Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Na spontanie

– Mam dla ciebie propozycję… – powiedziała może trochę nieśmiało, choć do niej to niepodobne, jak tylko weszła do domu po pracy.
– Co wymyśliłaś? – przerwał, jakby w ripoście nie pozwalając dokończyć jej zdania, bo znał ją dobrze i czuł, że święci się coś zaskakującego.
– Chodźmy na Babią Górę – wypaliła bez doszukiwania się już i przytaczania jakiejś zachęcającej argumentacji do swojej propozycji. Chwilkę musiała poczekać na odpowiedź. Nie chodzi tu o efekt zaskoczenia, czy jego nieśmiałość, tylko o to, że był on raczej mniej spontaniczny w decyzjach niż ona. Jednak zawsze razem dochodzili w tym samym czasie do konsensusu.
Był oczywiście chętny, gdyż tak jak ona lubił Babią Górę, a spotkania z nią, choć za każdym razem nieco inne, zawsze były tak samo ekscytujące. We wspomnieniach mieli wielokroć mile spędzony czas, a głębie ich dusz skrywały swego rodzaju intymne chwile: ty, ja i ona. Znają się dość dobrze, bo naście wspólnych spotkań było za nimi. Nie ma drugiej takiej, którą by tak często odwiedzali. Zapytał więc, aby doprecyzowała ofertę:
– Kiedy chcesz iść?
– No dzisiaj – odpowiedziała z przekonaniem, że jeszcze nie jest za późno, a on zaskoczony nie będzie miał czasu przemyśleć tego do końca, bo przecież było już po piętnastej, a obiad jeszcze nie zjedzony i rzeczy w ogóle nie spakowane, choć w sumie nie było to dla nich skomplikowane, bo była w tym już pewna rutyna i mieli wypracowane schematy, i nie potrzebowali wiele czasu na przemyślenia, co zabrać na taką, czy inną drogę. Ta droga i góra nie była dla nich żadną nowością. Składali jej wizytę już o różnych porach, w dzień i w nocy, w lecie i w zimie, czy każdej innej porze roku. Nigdy nie potrzebowali do tego żadnej motywacji, nawet jeśli miało to być zrobione po ciemku.

TRASA:
Przełęcz Krowiarki (1012 m n.p.m.) [czerwony szlak] Sokolica (1368 m n.p.m.) [czerwony szlak] Kępa (1368 m n.p.m.) [czerwony szlak] Gówniak (1644 m n.p.m.) [czerwony szlak] Diablak (1725 m n.p.m.) [czerwony szlak] Gówniak (1644 m n.p.m.) [czerwony szlak] Kępa (1368 m n.p.m.) [czerwony szlak] Sokolica (1368 m n.p.m.) [czerwony szlak] Przełęcz Krowiarki (1012 m n.p.m.)

Wybraliśmy Krowiarki na miejsce startu. Chyba najłatwiej i najszybciej stąd dostać się na szczyt Babiej Góry. Stąd też jest to chyba najpopularniejszy punkt startowy dla turystów, i tu też można znaleźć sporo miejsca na pozostawienie samochodu. Dużo ich tutaj dzisiaj zaparkowanych. Z Przełęczy Krowiarki ruszamy za czerwonymi znakami szlaku o godzinie 19.40. Dowiadujemy się, że czerwony szlak został już odnowiony, choć informacja o utrudnieniach wciąż jeszcze wisi. Jest jeszcze zupełnie widno i jeszcze bardzo ciepło. Słońce wydaje się być jeszcze wysoko, choć powoli chowa się już za babiogórskim lasem porastającym Zubrzyckie Stromizny.

Zubrzyckie Stromizny.

Po zachodzie słońca.

Zubrzyckie Stromizny za każdym razem pot wyciskają. Dzisiaj trochę bardziej to odczuwamy, bo rozpoczęliśmy pokonywać zbocze dość szybkim tempem. Wiąże się to jednak z częstszymi postojami dla wyrównanie oddechu. Niełatwo pokonać samego siebie. Słońce zachodzi o godzinie 20.05; taras widokowy na skałach Sokolicy osiągamy 10 minut później. Na niebie widać jeszcze czerwoną poświatę wydobywaną zza horyzontu. To ostatni oddech naszej gwiazdy, najbliższej dla naszej planety. Zachody słońca dają piękne i niezapomniane chwile. Mają głęboką magię i wydobywają pewną tajemniczość. Za niedługo wszystko ogarnie mrok. Przygotować trzeba światło, żeby tego nie robić w drodze. Tutaj jest wygodniej, bo są ławki. Zatrzymujemy się dłużej na Sokolicy, spoglądając na cel naszej wędrówki, bo widać go stąd doskonale. O godzinie 20.55, kiedy ogarnia nas pierwsza szarówka, ruszamy dalej.

