TRASA:
Węgierska Górka
Żabnica
Abrahamów (857 m n.p.m.)
Górska Stacja Turystyczna „Słowianka” (803 m n.p.m.)
Hala Pawlusia
Rysianka
Schronisko PTTK na Hali Rysianka (1290 m n.p.m.)
Złatna Huta
OPIS:
W sobotę rano grupę zwołano
i na czwarty etap GSB pognano.
Chudzi i grubi, duzi i mali,
wszyscy udają, że się wyspali.
Grupa dość liczna dzisiaj wędruje,
a Edward grupą dzielnie kieruje.
W czerwcu, w Węgierskiej Górce
„mokro” się skończyło
i chyba do dzisiaj nic się nie zmieniło.
Słonko, co w Krakowie zza chmur wyglądało
teraz zupełnie nam się schowało
i chociaż chmury wiszą nad nami
dzielnie wędrują panowie z paniami.
Abrahamów – tu deszczyk pada,
Skała – przestało, dobrze się składa,
bo za chwil kilka odpoczywamy
w „Słowiance” śniadanko zjadamy.
Zbocze Romanki – cóż za ekstrema;
łańcuch trzymamy rękami dwiema.
Hala Pawlusia i na Rysiankę...
Co to? Już koniec?... No to na „piankę”:)
Do Złatnej z górki się kulikamy,
a w październiku na Rysiance
znów się spotkamy.
PS.
Ogromną gafę popełniłam.
Górę Bukowina pominęłam.
A wiedzieć powinni i starzy i młodzi,
że właśnie z Tej Góry
nasz Grzegorz pochodzi.
~~~Dorota
Główny Szlak Beskidzki
|
|
etap 4
|
Węgierska GórkaHala Rysianka
|
|
18,0 km
|
Po dłuższej przerwie wracamy na Główny Szlak Beskidzki. Za sobą mamy już pokonany odcinek biegnący przez Beskid Śląski i kolej teraz na pierwszy fragment wprowadzający nas w Beskid Żywiecki. Startujemy tam, gdzie ostatnio zakończyliśmy wędrówkę. Pamiętamy ją doskonale... wspaniałą wędrówkę w kąpieli upalnego słońca, przerwaną nagłą ulewą, która potem przerodziła się w ucieczkę przed osaczającą nas burzą - to była wędrówka ze skrajności w skrajność. Z czym przyjdzie się nam dziś zmierzyć? Niebo jest zaniesione, ale jest sucho i ciepło. Wspominając ostatnią wędrówkę po beskidzkim szlaku można poczuć się jakbyśmy w ogóle z niego nie schodzili, jakby chmury po pamiętnej ulewie zawisły i czekały na nas, aż do dnia dzisiejszego. Ulice Węgierskiej Górki zdążyły jednak już przeschnąć, burza przeszła już hen daleko i pojawiają się już małe przejaśnienia. Prognozy na dziś przychylne, zapowiadające prawdziwie słoneczny dzień, w który na razie trudno uwierzyć. Prędzej można spodziewać się drobnego przelotnego deszczu. Najważniejsze jednak, że nie ma zagrożenia burzowego.
|
Jeden ze zbójników. |
O godzinie 9.30 spoglądamy jeszcze raz na obelisk upamiętniający Jana Pawła II, a potem obracamy się o 180 stopni i ruszamy dalej czerwonym szlakiem. Idziemy ul. Zieloną, wzdłuż której utworzono w 2009 roku Aleję Zbójników. Aleję tą tworzą ponad 3 metrowe rzeźby przedstawiające zbójników (aktualnie jest ich 6, ale planowane są dalsze). Stoi tu hetman zbójecki z Węgier, Zbójca Skarbnik, który pilnuje skrzyni z talarami i Zbój Kłusownik z upolowaną zwierzyną, a także Zbój Zdrój pilnujący wody w górskich ruczajach, Zbój Drwal z wielkim nosem, toporem i fajką oraz Zbój Opój opierający się o beczkę z okowitą. Ulica Zielona doprowadza nas do ronda, szlak czerwony skręca na nim w lewo, na ul. Obrońców Węgierskiej Górki. Póki co skręcamy jednak w prawo w krótką ulicę biegnącą do punktu informacji turystycznej, w której potwierdzamy nasz pobyt w Węgierskiej Górce.
