Twoja przystań przed kolejną wędrówką i dziennik turystycznych przedsięwzięć.

sobota, 29 października 2016

MSP TW-07, etap 2: Polana Huciska - Polana Strążyska

Tu w góry przyjeżdża się,
by stanąć przed pewną rzeczywistością geograficzną,
która nas przewyższa i pobudza (...)
do pokonania samych siebie.

Jan Paweł II, 1986 r.

piątek, 28 października 2016

Na fali i pod prąd

Spotkanie z Aleksandrem Dobą, EXPO Kraków, 28.10.2016.Na fali i pod prąd – my co częściej spędzamy czas na wysokościach powyżej zero m n.p.m. powiedzielibyśmy z górki i pod górę. Podobnie jak to bywa w życiu. „Na fali i pod prąd” to tytuł książki biograficznej Aleksandra Doby, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Jego dokonania sprawiły, że jest postacią znaną i sławną, szanowaną i podziwianą za osiągnięcia, a także za serdeczność i ciepło, za to, że mimo sławy pozostał osobą „normalną”, jak to potocznie mówią. Przyjaciele, znajomi mówią, iż Olek wciąż jest tą samą osobą, jaką znają od lat. Tak mówił nam jeden z jego starych kajakarskich druhów.

niedziela, 23 października 2016

Połonina Caryńska [GSB-02]


za nami
pozostało
32,2 km
486,8 km
To ostatni oddech cudownej złotej jesieni w Bieszczadach. Gdzie szukać takiej jak nie w Bieszczadach? Poranne słońce ozłociło ją jeszcze dodatkowym blaskiem. Piękny poranek zbudził nas w sercu tych gór. Był jednak ktoś, kto wstał jeszcze wcześniej. Jeden z Marków postanowił przebyć dzisiaj nie tylko Połoninę Caryńską, ale również Połoninę Wetlińską i Smerek. Wstał jeszcze przed wschodem słońca. Ruszył jeszcze nocą, kiedy naturę można jeszcze lepiej podsłuchać i udało się. To co zobaczył z połoniny było jak nieziemskie zjawisko, o którym później powiedział „wszystkie obiadokolacje i śniadania opuściłbym dla możliwości przebywania o tej porze i w tym miejscu”.

sobota, 22 października 2016

Gniazdo Tarnicy i Halicza [GSB-01]


za nami
pozostało
22,7 km
496,3 km
Do tego dnia kiedyś powrócimy. Wspomną go na pewno ci, co szczęśliwie zakończą to, co dzisiaj rozpoczęli i dotrą do końcowej kropki szlaku na drugim końcu polskich Beskidów pokonując pieszo najdłuższy górski szlak w Polsce, liczący ponad 500 kilometrów. Nie wiemy ile czasu nam to zajmie, to może jest mniej istotne. Nie chodzi nam bowiem tylko o pokonanie całego dystansu, ale o to by włożony wysiłek w tą wędrówkę przełożył się również na wartości poznawcze i duchowe. Chcemy pokonać ten szlak i zobaczyć wszystkie jego atrakcje, zarówno te znajdujące się bezpośrednio przy jego ścieżkach, jak również te, które znajdują się w jego pobliżu, a zwykle szkoda nam było czasu by zejść ze szlaku by je zobaczyć. Teraz stawiamy sprawy nieco inaczej. Czas chcemy wypełnić jeszcze bardziej wartościowo niż kiedykolwiek. W tej całej wędrówce znajdziemy chwilę by zatrzymać się nie tylko dla odpoczynku, ale też po to by autentycznie poznawać odwiedzany region. Nie tylko spoglądać na niego z góry, ale zejść do ludzi, którzy w nim żyją. Ta wędrówka będzie miała na każdym etapie jakiś suplement, który uzmysłowi nam dlaczego warto było podjąć ten trud i że nie poszedł on na marne.

Nie wiemy ile czasu zajmie nam ta wędrówka i za jak długo dotrzemy do jej końca. Droga przed nami jeszcze daleka. Znajdujemy się dopiero na jej początku. Wiemy jednak z autopsji, że na jej końcu ogarnie nas z pewnością radość, ale też pewien smutek, że skończyło się. Ktoś kto dotrze do końca pomyśli co dalej. Myśl taka pojawiać się będzie już wcześniej, gdy wędrówka zbliżać się będzie ku końcowi. Tym częściej będziemy o tym myśleć, im bliżej będziemy celu tej wędrówki. Powiemy jak zwykle „ależ to zleciało” i co dalej? Jakie nowe wezwanie wtedy sobie wyznaczymy?

piątek, 21 października 2016

Łopiennik i pierwsze nuty do „Pieśni o Ziemi naszej"

Długo teren Bieszczadów pozostawał bezludny. Kolonizacja na większą skalę pojawiła się dopiero pod koniec XIV wieku, kiedy w Bieszczady zaczęły przybywać wielkie rody szlacheckie. Najpierw Kmitowie, którzy założyli Lesko, a potem przesuwali się w górę Sanu i jego dorzecza. Niedługo po nich w Bieszczady przybył ród Balów o węgierskich korzeniach, którzy skolonizowali całą dolinę Hoczenki i większość doliny Solinki. Założyli Jabłonki, Wołkowyję i Cisną. Przybył w Bieszczady też ród Tarnawskich z Tarnawy leżącej koło Zagórza, który objął dobra leżące w dorzeczu Kalniczki. W głębokich górskich otchłaniach pojawiła się też ludność o tajemniczym pochodzeniu, które wciąż jest przedmiotem nierozstrzygniętego sporu naukowego. Byli to osadnicy o cechach rusińsko-bałkańskich, którzy osiadali w najbardziej niedostępnych dolinach Bieszczadów. To oni tworzyli tutaj pierwsze wsie zakładane na prawie wołoskim.

niedziela, 16 października 2016

Z dawna zapowiadany... powraca...

Z dawna zapowiadany... powraca. Przebyliśmy go już dwa razy w całości. Wiele razy odwiedzaliśmy jego fragmenty podczas innych wędrówek. Mimo to często wracaliśmy do niego myślami, bo napełnił nas najpiękniejszymi wspomnieniami. Ogarniała nas tęsknota skłaniająca do powrotu, doznania tych samych przeżyć. Są one wciąż żywe w nas, choć minęło już od tamtego czasu kilka lat, nie przyćmiły ich inne równie wspaniałe przeżycia z wędrówki. Jest oczywiście pewien dylemat, bo choć setki kilometrów za nami, to przecież jeszcze mnóstwo miejsc jest takich, w których w ogóle nie byliśmy. Stąd rozterka czy iść na te nowe i nieznane, czy powrócić na dawne ścieżki. Wiadomo, że nawet te same ścieżki każdego dnia wyglądają inaczej, inaczej prezentują piękno gór i ich przyrody. Wpływa na to aura, pora roku i my sami, patrząc na krajobrazy bardziej doświadczonymi oczyma, rozwiewając mgłę czasu ze wspomnień z dawnych wędrówek. Za każdym razem jest to pyszna uczta dla oczu i ducha. To właśnie daje nam ten szlak i z pewnością tego samego doznają ci wszyscy, którzy kiedyś go pokonają.

niedziela, 2 października 2016

MSP TG, etap 5: Skawica Górna - Przełęcz Krowiarki

Dobrze by było umieścić w (mojej) biografii trasy,
wszystkie trasy, na których byłem,
żebym tak był wrośnięty w polską ziemię.

Jan Paweł II, Watykan, jesień 1979 r.

sobota, 1 października 2016

MSP TG, etap 4: Hucisko - Skawica Górna

Babiogórskie okolice!
Chodziło się tam, chodziło i jeszcze by się pochodziło...
Jan Paweł II, 1980 r.