Twoja przystań przed kolejną wędrówką i dziennik turystycznych przedsięwzięć.

sobota, 5 grudnia 2020

GSBW, etap-17: Skiełek, Ostra, Cichoń

Zbliżamy się do końca Głównego Szlaku Beskidu Wyspowego. Wkrótce zamkniemy jego pętlę. Gdy to się stanie, ogarnie nas z pewnością radość i satysfakcja, ale nie będzie to wiązało się z końcem spotkań z uroczym regionem i malowniczym pasmem górskim, ponieważ kończąc jedno już zaczęliśmy drugie. Główny Szlak Beskidu Wyspowego będzie wkrótce zakończony, ale już trwa rozpoczęliśmy projekt pn. Korona Beskidu Wyspowego. Dobrze, że pojawił się ten projekt właśnie teraz, kiedy mamy tak wiele ograniczeń w ruchu turystycznym i trudno jest wyruszyć gdzieś dalej. Nie trzeba jechać daleko, kiedy wrażliwy umysł potrafi dostrzec piękno w najbliższym otoczeniu, doznać jego bezcenności dla przyjemności spędzania czasu, czy zaspokajania potrzeb duchowych.

Gdy zbliżamy się do Łukowicy coraz groźniej wygląda czapa chmur nakrywająca Tatry. Ten niesamowity kształt związany jest z halnym, którego podmuchy dobitnie odczuwamy, gdy wysiadamy z autobusu w Łukowicy. Mamy dzisiaj halny, ale nie jest tak paskudny, jak oddech orkanu, który dopadł nas ostatniej wędrówki przez pasmo Ostrej i Cichonia.


TRASA:
Łukowica (448 m n.p.m.) Skiełek (749 m n.p.m.) Jeżowa Woda (895 m n.p.m.) Ostra (925 m n.p.m.) Przełęcz pod Ostrą (812 m n.p.m.) Cichoń (926 m n.p.m.) Zalesie (747 m n.p.m.)

OPIS:
Łukowica nie jest mała wsią, a jednak żywego ducha w niej nie widać dzisiejszego sobotniego poranka. Przyzwyczailiśmy się trochę do tego, odwiedzając inne wsie podczas tegorocznej jesieni. Ludzie pozamykali się w swoich domach i nie słychać sobotnich prac gospodarskich przy ich domach. Epidemia wycisza życie wszędzie. Łukowica jest starą wsią rycerską, wzmiankowaną po raz pierwszy w 1325 roku, kiedy wraz z innymi okolicznymi wioskami stanowiły rycerską posiadłość rodu herbu Jastrzębiec. Wieś rozwijała się jak wiele innych wiosek w harmonii z otaczającym krajobrazem, ludzie żyli zgodnie z rytmem nadawanym przez przyrodę. Najcenniejszą pamiątką Łukowicy z zamierzchłych czasów jest drewniany kościół św. Andrzeja, wzniesiony w latach 1673-1697 w miejscu, gdzie wcześniej stał kościół gotycki. Obecna świątynia jest nacechowana stylem barokowym. Ostatnim razem udało się nam zobaczyć wnętrze. Dzisiaj wejście do niej jest zamknięte. Koło tej świątyni o godzinie 8.55 rozpoczynamy wędrówkę. Za tą wiekową świątynią stoi druga, znacznie większych rozmiarów, murowany kościół Matki Boskiej Wspomożenia Wiernych, wzniesiony w latach 1984-1995. Mijając obie świątynie wchodzimy na zbocza Skiełka.

kosciol
Kościół św. Andrzeja w Łukowicy.

