Corocznie w ostatnią niedzielę września na Markowych Szczawinach organizowany jest Zlot Żywczaków. W tym roku to 57 edycja tej turystycznej imprezy. Na Markowych Szczawinach zaroiło się dzisiaj od turystów. Frekwencja jest może ciut mniejsza ze względu na ostrzejszą aurę na Babiej Górze, ale i tak duża.
TRASA:
Markowe Szczawiny (1188 m n.p.m.)
Perć Akademików
Babia Góra/
Diablak (1725 m n.p.m.)
Gówniak (1617 m n.p.m.)
Kępa (1521 m n.p.m.)
Sokolica (1367 m n.p.m.)
Krowiarki (1012 m n.p.m.)
Jesteśmy po raz pierwszy na tym zlocie. Wiosną byliśmy na bliźniaczym zlocie na Hali Miziowej, gdzie po raz pierwszy posmakowaliśmy milej atmosfery Zlotu Żywczaków i już wtedy wiedzieliśmy, że to nie będzie ostatni raz w tym roku, bo Żywczaki spotkają się po raz drugi właśnie dzisiaj. Jako pierwsi na Markowych Szczawinach pojawili się oczywiście organizatorzy zlotu. Biuro Zlotu zostało otwarte już wcześnie rano przez Michała Kusiaka, sekretarza Zarządu Oddziału Babiogórskiego PTTK w Żywcu. To człowiek, którego prowadzą nie tylko turystyczne pasje, ale również związane z astronomią, a przede wszystkim dotyczące komet i planetoid (zobacz
https://komeciarz.pl/). Wkrótce widzimy obok również Jakuba Nowaka, prezesa Oddziału Babiogórskiego PTTK. Dotarł w końcu także wiceprezes Grzegorz Szczepaniak z kapelanem Oddziału. Byli na Diablaku, co widać po ich przemarzniętych twarzach. Wiemy już, że tam wieje i panuje mroźna aura, a nawet spadł śnieg.
|
W imieniu naszej Grupy z zaszczytem odbieramy przyznany dyplom. Dziękujemy. (fot. M.Bartula) |
Oddział Babiogórski PTTK w Żywcu liczy aż 22 koła i kluby. To niezwykle bogata struktura tego Oddział w skali ogólnopolskiej. Kolejne grupy przybywające na Markowe Szczawiny przynoszą wieści ze szczytu Babiej Góry. Jest wciąż wietrznie, zimno i pochmurnie, czyli tak, jaką Babia Góra bywa. Aura na Markowych Szczawinach wcale takiej nie przypomina, choć to miejsce znajduje się niedaleko. Ruszymy na Diablaka zaraz po południu. Tymczasem przed nami miła niespodzianka, jaką czynią nam organizatorzy Zlotu Żywczaków na Markowych Szczawinach. Otrzymujemy niezwyczajne wyróżnienie piękny dyplom podpisany przez mgr Mirosława Dziergas, Dyrektora Wydziału Turystyki, Kultury, Sportu i Promocji Powiatu w Starostwie Powiatowym w Żywcu oraz przez Jakuba Nowaka, Prezesa Oddziału Babiogórskiego PTTK w Żywcu. Dziękujemy za to wyróżnienie w imieniu całej naszej Grupy „Zanim znów wyruszysz w góry”. Dziękujemy również, że jesteście z nami na turystycznych szlakach i za kolejne wspaniałe spotkanie. Dziękujemy również za śliczne odznaki, które przy okazji zlotu mogliśmy zweryfikować. Czas takich spotkań mija dość szybko. Dopiero co pogadaliśmy sobie, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia, a tu trzeba nam w drogę iść.
