Rozpoczyna swój bieg w czeskich Górach Łużyckich (czes. Lužické hory, niem. Zittauer Gebirge) zbierając liczne wody potoczków spływających do Granicznego Stawu (czes. Hraniční rybník). Z tego stawu płynie na zachód w kierunku Gór Połabskich (czes. Děčínská vrchovina, niem. Elbsandsteingebirge). Zanim jednak wpadnie do Łaby (niem. Elbe) niknie w niezwykłych kanionach – wpierw przepływa przez Kanion Ferdynanda, zmieniając na chwilę kierunek na północ, potem kanionem zwanym VeStriži i dalej przedziera się na zachód kolejnymi wąskimi, głębokimi kanionami: Dzikim Wąwozem (czes. Divoká soutěska) i Wąwozem Edmunda (czes. Edmundova soutěska). Kiedyś kanion ten był niemożliwy do przebycia. Rzeka bogata w pstrąga potokowego i łososia była ważnym źródłem utrzymania dla miejscowych ludów, ale jednocześnie stanowiła przeszkodę trudną do pokonania. Otoczona jest w dolnym swoim biegu wysokimi ścianami skał wznoszącymi się na oszałamiającą wysokość 150 metrów.
Do tego jednego z piękniejszych zakątków Czeskiej Szwajcarii dostajemy się z miejsca wykorzystywanego niegdyś głównie przez myśliwych - Mezní Louka, osady należącej dzisiaj do wsi Hřensko (niem. Herrnskretschen), leżącej 5,5 km na zachód stąd. Stoi w niej dość okazały hotel powstały w wyniku przebudowy dawnej gajówki z 1794 roku. Powstał on w 1892 roku z inicjatywy księcia Edmunda Clary-Aldringena. Stąd ruszamy w poszukiwaniu romantycznego kanionu rzeki Kamienica (czes. Kamenice, niem. Kamnitz). Kanionem tym chcemy dotrzeć do centrum wsi Hřensko, gdzie Kamienica uchodzi do Łaby. Jak to zrobimy?... Otóż wraz z rozwojem turystyki w regionie książę Edmund Clary-Aldringen postanowił przeprowadzić kosztowną inwestycję, która pozwoliłaby na udostępnienie kanionu rzeki Kamienica dla odwiedzających region turystów. Pracowało nad tym 200 włoskich robotników, którzy drążyli w skałach tunele, mocowali przy nich platformy i kładki. W maju 1890 nastąpiło otwarcie zbudowanego w ten sposób szlaku umożliwiającego przejście przez dotąd niedostępny kanion.
Do tego jednego z piękniejszych zakątków Czeskiej Szwajcarii dostajemy się z miejsca wykorzystywanego niegdyś głównie przez myśliwych - Mezní Louka, osady należącej dzisiaj do wsi Hřensko (niem. Herrnskretschen), leżącej 5,5 km na zachód stąd. Stoi w niej dość okazały hotel powstały w wyniku przebudowy dawnej gajówki z 1794 roku. Powstał on w 1892 roku z inicjatywy księcia Edmunda Clary-Aldringena. Stąd ruszamy w poszukiwaniu romantycznego kanionu rzeki Kamienica (czes. Kamenice, niem. Kamnitz). Kanionem tym chcemy dotrzeć do centrum wsi Hřensko, gdzie Kamienica uchodzi do Łaby. Jak to zrobimy?... Otóż wraz z rozwojem turystyki w regionie książę Edmund Clary-Aldringen postanowił przeprowadzić kosztowną inwestycję, która pozwoliłaby na udostępnienie kanionu rzeki Kamienica dla odwiedzających region turystów. Pracowało nad tym 200 włoskich robotników, którzy drążyli w skałach tunele, mocowali przy nich platformy i kładki. W maju 1890 nastąpiło otwarcie zbudowanego w ten sposób szlaku umożliwiającego przejście przez dotąd niedostępny kanion.
TRASA:
Mezní Louka Divoká soutěska, rozc. Divoká soutěska Mezní můstek Edmundova soutěska Hřensko, hotel Klepáč
Z Mezní Louka niebieski szlak wprowadza nas w pogłębiający się leśny jar, który z każdym krokiem obejmuje nas co raz większą dzikością. Las z wiatrołomów przechodzi w głuszę. Na zalesionych stokach gęstnieją omszałe głazy. Wzrasta wilgotność. O godzinie 9.05 po 25 minutach marszu docieramy do węzła szlaków, gdzie rozpoczyna się szlak koloru żółtego prowadzącego krótko jarem dopływu Kamienicy, a potem przez kaniony rzeki Kamienicy. Wkraczamy w otchłań Dzikiego Wąwozu. Głazy przechodzą w coraz wyższe formacje skalne o dziwacznych kształtach. Porośnięte są wilgotnolubną roślinnością. Niektóre z nich owinięte są korzeniami wysokich drzew, pokazując fenomen zdolności przyrody, która potrafi dostosować się do warunków. Po krótce wchodzimy w obszar Parku Narodowego Czeska Szwajcaria (czes. Národní park ČeskéŠvýcarsko), utworzonego 1 stycznia 2000 roku na powierzchni około 79 km² wydzielonej z Obszaru chronionego krajobrazu „Łabskie Piaskowce” dla ochrony unikatowych form skalnych i rozległych obszarów o charakterystycznej krawędziowej rzeźbie terenu i naturalnych ekosystemach. Odtąd możemy poruszać się wyłącznie znakowanymi ścieżkami szlaków.
Potok niewidoczny na początku, jakby był wyschnięty, ale niżej strużka zwiększa swoją zasobność w wodę. O godzinie 9.15 dochodzimy do miejsca, gdzie strużka wpada do całkiem dużej Kamienicy. Skręcamy tutaj w prawo idziemy dalej łożyskiem rzeki. Wpierw obarierowaną ścieżką po prawej stronie rzeki. Narasta dzikość. Gdzieniegdzie widać powalone konary oparte o skały, inne próchniejące w wodach rzeki, a wyżej na krawędziach skał rośnie gęsty, zdrowy las. Kanion wypełniony jest dźwiękami płynącej rzeki. Nasz chodnik często wcina się w skały, albo wychodzi na drewniane platformy umocowane na szynach wkutych do skał. W krystalicznej wodzie widać ryby kierujące się w górę rzeki. Kanion zaczyna emanować chłodem skał i wody.
Kamienica uchodzi za górską rzekę. Miejscami sączy się leniwie, ale przychodzą momenty gdzie przyspiesza i z szumem przelewa się po wystających z nurtu kamieniach. Niektóre skały mają powierzchnie silnie chropowatą, pokrytą gęsto zagłębieniami powstałymi w wyniku wietrzenia. Niektóre bloki skalne wyglądają jakby ktoś je poukładał jeden na drugim. Mijamy jakieś nieużywane obecnie schody ułożone z kamienia, a wiodące kilka metrów w górę stoku, który w tym miejscu pozbawiony jest pionowych skał. Nie wiadomo po co są te schody. Przypuszczalnie wiodły kiedyś na ścieżkę, która dawniej pozwalała opuścić kanion. Niewiele jest tutaj takich miejsc pozbawionych wznoszących się nad rzeką ścian skalnych, które pozwalają opuścić wąwóz lub do niego zejść.
O godzinie 9.50 przechodzimy kładką na drugą stronę rzeki, gdzie stoi nieduży drewniany domek. Dalej pieszo nie da się iść. Budującym szlak nie udało się przetrasować dalej przejścia. Wymyślono coś innego, a raczej zastosowane rozwiązanie wykorzystywane wcześniej na tej rzece, czyli spływ łodziami. Za domkiem schodzimy do przystani. Musimy jednak poczekać kilkanaście minut na flisaka, który po pojawieniu się pierwszego klienta czeka jeszcze przez 20 minut na ewentualnie następnych chętnych do przeprawy. Potem dopiero odpływa, ale wcześniej pobiera od nas opłatę za przeprawę w dół rzeki. Odpływamy o godzinie 10.20. Łódź z niejakim dostojeństwem powoli niesiona jest w dół z nurtem rzeki, lecz jej kurs nie jest pozostawiony dowolności i ustala go flisak powolnymi, aczkolwiek zdecydowanymi pociągnięciami pychowego wiosła. Flisak opowiada nam historie o otaczających nas skałach i o tym co przedstawiają, czy może raczej o tym jaka postać w nich zastygła na zawsze. Czyni to w bliskim nam, słowiańskim języku czeskim. Mijamy niewielką wysepkę, na której leżą dwie ludzkie postacie splątane rękoma. Jedna z nich leżąca na plecach ma nogi zanurzone w rzece. Druga powyżej wygląda jakby chciała ją wyciągnąć z wody, albo przytrzymać aby się do niej nie osunęła. Wkrótce mijamy się z inną łodzią kierującą się w górę rzeki. Nie ma na niej pasażerów, a jedynie flisak stojący na rufie.
Rzeka lekko zakręca na lewo, gdzie na lewym brzegu mamy dolną przystań. O godzinie 10.30 cumujemy do niej. Niżej jest wodospad powstały w wyniku spiętrzenia wody przy przystani łodzi. Idziemy dalej lewą stroną rzeki, dróżką zabezpieczoną od strony rzeki barierką, przechodzącą przez wyciosane w skałach przejścia. One stanowią o niezwykłości szlaku, bez nich nie dałoby się tędy przejść. Tworzą one nawisy skał na głowami osób tędy przechodzących. Mogły by ochronić przed ulewnym deszczem, ale co raz intensywniej do kanionu wpadają promienie słoneczne. Kanion nieco rozszerza się, a rzeka jest głębsza. Drzewa mają więcej miejsca. Wchodzimy w strefę mariażu żywej zieleni i martwych skał.
O godzinie 10.45 mijamy mostek Mezní můstek przeprowadzający na drugą stronę rzeki do przysiółka Mezná. My idziemy dalej w dół rzeki trzymając się lewego brzegu. Wchodzimy do Wąwozu Edmunda. Dróżka wprowadza w wydrążone skalne tunele. Ściany kanionu zaczynają się zbliżać, a leżący w rzece rumosz potężnych głazów sprawia wrażenie, że ten odcinek jest bardziej dziki i surowy niż jakikolwiek wcześniej. Skały wznoszą się niemal pionowo nad nami, na wysokość dochodzącą do 150 m. W szczelinie między nimi dochodzi do inwersji temperatury. Nawet przy słonecznej pogodzie na dno kanionu napływa zimne powietrze, które wzmaga wilgoć powstającą od rzeki. Roślinność odpowiednio układa się do występujących warunków mikroklimatycznych. Na dole kanionu występują gatunki roślin zimnolubnych, a na wyżej położonych skałach rosną podgórskie i górskie rośliny ciepłolubne. Niedostępne skały porośnięte są resztkami pierwotnego lasu.
O godzinie 11.05 wychodzimy z mroku skalnych tuneli na szeroki placyk z ławkami i miejscem na ognisko. Ogień płonie. W bufecie można sobie kupić kiełbaskę i samodzielnie upiec na ruszcie. Zamawiamy coś gotowego i kawę. Robimy sobie półgodzinną przerwę. Na koniec zaglądamy do sklepiku z pamiątkami, potem ruszamy dalej, by po kilku minutach dotrzeć do górnej przystani łodzi. Kupujemy w budce bilety. Chwilkę czekamy na łódź. Potem spływamy podobnie jak wcześniej. Tym razem spływ trwa dłużej, bo dystans spływy jest dłuższy i ma blisko 1 km.
Wody Kamienicy są tutaj niemal nieruchome, spokojne, niczym nie zmącone. Koryto jednak jest ciasne, a rzeka głębsza. Na pokładzie mamy kilku Niemców, a więc historie opowiadane przez flisaka są zarówno w języku czeskim, jak i niemieckim. Zaraz za teatralnymi balkonami z prawej spływa po skałach strużka wody. Jest ona u góry sztucznie spiętrzana dla wytworzenia wodospadu - akurat wtedy, kiedy z naprzeciwka napływa pod niego inna łódź z pasażerami. Dla nas wody w wodospadzie brakło (na szczęście), gdy podpłynęliśmy pod niego po skałach spływały tylko leniwe strużki. Wody wodospadu wzbierały się jeszcze, a tak naprawdę do wodospad uruchamiany jest poprzez zwieszoną do dołu linką, która otwiera zasuwę ukrytą na skałach.
Mijając się z łodzią ślemy pozdrawiania do siedzący w niej pasażerów. Rzeka za wodospadem skręca lekko w lewo. Niejako za rogiem na skale siedzi wodnik. Pali fajkę z nogami zwieszonymi ku wodzie i marzy w ciągłym bezruchu. wiedzieliśmy, że kanion rzeki Kamienicy będzie dla nas jak odkrycie, czegoś czego dotąd nie widzieliśmy. Tak faktycznie jest, ale w swoich marzeniach chyba nawet nie przypuszczaliśmy, że będzie tu emanować pięknem niepowtarzalnym, zupełnie innym niż w dotychczas odwiedzanych kanionach.
