za nami
|
|
pozostało
|
252,4 km
|
266,4 km
|
Powróciliśmy do doliny Mochnaczki z bardzo żywymi wspomnieniami słonecznej majówki w Beskidzie Niskim. Podczas tamtej wyprawy dotarliśmy właśnie tutaj, na zachodni kraniec Beskidu Niskiego. Inaczej wygląda dzisiaj ta dolina po porannym deszczu. Mochnaczka ma gęstą sieć niewielkich dopływów i potrafi szybko wezbrać swe wody. Czy pozwoli nam przeprawić się na drugi brzeg?
POGODA:
TRASA:
Mochnaczka Niżna (629 m n.p.m.)
Huzary (864 m n.p.m.)
Krynica-Zdrój (572 m n.p.m.)
Czarny Potok (601 m n.p.m.)
OPIS:
Minutę temu przestało padać, akurat kiedy wysiadamy z autokaru w Mochanczce Niżniej. O godzinie 9.35 ruszamy szosą kierując się na południe w stronę Tylicza. Po pewnym czasie czerwone znaki kierują nas w prawo, w stronę potoku. Poziom wód Mochnaczki na szczęście nie jest podniesiony, ale w miejscu do którego doprowadza szlak nie ma kładki. Znajduje się dalej. Większość jednak woli pokonać rzekę na bosaka, bo kładka jest dość chwiejna. Spodziewaliśmy się trudności i to zapewne sprawia, że pokonanie koryta potoku nie jest dużym problemem.
W ten sposób kilka minut po godzinie dziesiątej rozstajemy się z Beskidem Niskim, bo potok stanowi naturalną granicę dla tego pasma górskiego. Po drugiej stronie mamy Beskid Sądecki. Na jego wzniesienia zaczynamy wspinać się łagodnie, między pastwiskami pilnowanymi przez elektrycznych pastuchów. Utwardzona droga wiodąca przez wąski parów wprowadza nas nieco wyżej, gdzie szlak skręca w lewo na polną dróżkę. Dróżka wiedzie między kwiecistymi łąkami, które przy słonecznej pogodzie wabią świat owadów z pięknymi motylami włącznie. Flora jest jeszcze zroszona deszczem, a owady chronią się jeszcze w kryjówkach. Chmury zauważalnie jaśnieją i za niedługo wyjrzy ku nam słońce. Owady wysuszą skrzydełka i zaroją się nad barwną łąką. Dróżka polna szybko skręca w prawo i wkrótce wprowadza nas do lasu porastającego stoki wzniesienia Huzary.
|
Mochnaczka. |
|
Niektórzy korzystają z chwiejnej kładki, ale większość... |
|
|
|
Przeprawa brodem Mochnaczki. |
|
Dolina Mochnaczki w kierunku północnym. |
|
Łąki po zachodniej stronie Mochanczki. |
|
Wąski parów. |
|
Po wyjściu z parowu. |
|
Łąki w stronę wzniesiania Huzary. |
Sukcesywnie pokonujemy zbocze leśnymi dróżkami i ścieżkami. Wierzchołek góry jest niewysoki, ale zdaje się tonąć w chmurach. W podwierzchołkowych partiach las wypełniony jest parną mgłą. Szczyt Huzary (864 m n.p.m.) osiągamy o godzinie 11.20. Opuszczamy go po krótkiej przerwie. Na zejściu po drugiej stronie góry szlak jest częściej uczęszczany, bo jest to jedno z popularnych wzniesień wśród kuracjuszy przebywających w Krynicy-Zdroju. Ruszają oni na Huzary, gdy już dogłębnie poznają sieć ścieżek na Górze Parkowej i wszystkie atrakcje znajdujące się na jej szczycie. Góra stanowi też często jeden z punktów przechadzki wzniesieniami wokół Krynicy-Zdroju.
|
Leśny potok spływający w kierunku Mochnaczki. |
|
|
Droga na szczyt Huzary. |
|
Poziewnik pstry (Galeopsis speciosa). |
|
Huzary (864 m n.p.m.). |
Pod koniec zejścia Szlak przecina początek jaru, w którym rodzi się jeden z bezimiennych potoków zasilających Kryniczankę. Słyszymy odgłosy miasteczka, a między drzewami dają się zobaczyć domy i pensjonaty stojące przy ulicy Zieleniewskiego. Szlak prowadzi równolegle do niej, do jednej z głównych ulic Krynicy-Zdroju - ulicy Pułaskiego. Będąc już blisko wyjścia na ulicę natrafiamy na krótkie naderwanie szlaku - nieduże osuwisko, będące skutkiem ostatnich intensywnych opadów deszczu. O godzinie 12.00 wchodzimy na ulicę Pułaskiego.
|
Początek jaru bezimiennego potoku. |
|
Zejście do Krynicy. |
Idziemy dalej w dół ulicy Pułaskiego mijając willowo-hotelową zabudowę miasta. Słońce zaczyna do nas nieśmiało zaglądać, lecz na tyle, że szybko zapominamy o mokrym poranku. O godzinie 12.30 docieramy pod „Witoldówkę” wzniesioną w 1888 roku. W jej pobliżu stoi starsza „Willa Białej Róży” z 1855 roku. Przed nimi płynie uregulowanym korytem Kryniczanka. Za każdym razem, gdy przechodzimy przez centrum zdrojowe Krynicy-Zdroju wyzwala się chęć pobycia tu dłużej. Przyciąga nie tylko zdrowotnym klimatem doliny, czy wodami mineralnymi, ale też niepowtarzalnym urokiem. Miasto ma duże szczęście do gospodarzy dbających o estetykę – zmienia się, ale zachowuje klimat dawnych dni.
Bogactwo Krynicy, które zapewniło późniejszy rozwój miasta odkryto w XVII wieku. Większe zainteresowanie leczniczymi właściwościami tutejszych źródeł mineralnych pojawiło się jednak później, po 1783 roku, kiedy Krynicę wraz z dobrami muszyńskimi przejął skarb austriacki. Austriacy wysłali tu krajowego radcę górniczego, profesora uniwersytetu lwowskiego Baltazara Hacqueta, dla zbadania i oceny krynickich źródeł. Jego pozytywna opinia stała się pierwszym fundamentem rozwoju krynickiego zdrojowiska. Jego zaczątkiem był zbudowany w 1794 roku „Mały Domek”, w którym od 1804 roku uruchomiono pierwsze zakłady kąpielowe.
W 1856 roku do Krynicy przybywa Józef Dietl - profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, uznawany za ojca polskiej balneologii. Wraz z nim przyjeżdża specjalna komisja ekspertów, z którą opracowuje plan rozwoju uzdrowiska, a następnie podejmuje działania, które przynoszą rozkwit krynickiego uzdrowiska. W Krynicy powstają najnowocześniejsze na skalę europejską obiekty uzdrowiskowe. Dynamiczny rozwój miasta podtrzymują inni, którzy ty przybywają, a w szczególności znany hydroterapeuta, Henryk Ebers, który przybył do uzdrowiska w 1885 roku. Z jego inicjatywy rozpoczęto regulację potoku Kryniczanka, budowę wodociągów, poprawiono warunki sanitarne uzdrowiska poprzez budowę nowych, lepiej wyposażonych łazienek i domu zdrojowego. Doktor Ebers podjął też starania o eksploatację nowych źródeł mineralnych - w 1909 roku zaprasza do Krynicy słynnego lwowskiego geologa Rudolfa Zubera, który w wyniku głębokich na 810 m wierceń odkrywa wodę, jedną z najsilniejszych w Europie szczaw alkaicznych, zwaną od jego nazwiska Wodą Zuber.
Krynica prężnie rozwija się na początku XX wieku. Budowane są nowe wille i pensjonaty. Dzięki wpływom dr Ebersa w 1911 roku do Krynicy doprowadzono linię kolejową, co spowodowało dalszy napływ kuracjuszy. Na rok przed wybuchem II wojny światowej Krynicę odwiedziło 38 tysięcy osób.
|
Pomnik Nikifora Krynickiego. |
|
Pomnik Jana Kiepury. |
|
Nowe Łazienki Mineralne z 1928 roku. |
|
Willa „Witoldówka” w 1888 roku. |
|
Relaks pod „Witoldówką”. |
Zarówno pod koniec XIX wieku, jak też na początku XX wieku Krynica była miejscem przyciągającym elity. Bywali w niej m.in. Jan Matejko, Artur Grottger, Henryk Sienkiewicz, Józef Ignacy Kraszewski, a w okresie międzywojennym: Ludwik Solski, Helena Modrzejewska, Władysław Reymont, Julian Tuwim, Konstanty Ildefons Gałczyński oraz Jan Kiepura.
Po wojnie Krynica potrzebowała trochę czasu, aby znów się odrodzić. Powstały kolejne sanatoria, zakład przyrodoleczniczy, nowa pijalnia główna. Równolegle nastąpił rozwój infrastruktury sportowej i rekreacyjnej, a największą inwestycją z tego profilu jest kolej gondolowa na Jaworzynę Krynicką i cała sieć tras narciarskich wokół niej.
Kończymy przerwę. O godzinie 13.10 opuszczamy ogródek restauracyjki położonej pod „Witoldówką”. Przejdziemy jeszcze kawałeczek Głównego Szlaku Beskidzkiego, ale potem wrócimy na Krynicki Deptak. Spacerowaliśmy po nim wielokrotnie. Zwiedziliśmy niemal wszystko, co znajduje się w jego sąsiedztwie, ale chce się posiedzieć na ławeczce, czy nawet na murku jak niegdyś Nikifor. Choć mnóstwo tu przyjeżdża ludzi, można tu odnaleźć samotność, jeśli taka jest potrzebna człowiekowi, albo bratnią duszę.