|
Dziękujemy również, że jesteście z nami na turystycznych szlakach i za kolejne spotkanie. |
|
Markowe Szczawiny - Zlot Żywczaków 2024. |
Godzina 13.30 to najpóźniejsza godzina, kiedy musimy opuścić Markowe Szczawiny, aby zrobić zaplanowaną trasę w ciągu dnia. Żegnamy Markowe Szczawiny i turystów, którzy tutaj właśnie dotarli. Ruszamy Górnym Płajem, czyli XIX-wieczną drogą leśną wytyczoną w czasach Habsburgów w kierunku odejścia szlaku prowadzącego do Perci Akademików. Niespełna 10 minut później jesteśmy na odejściu szlaku, zwanym Skrętem Ratowników. Górny Płaj biegnie dalej w miarę płasko aż na Krowiarki. My zaś odchodzimy w górę na zbocza Babiej Góry. Wpierw bardzo stromymi stopniami zyskujemy szybko kolejne metry wysokości. Potem spokojniej przez fragment zniszczonego lasu, przez borówczyska z wystającymi kikutami drzew. Za tym krótkim fragmentem mamy potężne jodły tworzące swoisty babiogórski bór z domieszką świerka, a w innych miejscach również buka i innych gatunków drzew. Na Babiej Górze występują piętra klimatyczno‑roślinne, które bez problemów można zauważyć podczas zdobywania jej wierzchołka. Podobne piętra flory występują w innych górach wysokich, takich jak Tatry czy Alpy. Na kulminacyjnych wysokościach zobaczymy skąpe w roślinność piętro alpejskie z rumowiskami skalnymi, nieznacznie przyozdobionymi skrawkami muraw i porostami. Lasy na obecnej naszej wysokości zaliczane są do piętra regla górnego, który zajmuje przedział wysokości od 1150 – 1360 m n.p.m. Las rosnący na takich wysokościach musi być bardziej odporny na trudne warunki, bo chłód zagląda tu częściej, wiatry wieją silniejsze i śnieg zalega dłużej, a ponadto gleby są płytsze i uboższe.
|
Na Górnym Płaju przy Zakręcie Partyzantów. |
|
Ścieżka przez babiogorski las na Perć Akademików. |
Nasza ścieżka prowadzi tuż ponad potokiem Szumiącej Wody, która przejmuje ze zboczy kolejne cieki. Niektóre z nich przelewają się przez nasz kamienny chodnik. Pewna legenda głosi, że kto napije się wody z tego potoku, ten będzie wracał tu do końca życia. Wyżej, gdy znajdujemy się już ponad potokiem pojawiają się jarzębiny i pierwsze krzaki kosodrzewiny, i mgła z bardzo niskich chmur, w których skrywają się wyższe partie Babiej Góry. Widzielibyśmy je wcześniej, bo w miarę nabierania wysokości otaczająca nas roślinność jest coraz niższa i rzadsza. Właśnie, gdy wychodzimy ponad najwyżej rosnące drzewa zalewają nas mgliste przestrzenie. Jedynie z prawej jawi się skalny rumosz pod Kościółkami. Wszystko wyżej tonie w chmurach. Jest jednak dość ciepło, cicho i bezwietrznie.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Uroki dolinki Szumiącej Wody. |
|
Na górnej granicy lasu, tuż przed pierwszym łańcuchem Perci Akademików. |
|
Mgły nad Zawoją. |
Godzina 14.30 – pierwszy łańcuch. W lewo mamy niemal pionowe skałki z dość szeroką półką pośrodku. Kilka przęseł łańcucha pozwala przytrzymać się go podczas przechodzenia tej półki, która jest praktycznie płaska. Ścianka skalna posiada wiele szczelinek, w których uczepiona jest roślinność, przeważnie są to kępy traw. Za skalną ścianką łańcuch kończy się, a szlak wiedzie ostro w górę po kamiennych stopniach, potem kolejnymi skałami skręca w lewo w krótką, szeroką rynnę.
|
|
Pierwszy łańcuch. |
|
Ostro w górę po kamiennych stopniach. |
Godzina 14.40 – drugi łańcuch. Znajduje się w krótkim szerokim kominku. Właściwie to zaczyna się jeszcze przed nim. Doprowadza do niego po stromych skałkach, aby potem wyskoczyć kilka metrów wyżej owym kominkiem, w którym tak naprawdę się dwa ciągi łańcucha po obu stronach. Pomagają podciągnąć się do miejsc położonych wyżej. Na tym nie koniec, bo strome zbocze mamy nad nami i jeszcze kilka przęseł łańcucha jest pomocnych na tym odcinku.