Trochę dalej flisak pokazuje nam głowę węża, którego ogon widzieliśmy podczas wcześniejszego spływu przez Dziki Wąwóz. Zaraz dalej widzimy głowę wściekłego smoka z rozwartą paszczą wystającą ze skalnej szczeliny. Nic nam jednak nie zrobi, bo skuty jest łańcuchami przytwierdzonymi do skał. Przed skałami pojawia się skrawek lądu, na którym miejsce znalazło sobie kilka drzew. Z prawej przy drzewie dostrzegamy zakapturzoną postać z długim kijem w ręku. Przypomina czarodzieja Gandalfa Szarego, strzegącego tutejszej przyrody. Przed nami widać już dolną przystań. Dopływamy do niej o godzinie 12.20. Wysiadamy na prawym brzegu.
Maszerujemy dalej w dół rzeki drewnianymi pomostami pod okapami skał, obrośniętych zwisającymi kłączami naskalnej roślinności. Za sobą zostawiamy dwie kaskady szerokich wodospadów spiętrzających rzekę przy dolnej przystani Wąwozu Edmunda. Wkrótce kończą się drewniane platformy i szlak prowadzi nas szerszą dróżką. Wąwóz znów jest szerszy, ale potrafi jeszcze zaskoczyć wędrujących ciasnym przejściem przez skalny korytarz. Nad rzeką rozkładają się szersze korony drzew liściastych, mieszające się z rosnącymi bardziej na uboczu pod skałami iglakami. Zielone baldachimy wytworzone są również przez młodniki nad naszą dróżką. O godzinie 12.50 wchodzimy na kładkę, którą przechodzimy na lewy brzeg. Dopiero po przejściu na drugą stronę rzeki widzimy przeszkodę jaką zostawiliśmy na tamtym brzegu – kolejna skalna ściana. Pod nią w nurcie rzeki leżą potężne głazy z resztkami jakieś budowli. Dotarliśmy do centrum Hřenska. Wracamy kolejną kładką na prawy brzeg.
Dochodzi godzina 13.00. W początkach swego istnienia Hřensko było małą osada flisaków i drwali. Stały w niej składowiska drewna, które stanowiło podstawowe dobo okolicy. Pierwsza wzmianką o miejscowości znaleźć można w dokumentach z 1475 roku. Odnotowano w nich istnienie karczmy związanej ze spławem drewna. Dalsze osadnictwo ludzi nastąpiło z początkiem XVI wieku. W tym okresie właścicielami miejscowości była rodzina Salhasenov. Po ich bankructwie, w 1612 roku , Hřensko nabył Jan z Vartemberka. Od roku 1664 właścicielami wsi zostali Clary-Aldringenowie. Po śmierci generała Jana Aldringenawieś podzielona została między potomstwo, co sprawiło, że mieszkańcy Hřenska należeli pod czterech właścicieli. W XVII wieku Hřensko stało się ważnym ośrodkiem przerobu drewna. W początkach XVIII wieku pracowały tu cztery tartaki.
Pierwsi turyści pojawili się tutaj (o czym chyba już wspominaliśmy) w XIX wieku. Przyciągał ich uroczy i romantyczny krajobraz. Stał się on silnie pociągającą atrakcją i drugim dobrem okolicy. W latach 30-tych XIX wieku dokonano przebudowy dróg z Hřenska do Bramy Pravčickiej, powstały hotele, pensjonaty i gościńce. W 1879 roku w Hřensku i Vysokiej Lípie, na wzór towarzystw alpejskich, powstały oddziały Towarzystwa Górskiego Szwajcarii Czeskiej (niem. Gebirgsverein fürdie Böhmische Schweiz). Członkowie tego towarzystwa budowali szlaki, mostki, schrony turystyczne i wieże widokowe, stawiali ławki, poręcze, drogowskazy, wyznaczali szlaki turystyczne oraz organizowali spotkania i wycieczki. W ten sposób Hřensko stało się znaną miejscowością turystyczną i rekreacyjno-wypoczynkową.
Hřensko i Kamienica na kilometr przed ujściem do Łaby. |
Jeszcze nie zobaczyliśmy wszystkiego tego, co okolica ma nam atrakcyjnego do pokazania. Rzeka Kamienica kilometr dalej wpada do Łaby. My ruszamy szosą w przeciwnym kierunku, w górę wąwozu przez który spływa potok Dlouhá Běla. O tym co tam zobaczymy podzielimy się za chwilę.
Właśnie dziś rano wybieram się na te szlaki. Z przyjemnością przeczytałam relację. Gratuluję języka i merytorycznych wplotów. Czuję się dobrze poinformowana i utwierdzona w swoim wyborze trasy. Pozdrawiam serdecznie! Małgosia
OdpowiedzUsuń