
niedziela, 24 grudnia 2023
sobota, 9 grudnia 2023
Muzeum Browaru w Żywcu

Przed nami kolejny cel dzisiejszej wizyty na Żywiecczyźnie. Wzniesienia, które można określić mianem góry parkowej dla Żywca, będące pewnym
przedłużeniem Parku Zamkowego w tym mieście. Nie bez przyczyny są popularnym
terenem spacerów i rekreacji, co wspierają wytyczone szlaki i sieć
istniejących ścieżek. Naszą wędrówkę rozpoczynamy kilka minut przed południem
od strony Parku Zamkowego, z ulicy Wincentego Witosa.
Trzy Grojce

Przed nami kolejny cel dzisiejszej wizyty na Żywiecczyźnie. Wzniesienia, które można określić mianem góry parkowej dla Żywca, będące pewnym
przedłużeniem Parku Zamkowego w tym mieście. Nie bez przyczyny są popularnym
terenem spacerów i rekreacji, co wspierają wytyczone szlaki i sieć
istniejących ścieżek. Naszą wędrówkę rozpoczynamy kilka minut przed południem
od strony Parku Zamkowego, z ulicy Wincentego Witosa.
Łyska

Łyska to gatunek wszędobylskiego ptaka, którego można napotkać nad
zbiornikami wodnymi, w przybrzeżnych szuwarach i trzcinowiskach. Nazwę tą
przypisano również jednej z gór wznoszącej się nieopodal Żywca. Wzniesienie
to jest raczej mniej znanym celem wędrówek, ale w ostatnich latach Łyska
popularyzowana jest trasą spacerową, utworzoną pod koniec 2020 roku.
Prowadzi ona z centrum Żywca (początek przy dzwonnicy na rynku). Podążający
tym szlakiem rozpoczynają podejście na wzniesienie na ulicy Pod Łyską w
Sporyszu. My postanowiliśmy zdobyć szczyt tej góry trasą przypuszczalnie
najkrótszą z możliwych.
sobota, 12 sierpnia 2023
W krainie skalnych miast: Žaltman



Na dobry początek nowego dnia udajemy się w Góry Jastrzębie w Czechach. Wędrówkę rozpoczynamy o godzinie 8.20 w miejscowości Malé Svatoňovice, zaraz przy dworcu kolejowym. Tam też będziemy ją kończyć. Ulicą Nádražní docieramy do placu Karla Čapka. Karel Čapek był czeskim pisarzem, prozaikiem i dramaturgiem, który w 1890 roku urodził się właśnie tutaj. Był też jednym z pionierów fantastyki naukowej, który po raz pierwszy użył i spopularyzował słowo robot. Przy placu znajduje się muzeum poświęcone mu. Po drugiej stronie placu stoi kościół Siedmiu Radości Najświętszej Marii Panny z 1733 roku, który w latach 1830-31 został przebudowany w stylu empire. W jego wnętrzu można zobaczyć malowidła ścienne przedstawiające Siedem Radości Marii Panny wykonane w 1899 roku. Większość z nich namalował Ludvík Nejedlý z Nowego Bydžova, z wyjątkiem szóstej radości wykonanej przez malarkę Ivę Beščecovą z Dobříša.
Przechodzimy obok kościoła i podchodzimy dalej w górę ulicą Schejbalovą aż do Maryjnego Sadu (Mariánský sad), wypełnionego stacjami drogi krzyżowej, zespołem kaplic poświęconych Siedmiu Radościom Marii Panny oraz Grobu Pańskiego powyżej nich. Z prawej mamy dolinkę potoku Mariánský. Zaraz za roztajem szlaków U Mariánského sadu, po drugiej stronie potoku znajduje się dawna Sztolnia Kateřina z lat trzydziestych XX wieku, nazwana tak na cześć księżniczki z Nachodu Kateřiny Zaháňskiej. Miała służyć jako odwadniająca sztolnia spadkowa w Svatoňovickim zagłębiu węglowym, ale nie osiągnęła planowanej wielkości. Jej długość wynosi tylko 250 metrów.
Powyżej źródlisk potoku Mariánský wchodzimy na tereny otwarte, przechodzimy obok kilku domostw, za którymi znajdowała się kiedyś głęboka Kopalnia Świętej Trójcy, w której wydobywano węgiel kamienny. Jej wyrobisko jest obecnie zarośnięte lasem i nie jest widoczne w terenie. Dom, który stoi tu pod lasem stoi o numerze 97 był kiedyś kuźnią górniczą, a obok znajdował się szczyt hałdy (obecnie porośnięty łąką). Idziemy dalej trawersując zbocze grzbietu. Wkrótce przecinamy drogę leśną, przy której mamy kolejny rozstaj szlaków o nazwie Bílý kůl. Niedługo i łagodnie schodzimy na przełęcz, za którą wznosi się nasze końcowe wzniesienie. Przy szlaku zobaczyć można kilka bunkrów, które miały obronić Czechosłowację przed agresją państw sąsiednich. Wybudowane zostały w latach 1935-1938. Powstało wówczas łącznie 10 tysięcy schronów, w tym około 250 schronów ciężkich (dla porównania Linia Maginota składała się z około 5800 obiektów). W niektórych miejscach powstały również większe obiekty wyposażone w działa przeciwpancerne.
Na szczyt Žaltman (740 m n.p.m.) docieramy o godzinie 9.30. Częściowo jest ogołocony z lasu, a na wierzchołku stoi wieża widokowa. Podziwiamy z niej panoramę, a na dole chwilę odpoczywamy. Wracamy tą samą drogą, zatrzymując się w Muzeum Karla Čapka, znajdującym się przy placu za kościołem. Potem schodzimy do autokaru czekającego na nas przy stacji kolejowej „Malé Svatoňovice”. Odjeżdżamy o godzinie 10.50.
piątek, 11 sierpnia 2023
W krainie skalnych miast: Ostaš, Skalne Miasto Ostaš