Masyw Babiej Góry z obserwowany z Sokolicy.

Dużejący księżyc zaczął również zachodzić za grzbiet. Lśni silnie i srebrzyście, choć widać tylko pół tarczy rozświetlonej przez promienie słońca wydobywające się zza zachodniego horyzontu. Chciałbyś wiedzieć, czy księżyc zbliża się do nowiu, czy może do pełni? Dla wielu nie jest to łatwa zagadka, choć wcale nie musi być taka trudna. Ktoś zważający na każde nasze słowo już to wie, bo wskazówka została już przytoczona. Kiedy Księżyc zbliża się do pełnie, to rośnie, czyli „Dużeje”, co wskazuje jego obecny kształt przypominjący bardziej literę „D”, niż „C”, która mówi, że Księżyc „Cienieje”, w więc maleje zbliżając się do nowiu.

Księżyc, jak litera D.

Zaczyna się zmierzch.

Szybko nadchodzi mrok, który staramy się przebić strumieniem światła z naszych czołówek. Od czasu do czasu odruchem bezwarunkowym spojrzymy na lewo i prawo, wnikając światłem w gęstą kosówkę. To czas aktywności dzikiej zwierzyny, a szlak prowadzi przez obszar, na którym można taką napotkać. Nie wiele jest takich miejsc w Polsce, gdzie zobaczyć może dzikie zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Żyją tu rysie, wilki, jelenie karpackie, sarny. Babiogórska przyroda obfituje w inne różnorodne gatunki zwierząt. Bywa tutaj również jeden z największych ssaków, czyli niedźwiedź brunatny. Nie jest to stały mieszkaniec masywu, ale istnieje realne ryzyko spotkania z tym zwierzęciem, co może być dla wielu stresogennym i niezapomnianym przeżyciem. Prowadzone obserwacje przez Babiogórski Park Narodowy potwierdzają obecność niedźwiedzia na tym obszarze. W zeszłym roku zarejestrowała go fotopułapka, węszącego po konarach i runie leśnym, zapewne w poszukiwaniu jedzenia. Było to 29 maja w porannych godzinach. Osobnik był charakterystyczny ze względu na kulawą lewą, tylną łapę. Prawdopodobnie był one wychwycony przez fotopułapkę w 2020 roku na obszarze Gorczańskiego Parku Narodowego, oddalonego od nas o około 70 kilometrów. Zarejestrowano wówczas młodego osobnika, którego również kulał na lewą tylną łapę.

Światła na szczytach.

Oddalamy się od Sokolicy.

Wioski jeszcze nie śpią. Światełka w dolinach migocą i migocą, a u nas cisza. Wtapiamy się w noc, bo Księżyc dawno zszedł z nieba. Wokół ciemna noc i bezkresna cisza, choć nie zupełna. Ciepła bryza plącze się między gałązkami gęstej kosodrzewiny. Zagubiona w ich rozległej plątaninie, bo niekończące się łany kosodrzewiny zdają się być jak morze, rozcięte jedynie kamienną ścieżką naszego szlaku. Ścieżka wije się zaś jakby poprowadzona była po śladzie zostawionym przez żmiję. Możliwe, że w ten sposób droga ta stara się ominąć miejsca bytu innych stworzeń, których człowiek raczej nie chciałby spotkać. Już na Sokolicy, a teraz ponownie na Kępie widzimy ostrzeżenie „Uwaga żmije”, ale jeśli tu jakaś żmija jest to zapewne słyszy i wyczuwa nasze stuk-stuk.

Głuche stuk-stuk spod grotów naszych kijków wydobywane z kamiennej ścieżki, niczym metronom kontroluje rytmikę naszego marszu. Nie można wykluczyć i zapewne teraz wszystko to rejestrują zmysły nocnej dzikiej zwierzyny, chroniącej się w tych kosówkach. W nocy wszystko dookoła stara się mieć bardziej wyczulone zmysły, aby wychwycić każdy szmer, czy ruch, a dotyczy to w szczególności stworzeń dla których noc jest tym samym co dzień dla człowieka. Dla nich noc stwarza poczucie bezpieczeństwa oraz jest czasem wędrówek w poszukiwaniu posiłku, dogodnym do wszelakiej innej aktywności niezbędnej dla podtrzymania cyklu życia gatunku.

Pająk.

Na naszym kamiennym chodniku nie brakuje śmiałków, którzy przecinają naszą drogę. Fascynujące długonogie pająki mające cztery pary nóg i zwykle cztery pary oczu, zdają się być stworzeniami ponadnaturalnymi. Ich ciało (głowotułów i odwłok) przypomina ósemkę, która po odwróceniu jest symbolem nieskończoności. Boimy się ich, czujemy lęki, określane przez psychoterapeutów arachnofobią. Mówią, że to lęki nabyte lub wyuczone w przeszłości. Prawie każdy pająk jest jadowity, ale u większości z nich jad jest tak słaby, że nie może nam zaszkodzić. Owszem istnieje kilka rodzajów pająków, których należy unikać, jak czarne wdowy i pustelniki, ale w Polsce ich akurat nie ma. Nie mniej pająki nie są lubianymi gośćmi w naszych domach, choć te starają się bytować w dystansie od nas. Wielu zabija je w domu, nawet będąc świadomym tego, jakie są pożyteczne w ograniczaniu liczebności innych dokuczliwych owadów i roztoczy. Według starodawnego przesądu zabicie pająka przynosi nieszczęście, zaś pająk żyjący w domu sprowadza do niego szczęście i dobrobyt. Znaleziony na ubraniu oznacza bogactwo. Indianie wierzą, że są obrońcami mądrości, zaś tkane przez nich sieci pajęcze chronią nas przed koszmarami, gdyż są łapaczami snów, które przepuszczają przez siebie jedynie dobre sny, a te złe zostają uwikłane w pajęczynie.

Innymi stworzeniami na naszej kamiennej ścieżce są błyszczące krocionogi ubrane w błyszczącą, pierścieniowatą skorupę, stanowiącą ochronny pancerz. Korzystając z osłony nocy opuściły swoje skryte w szczelinach ziemi, pod kamieniami i korzeniami kosówek, wilgotne kryjówki. Znamy te pospolite stawonogi, bo przecież równie chętnie zamieszkują w naszych piwnicach, ogródkach, czy innych miejscach wokół naszych domów, w których panuje odpowiednia wilgoć. Zwykle osiągają najwyżej 5 cm długości, ale zdarzają się osobniki dorastające nawet do 12 cm długości. Zaliczane są do rzędu wijów. Zbudowane są głównie z segmentowanego tułowia, na końcu którego znajduje się głowa z parą czułków i narządami gębowymi. Segmenty tułowia wyposażone są w pary nóg, których dorosły osobnik może mieć blisko 100. Odżywiają się butwiejącymi szczątkami roślin oraz kiełkującymi nasionami, a więc pod tym kątem odgrywają pożyteczną rolę, gdyż przyśpieszają procesy przemiany materii organicznej w glebie. Jednak generalnie nie lubimy ich w naszym otoczeniu, zarówno ze względu osobliwego wyglądu, ale też z powodu uszkadzania roślin hodowanych w szklarniach, na balkonach, czy innych upraw.

Krocionóg.

Zespalamy się z nocą i jej stworzeniami. Skąpa w dźwięki noc daje wyobrażenie ogromu otaczającej nas przestrzeni, która z każdym krokiem powiększa się, nie tylko z powodu pogłębiającej się bezkresnej ciemności, ale też zwiększającej się wysokości. Tuż przed szczytem Kępy przekroczyliśmy półtora tysiąca metrów wysokości mierzonej do poziomu morza. O godzinie 21.20 zatrzymujemy się chwilkę na Kępie, aby uzupełnić płyny. Jest gorąco, co nietypowe na wieczorną porę. Wysoka temperatura, oraz wyczuwalna duża wilgotność powietrza powodują szybsze wyczerpanie podczas intensywnego marszu. Jednak nie musimy się spieszyć. Szczyt nie jest aż tak odległy.

Zbliżamy się do Kępy.

Kępa.

Co raz bardziej w mroku uwidaczniają się doliny wypełnione świetlnymi punkcikami, które przypominają gromady gwiazd, czy może ich lustrzane odbicie. Na nieboskłonie migocze ich już mnóstwo. Noc jest zupełnie ciemna bez księżycowego blasku. To sprzyjające warunki, aby patrzeć w gwiazdy, wsłuchiwać się w ciszę i marzyć. Wiele marzeń pomyślanych dzisiejszej nocy może zostać spełnionych, gdyż jest to noc spadających gwiazd. Tej nocy spadnie ich najwięcej w porównaniu do innych nocy z ciągu roku, bo jest to noc szczytowa dla spadających Perseidów. Nie ma minuty, aby nie dostrzec choćby jednej wykreślającej świetliste linie na czarnym niebie. To cudowna noc. Tak ta noc jest do innych nie podobna. Niepodobna jest również do tych z przeszłości, o których mówiliśmy tak samo. Ty i ja, i ta cudowna noc, w której nikną wszelakie granice. Z dala od miast i wiosek człowiek może poczuć wyjątkową, nieskrępowaną intymność.

Miasta i wioski zanurzone w głębokich dolinach powoli znikają z widoczności. Stopniowo wygasają. Ludzie idą spać. Zostają jedynie sznury świateł wzdłuż dróg komunikacyjnych albo skupione ogniska przy zakładach przemysłowych, fabrykach i innych obiektach logistyki utrzymującej życie miast i wiosek.

Miasta i wioski zagubione w ciemnościach.

Światła na traktach komunikacyjnych.

Niedaleko za Kępą masywny grzbiet góry jest odsłonięty. Niskie pola kosodrzewiny, ustępują miejsca alpejskim murawom, na których coraz częściej spotykamy skalisty rumosz. Te jedyna taka góra w Beskidach, która ma prawie wszystko, co mają te najwyższe. Stąd też bywa niebezpieczna i kapryśna, czasami jak ta kobieta, która bywa raz uśmiechnięta, innym razem groźna i nieprzystępna. Raz mówi nie, a potem tak. Nieprzewidywalna. 
…w Babiej Górze jest góra albo gronik, na którym jest kamienna baba tak wyrośniona, a wode z niej idzie. Gdzie tam jest skała, z jednej strony nie ma przystępu do niej, a z drugiej strony połogo idzie i stąd Babia Góra nazwana.
Andrzej Komoniecki, Chronografia albo dziejopis żywiecki, 1728 r.
Dzisiaj jednak pogoda Babiej Góry zapowiada się niezwykle stabilnie, wręcz zachęca do siebie ponętnym nastrojem i ciepłem. Jak dobrze, że zdecydowaliśmy się na to, choć aż dziw bierze, że zrobiliśmy to na pełnym spontanie. Wszak przecież jeszcze kilka godzin temu nie myśleliśmy o tej eskapadzie.

Godzina 21:06. Blask na zachodzie powoli zanika.

Skał coraz więcej wokół nas, a ciepła bryza silniejsza, ale z każdym krokiem ujarzmieni zostajemy z większą mocą jej dzisiejszą ponadnaturalną delikatnością. Pożądliwie zachęca: idź dalej i nie obawiaj się, bo dzisiaj jest ten najpiękniejszy dzień, może w całym twoim roku, a jeśli tak, to żal byłoby go zmarnować. Zawsze najtrudniejszy jest pierwszy krok, nawet jeśli decyzja została już podjęta. Potem jest już coraz łatwej i można powiedzieć sobie: jakże dobrze jest być teraz tutaj i zgłębiać radość bytu, poczuć myśli nieskrępowane żadnymi przyziemnymi problemami.

Kamiennymi stopniami wspinamy się na kolejne wypiętrzenie, potem następnymi schodkami osiągamy Wołowe Skałki, zwane zazwyczaj Gówniakiem, a czasem również Główniakiem, choć nie jest to jeszcze główny szczyt tej naszej wędrówki, ani też dla większości innych osób, podążających nieopodal nas. Widzimy ich tylko jako punkciki światełek za sobą i z przodu, poruszające się niczym robaczki świętojańskie, choć magia tegorocznej nocy świętojańskiej jest już za nami, jak również ten czas zalotów, silnie związany z tamtą nocą w naszej słowiańskiej tradycji. Tamta noc przesilenia letniego sprawia, że wiele dusz nie musi błądzić po świecie samotnie, wystarczy tylko, że odnajdą się. Ta niosąca za sobą długą historię i bogate tradycje, potrafi inspirować do działania. Ta noc najkrótszą jest w roku i szybko mija, a gdy dorastamy uświadamiamy sobie z czasem coraz bardziej, że również całe życie mija z błyskiem i to, że na tym świecie jesteśmy jedynie z krótką wizytą. Nic materialnego stąd nie zabierzemy ze sobą na dalszą drogę, ale może wspomnienia najpiękniejszych momentów.

Szybko mijają kolejne minuty i już wchodzimy na Mały Garb Wyżni. Za nim już tylko płytkie siodło ze skalnym rumoszem, a dalej stoi już tylko ona, niczym już nieoddzielona od nas. Dochodzi godzina 23.30, lecz nie śpi tu jeszcze nikt, kto przyszedł w gościnę. Wychodzi z nich ogromna satysfakcja i radość, ale nikt przy tym nie zakłóca aury natchnionego spokoju. Słychać wyciszone rozmowy, od czasu do czasu może jakiś szelest lub stuknięcie przesuwanych kamieni, gdy ktoś zmienia pozycję spoglądając w gwiazdy, bądź na północ ku niezwykle delikatnym smugom zorzy polarnej. Niektórzy oczekują już teraz tego, co ma stać się tutaj o świcie.


Babia Góra, a właściwie Diablak, najwyższy szczyt masywu, to jedno z najlepszych miejsc do oglądania wschodów i zachodów słońca, obok oczywiście wspaniałej panoramy wokół. Jednak jest środek nocy. Słońce dawno już zaszło, a wzejdzie dopiero za kilka godzin, aczkolwiek czas nocy nie jest ani na chwilę nudny. Tej nocy najwięcej Perseidów można zobaczyć. Są to meteoryty będące pozostałością po pewnej komecie, która pojawia się w pobliżu Ziemi co 133 lata. Liczymy kolejne spadające z nieba Perseidy, a choć z roku na rok pojawia się ich podobno coraz mniej, to wciąż jest ich zbyt wiele, aby z każdą powiązać jakieś życzenie. Ich ilość znacznie przekracza liczbę naszych marzeń, które chcielibyśmy kiedyś spełnić. 

Dłuższe wpatrywanie się w gwieździste niebo oszałamia przerastającym nas wyobrażeniem wielkości całego wszechświata. Tryliardy gwiazd w niewyobrażalnie rozległej i odległej przestrzeni. Droga Mleczna to tylko niewielka drobina wszystkiego co nas otacza. Leżąc i spoglądając cały czas w górę, trzeba co jakiś czas zamknąć oczy, aby nie odpłynąć gdzieś zbyt wysoko, bo nie sposób objąć znanymi nam zmysłami widoku czarnego nieba tak silnie usianego gwiazdami. Nad nami niewyobrażalna przestrzeń, która nie ma końca. 

Rozłożyliśmy się do spania, ale trudno zasnąć, gdy na niebie dzieją się niesamowite zjawiska.

Kolejne przebudzenia, kolejne spojrzenie w gwiazdy okrążające naszą planetę. One nie stoją w miejscu, podobnie jak nasza planeta. I choć wydaje się nam, że natura nie znosi pustki, doskwiera nam wyczuwalna maleńkość wobec przestrzeni nad nami. Głucha, bezkresna przestrzeń, rozdzielająca gwiazdy i galaktyki, której nie jest w stanie ogarnąć nawet tak skomplikowany organ, jakim jest mózg człowieka.

4:46:11

5:05:33

5:06:41

Noc mija szybko. Może tylko ta pierwsza wydawała się dłuższa, ale przecież było ona dla nas niewiadomą, jak to zwykle bywa, kiedy robi się coś pierwszy raz w życiu. Kolejne noce czmychały nam, nawet, gdy pojawialiśmy się tu jeszcze przed zachodem słońca. 

Ostatnie przebudzenie mamy pod koniec niebieskiej godziny. Na szczycie pojawiają się kolejni przybysze. Robi się nieco gwarniej. Część już wstała, rozkłada statywy do fotografii. Horyzont wyjawia się na wschodzie. Noc powoli przechodzi w szarówkę, a w tym samym czasie błękit pokazuje się nad tym wschodnim horyzontem. Z minuty na minutę niebo staje się tam bardziej niebieskie. Gwiazdy znikają, wygaszają się jedna po drugiej na niebieściejącym sklepieniu. Poszarpane na południu kontury grzebienia Tatr wyostrzają się. Nad Kotliną Nowotarską unosi się przeźroczysty woal mgieł. Oczekujemy.

Z widokiem na grzebień Tatr.

Trudno wyczuć, kiedy na wschodzie barwy zaczynają się wylewać z większą fantazją. W pewnym momencie zaczyna tam goreć, jakby wielki pożar tam był. Jarzy się ognistą czerwienią, której towarzyszy żółta aureola. Przychodzi chwila zastanowienia, w którym miejscu pojawi się Słońce. Wracamy myślami do dawnych wędrówek i momentów, podczas których już go witaliśmy. Można oczywiście sprawdzić to za pomocą różnych aplikacji w telefonie, ale po co. Nie ma na to czasu. Niespodzianka będzie przecież cudowniejsza. Niebo nad nami jest prawie czyste, a tylko jeden rozciągnięty obłok zawisł po północno-wschodniej stronie, rozciągnięty jak żagiel. Jednak przychodzi chwila zawahania: czy wschód słońca będzie dzisiaj tak urodziwy jak zawsze. O ile niebo nad nami jest niemal pozbawione chmur, to nad horyzontem unosi się warstwa czegoś na podobieństwo smogu.

Wiatr nieco wzmacnia się. To normalne, bo zawsze nad ranem wiatr staje się tu silniejszy. Jednak spokojnie. Nie przewraca nam statywu jak kiedyś, to wciąż powiewa jak bryza, a morze byłoby wciąż spokojne przy tym wietrze, podczas hipotetycznego rejsu. Barwy przenikają się ze szczyptą pewnej nerwowości. To raczej ludzka niecierpliwość. Może słońce już wyszło, tylko skrywa je warstwa smogu. Godzina wschodu słońca uległa zapomnieniu i nikt już o niej nie myśli, bo wszystkich pochłania tylko wypatrywanie. To już powinno nastąpić. Ja już wiem skąd wzejdzie! – słychać za plecami.

5:21:02

5:21:44

5:22:31

5:23:35

5:23:38

5:23:50

5:24:24

Ludzie na szczycie wstrzymują oddech. Nieruchomieją w różnych pozycjach. Czasem to wyciszenie przerwa westchnienie zachwytu: „Jakie to piękne!”. Ktoś wypowiedział te słowa, ale nikt nie rozgląda się za tą osobą. Wszyscy zahipnotyzowani, a przecież selfie trzeba sobie zrobić, aby uwiecznić ten moment dla najpiękniejszych wspomnień, które gromadzimy sobie właśnie teraz. Nie można czekać na takie w domu; trzeba ruszyć, aby takie otrzymać w darze od natury. Dobrze tu znowu być. Wkrótce słońce oderwie się od horyzontu i rozpocznie się kolejny wspaniały rodział naszego życia.

5:24:36

5:24:59

5:25:32

5:25:57

5:26:45

5:27:00

Wchód słońca na Babiej Górze jest magiczny, nie doświadczysz takiego w mieście, czy nawet z wielu innych szczytów. Okazuje się, że również ten będzie taki sam. Skrawek tarczy słonecznej wyłonił się właśnie bezpośrednio zza horyzontu. To coś w powietrzu, co nas niepokoiło znajduje się daleko i w ogóle nie zabiera wspaniałych wrażeń wizualnych. Słońce pojawiło się gdzieś pomiędzy Lubomirem i Lubogoszczem. Z sekundy na sekundę jest co raz wyżej. Wszystko prezentuje się fenomenalnie, nawet ludzie, którzy zdecydowali się obserwować słońce z Małego Garbu Wyżniego zjawiskowo prezentują się na tle wschodzącego słońca. Pejzażem tym przypomina się nam pierwszy wschód słońca jaki podziwialiśmy na Babiej Górze.