Wracamy stamtąd na ul. Obrońców Węgierskiej Górki, którą zmierzamy w kierunku gór Beskidu Żywieckiego. Zaraz za rondem o godzinie 9.45 przechodzimy przez przejazd kolejowy, a pięć minut później obok Fortu Wędrowiec. To jeden z pięciu schronów bojowych wybudowanych tutaj przed wybuchem II Wojny Światowej, które wraz z innymi planowanymi miały tworzyć rygiel obronny „Węgierska Górka”. Rygiel ten miało tworzyć łącznie 16 fortów, ale nie zdążono z ich budową. Te które już były podczas wojny obronnej w 1939 roku stały się ważnym punktem oporu i pozwoliły na powstrzymanie hitlerowskich ataków przez 3 dni, co w konsekwencji opóźniło rozbicie Armii „Kraków”.
|
Fort „Wędrowiec”. |
Po kolejnych kilku minutach wędrówki docieramy do granic administracyjnych Węgierskiej Górki, za którymi rozpoczyna się wieś Żabnica. Droga, którą wędrujemy od Węgierskiej Górki jest dość ruchliwa - szkoda, że nie ma przy niej chodnika dla pieszych. Zapewne jeszcze nieraz spotkamy się z taką sytuacją schodząc z jednych pasm górskich i wychodząc na następne. Na szczęście asfaltowy odcinek nie jest tutaj bardzo długi i o 10.05 dochodzimy do miejsca, gdzie czerwony szlak odbija na lewo.
|
Żabnica - zaraz będziemy odbijać z szosy na lewo. |
Idziemy teraz wąską drogą, która szybko zamienia się w drogę polną. Wznosi się ona po stoku góry Grapa (613 m n.p.m.). Szybko nabieramy wysokości, pozwalającej cieszyć się ładną panoramę na dolinę Węgierskiej Górki oraz znajdujący się za nią Beskid Śląski. Jego szczyty, podobnie zresztą jak inne wokół są niestety dziś ukryte w chmurach. Mimo to warunki pogodowe są niezłe na przyjemną wędrówkę. Wraz z panoramą na dolinę Węgierskiej Górki wyłania się przed nami nieduża góra o nazwie Bukowina, sięgająca 510 m n.p.m. Być może w ogóle byśmy na nią nie zwrócili uwagi, gdyby nie dwa stojące na niej forty „Wąwóz” i „Wyrwidąb”. Chwilę później skręcamy w prawo i podążamy po kamienistej drodze na wschód wprost ku wierzchołkowi Grapy.
|
Stoki góry Grapa. |
|
Fort „Wąwóz”. |
|
Fort „Wyrwidąb”. |
Idziemy cały czas pod górę. Nie jest bardzo stromo i przy zachowaniu odpowiedniego tempa wędrówki podejście nie jest męczące, ale i tak co chwilę przystajemy, bo warto co pewien czas obejrzeć się za siebie. Za nami panorama robi się coraz ładniejsza i rozleglejsza. Oprócz Węgierskiej Górki rozciąga się również na okoliczne wsie, a wkrótce też po północnej stronie sięga na niemal całą Kotlinę Żywiecką, aż po Jezioro Żywieckie i znajdujący się za nim Beskid Mały.
|
Panorama za plecami - dolina Soły, a za nią rozciąga się Beskid Śląski. |
|
W górę na grzbiet Abrahamowa. |
|
Jeszcze jedno spojrzenie na dolinę Soły i znajdujący się za nią Beskid Śląski. |
|
Jezioro Żywieckie, za którym wznosi się Beskid Mały. |
|
Kulminacja Abrahamowa już nie daleko. |
Pochłonięci urokliwymi widokami nie zauważamy, w którym momencie nasza kamienista droga przeobraziła się w wygodną polną. Nasz szlak chowa się teraz coraz częściej w gęstwinie zarośli i drzew. Wędrówkę urozmaicają liczne polany, które otwierają malownicze widoki na lewo i na prawo, oczywiście trochę ograniczone przez chmury, które jak się zdaje wiszą teraz tuż nad naszymi głowami. Trudno powiedzieć, w którym momencie przeszliśmy przez niewyraźną przełęcz i zaczęliśmy poruszać się po grzbiecie Abrahamowa. Cały czas szlak stopniowo pnie się w górę łagodnie nie zmuszając nas do nadmiernego wysiłku. Gdy zbliżamy się do kulminacji Abrahamowa (857 m n.p.m.) siąpi drobną mżawką, ale tylko przez chwilkę. Nawet nie kwapimy się by sięgnąć po kurtki przeciwdeszczowe.
Po przejściu obok kulminacji Abrahamowa jego grzbiet zaczyna powoli opadać, a przy naszej drodze pojawia się kilka chałup. Około 11.20 mijamy dom agroturystyczny „Abrahamów”. Trochę dalej nasza droga rozwidla się, a znaki szlaku nakazują nam wybrać tą na prawo. Zachmurzenie cały czas ogranicza odleglejsze widoki, ale mimo to wędrówka sprawia wiele przyjemności. Chyba jedyną trudnością jest kilka kałuż, które pojawiają się na naszej drodze, niektóre nawet całkiem spore, ale radzimy sobie z nimi bez większych trudności.
|
Mijamy kilka chałup położonych na stokach Abrahamowa. |
|
Dom agroturystyczny „Abrahamów”. |
Pod wierzchołkiem Skały (945 m n.p.m.) szlak zakręca łukiem z północnego wschodu na południe. Chwilę potem słyszymy przed sobą odgłosy biesiadujących wędrowców. Zbliża się godzina 11.50, gdy docieramy do pierwszego punktu odpoczynku, do Górskiej Stacji Turystycznej „Słowianka”.
|
Panorama na południe. |
|
Przy Górskiej Stacji Turystycznej „Słowianka”. |
Po 20 minutach ruszamy dalej, najpierw w dół Halą Słowianka. Przed nami widać ponad młodymi świerkami zbocza Romanki (1366 m n.p.m.), a bardziej na prawo Rysianki (1322 m n.p.m.). Ich wierzchołki giną w chmurach. Nie wygląda to zbyt optymistycznie, bo przecież Rysianka jest naszym celem.
|
W dół na Halę Słowianka. |
|
Przed nami widać zbocza Romanki (1366 m n.p.m.), a bardziej na prawo Rysianki (1322 m n.p.m.). |
|
Wierzchołki Romanki i Rysianki giną w chmurach. |
|
Ostrożeń (Cirsium Mill.). |
O godzinie 12.30 mijamy rozdroże szlaków. Odchodzi stąd niebieski szlak na Romankę, towarzyszący nam od „Słowianki”. Jeszcze tylko przez chwilę obniżamy swoją wysokość, po czym skręcamy 90 stopni w lewo. Odtąd szlak zaczyna wznosić się ostrzej w górę kamienistą drogą. Trawersujemy zbocze Romanki. Poprawia się chyba trochę widoczność, bo malowniczy widok od zachodu wydaje się mieć większą głębię. Jest on bardzo pociągający.
|
Odtąd szlak zaczyna wznosić się ostrzej w górę kamienistą drogą. |
|
Poprawia się chyba trochę widoczność, bo malowniczy widok od zachodu wydaje się mieć większą głębię. |
|
Zbocze Romanki w dolnych partiach jest ogołocone z drzew. |
|
Wciąż mamy ładny widok w kierunku zachodnim. |
|
Nieco wyżej pojawia się więcej drzew. |
|
Panorama na zachód zmienia się z każdym naszym krokiem. |
Około godziny 13.00 widoki nasze zamyka las. Idziemy ścieżką wyłożoną kamieniami. Kilka minut później szlak wspina się przez kilka metrów trawersem po wystających ze zbocza głazach. Przejście to może nie jest nadto przepaściste, ale skały i pokrywająca je ziemia są mokre i bardzo śliskie. Łatwo o poślizgnięcie, mogące skutkować nie tylko siniakami na tyłku. Przydatny staje się zamontowany tu krótki łańcuch, który pomaga podciągnąć się po wystających kamiennych blokach. To jedyne tego typu ubezpieczenie na Głównym Szlaku Beskidzkim, którego nie powinno się lekceważyć.
|
Na krótką chwilkę szlak chowa nas w lesie. |
O godzinie 13.45 wychodzimy na górną część Hali Pawlusiej. Patrząc w kierunku jej spadu, dostrzegamy siodło przełęczy, za którą wznosi się Rysianka. Widać ją w całej okazałości i tylko od czasu do czasu jej wierzchołek przysłania przepływający z zachodu na wschód obłok.
Pod budynek Schroniska PTTK na Hali Rysianka wychodzimy o godzinie 14.10. Jest on położony pod szczytem Rysianki na wysokości 1290 m n.p.m. Uwagę naszą przyciąga wschodnia strona, skąd rok temu podziwialiśmy jedną z najbardziej widokowych panoram w Beskidach, z Pilskiem i Babią Górą w roli głównej, a także wschodnią częścią Pasma Wielkiej Raczy, w scenografii zwieńczonej Tatrami, Niżnymi Tatrami, Wielkim Choczem i Małą Fatrą. A co dziś mamy? Spektakl podobny do tego sprzed roku, ale jakby okryty sceniczną mgłą. Tak to można opisać, bo widok jest i dziś fascynujący, chociaż nie tak rewelacyjny jak w bezchmurne dni.
|
Pod Schroniskiem PTTK na Hali Rysianka. |
|
Panorama z Hali Rysianka. |
W schronisku gościmy dłużej, bo właśnie zakończyliśmy zaplanowany na dziś odcinek Głównego Beskidzkiego Szlaku. Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko go pokonamy. Pozostaje tylko zejście do Złatnej Huta.
|
Zejście z Rysianki. |
W drogę powrotną wyruszamy dopiero o godzinie 16.00. Wiedzie ono szeroką kamienistą drogą, przez chwilę jeszcze czerwonym szlakiem, ale tylko do pobliskiego węzła szlaków. Od niego drogę wyznacza nam czarny szlak, którym kontynuujemy zejście do Złatnej Huta. Droga wiedzie cały czas lasem, dość szybko obniżając swoją wysokość.
Przy naszej drodze pojawia się kilka stacji Drogi Światła wyznaczonej z wioski Złatna Huta wzdłuż szlaku papieskiego na szczyt góry Lipowska (1324 m n.p.m.). Stacje te mają formę skalnego głazu, do której przymocowana jest mosiężna tablica z insygniami papieskimi, wizerunkiem Ojca Świętego oraz nazwą stacji i jej motywem przewodnim. Pomysł zrodził się we Włoszech w 1988 roku, a jego inspiracją były freski z katakumb św. Kaliksta w Rzymie przedstawiające zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, który przechodzi z ciemności do światła.
|
Schodząc do Złatnej Huta mijamy kilka stacji Drogi Światła. |
O godzinie 16.55 docieramy do wioski Złatna Huta. Mając jeszcze trochę czasu przekąszamy coś i wypijamy w punkcie gastronomicznym „U Doroty”. Przed przejściem rzeki Bystra mamy jeszcze jedną atrakcję - zrekonstruowany piec leśnej huty szkła z XVIII/XIX wieku. Tym akcentem kończymy dzisiejszą wędrówkę - łatwą, krótką i niezwykle przyjemną.
|
Przy punkcie gastronomicznym „U Doroty”. |
|
Człowieczek z kubeczkiem pod punktem gastronomicznym „U Doroty”. |
|
Złatna Huta. Zrekonstruowany piec leśnej huty szkła z XVIII/XIX wieku. |
Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz, dawno nie oglądałem zdjęć z naszych klubowych wypraw. We wrześniu pogoda dopisywała więc widzę, że miło się chodziło. Czasem jak widzę z osiedla Tatry to aż mnie coś ściska w środku, że nie mogę tam być i tylko żałować, że klasa maturalna...
Co do nastolatek, to wystarczyła jedna, żebym "piechurkował" jak nigdy dotąd ;)
A tak na koniec, to jak widzę Waszego bloga to aż mi bije po oczach jaka u mnie mizeria. Myślę, że musiałbym poświęcić cały weekend żeby przejrzeć Wasze wpisy. Dużo pięknych zdjęć - można się oderwać od rzeczywistości! Świetnie to wszystko prowadzicie :)
Myślę, że zobaczymy się na Wigilii w grudniu, do zobaczenia!
piechurek9
Odezwał się we mnie lokalny patriotyzm. Za Jeziorem Żywieckim na zdjęciu widać Beskid Mały. Skoro mały nie oznacza od razu, że niski. (:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mateusz
A tak, tak, nie można tego nazwać literówką. Przecież to oczywiste, że to Mały, i nie inaczej myśleliśmy, ale dlaczego tak napisaliśmy? Przecież w tekście od początku jest wpisany "Mały". Dzięki za sprostowanie.
Usuń