Słońce wschodzi wprost zza górskiego horyzontu, zupełnie tak jak za niego
zachodziło wczorajszego dnia. To rzadko widoczne zjawisko, bowiem
najczęściej wiszą na horyzoncie jakieś chmury, które zasłaniają te niezwykłe
momenty, które wywołują u nas taki ogrom emocji i zachwytu. Również dzisiaj
myśleliśmy, że widoczne smugi chmur osłabią zjawisko, ale o godzinie 6:37
okazało się, że te smugi są jakby gdzieś dalej z tyłu, niczym tło
scenografii podbijające blaski barw wschodzącego słońca. Nie bardzo
potrafimy to ogarnąć swoim umysłem, bo przecież gwiazda znajduje się o
wiele, wiele dalej niż chmury, bo aż około 150 mln km. Może te smugi chmur
na ziemskim sklepieniu są jedynie jakąś fatamorganą, bo naprawdę gęste masy
chmur leżą teraz tylko w dolinach. Ścielą się w nich od wczoraj, pokrywając
drogi, rzeki i wioski. Tylko wierzchołki gór z nich wystają.
|
Godzina 6:32:57. |
|
Godzina 6:33:39. |
|
Godzina 6:35:59. |
|
Godzina 6:36:23. |
|
Godzina 6:37:52. |
|
Godzina 6:38:16. |
|
Godzina 6:46:02. |
|
Godzina 6:46:12. |
|
Godzina 6:49:49. |
Podniecenie, euforia, radość i wiele innych uczuć, które nakładają się na
siebie podczas tego wspaniałego wschodu słońca wybijają z nas zupełnie
senność. Znikają z twarzy jakiekolwiek jej oznaki. Słońce zaczyna strzelać w
nas cieplutkimi promieniami, które wkrótce wzmacniają się w oślepiający
blask. Już nie da się patrzeć w jego stronę gołym okiem. To nawet
niebezpieczne. Przechodzimy na taras pod schroniskiem spojrzeć jak wyglądają
teraz Tatry, które jeszcze niedawno ginęły w mroku. Był wówczas ledwie
widoczny ich strzępiasty kontur, a teraz... Grzebień wynurzający się ponad
czerwonokrwiste obłoki, w które wstrzeliwują się płasko promienie słońca,
uwypuklające kształty baranków i bałwanków. Promienie wschodzącego słońca
chciałyby może unieść je w górę, bądź rozproszyć, aby ci żyjący w dolinach
mogli poczuć przyjemny ciału ciepły promyk… Te chmury są jednak zbyt ciężkie
dla niego, bo przecież to już listopad. Słońce musi dać więcej snu i
ludziom, i całej przyrodzie, dla przygotowania na surowy czas zimy, kiedy
nie tylko odpoczywać będzie, ale też nabierać sił przed kolejnym intensywnym
wzrostem i rozkwitem, który po niej znów nastąpi, zgodnie z rytmem natury.
|
Godzina 6:51:17. |
|
Godzina 6:52:56. |
Po cudownym przebudzeniu dnia czekamy aż gwiazda zagrzeje powietrze, a z
naszych kości zejdzie ospałe odrętwienie. Ciepły posiłek i kubek gorącej
herbaty mają dzisiaj niezwykłą moc. O godzinie 8.30 jesteśmy gotowi do
drogi, choć niełatwo się rozstać z cudownie lśniącymi w porannym słońcau
halami. W naszych uczuciach silnie eskaluje się przeświadczenie, że coś jest
tutaj nie takie samo jak zwykle. Coś tu dziwnego emanuje, niespotykanego… Oj
tak, to ta ujmująca cisza i spokój, które skupiają nasze emocje na
doznaniach estetycznych. Tylko dwóch turystów pojawiło się tutaj o świcie,
by podziwiać wschód słońca. Nigdy tak pusto nie było tutaj. Brakuje nam
ludzi, oj tak, brakuje, mimo wszystko. Turbacz i jego hale są bez nich takie
smutne, wszak nie byłoby tych hal, gdyby nie człowiek. Z jednej strony
cenimy sobie taką pustkę, ale na dłuższy czas może być ona przygnębiająca.
|
Hale okrywające Przełęcz Długą.
|
|
Na Polanie Wolnica.
|
Przechodzimy na północną stronę Turbacza górnym skrajem Polany Wolnica,
gdzie zaczyna się Hala Turbacz. Prowadzi nas trójkolorowa nitka szlaków:
żółty, zielony i niebieski. Schodzimy na tzw. skuśkę przez nieduży pas drzew
na urokliwą halę, wprost idąc na niezwykle oryginalny obiekt, który tu
powstał w 2003 roku w miejscu szałasu pasterskiego. Obiekt ten przypomina
front takiego szałasu, w którym 17 września 1953 roku Karol Wojtyła,
późniejszy papież Jan Paweł II, odprawił mszę świętą dla grupy młodzieży
akademickiej. Nie było by w tym nic wyjątkowego, bo Wojtyła często odprawiał
takie msze wędrując po górach z młodzieżą, ale tym razem obrządek sprawował
twarzą do wiernych, co wówczas było ewenementem, gdyż formuła liturgiczna w
tym zakresie została zmieniona w 1965 roku po zakończeniu II soboru
watykańskiego, podobnie jak możliwość odprawiania mszy w języku polskim.
Można powiedzieć, że Wojtyła w tym przypadku wyprzedzał ducha czasu. Msza ta
była odprawiana jak zwykle przy zaaranżowanym ołtarzu. Zrobiony był ze
zwyczajnej deski umocowanej w drzwiach szałasu, podpartej trochę sianem.
Kapłan odprawił przy niej mszę stojąc wewnątrz szałasu, twarzą zwróconą do
wiernych znajdujących się na zewnątrz. W liturgii użył wtedy jeszcze języka
łacińskiego, bowiem na zmianę języka trzeba było jeszcze poczekać.
|
Przechodzimy na północną stronę Turbacza.
|
|
Hala Turbacz. Dalej wzniesienia Lubonia Wielkiego i Szczebla.
|
|
Widok na Czoło Turbacza.
|
Przechadzamy się długością hali, która pokrywa dość szerokie siodło, choć
nie tak bardzo szerokie jak w przypadku Przełęczy Długiej z halą o tej samej
nazwie. Z lewej mamy ładny widok na wzniesienia zachodnich krańców Beskidu
Wyspowego, a także Beskid Żywiecki z rozciągającym się Pasmem Policy i
wyniosłą Babią Górą. Z prawej hala z siodła przełęczy schodzi wraz ze
zboczem do Doliny Kamienicy. Poprzez nią widzimy szczyt Kiczory wznoszący
się za Przełęcz Długą, ze zboczem pokrytym Polaną Wzorową (stanowi część
Hali Długiej), znaną też z nazwy Wzorcowa, jako że zamierzano na niej
urządzić wzorcowe gospodarstwo pasterskie, kiedy w roku 1937 wydzierżawiła
ją Krakowska Izba Rolnicza, która prowadziła na niej prace badawcze w
zakresie łąkarstwa i pasterstwa. Prace o takim charakterze połączone z
wypasem kontynuowane były na tej polanie również po wojnie. Zaraz po jej
zakończeniu stała się własnością Związku Samopomocy Chłopskiej, który w
latach 1946 i 1949 wybudował nowe bacówki. Od 1950 roku gospodarzem hali
został Państwowy Instytut Naukowy Gospodarstwa Wiejskiego, który w 1955
roku, który wybudował kolejną bacówkę. Później mieściła się w niej stacja
turystyczna PTTK. Kolejnymi gospodarzami Polany Wzorcowej był Zootechniczny
Zakład Doświadczalny z Raby Wyżnej, a następnie Stacja Owczarstwa Górskiego
Instytutu Zootechniki w Bielance. Polana przestała być wypasana w 1996 roku,
ale gdy w 2002 roku została wykupiona przez Gorczański Park Narodowy,
przywrócono na niej kulturowy wypas owiec. Dzięki temu podtrzymywane są jej
walory przyrodnicze i krajobrazowe.
|
|
Szałasowy Ołtarz.
|
|
Widok w stronę Rabki i doliny Raby.
