, ale kieruje się w stronę górnej stacji wyciągu orczykowego przy krótszej niebieskiej trasie. Przed tą stacją skręca ona w prawo i wspólnie z krótką trasą niebieską wiodą tym samym zboczem.
Widok w dół najdłuższej niebieskiej trasy, która przed widocznymi lampami skręca w prawo i dalej biegnie wspólnie z drugą niebieską trasą. |
Miejsce hamowania. Widok w górę czerwonej trasy. |
Zbocze wzniesienia, na którym wytyczono trasy posiada w centralnej części charakterystyczne zagłębienie, przypominające lej po bombie. Jest ono niewielkie, ale dość głębokie. Podobno powstało w wyniku miejscowego zapadnięcia się terenu. Jest to kusząca przeszkoda, ale po jej wybadaniu okazało się, że zalegający w niej śnieg nie jest ratrakowany i zapadamy się w nim powyżej kostek. Lepiej chyba tędy nie jeździć, bo narty wpadają w grząski śnieg. Zresztą wytyczone trasy narciarskie (zgodnie z mapą tras) omijają to miejsce i chyba słusznie.
Dzięki oświetleniu tras pojeździliśmy do późnych godzin wieczornych. Tutejsza restauracja, wchodząca w skład infrastruktury ośrodka, nie pozwoliła myśleć o głodzie, dając jednocześnie chwilę odpoczynku. Gdy przyszło już zbierać się do domu, w duszach naszych odzywać się zaczął głos niedosytu: to już koniec? I tak kończymy rozżaleni, ale też usatysfakcjonowani efektami, jakie przyniósł nam spędzony tu czas.
Dzięki oświetleniu tras pojeździliśmy do późnych godzin wieczornych. Tutejsza restauracja, wchodząca w skład infrastruktury ośrodka, nie pozwoliła myśleć o głodzie, dając jednocześnie chwilę odpoczynku. Gdy przyszło już zbierać się do domu, w duszach naszych odzywać się zaczął głos niedosytu: to już koniec? I tak kończymy rozżaleni, ale też usatysfakcjonowani efektami, jakie przyniósł nam spędzony tu czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz