Twoja przystań przed kolejną wędrówką i dziennik turystycznych przedsięwzięć.

niedziela, 12 marca 2023

4 pory roku w Tatrach (4) - zima

Zima

Tatry uciszają pod śniegami zadzierzyste pazdury. Po Nowym Roku coraz częściej rodzą się dnie wyiskrzone, bezchmurne. Z drzew snuje się srebrny nalot. Na śniadych stokach wirują białe dymki śnieżnego pyłu. Słońce usiłuje dobrać się do białego kożucha – nie wiele jednak potrafi zdziałać; najwyżej z dachów szałasów strąci podgrzaną poduchę i roztopi ku niemu wystawione kłaczki mroźnego puchu, które nocą zetnie w sople mróz. Powietrze jest już samą czystością i blaskiem. Gdy pogody trwają dłużej, śnieżne pola stroją się w kryształy rosnące z każdą nocą w większy kwiat parującego podłoża. Nie jest to już śnieg, tylko sypkie skrzydełka mrozu, ogniska skrzeń, skondenzowana istotność zimy.

Rafał Malczewski, Tatr i Podhale, 1935.
Zima w tym roku figlowała, choć piękny pierwszy opad śniegu w grudniu zeszłego roku mógł sugerować jej stałą obecność przez kolejne tygodnie. Jednak jeszcze tego samego miesiąca niespodziewanie przyszły tak wysokie temperatury, że prawie cały ten opad stopniał. Z kolei luty, uchodzący za najstabilniejszy zimowy miesiąc w Tatrach, okazał się zaskakująco obfity w śniegi, a nawet zbyt obfity. Zasypało nam szlaki, schroniska, tak bardzo, że Tatry zamknięto zupełnie dla ruchu turystycznego. Natomiast na lawinowej skali szybko pojawiła się „czwórka”, a właśnie wtedy miała odbyć się ta wycieczka. A więc nie pozostało nic innego jak łapać zimę w Tatrach później. No i właśnie ją złapaliśmy, i to przy jakże wspaniałym momencie.

TRASA:
Kuźnice (1010 m n.p.m.) Boczań (1224 m n.p.m.) Skupniów Upłaz Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.) Hala Gąsienicowa Dwoiśniak (1680 m n.p.m.) Liliowe (1952 m n.p.m.) Beskid (2012 m n.p.m.) Sucha Przełęcz (1940 m n.p.m.) Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.) Myślenickie Turnie (1354 m n.p.m.) Kuźnice (1010 m n.p.m.)


Kraków pogrążony był w chmurach, gdy z niego wyjeżdżaliśmy przed świtem, ale na południu, tam gdzie zaczynają się Beskidy, chmury szybko rozsuwały się spod sklepienia. Na Podhalu i nad Tatrami, kiedy dojeżdżamy tam panuje już istna rozkosz słoneczna. Tego oczekiwaliśmy, choć może niektórzy nie spodziewali się tego.

Wysiadamy pod skocznią. Droga do Kuźnic jest zamknięta z powodu remontu. Nawet busy tam nie jeżdżą. Zatem mamy do przemaszerowania dodatkowe półtora kilometra od parkingów pod Wielką Krokwią. Dużo narciarzy też dzisiaj zmierza na Tatry, a wydaje się nawet, że jest ich więcej niż turystów pieszych. Przy kasach z biletami do tatrzańskiego parku jest spora kolejka, ale szybko się przesuwa. Wchodzimy na szlak.

Prometeusz Rozstrzelany mijany w drodze do Kuźnic.

Nasza droga w zimowe Tatry wiedzie dzisiaj przy Boczań. Bardzo lubimy ten szlak. Zimą prawie zawsze wybieramy go, aby prowadził nas na Halę Gąsienicową. Stroma droga prowadząca na przełęcz przed Nosalem nie jest wyślizgana, choć zazwyczaj taka jest o tej porze roku. Pokrywa ją nieduża warstwa sypkiego śniegu, po którym idzie się nader dobrze. Przed przełęczą na rozwidleniu robimy ostry skręt w prawo, gdzie przez moment droga rwie się ostrzej w górę, a dalej wiedzie w miarę stabilnie, a nawet monotonnie przez las Boczania. Znamy na pamięć niemal każdy fragment tej drogi, lecz nie nudzimy się, bo w naszej głębi rosną emocje spotkania ze wspaniałymi widokami Hali Gąsienicowej i wyrastającego za nią ostrza tatrzańskiej grani. Przytaczają się wspomnienia z zamierzchłych wędrówek tym szlakiem oraz z tych niedawnych. Nie ma drugiego takiego górskiego pejzażu na świecie.

Podążamy dalej. Dawniej zbocza Boczania były bezleśne, gdyż rosnący na nim las został wycięty dla huty działającej dawniej w Kuźnicach. Jego bezleśne stoki stanowiły wówczas tereny wypasowe Hali Jaworzynka. Po wycofaniu się z wypasu zostały one zalesione modrzewiami, ale oprócz nich rosną tu licznie świerki, nazywane przez górali smrekami. Botanicy używają wobec nich nazwy świerk pospolity (Picea abies).

Świerk pospolity jest drzewem faktycznie pospolitym, ale też wyjątkowym pod względem przystosowania się do trudnych warunków życia. Posiadł najgłębszą wiedzę o sztuce przerwania i radzi sobie najlepiej spośród drzew w najsurowszych warunkach życia. W zimie prawie cała tatrzańska przyroda hibernuje się w zimowym śnie, a on dumnie stoi przeciwstawiając się surowym warunkom. Wrośnięty w ubogie gleby, nierzadko tylko uczepiony skał - łatwo nie poddaje się wichurom. Jego zdolności do przetrwania w trudnych warunkach pozwoliły mu zająć stanowiska w miejscach i na wysokościach niedostępnych dla innych gatunków drzew, w chłodnych klimatach regla górnego. Pojawił się w Tatrach około 9 tysięcy lat temu, czyli 4 tysiące lat po tym jak zniknęły w tych górach lodowce. Dotarł na wysokość blisko 1700 m n.p.m. Potrafi wyrosnąć do około 50 metrów wysokości i osiągnąć do 6 metrów w obwodzie na poziomie pierśnicy. Do 15 roku życia świerk rośnie powoli, lecz potem nabiera wigoru. Kończy wzrastanie między 70 a 120 rokiem życia. Jak długo żyje? Różnie. W lasach pielęgnowanych rzadko przekracza wiek 150 lat. W lasach górskich, dzikich, może żyć 350 lat. W puszczy zaś o wiele, wiele dłużej. Wyróżnia się urodą i foremnością kształtów, majestatyczny pośród leśnych drzew.

Jego żywotne siły sprawiły, że wrósł w wierzenia, tradycje i obyczaje. Obchodzono się z nim z szacunkiem. Niegdyś ściąć go mógł jedynie baca, bo gdyby zrobił to juhas, rozbudziłby śpiące w drzewie demony, które pokazałyby, co potrafią. Nawet najmniejsza jego gałązka tzw. „smędzianka” posiada magiczną moc odpędzania od człowieka złych pokus, paskudnych myśli i pragnienia bezeceństw, jako też chorób i wszelakich nieszczęść. Stąd też bacowie wsuwali sobie je za szeroki pas nabijany srebrem, noszony przy uroczystym redyku. Tak też i szałasy pasterskie budowano w bezpiecznym cieniu świerka i nawet dzisiaj świerk dobrze jest widziany przy domu, aby bronił dostępu demonom i złym życzeniom. Świerk ma również moc demaskowania nieudolnych czarowników, czyli „barbosiów”, co zostało opisane przez Barbarę Blizińską w latach 1948-1957 w rozprawie naukowej pt. „Wierzenia i praktyki magiczne pasterzy”: „Jako fcom sie pomścić na chłopie, co ón fce, a nie umi carować, innemu psuje, a poprawić nie da rady — to mu baca nasuje do arbaty mąki zemlonej z kory starego smreka, ususonej na słonku i we watrze, taki będzie wse pierdział i nie ma siły powstrzymać to w dupie. To wte zawdy wiedno, co to je płony babroś”.