|
Dalej w głębi między grzbietem odchodzącym od Kiczory, a grzbietem
Mostownicy i Kudłonia widoczny jest Gorc (1228 m n.p.m.). Gorc jest łatwy do
zidentyfikowania dzięki stojącej na szczycie wieży widokowej. Wzniesiono ją
w 2015 roku. Pod Gorcem ścieli się polana Gorc Kamieniecki, z której
rozciągają się równie urokliwe panoramy, jak z tej, po której obecnie
maszerujemy. Polana Turbacz, zwana często zamiennie Halą Turbacz ciągnie się
aż pod szczyt o nazwie Czoło Turbacza. Wznosi się on 27 metrów ponad
przełęcz z Halą Turbacz. Widoki z niego są ograniczone. Nieco przed nim są
szersze i rozciągają się na stronę wschodnią i południową. W stronę
południową skraca je grzbiet główny Gorców z Turbaczem (1315 m n.p.m.),
będącym najwyższą kulminacją tego pasma. Jednak poprzez siodło Przełęczy
Długiej dojrzeć można Tatr. W tym urokliwym miejscu, tuż pod wierzchołkiem
Czoła Turbacza stoi ława z ławkami dla turystów, a obok tablica informacyjna
wraz z opisem krajobrazu.
|
W głębi widoczny Gorc i ścieląca się pod nim polana Gorc
Kamienicki.
|
|
Przez Halę Turbacz na Czoło Turbacza.
|
Wierzchołek Czoła Turbacza wieńczy kilka płytko wystający skał
gruboławicowych zlepieńców. Na jednej z nich w 2001 roku wmurowano tablicę
upamiętniającą zmarłych ratowników Grupy Podhalańskiej GOPR. Pośród skałek
mamy kilka kroków ostrzejszego podejścia, które o godzinie 9.00 pozwala
nam osiągnąć szczyt Czoło Turbacza. Miejsce na którym stoimy owiane są
legendą o skarbach. Opowiada o tym jeden z bohaterów powieści „W
roztokach” Władysława Orkana:
— A nie wiecie co o tym kamieniu, co na Czole Turbacza spoczywa?
— Ho! — odrzekł z tajemniczym uśmiechem na twarzy. — Żeby ten skarb
wydostać, co tam pod nim leży!... Ale to nieporada, sam Lucyper strzeże.
On przyniósł ten kamień z Rzymu i mocno przycisnął. Są tam na nim
litery, których nikt nie zgadnie. Kto je bedzie znał odczytać, temu sie
otworzy. Ale taki sie nie znajdzie...
Zamyślił się i szepnął po cichu, jak we śnie:
— Tam jest skarb, o jakim ucho...
|
Skała z tablicą upamiętniającą ratowników Grupy Podhalańskiej GOPR.
|
|
Wejście na wierzchołek Czoła Turbacza.
|
|
Przed wierzchołkiem.
|
|
Czoło Turbacza. |
Ścieżka ze szczytu prowadzi na północną stronę góry. Zagłębia się w lesie,
prowadzi najpierw niezbyt dużą stromizną, gdy nagle zwiększa się ona i to
znacznie. Pojawiają się ziemne stopnie zaparte drewnianymi belkami, które
mają ułatwić zejście po stromym fragmencie zbocza. Drzewa zdają się nie
lubić tego miejsca, gdyż schodzimy wydłużoną w dół polaną, która kończy się
na najbliższym wypłaszczeniu zbocza. Pyszne widoki tym samym serwuje nam to
zejście. U naszych stóp trzy grzbiety gorczańskie opadają ku dolinom. Z
lewej mamy grzbiet odchodzący od Obidowca, z zaznaczonymi szczytami Suhory
(1000 m n.p.m.) z kopulasto zadaszonym budynkiem obserwatorium
astronomicznego na szczytowej polanie, a następnie Tobołowa (994 m n.p.m.) i
Tobołczyka (969 m n.p.m.) z infrastrukturą dla narciarzy i kolarzy górskich.
Z prawej widać zakończenie jednego z grzbietów odchodzących od Czoła
Turbacza ze szczytami Turbaczyka (1078 m n.p.m.) i Basilki (1023 m n.p.m.)
słynącymi w pięknych polan widokowych. Pośrodku zaś mamy grzbiet, po którym
będziemy za niedługo wędrować. Dalej mamy przepiękną panoramę obejmującą
m.in. Potaczkową, Luboń Wielki, Szczebel i Lubogoszcz, i inne wzniesienia
Beskidu Wyspowego oraz znajdującego się dalej Beskidu Makowskiego.
|
Panorama z pierwszej polanki za Czołem Turbacza.
|
|
Luboń Wielki w całej rozciągłości. Bliżej od lewej widoczna
jest końcówka grzbietu z Tobołowem i Tobołczykiem.
|
|
U naszych stóp zalesiony Suchy Groń, dalej Potaczkowa, a następnie
Szczebel.
|
|
Basilka, a za nią widać dolinę zajętą przez miasto Mszana Dolna.
|
Rozstaj szlaków mamy w dolnej części polanki, na wypłaszczeniu. Zielony
szlak odchodzący na prawo prowadzi na grzbiet z Kopieńcem, Wierchem
Spalone i wymienionym przed chwilą Turbaczykiem i Basilką. Inny drogowskaz
wskazuje drogę do pobliskiego źródła wody. Z kolei nasz niebieski szlak
prowadzi dalej prosto na północny zachód, zagłębiając się z powrotem w
gorczański las. Dróżka wiedzie na przemian przez buczyny, świerki, drzewa
rosłe i młode. Nad miejscami bardziej podmokłymi zbudowane są drewniane
platformy. Buki zrzuciły już prawie wszystkie liście. Szeleszczą nam teraz
pod nogami, bo tak właśnie ma być, tak ma brzmieć listopadowy las. Gdyby
nie ten szelest liści, las byłby zupełnie cichy. Prawie nie słuchać już
ptaków. Słońce uderza nam w plecy, ale choć wciąż razi oślepiającym
blaskiem, to już nie niesie przyjemnego ciepła. Las jest bardzo widny.
|
Leśna dróżka okryta liśćmi.
|
|
Drewniana platforma.
|
|
Próchniejący konar.
|
|
Między świerkami.
|
Wtem około godziny 9.35 wchodzimy w obszar, gdzie las oddala się od naszej
dróżki. Niebawem przed nami odsłania się szeroka Polana Średnie,
pokrywająca kopulaste wypiętrzenie, za którym grzbiet opada ostrzejszym
uskokiem. W górnych, widokowych partiach tej polany stoi tablica
informacyjna z miejscami do siedzenia. Nie mamy wątpliwości, że to
znakomite miejsca na przerwę w wędrówce, więc zatrzymujemy się.
Gorczańskie polany są niepowtarzalne. Mimo zaprzestania wypasu istnieje
ich tu bardzo wiele, dzięki prowadzonemu wypasowi kulturowemu, bądź
koszeniu. Polana Średnie jest przykładem polany koszonej. Na Polanę
Średnie, jak głosi legenda, w jesienną noc przybywa Święty Mikołaj.
Wszyscy go znają, ale nie każdy wie, że jest patronem Karpat i pasterzy, a
także opiekunem wilków. Na tutejszej polanie spotyka się z wilkami przy
płonącym ognisku. Wyznacza ile bydła i owiec wolno im upolować w
nadchodzącym roku.
|
Polana Średnie.
|
Zasiedliśmy się na polanie do godziny 10.40, a Mszana Dolna jest jeszcze
daleko przed nami. Musimy dzisiaj dojść do tej miejscowości, bo tylko
stamtąd możemy jakoś wrócić do domu. Opuszczamy zatem Polanę Średnie.
Ścieżka szlaku schodzi jej wschodnim skrajem, gdzie uskok grzbietu jest
nieco zniwelowany. Zanim wejdziemy do lasu możemy obejrzeć go sobie. Przed
ścianą lasu do dyspozycji turystów ustawiona jest ława z ławkami.
|
Dolna część Polany Średnie.
|
|
Widok na uskok grzbietu z Polaną Średnie.
|
|
Ławka na dolnym skraju Polany Średnie.
|
|
Las pełen słońca.
|
Leśna ścieżka prowadzi nas dalej w dół. Mijamy znów smukłe, wysokie buki,
oraz rosnące pod nimi młode, rozłożyste dołem świerki. Gdzieniegdzie
pojawia się modrzew z ciemno-złocistym igliwiem. Piękny, jesienny las
towarzyszy nam już do samej doliny. Niedaleko od Polany Średni
przechodzimy przez ostatnią kulminację na grzbiecie, czyli Suchy Groń
(1043 m n.p.m.). Wkrótce stok opada już bardzo stromo w dół. Na niektórych
odcinkach zejście wspierają ziemne stopnie, albo nieduże zakosy. W
końcówce zakos wchodzi w dłuższy trawers obniżający się ku dolinie potoku
Turbacz.
|
Nieduży uskok. |
|
Ostre zejście po ziemnych stopniach.
|
|
Przebłysk słońca między drzewami.
|
|
W końcówce zejścia.
|
Dolinkę potoku Turbacz osiągamy o godzinie 11.30. Dalej tą dolinką idziemy
utwardzoną drogą, równolegle do potoku szumiącego wśród drzew. Pięć minut
później przechodzimy przez polanę Obierówka z ogrodzonym miejscem
biwakowym. Po kolejnych pięciu minutach marszu wychodzimy z lasu na Polanę
Hucisko. Nazwa polany wynika z działającej niegdyś w dolinie huty szkła
należącej do tutejszych właścicieli. Produkowano w niej szkło okienne i
naczynia stołowe. Powstała ona po 1698 roku, kiedy podobną hutę w Porębie
Górnej strawił pożar. Działała do lat 30-tych XVIII wieku. Potem produkcję
szkła przeniesiono do Lubomierza.
|
Polana Obierówka.
|
|
Rozejście dróg na Polanie Obierówka.
|
Na Polanie Huciska łączą się potoki Turbacz i Olszowa, tworząc
potok Koninka. W złączeniu tych dolin mieści się Ostoja Górska
„Koninki”, w której dolną stację ma kolej linowa „Tobołów”. W krzesełku
tego wyciągu można wyjechać na znajdujący się 309 metrów wyżej szczyt
Tobołów (994 m n.p.m.). Od teraz czeka nas asfaltowa wędrówka doliną
potoku Koninka, który po dopłynięciu do Poręby Wielkiej zasila wody
Porębianki.
Koninki stanowią część wsi Poręba Wielka. Pierwsze wzmianki o
osadnictwie na tych terenach pochodzą z końca XIV wieku, ale osadnictwo
najprawdopodobniej rozpoczęło się tutaj jeszcze u schyłku XIII wieku.
Nazwa Wielka Poręba może wskazywać, że siedlisko założyli tutaj tzw.
wyrębnicy, gdyż nazwa poręba oznacza obszar, z którego dokonano wyrębu
drzew lasu, bądź puszczy.
|
Nad potokiem Koninka.
|
Podążając w dół doliny o godzinie 12.00 nieoczekiwanie natrafiamy
na otwartą karczmę „Gorczański Dworek”, a może jednak tego
oczekiwaliśmy, bo w brzuchach nam burczy. A jak się okazuje jadło dają
tam wyśmienite. Tylko z konsumpcją jest problem, bo dzisiaj wszystko
jest na wynos. A więc wynosimy obiadek na zewnątrz. Nie mieliśmy okazji
podziękować za wykwinty obiadek zaraz po zjedzeniu, a wiec tutaj i teraz
to czynimy. Naprawdę świetne jedzenie tam przyrządzają. Taki obiadek sił
dodaje, choć w tym rozleniwiającym słońcu chętnie poddalibyśmy się
poobiedniej drzemce. Nie mamy chyba jednak na nią czasu. O godzinie
12.30 kontynuujemy marsz w dół doliny mijając kolejne domostwa wsi.
Wkrótce przed nami rośnie widok niewysokiej góry, na której najwyższy
punkt zwie się Potaczkowa. Dolina wkrótce rozszerza się.
|
Gorczański Dworek.
|
O godzinie 13.00 mijamy kościół Matki Bożej Fatimskiej w Porębie
Wielkiej. Chwilkę potem przechodzimy przez most nad Porębianką. Obok po
prawej w jej wodach bieg kończy potok Koninka. Za mostem droga rozchodzi
się – w lewo odchodzi odnoga do Poręby Górnej, w prawo do Poręby Dolnej
i wiedzie dalej przez kolejną wieś Niedźwiedź, a potem do Mszany Dolnej.
Skręcamy w prawo i idziemy chwilkę bez znaków szlaku turystycznego. O
godzinie 13.10 dochodzimy do Poręby Dolnej, gdzie spotykamy zielony
szlak. Za jego wskazaniem zaczynamy podejście na Potaczkową.
|
Przed mostem nad Porębianką w Porębie Wielkiej.
|
|
|
Domy w Porębie Wielkiej.
|
Stoki Potaczkowej opadające w stronę Poręby Wielkiej to ciekawy temat na
zupełnie odrębną wycieczkę. Stoi u ich stóp odrestaurowany dwór hrabiów
Wodzickich otoczony starym parkiem dworskim. Budynek dworu został
zaadaptowany do celów muzealnych i prezentowana jest w nich bogactwo
przyrodnicze Gorczańskiego Parku Narodowego, z wykorzystaniem środków
interaktywnych. Poruszając się po tym muzeum zwiedzający odbywa wędrówkę
od doliny górskiego potoku po coraz wyższe partie Gorców. Alejami parku
dworskiego oraz stokami góry Chabówki prowadzi ścieżka edukacyjna.
|
Dwór Wodzickich w Porębie Wielkiej.
|
Tymczasem mijając siedzibę Gorczańskiego Parku Narodowego zaczynamy
wspinać się dość stromo. Dróżka wiedzie wzdłuż niewielkiego potoku,
który spływa jarem po prawej. Droga jest zadrzewiona, niemal do samego
końca podejścia wyprowadzającego na płytkie siodło przełęczy pomiędzy
szczytami Chabówką i Potaczkową. O godzinie 13.40 wychodzimy na łąki, a
po kilku minutach marszu osiągamy przełęcz. Widoki z niej są
prześliczne, szczególnie w kierunku północno-wschodnim, gdzie zbocza
Potaczkowej opadają do doliny Porębianki. Widać już stąd nieodległy,
zwieńczony stalowym krzyżem szczyt Potaczkowej . Zmierzamy na niego
szeroką drogą polną. W między czasie poszerza się nam rozległość
otaczającej panoramy. Na południu coraz lepiej prezentuje się grzbiet
Gorców, wspaniała przystań dla naszej dwudniowej eskapady. Niemal cały
masyw Potaczkowej pokryty jest łąkami, a więc gdziekolwiek byśmy nie
stanęli, zawsze pokaże się nam jakiś malowniczy krajobraz Gorców, bądź
Beskidu Wyspowego.
|
Mostek nad jarem niedużego cieku.
|
|
Zaraz dróżka wyprowadzi nas na odkryte tereny.
|
|
W drodze na grzbiet masywu.
|
|
|
Potaczkowa. |
Szczyt Potaczkowej (746 m n.p.m.) osiągamy o godzinie 14.00. Nie
spodziewaliśmy się na nim obecności taki wielu ludzi. Ten śliczny,
pogodny dzień przyciągnął tu grupki turystów. Płonie ognisko, nad którym
familia piecze kiełbaski, inni licznie rozsiedli się nieopodal
piknikując. Niektórzy zdobyli górę wyjeżdżając rowerem, albo na quadach,
lub traktorem, jak jeden z przedstawicieli miejscowych. Rozkładamy się
również piknikowo, aby napić się herbaty i skonsumować ostatnie racje
żywnościowe.
|
|
Północna panorama z Potaczkowej.
|
|
Na szczycie Potaczkowej.
|
|
Kapliczka św. Joanny Beretty Molli stojąca niedaleko szczytu
Potaczkowej.
|
O godzinie 14.50 spoglądamy w kierunku naszego zejścia, gdzie grzbiet
opada w stroną zbiegu rzek: Raby, Mszanki i Porębianki. Widać tam skupione
zabudowania Mszany Dolnej, w której liczymy złapać jakiegoś busa do
Krakowa. Od szczytu Potaczkowej do tego miasta prowadzi czarny szlak.
Żegnamy się z napotkanymi turystami i opuszczamy niezwykle uroczy
wierzchołek góry. Zejście jest początkowo bardzo strome, śliskie i
zacienione. Dróżka sprowadza przez niewielki lasek i zagajniki, potem, gdy
nachylenie zbocze jest już łagodne wiedzie między polami. Za nimi mamy
wieś Podobin, słynącą jak cała ta okolica z malowniczych krajobrazów.
Mieszka w niej nieco ponad 1000 mieszkańców. Uchowało się w niej kilka
starych domów, które są ozdobą wsi. Ostatnie zabudowania Podobina przy
naszym szlaku mijamy o godzinie 15.15.
Wieś Podobin zajmuje siodło pod wzniesieniem Potaczkowej. Będąc jeszcze
we wsi nasza droga zaczęła kierować nas w górę kolejnego wzniesienia,
bezimiennego w całym masywie. Dalej, po opuszczaniu asfaltowej drogi
idziemy dróżką przez malownicze obszary. Mijamy jego szczyt pokryty
łąkami i polami od zachodniej strony. Za nim mamy kolejne siodełko,
porośnięte częściowo niedużym lasem, za którym dróżka silnie podrywa się
i przechodzi obok wierzchołka Adamczykowej (612 m n.p.m.). Tabliczka
szczytowa wzniesienia stoi przy naszej drodze. Mijamy ją o godzinie
15.40.
|
Wieś Podobin.
|
|
|
W siodełku porośniętym częściowo lasem.
|
|
Widok w stronę Babiej Góry.
|
|
|
Niewielki, ale jakże uroczy las.
|
|
Podejście na Adamczykową.
|
|
Szczyt Adamczykowa, a dalej widać Luboń Wielki.
|
Ścieżka szlaku zachodzi dalej na północno-wschodnie zbocza, przechodząc
nimi krótkim trawersem, po czym skręca z powrotem na północny-wschód i
wiedzie dalej obniżającą się stopniowo wierzchowiną grzbietu w kierunku
Mszany Dolnej. Słońce zaczyna słabnąć łapiąc już krawędzie horyzontu,
sfalowanego beskidzkimi wzniesieniami. Jego tarcza dotyka Babiej Góry,
potem zboczy Lubonia Wielkiego, które mamy po lewej. Słońce znajduje się
horyzontem, gdy przechodzimy obok ostatniego bezimiennego wierzchołka
pokrytego pastwiskami. Stoi na nim antena telekomunikacyjna. Zaczynamy
mijać tutaj pierwsze domki należące do Mszany Dolnej. Wraz z nimi nasza
polna dróżka przechodzi w ulicę Józefa Marka. Idziemy to ulicą
prościutko do jej końca, a kończy się ona na ruchliwej ulicy Władysława
Orkana, w którą skręcamy na lewo. Idziemy dalej mijając po lewej Park
Krasińskich. Po prawej płynie równolegle do szosy rzeka Mszanka. Wkrótce
dochodzimy do skrzyżowania z ulicą Maksymiliana Kolbego. To już
właściwie centrum miasta, w którym zapada wieczorny mrok. Już
tylko 300 metrów za skrzyżowaniem mamy dworzec autobusowy. Docieramy do
niego o godzinie 16.35.
|
Aura słońca po zachodzie nad Luboniem Wielkim.
|
Mrokiem zasłoniło się już niebo. Zrobiło się bardzo zimno, bardziej niż
zeszłego wieczoru. Na busa czekać nam przychodzi grubo powyżej godziny.
Nie wszystkie dzisiaj jadą. Łapiemy się podobno na ostatni dzisiaj kurs
do Krakowa. W takich momentach mówi się, że ma się więcej szczęścia i
niż rozumu, bo gdyby nic już dzisiaj nie jechało... nocy by chyba nie
starczyło na dojście do domu na nogach.
Jak zawsze, w piękny sposób podane. Gratuluję i dziękuję.
OdpowiedzUsuń