Podążamy asfaltową, wąską drogą dojazdową do położonych wyżej domów osiedla Pod Skiełkiem. Po około 1,5 kilometra drogi znaki zielonego szlaku nakazują zejście z tej drogi na prawo, gdzie bieg zaczyna leśna dróżka. Po 500 metrach ścieżka ta wyprowadza nas na polankę. Na jej skraju stoi metalowy krzyż upamiętniający wizytę Jana Pawła II w Starym Sączu w czerwcu 1999 roku. Mijamy go i rozgaszczamy się na polance. Do naszej dyspozycji są tutaj ławki i miejsce na ognisko. Polanka przeciwległym skrajem dotyka szczytu oznaczonego betonowym trójnogiem o nazwie Skiełek (749 m n.p.m.).

drzewa
Drzewa owocowe nad Łukowicą.

sadecka
Widok na Kotlinę Sądecką.

mikolaj
Kto to idzie?

Nazwa Skiełek wywodzi się od gwarowego określenia skowytu wilków, nazywanego „skiauczeniem”. Obecnie w lasach żyje coraz więcej wilków, a mieszkańcy beskidzkich wiosek zaczynają bać się tych drapieżników. Również na terenie Beskidu Wyspowego zwiększyła się liczebność wilków, co potwierdzają również leśnicy. Słyszeliśmy to niedawno od jednego z mieszkańców nieodległej stąd wioski, że ostatniego czasu wilki podchodziły nocą do domostw, aby uczyć młode polowania, wykorzystując w tym celu zwierzynę gospodarską, która jest dla nich łatwym łupem. O takich wydarzeniach słyszy się w wielu miejscach. Zdarzało się, że w wyniku takiego ataku pada nawet kilkanaście, czy więcej sztuk zwierząt.
Pewna stara legenda mówi, że niegdyś w jesienną noc wilki przybywały na Polanę Pośrednie w Gorcach, gdzie spotykały się ze Świętym Mikołajem. Ten, jako ich opiekun, a jednocześnie patron pasterzy, wyznaczał im ile bydła i owiec będzie im wolno upolować w nadchodzącym roku.
Wilków na Skiełku dzisiaj nie słyszymy, ale nie można wykluczyć ich obecności w okolicznym lesie porastającym stoki Skiełka. Rychło i niespodziewanie pojawia się na Skiełku jegomość wyjątkowy, taki z siwą, długą brodą, w czerwonym płaszczu i czapie z białym pomponem na końcu. U jego boku przywędrowała również niewiasta w śnieżnobiałym wianuszku na głowie, ubrana w białą suknię i niebiesko-seledynową, gwiaździście lśniącą peleryną na ramionach. To jego żona Śnieżynka. –Przybywamy tu z daleka – oznajmia, zaraz dodając – z podbiegunowej wioski Roveniemi. Niegdyś mieszkaliśmy na górze Korvatunturi, ale z racji jej niedostępności dla innych postanowiliśmy przenieść się niżej. Każdego roku przed 6 grudnia opuszczamy swoją osadę. Ruszamy w świat, aby w ten jeden dzień zdążyć odwiedzić wszystkich dobrych ludzi na całym globie. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale można to bardzo prosto wyjaśnić. Otóż jest to wykonalne dzięki umiejętnemu wykorzystaniu stref czasowych. Przemieszczając się ze wschodu na zachód, czyli wciąż za Słońcem, można podwoić czas jednego dnia. Resztę załatwia magia, w którą wystarczy uwierzyć, aby go zobaczyć na własne oczy. Serca Świętego Mikołaja i Śnieżynki zawsze chciały być blisko ludzi, m.in. takich, jakich ci na polanie Skiełka – uśmiechnięci, radośni, życzliwi i dobroduszni do innych. Na ich drodze pojawiły się przeszkody, ale bardzo pragnęli tego spotkania i udało się. Święty Mikołaj przyniósł mnóstwo prezentów, aby z pomocą Śnieżynki obdarować poczciwych turystów. Turyści zaś godnie ugościli znamienitych przybyszów przy ognisku. Było fantastycznie, a ciepło dobroci było silniejsze niż chłód wiejącego wiatru.

grupa
Na polanie Skiełka.

skielek
Skiełek (755 m n.p.m.).

skielek
Skiełek opustoszał.

Mikołajkowe spotkanie zakończyło się o godzinie 11.15. Ognisko zostało dogaszone, polana opustoszała. Turyści ruszyli dalej grzbietem góry. Przecinali pasy lasów, i odkryte tereny wysokogórskich osiedli. Niespodziewanie znaki szlaku zaczęły sprowadzać ich na południową stronę grzbietu. Droga pokryta asfaltem dynamicznie obniżała się, co mogło nawet niepokoić, bo przecież wytraconą wysokość będzie trzeba odrobić. Weszli na pewien czas do lasu, gdzie droga wciąż obniżała się, aż w końcu weszli na odkryte tereny przełęczy, na której stało kilka rozrzuconych domostw przysiółka Kramarzówka. Dotarli do miejsca, w którym krzyżują się drogi przychodzące z grzbietów gór i dolin. Stoi przy nim duża kapliczka domkowa, pomalowana błękitną farbą i nakryta srebrzystym dachem z niewielką wieżyczką. Było wtedy godzina 12.20.

szlak skielek
Ścieżka szlaku na Skiełku.

skielek osiedle
Osiedle Skiełek.

laki
Trawiaste przestrzenie na górskim osiedlu.

brzozy
Samotne dwie brzozy.

przelecz
Zejście na przełęcz w Kramarzówce.

kapliczka
Kapliczka w Kramarzówce u zbiegu dróg.

Chwilkę zatrzymali się tutaj zastanawiając się nad dalsza drogą, bo na niektórych mapach nakreślony szlak schodzi na południowo-zachodnią stronę, gdzie za doliną pojawia się masyw Modyni. Tymczasem strzałka na drzewie wskazuje przeciwny kierunek. Ruszyli zatem dalej za wskazaniem znaku strzałki. Przed nimi pokazały się w malowniczym ujęciu, pod błękitnym niebem dwa wzniesienia Łyżka i Pępówka, odwiedzone w trakcie niedawnej, ostatnie wędrówki po Beskidzie Wyspowy. Po 100 metrach marszu asfaltową drogą kolejna strzałka nakazuje skręt w lewo, na ścieżynkę. Podchodzącą zbocze najpierw skrajem pastwiska, potem sadów, a następnie wiedzie tuż przy ogrodzeniu posesji mijając kamienną wędzarnię z drewnianą nadbudową podtrzymującą dach. Wydawać się może, że ścieżka szlaku przechodzi przez teren prywatny. Zaraz powyżej domu, ścieżka lekko skręca na prawo oddalając się od domu i wprowadzając jednocześnie do lasu.

Łyżka i Pępówka - widok z Kramarzówki.

wedzarnia
Wędzarnia przy szlaku.

plot
Przy płocie.

Leśne podejście jest ostre, dróżka kamienista, choć okiem tego nie widać, gdyż dróżkę pokrywa spora warstwa suchych liści. Zatrzymujemy się chwilkę na bezimiennym szczycie, aż do uspokojenia oddechu po męczącym podejściu. Za szczytem grzbiet nieznacznie obniża się i niebawem wychodzimy na łąkę. Naprzeciwko mamy kolejny las. Dochodzimy do niego. Wzdłuż niego biegnie asfaltowa droga. Skręcamy na nią w prawo i rozpoczynamy kolejne podejście, na jeszcze wyższe położenia. Po przejściu 300 metrów asfaltowa droga odchodzi w prawo, aby łagodniejszym zakosem osiągnąć bezimienny wierzchołek. My idziemy dalej na wprost wzdłuż ściany lasu, intensywnie pokonując nachylenie zbocza. Wkrótce znów jesteśmy na asfaltówce. Skręcamy na niej w prawo i wnet przechodzimy bezimienny wierzchołek. Krótkim zejście osiągamy nieszeroką przełęcz z kilkoma domostwami przysiółka Jaworze. W tym miejscu po lewej wspaniale prezentuje się nam Modyń. Na południu świetnie widać Tatry, które uwolniły się w znacznej mierze od zasłony chmur. Za siodłem przełęczy wchodzimy do lasu, gdzie czeka nas ostrzejsze, ale krótkie podejście.

modyn
Widok na Modyń.

jaworze
Tereny osiedla Jaworze.

bezimienny
Widokowe łąki osiedla Jaworze.

balwanek
Bezimienny szczyt z bałwankiem na osiedlu Jaworze.