Oczywiście nie trwa to długo, tylko 3-4 minuty. Około godziny 5.25 słońce jest już ponad horyzontem, ale na tym jeszcze nie koniec, bo gdy słońce wyjdzie zza horyzontu, trwa jeszcze złota godzina. To świetny czas dla fotografów. Najlepsze światło do fotografowania otoczenia i widoków. Nie jest łatwo słowami uzewnętrznić nasze radości i satysfakcję. Cieszymy się, że było nam dane doznać wspaniałego wschodu słońca, ale też z tego, że znów tu jesteśmy, na Babiej Górze, którą odwiedzaliśmy już tyle razy, że trudno nam dokładnie zliczyć. 

5:27:04

5:27:15

5:27:42

5:27:47

5:27:54

5:29:12

5:29:41

5:30:36

5:33:59

5:36:01

5:36:26

5:40:04

5:41:27

Żagiel obłoków od Tatr zaczyna przesuwać się w przeciwną stronę, bo wiatr od zachodu zmienia kierunek na wschód. Przesuwają się wolno również chmury kondensacyjne nad Tatrami wykreślone przez samoloty. Dzisiaj będzie piękny, słoneczny dzień. Żal opuszczać Diablaka. Spoglądamy na pożegnanie na zachód, na Pilsko na które pada cień Diablaka, potem na Beskid Śląski, Beskid Mały, i na lewo, na słowacką Małą Fatrę, i Kubińską Holę, i na wiele innych wzniesień, które tak pięknie prezentują się teraz podczas trwającej złotej godziny. I też bliżej błądzimy oczyma po północnych zboczach masywu, w poszukiwaniu schroniska, do którego niebawem, już we wrześniu będziemy podążać. Wierzymy, że wtedy znów wydarzą się na Babiej Górze tak cudne chwile.

Chmury rozciągnęły żagiel.


Cień wielkiej góry.

Majestatyczna panorama na południe. Za kilka godzin słońce będzie stamtąd świecić.

Na szczycie robi sie pusto, ale wkrótce przybędą tu następni turyści. 

Kamienny mur pełniący funkcję wiatrochronu.

Widok na Małą Babią Górę.

Diablak (1724 m n.p.m.). Który to już raz tu jeseśmy?


Żegnajcie wspaniałe widoki.

Trzeba schodzić niestety, pożegnać się z górą, choć wciąż będzie nas urzekać pejzażami aż do osiągnięcia strefy lasu. O godzinie 6.05 opuszczamy szczyt. Schodzimy tą samą drogą, ale jakże inaczej prezentującą się teraz. Rozświetloną blaskiem słońca. Z prawej zahipnotyzowana para wpatruje się w Tatry. Na murawach pojawiły się pierwsze jesienne przebarwienia. Lato w przyrodzie ma się w tym roku skończyć szybciej. Zwiastuje to masowo zakwitająca wierzbówka kiprzyca, której fioletowo-purpurowe kwiaty zdobią babiogórskie murawy. Masowo zakwitła również w Tatrach i innych miejscach.

Pożegnalne spojrzenie.

Ruszamy z powrotem na Krowiarki.

Spojrzenie na zachód.

Para spogląda na Tatry.

Widok na Gówniak.

Po dwudziestu minutach od Diablaka przechodzimy przez Wołowe Skałki. Pejzaże dnia zagościły już na dobre. Noc pozostaje w pamięci jakby była już tylko snem. Tak właśnie chyba nam się zdaje, że przez jej magię nie mogła być prawdziwą. Mija kolejne 30 minut, gdy docieramy na Kępę. Znów robimy sobie tu niedługą przerwę, bo zrobiło się już naprawdę bardzo gorąco. Dzień zanosi się upalny. Szlakiem podążają w przeciwną stronę kolejni turyści, którzy pragną zdobyć wierzchołek za dnia. Góra da im dzisiaj z pewnością mnóstwo powabnych wrażeń estetycznych.

Zbocze Gówniaka.

Pojawiły się już pierwsze barwy jesieni na murawach

Jeszcze raz spójrzmy w kierunku Diablaka.

Zejście po skałach Gówniaka.

Widok na południowy zachód z Gówniaka.

Kolejna grupka ludzi maszeruje w górę, a my chyba jako nieliczni idziemy w dół. O godzinie 7.20 mijamy taras widokowy na Sokolicy. Nie zatrzymujemy się, niech odpoczną na niej ci co idą w górę. Zostały nam już tylko Zubrzyckie Stromizny i niesamowite wrażenia w sercu, którymi pragniemy się ze wszystkimi podzielić.

Tabliczki ostrzegają przed żmijami.

Kopciuszek (Phoenicurus ochruros).

Nocne stworzenia schroniły się przed ostrym słońcem. Na gałązkach młodych świerków przystanął w swojej podróży niewielki kopuszek. Niegdyś kopciuszki gnieździły się tylko w wysokich górach na niedostępnych skałach, dzisiaj często można go zobaczyć w miejskiej zabudowie, która stała się dla niego substytutem terenów górskich. Tam na niszach budynków zaklada swoje gniazda. Jego głos można usłyszeć nawet w dużych centrach miejskich, czasem nawet w nocy gdy miejskie śiałą powstrzymują go od snu. Również w głębi kosodrzewin buszują ptaki. Drozd śpiewak uwielbia takie zarośla, jak kosówka. W takich miejscach buduje gniazdo wyłożone błotem gniazdo na kształt filiżanki, w którym składa potem cztery lub pięć ciemno nakrapianych niebieskich jaj. Dorosły drozd ma również nakrapiany plamkami spód. Ten przerwał swoją pieśń, kręci głową jakby niedowierzał, że zatrzymali przy nim słuchacze. Najpiękniejsze pieśni wyśpiewuje właśnie teraz wcześnie rano, podobnie jak przed zachodem słońca, a więc jego piosenka jest najlepsza na koniec dnia i na jego dobry początek. Niektórzy nawet mówią, że drozdy śpiewają piękniej niż słowiki czy skowronki, gdyż potrafią zapożyczać i perfekcyjnie wykorzystać elementy z pieśni innych ptaków.

Drozd śpiewak (Turdus philomelos).

Mijamy kolejne kępy wierzbówki kiprzycy rosnące na skraju kosówek. Wierzbówka kiprzyca (Chamaenerion angustifolium) to wyjątkowa roślina. Jej kwiaty są chętnie oblatywane przez pszczoły, bo jej wydajność miodowa jest spora. Miód wierzbówkowy jest bardziej płynny niż inne rodzaje miodów, posiada delikatnie zielonkawe zabarwienie i łagodny smak. Ma tendencję do szybkiej krystalizacji. Kiedyś Słowianie, Celtowie, a nawet Wikingowie z wierzbówki robili herbatę, a więc pito ją na długo zanim przywieziono herbatę z Indii. Kwiatami i liśćmi wierzbówki można dekorować ciasta i sałaty, bo można je zjadać na surowo bez żadnej kulinarnej obróbki. Jadalne są także jej korzenie, które mają słodko-ostry smak. Z pędów można przygotować zupę. Jej pędy i liście zawierają 5-6 razy więcej witaminy C niż cytryna. Ponadto z wierzbówki można zrobić nalewkę, czy rubinowe wino.

Kwitnąca wierzbówka kiprzyca (Chamaenerion angustifolium) zwiastuje rychły koniec lata.

Ławki na Kępie.

Masyw Babiej Góry z widziany z Sokolicy.

Taras Sokolicy.

Ostatnie gęste kosówki.

O godzinie 7.50 kończymy wycieczkę. Wróciliśmy na Krowiarki.

Doświadczyliśmy czegoś niezwykłego; życzymy wszystkim takich doświadczeń – urocza ciemna święta noc, czarujące błękitne niebo, i otaczająca nas cudowna natura i aura, a najważniejsze, że są przy tym przyjacielscy ludzie. To wspaniały świat, zupełnie jak w „What a Wonderful World” Louisa Armstronga.

Ważne są w życiu takie chwile, bo wnoszą one wielką radość i na twarzach ludzi pojawia się uśmiech. Dzięki nim życie natychmiast staje się lepsze, po prostu pragniesz żyć. Wiemy to, bo takich wspaniałych doświadczeń doznaliśmy w życiu bez liku.

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas