Wyobijani wróciliśmy dzisiaj z Bani, gdzie wykonaliśmy nasze pierwsze ślady deską snowboardową, jak też swoim ciałem podczas częstych upadków. Upadki na desce są bardziej bolesna niż na nartach. Nie możemy łagodzić ich nogami, które są uwiązane na desce zawsze w tym samym rozstawie. Co gorsza na stokach przeważa obecnie sztuczna, stwardniała warstwa śniegu. O puchu można tylko pomarzyć. Śnieg rozpływa się na skutek wczesnowiosennych temperatur. Dzisiaj dochodziły one do 12 st. C., zaś w słońcu nawet powyżej dwudziestu. W przypadku snowboardu z upadkami mamy do czynienia dość często, ale mówią: „jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”. Przydał się instruktor - warto go wynająć na początek, bo początki na snowboardzie do łatwych nie należą. Technika jazdy w przypadku tej dyscypliny nie jest porównywalna z narciarstwem. Dużo łatwiej jest utrzymać równowagę na nartach, na których noga od nogi jest uwolniona, a do pomocy są jeszcze kijki. Na desce podstawą jest niemal wyłącznie balans ciała, utrzymanie odpowiednio środka ciężkości z uwzględnieniem sił odśrodkowych przy skrętach.
Jesteśmy wciąż na etapie nauki umiejętności utrzymywania równowagi na desce, szczególnie podczas wykonywania skrętów. Jednak już teraz wydaje się nam, że snowboard daje większy komfort fizyczny zjazdów. Mięśnie nóg nie muszą w tym przypadku pracować tak mocno jak przy jeździe na nartach. Z kolei na nartach łatwiej jest zahamować i zatrzymać się. Wygodniej też jest na nich stać. W przypadku deski woleliśmy siedzieć na śniegu niż stać, tak jak robi zdecydowana większość miłośników snowboardu. Trochę denerwująca jest też konieczność ciągłego odpinania i wpinania się do deski podczas korzystania z wyciągu, jak też po zatrzymaniu się na płaskich odcinkach. Ciekawe dlaczego nie wymyślono jeszcze do tej pory jakiegoś automatycznego zatrzasku.
O ile śnieg zupełnie nie stopnieje spotkamy się znów na stoku. W dalszym ciągu ujarzmiać będziemy deskę snowboardową, ale następnym razem zapewne wskoczymy na dwie deski. Chyba, że nasypie białego puchu, w którym nawet upadek będzie przyjemny. Jednak raczej nie zanosi się aby w najbliższym czasie biały puch pokrył nasze górki. W przyszłości chcielibyśmy cieszyć się obiema dyscyplinami i czerpać z nich takąż samą frajdę. Mamy nadzieję, że da się to zrobić.
Poniżej przedstawiamy fotograficzne migawki z naszych początków na desce. Więcej jest Eli, bo jej lepiej szło. Pozdrawiamy miłośników obu tych zimowych sportów.
Marek i Ela - narciarze próbujący ujarzmić deskę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz