Pierwszy dzień Nowego 2019 Roku prawie już za nami. Wieczór nastał pod Suliłą. Stary rok został już pożegnany. Nadszedł czas zabawy noworocznej, która poniekąd jest zapowiedzią zbliżającego się karnawału. Wpierw jedna uroczysta kolacja, potem muzyka i taniec. Chciałoby się, aby trwały one dopóty dopóki sił wystarczy, ale zdajemy sobie z tego sprawę, że wieczór ten jest jak echo Nocy Sylwestrowej. Pierwszy dzień Nowego Roku jest na ogół cichy i spokojny, bo ludzie odpoczywają po sylwestrowych zabawach. Dlatego też mówi się żartobliwie, że dzień Nowego Roku jest Dniem Świętego Śpiocha. Cichnie zabawa. Nowy Rok został jednak godnie powitany.
Bieszczadzki kulig noworoczny
Wyborny obiad noworoczny zjedliśmy o normalnej, choć dla nas niezwykłej porze. Obiady zwykle jada się w porze obiadowej, a my jemy je wieczorami w ramach obiadokolacji. Dzień jednak jest inny od codziennego. Cisza nocna i sen trwał do południa, ten odpoczynek był niezbędny po roztańczonej Nocy Sylwestrowej. Bardzo szybko minęła nam ta noc, zbyt szybko przeleciał czas zabawy. Nic na to nie poradzimy. Zbliża się zmierzch pierwszego dnia Nowego Roku. Kierowca zagrzewa silnik autokaru. Jedziemy na bezdroża gdzieś na Koniec Świata, nieopodal Starego Łupkowa, gdzie? Tego dokładnie nie wiemy, ale wie przewodnik Łukasz z Bieszczadera. Jedziemy, tam czekają na nas wozy i konie.