To nieco mniej znana grupka skałek na obszarze Gór Stołowych, aczkolwiek mimo wszystko popularnych i niezwykle urokliwych. Wzniesienie, na którym znajdują się w znacznej części pozbawione jest lasu, a więc ładnych pejzaży tutaj nie brakuje. Najpierw jednak musimy wspiąć się na partie wierzchołkowe wzniesienia, co jednak nie jest trudne i długie. Już po kilku minutach mamy przed sobą pierwsze skalne formacje. Po prawej Skalní věž Krákorka, po lewej Skalní věž Mouřenín i Skalní věž Výří brana. Między tymi dwoma ostatnimi schodzi droga, którą będziemy opuszczać skalne miasto Ostaš. Teraz idziemy prosto w kierunku większego nagromadzenia skał. Szybko okazuje się, że tak łatwo nie będzie. Pierwszą szczelinę przechodzimy gładko. Potem po stopniach wykutych w skale pod głazem zawieszonym w szczelinie między skalnymi wieżami. Korytarz między skałami zaczyna nieco błądzić, zdaje się lawirować zaglądając do skalnych zakamarków, z których nie ma wyjścia, z wyjątkiem przejścia, którym tam weszliśmy. Wytyczony szlak jednak pewnie prowadzi i nie pozwala zgubić właściwej drogi - to raczej sami chcemy zajrzeć wszędzie, gdzie to tylko możliwe, to każdego fascynującego korytarza, zachwycającego fantazyjnymi formami ścian i stropów. Wnet na naszej drodze pojawia się węższy korytarz, z którego wydostać się trudniej. Wkrótce orientujemy się, że korytarz prowadzi nieco w górę. Nieco dalej potrzeba troszkę wspinaczki z pomocą rąk, aby wydrapać się po skałkach jeszcze wyżej i w ten sposób osiągamy pierwszy z wielu punktów widokowych. Oferuje on widok masywów Skalniaka i Szczelińców. Po chwili odwracamy się. Dalszy ciąg trasy wynosi nas jeszcze wyżej. Z lewej przechodzimy ponad korytarzem szczeliny, z której przed chwilą przechodziliśmy. Szlak kieruje nas między kolejne skałki, potem w lewo. Nagle niespodziewanie szlak sprowadza nas nieco w dół do korytarza ze stropem utworzonym przez rumowisko głazów. Wygląda to trochę niepokojąco, ale nie ma strachu. To zacieniony i chłodniejszy zakamarek, ale pozwala odetchnąć nieco od gorąca panującego na zewnątrz, ale też od emocji.
Wychodzimy na otwartą przestrzeń, gdzie ukazują się nam wierzchołki zgrupowanych skalnych wież. Ścieli się przed nami uroczy krajobraz, jakby nie rzeczywisty. Kraina zdumiewa, tak jak wspaniała baśń. Łatwiejszą dróżką wchodzimy na wierzchowinę wzniesienia. Widzimy na nim kilka grup skalnych. Na jednej z nich urządzono ogrodzony taras widokowy. Dalej mamy ciekawą skałkę z wydrążoną kolebą. Najwyższy punkt góry znajduje się jeszcze dalej. Tymczasem ścieżka sprowadza nas nieco w dół pod innego ciekawego ostańca z dwoma oknami. Wygląda jakby składał się z trzech połączonych filarów podtrzymujących u góry skalny taras. W rzeczywistości nosi nazwę Čertovo auto. Krótkim podejściem przez zagajnik wracamy na wypłaszczoną wierzchowinę. Szlak wiedzie dalej przez nieco zadrzewiony obszar, lecz formacji na nim nie brakuje, jak też punktów widokowych. Z lewej mijamy charakterystyczną skalną wieżę Cikánka. Zaraz dalej zlokalizowana jest Krtičkova vyhlídka oferująca pejzaż północno-wschodnich wzniesień tworzących Broumowskie Ściany (czes. Broumovské stěny).
Idziemy dalej, gdzie znajduje się najwyższy punkt na naszym szlaku, położony w pobliżu kolejnego tarasu widokowego Frýdlantská vyhlídka. Docieramy do niego po blisko półtoragodzinnym przemierzaniu skalnego miasta. Zostajemy tu na kilkanaście minut. To kulminacyjny punkt naszej wędrówki. Stąd czeka nas już tylko zejście drogą przez bezleśny obszar z powrotem do węzła, w którym pętla szlaku zamyka się. Za nami około dwugodzinny niezwykły spacer. Przy parkingu jest możliwość wypicia kawy, czy zjedzenia czegoś np. lodów. To okazja na wymianę pierwszych wrażeń z przejścia skalnego labiryntu Ostaš.
Wychodzimy na otwartą przestrzeń, gdzie ukazują się nam wierzchołki zgrupowanych skalnych wież. Ścieli się przed nami uroczy krajobraz, jakby nie rzeczywisty. Kraina zdumiewa, tak jak wspaniała baśń. Łatwiejszą dróżką wchodzimy na wierzchowinę wzniesienia. Widzimy na nim kilka grup skalnych. Na jednej z nich urządzono ogrodzony taras widokowy. Dalej mamy ciekawą skałkę z wydrążoną kolebą. Najwyższy punkt góry znajduje się jeszcze dalej. Tymczasem ścieżka sprowadza nas nieco w dół pod innego ciekawego ostańca z dwoma oknami. Wygląda jakby składał się z trzech połączonych filarów podtrzymujących u góry skalny taras. W rzeczywistości nosi nazwę Čertovo auto. Krótkim podejściem przez zagajnik wracamy na wypłaszczoną wierzchowinę. Szlak wiedzie dalej przez nieco zadrzewiony obszar, lecz formacji na nim nie brakuje, jak też punktów widokowych. Z lewej mijamy charakterystyczną skalną wieżę Cikánka. Zaraz dalej zlokalizowana jest Krtičkova vyhlídka oferująca pejzaż północno-wschodnich wzniesień tworzących Broumowskie Ściany (czes. Broumovské stěny).
Idziemy dalej, gdzie znajduje się najwyższy punkt na naszym szlaku, położony w pobliżu kolejnego tarasu widokowego Frýdlantská vyhlídka. Docieramy do niego po blisko półtoragodzinnym przemierzaniu skalnego miasta. Zostajemy tu na kilkanaście minut. To kulminacyjny punkt naszej wędrówki. Stąd czeka nas już tylko zejście drogą przez bezleśny obszar z powrotem do węzła, w którym pętla szlaku zamyka się. Za nami około dwugodzinny niezwykły spacer. Przy parkingu jest możliwość wypicia kawy, czy zjedzenia czegoś np. lodów. To okazja na wymianę pierwszych wrażeń z przejścia skalnego labiryntu Ostaš.
W krainie skalnych miast: Čáp, Teplickie Skalne Miasto