Przez leśne okienko na Boczaniu.

Tuż przed wierzchołkiem Boczania dróżka skręca ostro w lewo. To miejsce znają chyba wszyscy, którzy choćby raz przechodzili tędy. Niemal każdy zatrzymuje się tutaj spoglądając na pierwszy ładny górski widok, a którym pierwsze role grają Giewont i Czerwone Wierchy. Pokazuje się on ze skraju drogi przez leśne okienko. Na lewo od nich za grzbietem Zawratu Kasprowego widoczny jest też stąd wierzchołek Kasprowego Wierchu.

Droga dalej wiedzie lasem, chwilę płasko, potem znowu lekko w górę. Prowadzi w stronę niepozornego wzniesienia Wysokie (1287 m n.p.m.). Szlak nie prowadzi na jego szczyt, lecz wcześniej skręca w prawo i pnie się na grzbiet, i wnet wchodzimy na najpiękniejszy odcinek drogi - odkryty ciąg Skupniowego Upłazu. Ukazuje się z niego imponująca panorama. Z tyłu Nosal, z lewej Dolina Olczyska, nad którą piętrzą się dwa Kopieńce, Wielki i Mały. Dalej aż po horyzont rozciągają się szeroko beskidzkie grzbiety – Pasmo Radziejowej z Beskidu Sądeckiego, przed nim Pieniny Właściwe w Trzema Koronami, a widoczny jest nawet niższy grzbiet Pienin Spiskich z Żarem. Za nim cały wał Gorców, od Lubania, po Kiczorę, Turbacz i Bukowinę Obidowską. Za Pogórzem Orawsko-Podhalańskim piętrzy się grzbiet Pasma Policy, który dalej na zachód przechodzi w wyniosły masyw Babiej Góry, góra nie mająca sobie równych w polskich Beskidach pod względem wysokości. Leży już w Beskidzie Żywieckim, tak samo widoczne Pilsko, którego wyniosłość również rzuca się w oczy.

Ścieżka przez Boczań wiedzie pośród świerków.

Droga, która przemierzamy była niegdyś drogą górniczą, którą zwożono rudę żelaza do Kuźnic, a wwożono nią drewno niezbędne do budowy sztolni. Jadwiga Łuszczewska w „Deotyma”, w 1860 roku pisała, że pracujący tutaj „górnicy chcąc sprowadzić wózek pełen ciężaru muszą zdjąć z niego tylne koła i powtykać sękate gałęzie, które czepiając się głazów, tworzą niby wielki hamulec.

Dawna droga górnicza przez Skupniów Upłaz.

Zbliżenie na Gubałówkę. Nieco wyżej po lewej widoczna Babia Góra.

Ponad Doliną Olczyską.

Zbliżamy się do Wielkiej Kopy Królowej. Z górnych położeń Skupniowego Upłazu cudnie prezentuje się Giewont, przed którym na północy pokazuje się Sarnia Skała. Szlak przełamuje zbocze Wielkiej Kopy Królowej opadające do Doliny Jaworzynka i przeprowadza nas na Przełęcz między Kopami, zwaną czasem Karczmiskiem, choć historia Tatr nigdy nie odnotowała istnieniu tu jakiejkolwiek karczmy. Być może stał tu kiedyś barak gospodarczy górników, a być może jakaś szopa, która była tak nazywana. Nie wiadomo skąd wzięła taka nazwa. To miejsce tradycyjnego postoju turystów zmierzających na Halę Gąsienicową. To dla nich postawiono tu ławeczki, które w zimie hibernują pod śniegiem, podobnie jak większość tatrzańskiej przyrody.

Na zboczu Wielkiej Kopy Królowej.

Widok na Giewont. Poniżej Dolina Jaworzynka.

Przełęcz między Kopami (Karczmisko).

Królowa Rówień.

Przemierzamy rozległą Królową Równień, a z niej tradycyjnie zostajemy oszołomieni zmianą krajobrazu, bo właśnie wtedy wyrasta przed nami postrzępiony grzebień tatrzańskich grani. To zachwycający widok. Dziewiętnastowieczny taternik Franz Dénes pisał o nim: „stoimy nagle przed jednym z najwspanialszych widoków wysokogórskich w całych Tatrach”. Królowa Rówień opada dalej w dolinę, w której niegdyś ścieliła się ogromna, wybitnie wysokogórska hala pasterska. Pierwsze wzmianki o niej pojawiły się w 1653 roku, kiedy nosiła nazwę Hali Stawów, bo oprócz halnej roślinności i głazów skał, lśniła oczkami wysokogórskich jezior. Dolina ta jest obecnie powszechnie znana pod nazwą Doliny Gąsienicowej. Rozwidla się ona na dwie jakże rozmaite odnogi: Dolinę Gąsienicową Czarną i Dolinę Gąsienicową Zieloną. Pierwsza znana jest z dwóch jezior: największego w całej dolinie Czarnego Jeziora Gąsienicowego oraz niedużego Zmarzłego Stawu Gąsienicowego, który przez znaczną cześć roku jest zamarznięty. W drugiej z dolin, w którą kierujemy się teraz, znajduje się kilkanaście stawów, które oczywiście skrywają się obecnie pod warstwą śniegu.

Przed nami grzebień Tatr.

Pozostałością po dawnym pasterstwie na Hali Gąsienicowej jest kilka zabytkowych szałasów. Stoją na niej również inne malowniczo rozrzucone budynki „Betlejemka” (baza szkoleniowa taterników), „Księżówka” (leśniczówka TPN), „Gawra” (budynek strażników TPN) oraz obiekty meteorologicznej stacji pomiarowej PAN. Jest jeszcze jeden duży obiekt, zasłonięty przez skupisko świerków - „Murowaniec”, popularne schronisko górskie, wybudowane w latach 1921-1925. Dzisiaj nie robimy w nim tradycyjnej przerwy, lecz po minięciu „Betlejemki” skręcamy w prawo w stronę Kotła Gąsienicowego. Idąc spoglądamy cały czas na ekscytujące szczyty Tatr. Na pierwszym planie Kościelec, nieco za nim Świnica. Wcześniej podziwiać mogliśmy niemal całą rozciągłość Orlej Perci i inne szczyty. Przed nami zaś widzimy już Kasprowy Wierch, szczyt odwiedzany przez turystów od dawna. Roztacza się z niego jedna z najwspanialszych tatrzańskich panoram, obejmująca gro szczytów Tatr Wysokich i jednocześnie ogrom szczytów Tatr Zachodnich. Na jego zboczach rozpoczynają się również dwie spektakularne trasy narciarskie zwane „Gąsienicową” i „Goryczkową”.

Betlejemka.

Szałas na Hali Gasienicowej.

Księżówka.

Widok w stronę Doliny Gąsienicowej Czarnej. 

Szlak do Doliny Gąsienicowej Zielonej.

Dolina Gąsienicowa Zielona.

Przed dolną stacją kolejki „Gąsienicowa”.

Wyznaczyliśmy sobie dzisiaj nieco inną drogę na Kasprowy Wierch, nieco dłuższą niż zwykle, bo przez przełęcz Liliowe, która uznawana jest za granicę oddzielającą Tatry Wysokie i Tatry Zachodnie. Po ominięciu stacji kolejki krzesełkowej „Gąsienicowa” odchodzimy na lewo w kierunku tej przełęczy. Wchodzimy na zbocze Beskidu, który wznosi się pomiędzy Liliowe i Suchą Przełęczą, oddzielającą go od Kasprowego Wierchu. Przechodzimy śnieżne połacie, przez które wydeptana jest ścieżka. Słońce dość intensywnie rozgrzewa powietrze i na podejściu jest nam gorąco. Słychać nadlatujący śmigłowiec TOPR-u. Ktoś potrzebuje pomocy... kontuzjowany narciarz.

Koło Betlejemki.

Helikopter GOPR-u startuje.

Ktoś potrzebuje pomocy.

Mija godzinka i od kolejki stacji krzesełkowej wychodzimy na Liliowe (słow. Ľaliové sedlo; 1952 m n.p.m.). Ukazuje się przed nami widok na słowacką Dolinę Cichą (słow. Tichá dolina), należącą do największych tatrzańskich dolin. Zajmuje około 52 km² i osiąga długość około 16,0 km. Na lewo odchodzi dróżka na Świnicę, na prawo w stronę Beskidu i dalej na Kasprowy Wierch. Chwilkę odpoczywamy na przełęczy napawając się cudnym pejzażem. Było to ulubione miejsce poety Kazimierza Tetmajera: „Liliowa Przełęcz, z której tylekroć patrzałem do Wierchcichej, do doliny na dole, która wydawała mi się jak cudowny złocisty sen” – pisał o niej z zachwytem. Nazwa Liliowe pochodzi albo od rośliny pełnik alpejski, zwanej przez górali „lelują”, albo od pierwiosnki maleńkiej zakwitającej liliowymi kwiatami.

Droga na Beskid.

Przed przełęczą Liliowe.

A tak wygląda Kasprowy Wierch i zbocze schodzące do Kotła Gąsienicowego
ze szlaku wiodącego wprost na Suchą Przełęcz.

Zbocze Kasprowego Wierchu.

Widok na Doliną Gąsienicową Zieloną.

Idziemy teraz na Beskid, najłatwiejszy do zdobycia tatrzański dwutysięcznik. Od drugiej strony prowadzi na niego szeroka ścieżka od stacji kolejki na Kasprowym Wiechu. Od strony przełęczy Liliowe jest nieco trudniej, bo jest bardziej stromo, a ścieżka szlaku wiedzie nieco po skałkach. Przed szczytem Beskidu wyróżnia się czasami Liliową Kopkę, którą oddziela od Beskidu przełączka zwana Wyżnie Liliowe (ok. 1965 m n.p.m.). W końcowej fazie podejście nieco eksponowanym, ale krótkim podejściem zdobywamy Beskid (2012 m n.p.m.). W ramach uznanych podziałów geograficznych jest on najdalej wysuniętym na wschód szczytem w grani głównej Tatr Zachodnich.

Przed nami Beskid.

Trawersik pod skałką.

Beskid.

Spojrzenie na stronę słowacką z Beskidu.

W stronę Tatr Wysokich. Z prawej góruje Świnica.

Z Beskidu schodzimy na Suchą Przełęcz (słow. Suché sedlo; 1950 m n.p.m.), za która wznosi się Kasprowy Wierch. W obiektach gastronomicznych znajdujących się w budynku górnej stacji kolejki robimy dłuższą przerwę. Zamówienie posiłku szybko udaje się zrealizować, bo kolejki nie ma, choć w całym obiekcie, jak i na Kasprowym Wierchu jest tłoczno. Jeszcze kubek czekolady i sernik, którym dopełniamy nasze brzuchy, tak, że trudno dźwignąć się zza stołu. Ciepłe i oślepiające światło słońca wpadające do środka przez okna wprowadza nas w błogą senność. Z wysiłkiem chyba większym niż na podejściu góry udaje się nam jakoś ogarnąć i ruszyć dalej, na szczyt Kasprowego Wierchu (słow. Kasprov vrch;  1987 m n.p.m.).

Spojrzenie w stronę Kasprowego Wierchu.

Spojrzenie na nartostradą schodzącą do Kotła Gąsienicowego.

Droga do górnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch.

Wyciąg krzesełkowy z Kotła Gąsienicowego.

Z Suchej Przełęczy na szczyt Kasprowego Wierchu jest już bardzo blisko.

Z Kasprowego Wierchu widok mamy cudny, wręcz wymarzony. To jedna z tych panoram, do których ciągle się wraca. Z jednej strony widzimy Tatry Wysokie: Mała Koszysta, Koszysta, Żółta Turnia, Zielona Dolina Gąsienicowa, Waksmundzki Wierch, Granaty, Kościelec, Zadni Kościelec, Kozi Wierch, Zawratowa Turnia, Niebieska Turnia, Gąsienicowa Turnia, Świnica, Walentkowy Wierch, Grań Hrubego, Krywań i inne. Z drugiej Tatry Zachodnie: Beskid, Goryczkowe Czuby, Giewont, Czerwone Wierchy, Dolina Tomanowa Liptowska, Tomanowy Wierch Polski, Starorobociański Wierch, Kończysty Wierch, Raczkowa Czuba, Bystra i Błyszcz, Rohacze i wiele, wiele innych. Imponująca panorama obejmuje również szeroko polskie Beskidy, nakryte teraz szarym wałem chmur, które nadciągnęły z północy. Są to te same chmury, które widzieliśmy wyjeżdżając z Krakowa. Przylłynęłu do nas tutaj, choć na Kasprowym Wierchu wyczuwamy wiatr wiejący w przeciwną stronę. Wiatr jest słaby, ale trochę mrozi po twarzy i w palce. Po rozkoszy widokami z Kasprowego Wierchu ruszamy w dół przez zimową scenerię, jaką oferuje zbocze opadające do narciarskiej Doliny Goryczkowej.

Na Kasprowym Wierchu.


Widok na Tatry Zachodnie.

Zejście wiedzie ponad Doliną Goryczkową.
W krajobrazie przed nami dominuje Giewont.

Urwiste skały ponad Doliną Kasprową.

Szlak wiedzie początkowo wzdłuż kolejki krzesełkowej „Goryczkowa”.

Fascynujące krajobrazy towarzyszą nam cały czas podczas zejścia, aż do strefy lasu. Przemykający chłodniejszy wiatr gdzieniegdzie zamiata śnieg ze stoków. Niżej już go nie wyczuwamy. Z przepaścistych zboczy spoglądamy w Kasprową Dolinę, ale z dala od niebezpiecznej krawędzi śniegu, który tworzy nawisy ponad doliną. Po drugiej stronie Kasprowej Doliny widać efektowny mur skalny Zawratu Kasprowego. Wtem ostrzejsze zbocze sprowadza nas w niewielką kotlinkę, a może raczej zagłębienie pod Suchą Czubą (1696 m n.p.m.). Za Suchą Czubą zaczyna się las regla górnego. Niedaleko stąd są Myślenickie Turnie, na których tradycyjnie zatrzymujemy się chwilkę. Szlak skręca tu wprost do łożyska Kasprowej Dolina, a ta wkrótce wprowadza nas do Doliny Bystrej. To już prawie Kuźnice. Niebawem zamykamy pętlę.

Panorama w kierunku Doliny Bystrej z Kuźnicami.

Przez chwilę mocniej powiewa wiatr unosząc śnieżną mgiełkę ponad zboczem

Rozległe śnieżne połacie.

Sucha Czuba.

W kotlince pod Suchą Czubą.

Pożegnanie z piękną aurą zimową.

I tu już prawie Kuźnice.

O siedemnastej docieramy do Kuźnic. Kończymy dziewięciogodzinną, niezwykle udaną, pełną wspaniałych wrażeń wycieczkę. Kończymy jednocześnie kolejną, ostatnią już wycieczkę z cyklu „Tatry na 4 pory roku”. Podczas tych wycieczek wiedzieliśmy jak tatrzańska przyroda prawie zatoczyła krąg swojego życia. Za niedługo zima ustąpi, powitamy wiosnę i zacznie się nowy krąg życia. Będzie na nowo przetaczał się przez cztery pory roku, a my kolejny raz będziemy znów podążać w Tatry, dostosowując się do tatrzańskiego rytmu przyrody.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszymy się, że tu jesteś! Mamy nadzieję, że wpis ten był ciekawy i podobał Ci się. Jeśli tak, to będzie nam miło, gdy podzielisz się nim ze znajomymi albo dasz nam o tym znać komenterzem. Dzięki temu będziemy wiedzieć, że warto dalej pisać.