We śnie słuchać grzmot. Czujemy się bezpiecznie w wygodnym łóżku schroniskowym. Mimowolnie oczy jednak otwierają się gdy słyszymy kolejne wyładowania. W pierwszym momencie nie wiadomo jeszcze czy to sen, czy jawa. Przez okno dachowe nad łóżkiem dostaje się jasność błysku. Przez szybę widać ogromne krople, rozbryzgujące się na szybie. Dziwne to uczucie gdy człowiek leży na wznak pod spadającymi strugami, które zatrzymują się niespełna 2 metry nad twarzą. Oczy mimowolnie chciały by przymykać się. Co chwila na niebie pojawia się nieregularna, poszarpana rysa ognistego wyładowania, która znika tak szybko jak się pojawiła. Jednak to nie sen, a rzeczywista burza. Która to godzina? Nie ważne. Jest jeszcze ciemno. A niech tam, niech leje, co tam - dach mamy nad głową. Może do rana przejdzie, a jak nie to zagościmy na dłużej w przytulnym schronisku...
środa, 1 maja 2013
Wokół doliny Łomnej (1): Boconovice-Kamenitý
Chyba nie spodziewaliśmy tego, iż wizyta w Kocobędzu (czes. Chotěbuz) będzie tak bardzo atrakcyjna i że po prostu nie będzie chciało się nam z niego wyjeżdżać. Ciągnie nas jednak w góry Beskidu Śląsko-Morawskiego, do którego zatęskniliśmy już w dniu, w którym go opuszczaliśmy podczas ostatniego pobytu. Chcielibyśmy odwiedzić dawne miejsca, ale pozostały jeszcze nieznane szlaki; wśród nich takie, których nie zdążyliśmy przebyć podczas rajdu dookoła Beskidu Śląsko-Morawskiego w 2011 roku. Niestety ze względu na groźbę burzy musieliśmy wtedy z niektórych zaplanowanych odcinków zrezygnować. W obawie przed burzą opuściliśmy wówczas grań przez boczny grzbiet Ostrego (czes. Ostrý) schodząc do Gródka (czes. Hrádek) skąd przejechaliśmy pociągiem do Mostów koło Jabłonkowa (czes. Mosty u Jablunkova), a stamtąd udaliśmy się na nocleg do Chaty Skalka, no a na następny dzień powędrowaliśmy już do Polski. Dzisiaj mamy zamiar dotrzeć do miejsc nieznanych nam jeszcze, gdzie zakończyliśmy tamtą wędrówkę, czyli w pobliże szczytu Kałużny (czes. Kalužný).