Przed nami pierwsza część wycieczki po Adrszpasko-Teplickich Skałach. Rano o godzinie 8.10 rozpoczynamy tą bodaj najdłuższą
wędrówkę tegorocznego wypadu w Sudety. Kiedyś połączyliśmy Teplickie i Adrszpaskie
Skały w jednodniową wędrówkę. Jednak na początek tej wędrówki zaczęliśmy spokojnie dawkować sobie emocje i wpierw wyruszyliśmy spenetrować wschodnią część Teplickich Skał, gdzie znajduje się najwyższy szczyt tego pasma. Wyruszamy szlakiem
spod zamku znajdującego się w miejscowości Teplice nad Metují. Wspinamy się
ponad rzekę Metuja, ponad Zamek, które rychło zostawiamy w dolinie. Mijamy pustelnię
z kościołem pielgrzymkowym pw. Maryi Panny Pomocnej w Teplicach nad Metují,
który jest światowym unikatem pod tym względem. Zbudowany został w latach
1753–1754 na zlecenie praskiego lekarza i filozofa Jana Maxmiliána z
Peytersbergu, sympatyka pustelnictwa, który do starości mieszkał tu wraz z
dwoma pustelnikami.
Asfaltowa uliczka szybko kończy się. Idziemy chwilę przez
łąki, po czym na dłużej nikniemy w ostępach leśnych. Ścieżka spokojnie
trawersuje zbocze trzymając się wciąż sąsiedztwa doliny Metuji, lecz wkrótce
szarpie się ostrzej w górę, prowadząc na skały Lokomotywy, do której docieramy
o godzinie 9.15. Po krótkiej przerwie kontynuujemy podejście. Ku naszemu zaskoczeniu
jest bardzo urozmaicone i ekscytujące ze względu na niemałe nagromadzenie skał skupionych w zespoły, bądź stojących samotnie w lesie. Pokonanie troszkę trudniejszych
miejsc ułatwiają krótkie drabinki. Za rozstajem Kraví hora podążamy dalej wypłaszczoną
wierzchowiną tego wzniesienia, aż o godzinie 10.45 zaczynamy zejście stromym,
kamiennym chodnikiem do rozstaju Pod Bludištěm. Stąd dalej zielonym szlakiem
kierujemy się do szczytu Čáp. Idziemy szeroką drogą, spokojnie zyskując wysokość.
Po nieco ponad jednym kilometrze szlak odbija w lewo. Łatwo przeoczyć to
odejście i zapędzamy się kawałek za daleko. Wracamy i odnajdujemy właściwą
ścieżkę. Ta wiedzie coraz bardziej stromym zboczem na ciąg stopni, którymi
pokonujemy najbardziej stromy odcinek drogi. Osiągamy grzbiet wzniesienia, po czym idziemy nim na południowy zachód,
gdzie sterczą kolejne wychodnie skał, a na końcu najwyższa z wierzą widokową. Tam w końcówce podejścia mamy krótki ciąg kolejnych stopni i chwilę potem jesteśmy
pod wieżą widokową. Mamy godzinę 11.35. Robimy niedługą przerwę na wspaniałe
widoki, jakie rozpościerają się z wieży.
Wracamy do rozstaju Pod Bludištěm, nie bawiąc długo na
szczycie Čáp, gdyż mamy iść jeszcze do Teplickiego Skalnego Miasta. O godzinie 12.20
jesteśmy z powrotem na rozstaju, skąd dalej schodzimy do doliny Skalskiego Potoku
żółtym szlakiem. W dolinie rozpoczynamy
przejście skalnego miasta. Skręcamy na lewo i wkrótce rozpoczynamy pętlę pośród
niesamowitych, monumentalnych Teplickich Skał. Pętlę zamykamy o godzinie
14.00. Schodzimy do Teplic, ale po drodze odbijamy jeszcze na punkt widokowy, znajdujący
się na skałach, na których niegdyś górował zamek Střmen. Wspinamy się do niego
bardzo stromymi stalowymi schodami. W końcówce ciągi stopni są bardzo wąskie,
dlatego pojawiają się przed nimi postoje w oczekiwaniu aż zwolnią je turyści nadchodzący z
naprzeciwka. Wspaniałe widoki z punktu widokowego zapewnia bardzo dobra
przejrzystość powietrza. Jest na nim dość ciasno, gdyż znajduje się on na szczytach
wyniosłych skał. Po zejściu kontynuujemy drogę do Teplic nad Metují. Mijamy
Wilczy Wąwóz, która kojarzy się nam z poprzednią wędrówką. To właśnie tym
wąwozem przemieściliśmy się wówczas do Adrszpaskiego Skalnego Miasta, a dzisiaj o
godzinie 15.00 kończymy trasę w Teplicach nad Metují (niem. Weckelsdorf).
czwartek, 10 sierpnia 2023
W krainie skalnych miast: Błędne Skały, Bor



Przejście Błędnych Skał zawsze przynosi frajdę. Wydawać by się mogło, że kolejny raz tutaj spędzony będzie czasem nudnym. Jakże to błędne myślenie. Tęskniliśmy za tym miejscem z sentymentem do dawnych podróży. Trasę przez labiryt Błędnych Skał jesteśmy odtwarzać z pamięci, ale zobaczyć je ponownie na własne oczy przynosi radość cudownych wspomnień, w tym tych pierwszych, kiedy tu dotarliśmy podczas pokonywnania Głównego Szlaku Sudeckiego. Podobne radosne uczucia towarzyszyły nam kilka godzin wcześniej, kiedy byliśmy na wzgórzu Grodziec. Tam też wspominaliśmy stare ścieżki i wychwytywaliśmy to co się na nich zmieniło przez ten czas miniony. Błędne Skały zostały niezmienione, może tylko drzewa na nich trochę podrosły. Przez ten czas my również staliśmy się trochę starsi, ale duchem wciąż jesteśmy tacy sami. Po przejściu labiryntu Błędnych Skał wracamy obejściem do ich początku mijając przy okazji najwyższy punkt Gór Stołowych na ziemi czeskiej – Bor. Dzisiaj nad głazem wyznaczającym ten punkt jest platforma widokowa. Nie było jej gdy pierwszy raz zaliczaliśmy ten punkt. Wówczas można było bez trudności dotknąć głazu ze słupkiem granicznym, który wyznacza najwyższy szczyt Gór Stołowych w Czechach. Było wesoło, ciekawie i trochę więcej wody w korytarzach skalnych, bo ostatnimi dniami intensywnie padało. Przejście Błędnych Skał z licznymi przystankami zajęło nam godzinkę. Powrót do punktu wyjścia nie więcej jak kwadrans.
W krainie skalnych miast: Grodczyn



Na Grodczyn wychodzimy od strony szosy E67. Jest to trasa europejska przebiegająca od Finlandii do Europy Środkowej. Podejście na górę rozpoczynamy o godzinie 10.30, a zaczynamy w miejscu, gdzie potok Trzemiele uchodzi do potoku Wyżnik. Najpierw krótko asfaltową drogą prowadzącą do jednego tu domostwa, potem drogą leśną, jedną z dwóch dróżek odchodzących w górę zalesionego zbocza, która w końcówce okazuje się być nieco zarośnięta. Wnet jednak docieramy na grzbietową dróżkę, która poprowadzony jest Główny Szlak Sudecki. Szlakowi temu niedawno zmieniono tutaj przebieg. Przedtem prowadził dróżką pod szczytem Grodczyna, a obecnie przechodzi przez szczyt. Przed wierzchołkiem przecinamy wykarczowany obszar lasu, a potem bitą drogą dojazdową do przekaźnika telewizyjnego osiągamy szczyt Grodczyn, nazywanego czasami Grodzcem, choć nazwa Grodziec odnosi się raczej do całego grzbietu. Grodczyn (803 m n.p.m.) jest najwyższym szczytem Wzgórz Lewińskich. Na szczycie stajemy o godzinie 11.30.
Szczyt oferuje częściowe widoki na północny wschód. Tam stoi mniej drzew. Odpoczywamy chwilkę, po czym schodzimy tą samą dróżką Głównego Szlaku Sudeckiego. Trzymamy się tego szlaku dłużej. Wyprowadza nas na malownicze łąki otaczające wzniesienie Grzywacza (732 m n.p.m.). Potem skręcamy pomiędzy Grzywacza i sąsiednie wzgórze Gomoła (733 m n.p.m.), przed którą rozlewa się zarastające oczko Bukowego Stawku. Stamtąd wspinamy się na Gomołę, aby zobaczyć pozostałości Zamku Homole. Od czasu naszego ostatniego pobytu tutaj widać wyrażne zmiany. Do ruin prowadzi obecnie szeroki drewniany podest. Ustawiono przy nim również tablice informacyjne. Od godziny 12.25 do godziny 13.00 spędzamy czas przy ruinach murów zamkowych. Schodzimy z powrotem do Głównego Szlaku Sudeckiego, który prowadzi dalej wspólnie ze szlakiem niebieskiem na Ludowe (675 m n.p.m.) a stamtąd zielonym szlakiem do szosy E67, przy której na parkingi TIR czeka na nas autokar. O godzinie 13.20 odjeżdżamy.
W krainie skalnych miast
Zadziwiają i fascynują. Sprawiają wrażenie tajemniczych. Trudno znaleźć podobne w całej Europie. Różnią się znacznie od Tatr, Beskidów, czy Alp. Są przykładem gór o wyjątkowej budowie i krajobrazie. Wypiętrzone zostały przed 30 milionami lat, lecz nie mają spiczastych wierzchołków. Są spłaszczone, a nawet płaskie niczym płaszczyzna stołu. Przed 100 milionami lat temu w ich miejscu było płytkie morze, do którego z otaczających wzniesień spływały rzeki. Niosły do niego drobny materiał skalny w postaci piasków, które opadały na dno morza, osadzając się kolejnymi warstwami. Po jakimś czasie scementowały się w zbite piaskowce. Potem przyszedł czas ruchów górotwórczych. Pod wpływem tego procesu dno morza zostało równomiernie wyniesione do góry. Jednak wynoszone w górę warstwy nie zostały sfałdowane, jak to zwykle bywa przy takich ruchach geologicznych. Wierzchołki gór pozostały płaskimi stoliwami, ale jak się okazało nie wszędzie trwałymi. Spływające z wyniesionego stoliwa cieki oraz panujące warunki atmosferyczne zaczęły rzeźbić w płaskich górach korytarze. Zaczęło się to w trzeciorzędzie, czyli kilkanaście milionów lat temu i trwa do dzisiaj.
Gdzie znajdziemy te górskie cuda? Góry Stołowe położone są na styku Sudetów Środkowych z Sudetami Zachodnimi. Część z nich z najwyższym szczytem leży po stronie polskiej, a część z formacjami najbardziej zapierającymi dech znajduje się po stronie czeskiej. Tworzą tam najbardziej imponujące skalne miasta z unikatowymi walorami przyrodniczymi. Tworzą nieprawdopodobne, wręcz baśniowe pejzaże, cenione przez przyrodników, turystów, artystów i filmowców.
Góry te długo pozostawały niezasiedlone, a to ze względu na trudne warunki klimatyczne i słabe gleby pod uprawę. Jednak w średniowieczu wytyczono przez nie popularny trakt handlowy, jedną z odnóg bursztynowego szlaku, która łączyła Śląsk i Czechy. Przechodziła ona przez przełęcz Polskie Wrota, nieopodal Zamku Homole chroniącego ten szlak. Tam właśnie zaczniemy naszą kolejną sudecką przygodę. Na cztery dni zamienimy się w sudeckich włóczykijów. Odwiedzimy wszystkie najwspanialsze miejsca Gór Stołowych, zwiedzimy najpiękniejsze miejsca w tej krainie skalnych miast. Osiądziemy na ten czas u stóp Szczelińca Wielkiego, najwyższego wzniesienia tych gór, w miejscowości zwanej śląską Jerozolimą. Wambierzyce, znane są jako ośrodek religijny, ale też jedno z tych miejsce, które odegrało istotną rolę w popularyzacji o odkrywaniu tajemnic Gór Stołowych. Wyruszamy do tego baśniowego królestwa, do świata fantazji niczym z Narnii, do niezwykłej krainy skalnych miast.
niedziela, 16 lipca 2023
Busov, Góra Jawor

Jest tak piekielnie gorąco, a przy tym jakby tlenu mniej w powietrzu. Jak dobrze, że dzisiaj mamy plan na Busov, który prawie w całości porośnięty jest lasem. Jego cień będzie dzisiaj ratunkiem. Już kiedyś tak też zaczynaliśmy wejście na tą najwyższą górę Beskidu Niskiego, ale tamta wędrówka nie została dokończona zgodnie z planem, gdyż zaraz po zejściu z góry zachmurzyło się ciemnogranatowymi chmurami, z których wkrótce lunęło jak z cebra, a do tego silnie zagrzmiało. Na ciąg dalszy nie było już szansy. Zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Busov został wówczas zdobyty, ale kolejne wzniesienie już nie. Mapy meteo na dzisiaj nie wskazują ani trochę, żeby miała nastąpić powtórka z tamtego dnia. A więc z radością ruszamy w drogę, choć skwar niebywały odbiera siły nawet, gdy stoimy w miejscu.
sobota, 15 lipca 2023
Łemkowska Watra 2023, dzień 2

Nieco późno dzisiaj przychodzimy na tereny festiwalu 41. Łemkowskiej Watry.
Grają tu już i śpiewają od godzin przedpołudniowych. Wycieczka na Jaworzynę
Konieczniańską i Rotundę przedłużyła się nam przy tak pięknej pogodzie, ale
już jesteśmy na drugim festiwalowym dniu: „Ej zahrajte hudaky”...
Jaworzyna Konieczniańska, Rotunda

Kiedyś, gdy wyruszaliśmy z tego miejsca na wędrówkę opatulała nas mgła. Nie było tak gorąco jak dzisiaj, powietrze krzepiło nas rześkim chłodem. Aura była wówczas magiczna i w magiczny sposób odsłaniała nam to napotkane na szlaku osobliwe obiekty, przypominające o tym, że nie zawsze było tu tak cicho i spokojnie. Dzisiejszego dnia ten szlak odsłania się nam w zupełnie innym nastroju, typowo letnim, słonecznym i skwarnym.
piątek, 14 lipca 2023
Łemkowska Watra 2023, dzień 1

Nie ma ich już tylu jak kiedyś. Ocenia się, że w przededniu wybuchu II wojny światowej tereny Łemkowszczyzny, w zależności od przyjętych granic, zamieszkiwało od 100 do 150 tysięcy ludności łemkowskiej. Współczesne rozproszenie ludności łemkowskiej oraz jej liczność wynika z przeprowadzonych akcji przesiedleńczych, najpierw w latach 1944–1946, a potem w ramach Akcji „Wisła” w latach 1946–1947. W pierwszym z wymienionych okresów ludność łemkowską przesiedlono na obszar obecnej Ukrainy. Przypuszcza się, że może tam mieszkać obecnie do 90 tysięcy potomków Łemków. W ramach akcji „Wisła” ludność łemkowską wysiedlono na obszar Polski północnej i zachodniej, a było to 30–35 tysięcy osób. Dzisiaj Łemkowie zjechali do Zdyni, jak co rok na spotkanie. Rozpoczęła się tu 41. Łemkowska Watra, która potrwa do niedzieli. Jeszcze nie ma wszystkich, ale wciąż przybywa i przed sceną, i na polach namiotowych. Tam już grają i śpiewają. Najpierw słychać typowy, tradycyjny folklor, potem nadchodzi mocniejsze, folkowe uderzenie.
Lackowa

Kiedyś było takie samo słońce na błękitnym firmamencie, gdy ruszaliśmy na
Lackową. Szkoda byłoby w taką pogodę siedzieć w domu. Przyjechaliśmy w nasze najulubieńsze pasmo polskich gór, niezmierzony, cichy i
spokojny Beskid Niski. To kraina totalnego wyciszenia, gdzie można wsłuchać
się w niczym niezmącone odgłosy przyrody. W rozpamiętywaniu jej dziejów
doznasz olśnienia, co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu człowieka. Ta
wspaniała kraina zawsze opowiada nam historie ujmujące serce. To kraina dla
ludzi naprawdę wrażliwych – czeka nas tu zawsze piękno natury, ale też trud
wędrówki, aby je zobaczyć. Nad tym wszystkim zaś ponad ziemią unoszą się
szepty z przeszłości opowiadające o losach ludzi, których miała ta
ziemia.
sobota, 8 lipca 2023
Lato w Tatrach - Polski Grzebień, Mała Wysoka

Wracamy do dwóch starych wędrówek, kiedy przecinaliśmy główną grań Tatr z południa na północ, schodząc z Polskiego Grzebienia do Doliny Białej Wody. Dwa razy w swoim życiu przechodziliśmy tą jedną z najdłuższych tatrzańskich dolin i za jednym i za drugim razem łapały nas w tej dolinie deszcz i burza, mimo dobrych prognoz i znakomitej pogody wcześniej. Jednak tamte przejścia niosą ze sobą bardzo miłe wspomnienia, tknięte szczyptą intymności, które towarzyszyło podczas drogi przez Dolinę Suchej Wody, bo tamtędy nikt nie chodzi, albo bardzo rzadko.
piątek, 16 czerwca 2023
Droga do Santiago - dzień ostatni

12
|
Santiago de Compostela
|
![]() |
|
POGODA
noc
|
rano
|
południe
|
popołudnie
|
wieczór
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Jakub Większy Apostoł w roku 44 zginął śmiercią męczeńską w Jerozolimie.
Jego ciało zostało przeniesione i pochowane w Galicji. W czasach
prześladowań chrześcijan zamieszkujących ten teren, w III wieku miejsce
pochówku Jakuba Apostoła zostało zapomniane. Pewnej nocy w 813 roku eremita
o imieniu Pelayo miał zauważyć deszcz spadających gwiazd na wzgórze, które
miał przed sobą. Tym co widział podzielił się z miejscowym biskupem
Theodemirem z Iria. Ten zlecił zbadanie miejsca, na które miała spaść
gwiazdy. Odkryto tam wówczas kamienny grobowiec zawierający szczątki
męczennika. Biskup Theodemir uznał to wydarzenie za cud i powiadomił o nim
króla Asturii Alfonsa II. Król zlecił wznieść kaplicę na miejscu
odnalezionego grobowca.
W miejscu tamtej kaplicy stoi obecnie wyniosła Katedra Santiago de
Compostela, wokół której powstało miasto o tej samej nazwie. Nazwa ta
oznacza pole gwiazd z łacińskiego campus stellae, która nawiązuje do
cudownego wydarzenia z przeszłości.
Dzisiaj Katedra Santiago de Compostela jest jedną z najważniejszych budowli
sakralnych na świecie, szczególnym miejscem, gdyż schodzą się do niego
wszystkie szlaki Camino prowadzące do grobu Jakuba Apostoła. Wyznacza koniec
790-kilometrowego szlaku pielgrzymkowego „Camino de Santiago”. To jeden z
największych zabytków w Hiszpani. Budowa tej katedry rozpoczęła się w 1075
roku, za panowania Alfonsa VI. Była wznoszona na miejscu starego kościoła
poświęconego św. Jakubowi. W początkach budowy prace budowniczych po pewnym
czasie zatrzymały się aż do roku 1100, kiedy to architekt - mistrz Esteban
stworzył trzy nawy w kształcie łacińskiego krzyża. Potem budowę kontynuowano
przez cały XII wiek. W roku 1188 roku za budowę katedry odpowiedzialny był
mistrz Mateo, dodał wtedy jedną z jej najbardziej spektakularnych cech -
wejście Gloria Portico. Urzeka ona mnóstwem figur (łącznie 200 różnych
figur) w większości nawiązujących do Apokalipsy św. Jana Apostoła. Wśród
nich jest oczywiście figura św. Jakuba, witającą pielgrzymów na końcu ich
podróży. Obecnie ten portal znajduje się wewnątrz świątyni, gdyż przez
kolejne lata świątynia rozrastała się o otrzymywała kolejne zdobienia w
różnych stylach architektonicznych, w tym romańskim, gotyckim, barokowym,
plateresco i neoklasycznym. Główna nawa ma obecnie długość prawie 100
metrów.
Krypta z grobowcem św. Jakuba znajduje się pod głównym ołtarzem świątyni,
nakrytym baldachimem podtrzymywanym przez anioły. W centralnej części
znajduje się wielka polichromowana figura przedstawiająca św. Jakuba
Apostoła.
Na skrzyżowaniu naw podwieszona jest słynna olbrzymia kadzielnica, nazywana
po galicyjsku botafumeiro. Do jej rozkołysania wciąż używany jest mechanizm
pochodzący z 1604 roku. Wykonana jest z mosiądzu i brązu, posrebrzana. Ma
150 cm wysokości. Pusta waży około 53 kg, napełniona jest o 10 kg cięższa.
Lina, na której kadzielnica jest podwieszona waży 90 kg, ma 60 metrów
długości i 5 cm grubości. Obecnie wykonana jest z syntetycznych materiałów,
dawniej zrobiona była z włókien konopi. Uruchamiana jest obecne tylko w
czasie niektórych nabożeństw przez 8 mężczyzn. Szybuje wtedy pomiędzy nawami
bocznymi osiągając prędkość do 68 km/godz. Zgodnie z tradycją zapach
wydzielający się z kadzielnicy miał mieć właściwości lecznicze, dlatego
pielgrzymi łapali głębokimi oddechami dym z nadzieją przeciwdziałania różnym
chorobom. Główną funkcją kadzielnicy jest oczywiście akt liturgiczny, jednak
pierwotnie botafumeiro Katedry Santiago de Compostela służyło neutralizacji
zapachu pielgrzymów, biorących udział we mszy. Stąd to kadzidło jest takie
duże, dzięki czemu ilość wytwarzanego w nim dymu pozwala na okadzenie całego
wnętrza katedry.
Kwintesencją naszej Drogi do Santiago jest uroczysta msza święta w Katedrze
Santiago de Compostela. Świątynia ta jest zwieńczeniem drogi dla tysięcy
pielgrzymów. Dzisiaj botufameiro nie jest już uruchamiane codziennie, a
tylko w niektóre święta i na specjalne życzenie (tj. zamówienie takie jak
nasze). Nasza msza kończy się zatem charakterystycznym dla tego miejsca
obrzędem okadzania z użyciem botafumeiro (dawniej okadzano pielgrzymów przed
mszą).
Wychodzimy na plac Obradoiro, nad którym słońce stoi już bardzo wysoko.
Trzeba wracać do domu, choć zdaje się, że nie za bardzo się nam chce.
Jeszcze tylko ostatni obchód wokół Katedry, gdzie skupiły się sklepiki
pełne pamiątek związanych z pielgrzymkowymi szlakami, wyrobami ze srebra i
gagatu. Najważniejsze pamiątki mamy już w sercu, także te muszle i laski
pielgrzyma, które towarzyszyły nam przez całą Drogę do Santiago. Żal gardło
ściska, bo to już pożegnanie. Kiedyś tu jednak powrócimy.
Był to piękny czas, dzisiaj, wczoraj i wszystkie te dni spędzone na Camino.
O godzinie 11.00 wyjeżdżamy z Santiago de Compostela. Kończy się nasza
wielka przygoda, zupełnie inna niż jakiekolwiek znajdujące się za nami.
Wrócimy tu na pewno.
FOTORELACJA
![]() |
Padrón, Hotel Scala - wykwaterowanie. |
![]() |
Wchodzimy do Katedry Santiago de Compostela. |
![]() |
W świątyni św. Jakuba pnuje jeszcze cisza, jesteśmy sami. |
![]() |
Słynne botufameiro. |
![]() |
Tu gruby sznur, na którym zawieszona jest kadzielnica. |
![]() |
Wspaniały główny ołtarz, pod którym znajduje się krypta grobowa Jakuba Apostoła. |
![]() |
Baldachim nad ołtarzem. |
![]() |
Anioły podtrzymujące baldachim. |
![]() |
Anioły podtrzymujące baldachim. |
![]() |
Ołtarz z figurą św. Jakuba. |
![]() |
Figura św. Jakuba ozdobiona srebrem z brylantami. |
![]() |
Sklepienie na łączeniu naw z mechanizmem botufameiro pochodzacym z 1604 roku. |
![]() |
Początek mszy. |
![]() |
![]() |
Botufameiro unosi sie górę. |
![]() |
Jedno pchnięcie wprawia kadzielnicę w ruch. |
![]() |
Botufamero szybuje nad naszymi glowami od prawej... |
![]() |
...do lewej. |
![]() |
Botufameiro zostało zatrzymane. |
![]() |
Sznur zamocowany do filara. |
![]() |
Ostatnie fotografie wnętrza Katedry Santiago de Compostela. |