Po wejściu na grzbiet skręcamy w lewo. Idziemy teraz dłuższy czas wyrównanym grzbietem, przeważnie lasem. Na parę chwil tylko wychodzimy z lasu przechodząc przysiółek Jeżowa Woda. Niedaleko mamy kulminację na grzbiecie o tej samej nazwie – Jeżowa Woda (895 m n.p.m.). Za nią grzbiet wiedzie płasko. Grzbiet porośnięty jest lasem bukowo-świerkowym. Imponująco z naszej perspektywy wyglądają bardzo strome, miejscami wręcz urwiste zbocza północne.

modyn
Modyń w pełnej okazałości powyżej doliny wsi Młyńczyska.

jaworze
Osiedle Jaworze.

jaworze
Jaworze.

tatry
Tatry wyszły spod chmur.

Widok na dolinę Jastrzębika.

O godzinie 14.15, zaledwie 20 minut marszu od szczytu Jeżowej Wody, osiągamy kolejną kulminację grzbietu Ostra (896 m n.p.m.). Zatrzymujemy się tutaj do godziny 14.40. Chwilkę odpoczniemy, bowiem czeka nas teraz bardzo strome zejście z grzbietu na Przełęcz pod Ostrą. Początkowo zejście nie zapowiada tego co nas czeka w końcowej jego fazie, tym bardziej, że wyprowadza na polanę z olśniewającym widokiem na dolinę rozdzielającą grzbiet Ostrej i Cichonia od masywu Modyni. Jak na dłoni bliska wydaje się nam ta dolina. Widoczna jest szosa schodząca do niej z przełęczy i punkt widokowy z wiatą, i niewielkim parkingiem przy niej.

jezowa
Jeżowa Woda (895 m n.p.m.).

las
szlak
Grzbietowa dróżka szlaku na Ostrą.

trawy
Wysokie trawy chwiejące się na wietrze.

Ostra - nie odzywam się do ciebie...

...to był tylko żart, bo lubimy Ostrą.

ostra
Ostra (925 m n.p.m.).

Długo nie wpatrujemy się w ten oszałamiający krajobraz, gdyż słońce jest już blisko horyzontu, a chcielibyśmy jeszcze za dnia dotrzeć na kolejny szczyt, znajdujący się po drugiej stronie przełęczy. I o dziwo poniżej tej polanki znaki szlaku na drzewach zamalowane są popielatą farbą, choć nie ma innej dróżki w dół, jak ta urwista i nieco sypka. Bardzo powoli, z największą ostrożnością stawiamy na tym fragmencie kroki. O godzinie 14.55 przecinamy szosę przechodzącą przez Przełęcz pod Ostrą (612 m n.p.m.), za którą wchodzimy na boczną drogę zmierzającą w wyższe partie grzbietowe.

polana
zbludzkie
Polana na Przełęczą pod Ostrą z widokiem na Zbludzkie Wierchy, Jasień i Mogielicę.

Na zbliżeniu widoczna jest wieża widokowa na szczycie Mogielicy.

Powolutku nabieramy znów wysokości. Mijamy jeden, potem drugi dom i niebawem znów wkraczamy w krainę przepięknych pejzaży. Tym razem spoglądamy na południowy wschód gdzie odchodzi długa dolina, której łożyskiem płynie potok Jastrzębik. Po lewej ogranicza ją grzbiet, który przemierzaliśmy dzisiaj ze Skiełkiem na końcu, zaś po prawej widzimy grzbiet odchodzący od Modyni, dość pociągający, bo bez szlaków turystycznych, ale wyraźnie widocznymi drogami grzbietowymi. Zarysowują się na nim kulminacje Jasieńczyka (836 m n.p.m.), Kolończyka (807 m n.p.m.) i Spleźni (725 m n.p.m.), znajdującej się już na wschodnim końcu tego grzbietu.

W stronę doliny potoku Jastrzębik.
W centrum widoczny grzbiet z kulminacjami Jasieńczyk, Kolończyk, Spleźnia.

zachod slonca
Słońce za niedługo zajdzie za horyzont.

szlak cichon
Podejście na Cichoń.

W lekkiej szarówce wkraczamy do lasu Cichonia. Podążamy ku jego kulminacji. Dróżka szlaku nie przechodzić przez niego, a tuż pod nim stokiem od południa. Schodzimy z dróżki by stanąć na nim. Jest na nim ławeczka z oparciem, dwa siedziska z małych pniaczków i okrągły stoliczek z większego pniaczka. a przed nią miejsce na ognisko. Nawet są tu przycięte drwa na ognisko składowane między dwoma drzewami i zastrugane dzidki. Las po stronie północnych zboczy jest trochę przetrzebiony, a więc i widoki na tą stronę są odsłonięte. Nie znajdziemy jednak tu tabliczki szczytowej. Znajduje się ona nieco dalej przy dróżce szlaku. Docieramy do niej w kilka minut od szczytu Cichonia. Robimy sobie przy niej zdjęcie, po czym bez zwłoki zawracamy.

cichoń
Ławka na szczycie Cichonia.

cichon
Cichoń.

Przechodzimy znów pod szczytem Cichonia, a tuż za nim odbijamy w prawo, na dróżkę wkrótce stromo sprowadzającej z grzbietu na południe. Prowadzi tą dróżką czarny szlak, którego nie ma na wielu ze znanych nam map. Po wyjściu z lasu dotyka nas już ostatnie krajobrazowe olśnienie, zabarwione barwną łuną nad zachodnim horyzontem, gdzie wznosi się Kiczora Kamieniecka, Wielki Wierch i Mogielica. Słońce jest już za horyzontem, lecz jeszcze rozświetla czerwono krwistym blaskiem niebo i chmury nad horyzontem. Jak to pięknie wszystko wygląda.

czarny
Odejście czarnego szlaku (dróżka na lewo).

zachodni horyzont
Po zachodzie słońca.

Dzień ustępuje już czas mrokowi nocy. Nie jest późno, bo zegarki wskazują szesnastą, gdy w dolinie kończymy wędrówkę. Dzień już jest bardzo krótki i już odliczamy dni do przesilenia zimowego, po którym dzień zacznie odbierać minuty, które obecnie oddaje nocy. A tymczasem wieść do nas dociera wielce radosna, że Święty Mikołaj i jego nieoceniona Śnieżynka są ogromnie radzi i szczęśliwi z dzisiejszego spotkania na szlaku i bardzo dziękują wszystkim wspaniałym dzieciaczkom za gościnę. Znamy ich od dziecka, i wiemy, że pokładają w nas nadzieję na szerzenie i podtrzymywanie dobra, które ze sobą niesie ten mikołajkowy czas. Powiedzieli nam, abyśmy Wam przekazali Niech Wam się szczęści w nadchodzącym roku, niech was gwiazdy prowadzą najlepszymi dróżkami, otaczają dobrocią i szczęściem.

foto
Fotografia pamiątkowa ze szlaku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszymy się, że tu jesteś! Mamy nadzieję, że wpis ten był ciekawy i podobał Ci się. Jeśli tak, to będzie nam miło, gdy podzielisz się nim ze znajomymi albo dasz nam o tym znać komenterzem. Dzięki temu będziemy wiedzieć, że warto dalej pisać.