I dalej kamienny chodnik żwawo rwie się w górę. Powoli krok za krokiem przemierzamy go, a w momentach łapania oddechu stopujemy na moment, próbując wypatrzeć coś przez mgły. Nie ma jednak szans. Daremny to dzisiaj trud.
|
Szlak rwie sie ostro w górę. |
|
Coś jakby dziura we mgle. |
Godzina 14.50 – trzeci łańcuch. Ścieżka nasze odchodzi na lewo, przechodząc w trawers zbocza, lecz mimo to wciąż zadziera ostro w górę, przecinając jeszcze większą stromiznę, którą wprost niemożliwe byłoby pokonać. Właśnie na tym trawersie mamy trzeci łańcuch, który w zasadzie dzisiaj nie jest bardzo przydatny, ale gdyby było mokro i ślisko z pewnością stałby się cenionym partnerem wspinaczki. Ponadto na tym odcinku chodnik często bywał obsunięty, a więc i w przypadku pojawienia się takich okolicznościach łańcuch ten będzie z pewnością dodawał otuchy. Jednak dalej następny ciąg łańcucha jest przydatny bez względu na panujące warunki. Szlak przechodzi tam węższymi półeczkami przy skale.
|
|
Lód na gałązkach. |
Za skałą skręcamy w prawo, jakby obchodząc tą skałę i wchodzimy do utkanego trawami i innymi niskim roślinami żlebu. Wspinamy się nim wprost w górę. W międzyczasie zostajemy oczarowani gałązkami jarzębin, małych świerków i innych krzewów, pokrytych lodem z uczepionymi szronowymi pióropuszami uformowanymi przez wiatr. To zaskakujące, że nie wyczuwamy jednak tego wiatru, ani mroźnego chłody, które podtrzymuje na gałązkach te dziwy natury. Górą przecinamy zazieleniony żlebik. Rynnowate ukształtowanie tego zbocza kojarzy się właśnie ze żlebem, lecz nie ma w nim widocznego rumoszu skał, bo pokrywa go dywan gęstej roślinności. Przecinamy ów żlebik i stajemy przed najtrudniejszym fragmentem Perci Akademików.
|
Za skałą wchodzimy w żlebik utkany florą. |
|
Krótki łańcuch pod Czarnym Dziobem. |
Godzina 14.50 – Czarny Dziób. Czarny Dziób to 8-metrowa pionowa ściana. Znajduje się na wysokości około 1540 m n.p.m. Trzeba się tutaj trochę pogimnastykować, choć pokonanie tego miejsca nie jest bardzo skomplikowane ani bardzo trudne. Wspinaczkę ułatwia kilka umocowanych w skale stalowych klamr. Jest też krótki łańcuch zamocowany mniej więcej w środkowej części Czarnego Dziobu.
|
|
|
|
Czarny Dziób z klamrami i łańcuchem. |
|
Obszar usłany głazami i kamieniami. |
Szczypta historii. Perć Akademików jest szlakiem jednokierunkowym, przeznaczonym tylko do podchodzenia. Jest niezwykle urozmaicony i ciekawy. Nie jest trudny technicznie, choć z pewnością jest jednym z trudniejszych szlaków w polskich Beskidach. W zimie jest zamykany ze względu na zagrożenie lawinowe. Szlak ten został wyznakowany 11 czerwca 1925 roku przez Władysława Miodowicza. Na drogowskazie z tamtego roku nazwany został „Percią na Babią Górę”. Kazimierz Sosnowski nazwał go rok później Percią Taternicką. Nazwa „Perć Akademików” pojawiła się w 1928 roku. Szlak został tak nazwany przez jego twórcę, czyli Władysława Miodowicza.
|
|
|
|
Oddech zimy na Babiej Górze. |
|
|
Grota z figurką Matki Boskiej na Diablaku. |
Tuż pod szczytem Babiej Góry zatrzymujemy się chwilkę na wysokości 1723 m n.p.m. obok białej figurki Matki Boskiej, umieszczonej w kamiennej grocie. To znak, że do szczytu pozostało już tylko parę kroków. Na najwyższym punkcie Babiej Góry, Diablaku (1725 m n.p.m.) stajemy o godzinie 15.40.
Jest tu faktycznie zimno, a wiatr dokuczliwie zawiewa, choć jeszcze nie tak silnie jak myśleliśmy. Dopadały nas tu znacznie silniejsze wichury, choć w historii naszych licznych wejść na Diablaka góra obdarzała nas zazwyczaj świetną pogodą. Dzisiaj szczyt tej pięknej góry nie zaoferuje nam widoków, ale to nic. Znamy je niemal na pamięć. Obędzie się, mówimy górze bez żadnej obrazy. I tak ją lubimy. Przybędziemy na nią znów, kiedy nadarzy się taka okazja.
|
|
Diablak (1725 m n.p.m.). |
Nasz pobyt na wierzchołku Diablaka trwa niedługo i kończymy
go godzinie 16.05. Kierujemy się w stronę przełęczy Krowiarki, czyli do miejsca,
z którego ledwie kilka tygodni temu zaczynaliśmy wcześniejszą wycieczkę na
Babią Górę. Był to pamiętny wieczorny wymarsz na wschód słońca. Babia Góra
słynie z cudownych wschodów i zachodów słońca i mieliśmy wiele okazji, aby je
podziwiać. Czasami jednak Babia Góra kaprysi, tak jak dzisiaj, lecz jako
to mówią: kobieta zmienną jest, tak i taką Babia Góra bywa.
Pogoda w partiach szczytowych góry ogóle nie przypomina
zacisza na północnych stokach, którymi wspinaliśmy się na jej szczyt. Szron na
kosodrzewinach jest jak pierwszy oddech zimy. Na otwartym grzbiecie Babiej Góry
mrozi chłodnym wiatrem, zarówno przez płytkie Siodło Bończy, jak jeszcze dalej
na Małym Garbie Wyżnim (1675 m n.p.m.) i Małym Garbie Niżnim (1660 m n.p.m.),
aż po Gówniak.
|
Do zobaczenia Diablaku. |
|
A woda chciałaby kap, kap z sopli. |
Godzina 16.00 – Gówniak (1644 m n.p.m.). Przechodzimy przez wypiętrzenie grzbietu zwane Gówniakiem, jak również Wołowymi Skałkami. Nazwa pochodzi z czasów dawnej gospodarki na zboczach Babiej Góry, szczególnie tych południowych. Zbocza te na początku XVII wieku zostały nadane wsiom Lipnica Wielka, Lipnica Mała i Zubrzyca Górna pod wypas owiec i bydła. Jeszcze w latach 1921–1925 na południowych stokach Babiej Góry wypasano około 500 sztuk owiec. Wypas trwał do wprowadzenia ochrony rezerwatowej na Babiej Górze, co nastąpiło w 1926 roku na obszarze Słowackim i 1928 roku po stronie Polskiej. Zakończenie wypasu na Babiej Górze zapoczątkowało ekspansję świerków w lasach górnoreglowych na wyższe lokalizacje.
|
Gówniak (1617 m n.p.m.). |
Na przełęczy pod Gówniakiem wieje silniej, ale to już ostatnie takie miejsce, bo dalej wiatr jest o wiele słabszy. Milknie niemal zupełnie, gdy wchodzimy w strefę wyższych i gęstych kosówek. I wtedy właśnie dzieje się z pogodą coś niesamowitego i zaskakującego. Pojawia się słońce, wpierw ledwie prześwitujące przez chmury, a potem zza chmur odsłania żywo błękitne niebo. Zatrzymujemy się w olśnieniu tej niespodziewanej chwili. Wierzchołek góry jednak wciąż okrywają chmury, a tu możemy odkrywać otaczające przestrzenie na nowo. Jak na przyspieszonych klatkach filmowych świat zmienia swoje barwy, rozległość i rozciągłość.
|
Słońce przebija się przez chmury. |
|
Piękny błekit nieba pojawia się nad nami. |
|
W dali ukazuje się Jezioro Orawskie. |
|
Góry na północy. |
|
Przed nami Pasmo Policy. |
|
Dolina wsi Zawoja otoczona górami. |
Godzina 17.00 - Kępa (1521 m n.p.m.). Znajdująca się w piętrze kosodrzewiny, Kępa jest zupełnie porośnięta niezwykle wysokimi kępami, wręcz nieskończonymi łanami kosodrzewiny. Przy szczycie Kępy mamy jednak wyłożony kamieniem taras widokowy z ławkami. Możemy tu przysiąść na chwilę i spojrzeć na przepiękne widoki. W klarownym powietrzu wypatrzeć możemy m.in. nasz Kraków i okoliczne miejscowości. Jest uroczo i sentymentalnie. Serce się użala na myśl, że za niedługo będziemy kończyć tą babiogórską wędrówkę. Nic na to nie poradzimy, bo czas mknie do przodu i kolejne piękne chwile stają się przeszłością. Dalsza droga wiedzie nas pośród kolejnych kosodrzewin, która stopniowo zanika dają miejsce drzewom. Najpierw niedużym, ledwie wyższym od nich karłowatym brzózkom i świerkom, potem roślejszym, aż w końcu wyniosłym. Zanim jednak wkroczymy w gęsty wyniosły las babiogórski mamy jeszcze jedno fantastyczne miejsce.
|
Kępa (1521 m n.p.m.). |
|
Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. |
|
|
Skawina. Z lewej powyżej Klasztor na Bielanach. |
|
Kraków. |
Godzina 17.20 – Sokolica (1637 m n.p.m.). Sokolica to ostatni wierzchołek od strony wschodniej na grzbiecie Babiej Góry. Od strony północno-zachodniej jest on podcięty skalnym urwiskiem, które powstało w wyniku potężnego obrywu sprzed kilkuset lat. Ma ono wysokość kilkunastu metrów, a poniżej niego leżą duże głazy, porośnięte obecnie głównie lasem. Szczyt Sokolicy ma formę naturalnie ukształtowanej platformy widokowej. W efekcie obrywu z przeszłości oferuje ona świetny widok na grzbiet Babiej Góry z północnymi jej stokami, a także na wzniesienia Beskidu Śląskiego (Barania Góra, Skrzyczne, grupa Klimczoka), Pasmo Jałowieckie, Pasmo Polic, Beskid Mały i Beskid Makowski i oczywiście na dolinę ze wsią Zawoja.
|
Sokolica (1367 m n.p.m.). |
|
|
Widoki z Sokolicy. |
Dzień chyli się już ku końcowi. Te dwa dni tak szybko przeleciały. Słońce skłania się już do zachodu. W idealnym momencie dotarliśmy na Sokolicę. Chmury zatrzymane pod koroną drzew, które nie zdążyły odpłynąć jeszcze z pozostałymi wyparowują z lasów. Unoszą się jak dym w górę, smagają po wierzchu koron drzew i rozpływają się. Diablak jednak wciąż otulony jest obłym obłokiem, jakby lulany przed nocą. Cudowne wrażenie z tego miejsca czyni jeszcze większym utęsknienie za powrotem.
|
Słońce zachodzi za Diablakiem. |
|
Kiedyś znów tu powrócimy. |
|
Las na Zubrzyckich Stromiznach. |
Puszczamy się już ostro w dół przez Zubrzyckie Stromizny, szlakiem, który na tym odcinku niedawno był remontowany. Ostatnie promienie słońca kładą się po koronach lasów, zamieniają się miejscami, aż w końcu zanikają za masywem Babiej Góry.
O godzinie 18.10 osiągamy Krowiarki (1012 m n.p.m.), przełęcz zwaną również Lipnicką. Opuszczamy obszar Babiogórskiego Parku Narodowego. Na przełęczy czujemy niejaką pustkę. Nie ma tu już nikogo. Dzień się skończył i nasza wędrówka również. Kolejny wspaniały dzień naszego życia, z ujmującym finałem, spędzony niezwykle miło z wielkimi pasjonatami wędrówek w urzekających plenerach Beskidu Żywieckiego.
|
Krowiarki (1012 m n.p.m.). |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz