Z kroniki górskich wędrówek… – spotkanie z podróżnikami
Było to już jakiś czas temu, siedzieliśmy sobie u nich w domowym zaciszu. Rozmawialiśmy o ludziach i czasach, i oczywiście, może raczej przede wszystkim o wędrówkach. Czujemy się ich rówieśnikami, choć życiowym doświadczeniem nieco nas przewyższają. Podczas tamtego wieczoru chyba znaliśmy się już na tyle, że postanowili nam pokazać swoje prywatne archiwum fotografii rodzinnych - historię swojego życia. Jak ktoś pokazuje nam swoje stare fotografie zawsze odbieramy to jako przejaw nie tylko sympatii, a też swego rodzaju zaufania, bo jest to forma pewnego zwierzenia się. Często na fotografiach dwojga kochających się ludzi zawarte jest intymne uczucie, którego osoba trzecia nigdy nie dostrzeże, chyba że oni (ci co są na tej fotografii) sami o nim opowiedzą. Fotografie przecież same nie potrafią mówić i oglądający może tylko domniemać, dlaczego on, czy ona, czy też obydwoje razem postanowili uwiecznić się w danym miejscu, czy też z określonymi ludźmi na fotografii. Co było w tym szczególnego, co skłoniło do tego, by zatrzymać ten właśnie czas (a nie inny) na fotografii.