Idziemy w dół Krynickim Deptakiem. Mijamy Nowy Dom Zdrojowy i Stary Dom Zdrojowy, muszlę koncertową i przeszkloną Pijalnię Główną. W Pijalni Głównej można skosztować „Jana”, „Słotwinki”, „Tadeusza”, czy wody „Zdrój Główny” (czyli popularnej „Kryniczanki”), a także najsłynniejszej ze wszystkich wód - szczawę alkaiczną „Zuber”. W Krynicy funkcjonują jeszcze trzy inne pijalnie: „Mieczysław” z wodą „Mieczysław”, „Jan” z wodami „Jan” i „Józef” oraz „Słotwinka” ze „Słotwinką”.
|
Nowy Dom Zdrojowy z 1939 roku. |
|
Stary Dom Zdrojowy z 1889 roku. |
|
Pijalnia Główna z 1971 roku. |
|
Grająca fontanna na Deptaku Krynickim. |
|
Potok Kryniczanka. |
Za Starymi Łazienkami Mineralnymi przekraczamy potok Kryniczanki i wchodzimy na ulicę Kraszewskiego. Po jednym kilometrze docieramy do miejsca gdzie szlak odchodzi na prawo i prowadzi dalej ulicą Halną. Ulicą Halną zaczynamy forsować stok Holicy. Jest to nieduże wzniesienie, ale wyciska nieco potu, bo zrobiło się bardzo parno (mamy nadzieję, że nie na deszcz). Z prawej mijamy siedzibę Krynickiej Grupy GOPR, dalej ulica czyni zakos na lewo, potem w prawo i dość łagodnym trawersem zmierza ku sąsiedniemu wypiętrzeniu Krzyżowej (812 m n.p.m.). Z prawej w dolince niewielkiego dopływu Kryniczanki uwagę zwraca piękna świątynia prawosławna - cerkiew św. Włodzimierza Wielkiego, wzniesiona w latach 1983–1996. Wieńczy ją siedem strzelistych wież. Najwyżej położoną jest wieża dzwonnicy, która osiąga wysokość 46 metrów.
|
Stare Łazienki zbudowane w latach 1863-1864, a z prawej Łazienki Borowinowe z 1881 roku. |
|
Cerkiew prawosławna pw. Równego Apostołom księcia Włodzimierza, wzniesiona w latach 1983–1996. |
|
Na stokach Holicy. |
|
Dolina Kryniczanki. Z lewej Góra Parkowa. |
|
Wierzbówka kiprzyca (Epilobium angustifolium). |
|
Las na stokach Krzyżowej. |
Szlak wprowadza na przełęcz pomiędzy Holicą i Krzyżową, za którą wprowadza na stałe do lasu. Zbliżamy się do szczytu Krzyżowej, lecz niedaleko przełęczy szlak zakręca w przeciwną stronę i sprowadza do doliny Czarnego Potoku. Tam szosą idziemy jeszcze około 500 metrów w górę doliny i opuszczamy czerwony szlak, w miejscu gdzie odbija w kierunku Jaworzyny Krynickiej.
Kończymy wędrówkę. Autokar czeka pod dolną stacją kolejki gondolowej na Jaworzynę Krynicką. Góra ta będzie naszym kolejnym celem i to już jutro. Jak dobrze jest wrócić na Główny Szlak Beskidzki z ekipą wspaniałych, radosnych ludzi. Pozostało nam jeszcze mnóstwo popołudniowego i wieczornego czasu, by połazić po Krynicy. Jutro i pojutrze czekają nas trudniejsze, bo bardzo długie wędrówki. Przed nami dwa potężne masywy: Jaworzyny Krynickiej i Radziejowej. Część pasma Jaworzyny Krynickiej już pokonaliśmy – Huzary, grzbiet Krzyżowej i Holicy, ale wciąż przed nami pozostaje jeszcze wiele kilometrów do pokonania. Odpocznijmy więc chwilę dzisiaj.
A wieczorem...
Wieczorem odwiedził nas lokalny artysta, prawdziwy góral z krwi i kości, co słychać było nie tylko w jego mowie, którą bez wahania nazwalibyśmy gwarą góralską. Człek to przepełniony energią, chwacki i pełen wigoru. Sprostowanie się jednak Wam należy, szczególnie płci nie obojętnej temu artyście: iż jeśliby jakąś bliższą znajomością chcieli go obdarzyć, to pamiętajcie, iż nie ma on na imię Jędrek, jak gadał, jeno Władek. Poza tym nie był stąd, jeno stamtąd, a i nie był to góral biały, ino czarny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz