Sylwester daje nam chwile radosnej zabawy przy muzyce. Jest to czas pożegnania starego i czas powitania nowego. Stary, dobry rok mija, naprawdę dobry rok w naszych odczuciach. Były w nim oczywiście smutne momenty, bo jak każdego roku takie chwile przeplatają się. To nieuniknione i wpisane w linię naszego życia, choć i te nieliczne smutki czasami można przełożyć na dobre doświadczenie, a niekiedy nawet na uśmiech na twarzy. Jednak ten stary rok bogaty był głównie w te dobre chwile. Nie przyszły jednak one same, bo gdy tak głębiej zastanawiamy się nad nimi, to dostrzegamy, że większość z tych chwil nie była przypadkowa, gdyż stworzyliśmy je sobie sami wespół z przyjaciółmi, z którymi postanowiliśmy dzielić swój czas. Trzeba cieszyć się z udanego roku, a zabawa sylwestrowa jest jak najbardziej odpowiednim ku temu czasem, a szczególnie, gdy czynimy to z ludźmi, z którymi przeżywaliśmy te piękne chwile. Buty trekkingowe, plecaki i cały górski ekwipunek zostawiamy wówczas za drzwiami i przywdziewamy inne kreacje, aby uczcić wspaniały czas minionego roku. Wszak to jedyny taki dzień w roku, kiedy cieszymy się z tego co minęło, a jednocześnie myślimy o tym, co będzie. Pragnienie tego, aby ten kolejny rok był dobry, a nawet jeszcze lepszy ma tym silniejszy wyraz w im większym gronie to wyrażamy, dzieląc się życzeniami podczas tej szampańskiej zabawy.
Karpacz to świetne miejsce, gdzie można żegnać stary i witać nowy rok, a przy tym być blisko swoich górskich pasji. Karkonosze nad nami górują, zaś my przystanęliśmy na tą noc w „Kosówce”, tam gdzie karpacki „Zagajnik”. Auto DJ zadawał rytmy różnorodne, zarówno przeboje sprzed lat, jak też nowe i najnowsze. Stoły zastawione po brzegi dobrym jadłem (zasługa gospodarzy naszego obiektu). Nowy Rok witaliśmy dwukrotnie, choć tak naprawdę powinniśmy witać go trzykrotnie, bo wśród gospodarzy mieliśmy Larysę z Ukrainy, a wśród gości Paul’a z Wielkiej Brytanii. Weszliśmy w 2020 rok bogatsi o doświadczenia, jeszcze bardziej uśmiechnięci i wbrew powszechnemu mniemaniu – młodsi, bo przecież w każdym z nas drzemie młoda dusza sprzed lat, trzeba tylko umieć ją obudzić w sobie, co wraz z większym doświadczeniem nie powinno być trudne.
Noc przeleciała niespodziewanie bardzo szybko. Wydawało się kilka godzin temu, gdy o dziewiętnastej dnia poprzedniego zaczynaliśmy, że to będzie długa noc, a okazało się, że przemknęła jak błyskawica. Piąta rano, a tu, choć zelówki nieco przytarte od tanecznego chassé na parkiecie, a też stopy nieco zmęczone od tanecznych wygibasów – oj poskakałoby się jeszcze. Niestety, to już jednak minęło... przeżyć to znów - wehikuł czasu - to byłby cud!
A jednak! Powrócimy tu jeszcze dzisiejszego, noworocznego wieczoru! Wpierw jednak trzeba na chwilkę ogłosić ciszę nocną, nietypową, bowiem do godziny dwunastej. Odpocząć trzeba i odespać nieprzespaną noc. Rytmy muszą przycichnąć.
Chyba twardo przespaliśmy, a rześki dzień siły nowe wszczepił. Obiad noworoczny wzmocnił nas, bo ruszać trzeba, bo tam kulig, kulig czeka! Na szczęście na starej drodze sudeckiej śniegu wystarczająca ilość spadła by wyruszyć na sannę. Mrozik lekki trzyma. Wiatr delikatnie policzki owiewa. Konie pędzą żwawo do przodu. W głębi lasu nawrót na niedużej polance. Przerwa. Niech konie odpoczną. Przesiadka, teraz niech konie siadają do sań, a my do dyszla... – to był oczywiście żart wozaka. Ruszamy w drogę powrotną. Jest teraz nieco z górki. Przejazd jest szybszy, ze szczyptą emocjonującej adrenaliny. Na skraju drogi czeka poczęstunek okraszony grzańcem. Mrozik lekki trzyma, ciemność już nastała. Wracamy do bazy.
Jeszcze nie przycichły sylwestrowe fajerwerki, a znów muzyka porwała w tany. Salę wypełniły kolorowe światła iluminacji, a na parkiecie pojawili się tancerze i tancerki. Zrobiło się gęsto od tanecznych pląsów. Wieczór noworoczny mógłby trwać dłużej, tak zapewne wielu uczestników naszej sylwestrowo-noworocznej zabawy by chciało, ale bal do rana dzisiaj trwać nie może. Po Śnieżnych Kotłach, Szrenicy i Wielkiej Izerze jutro czeka nas kolejne górskie wyzwanie – Śnieżka górująca nad Karpaczem, a potem już tylko powrót do domu.
Tak zaczynamy kolejny Nowy Rok, ten, który tym razem powitaliśmy z podwójnym przytupem. Niech to będzie dla Was dobry rok! Wszystko trwa, dopóki sami tego chcecie.
Karpacz to świetne miejsce, gdzie można żegnać stary i witać nowy rok, a przy tym być blisko swoich górskich pasji. Karkonosze nad nami górują, zaś my przystanęliśmy na tą noc w „Kosówce”, tam gdzie karpacki „Zagajnik”. Auto DJ zadawał rytmy różnorodne, zarówno przeboje sprzed lat, jak też nowe i najnowsze. Stoły zastawione po brzegi dobrym jadłem (zasługa gospodarzy naszego obiektu). Nowy Rok witaliśmy dwukrotnie, choć tak naprawdę powinniśmy witać go trzykrotnie, bo wśród gospodarzy mieliśmy Larysę z Ukrainy, a wśród gości Paul’a z Wielkiej Brytanii. Weszliśmy w 2020 rok bogatsi o doświadczenia, jeszcze bardziej uśmiechnięci i wbrew powszechnemu mniemaniu – młodsi, bo przecież w każdym z nas drzemie młoda dusza sprzed lat, trzeba tylko umieć ją obudzić w sobie, co wraz z większym doświadczeniem nie powinno być trudne.
Noc przeleciała niespodziewanie bardzo szybko. Wydawało się kilka godzin temu, gdy o dziewiętnastej dnia poprzedniego zaczynaliśmy, że to będzie długa noc, a okazało się, że przemknęła jak błyskawica. Piąta rano, a tu, choć zelówki nieco przytarte od tanecznego chassé na parkiecie, a też stopy nieco zmęczone od tanecznych wygibasów – oj poskakałoby się jeszcze. Niestety, to już jednak minęło... przeżyć to znów - wehikuł czasu - to byłby cud!
A jednak! Powrócimy tu jeszcze dzisiejszego, noworocznego wieczoru! Wpierw jednak trzeba na chwilkę ogłosić ciszę nocną, nietypową, bowiem do godziny dwunastej. Odpocząć trzeba i odespać nieprzespaną noc. Rytmy muszą przycichnąć.
Chyba twardo przespaliśmy, a rześki dzień siły nowe wszczepił. Obiad noworoczny wzmocnił nas, bo ruszać trzeba, bo tam kulig, kulig czeka! Na szczęście na starej drodze sudeckiej śniegu wystarczająca ilość spadła by wyruszyć na sannę. Mrozik lekki trzyma. Wiatr delikatnie policzki owiewa. Konie pędzą żwawo do przodu. W głębi lasu nawrót na niedużej polance. Przerwa. Niech konie odpoczną. Przesiadka, teraz niech konie siadają do sań, a my do dyszla... – to był oczywiście żart wozaka. Ruszamy w drogę powrotną. Jest teraz nieco z górki. Przejazd jest szybszy, ze szczyptą emocjonującej adrenaliny. Na skraju drogi czeka poczęstunek okraszony grzańcem. Mrozik lekki trzyma, ciemność już nastała. Wracamy do bazy.
Jeszcze nie przycichły sylwestrowe fajerwerki, a znów muzyka porwała w tany. Salę wypełniły kolorowe światła iluminacji, a na parkiecie pojawili się tancerze i tancerki. Zrobiło się gęsto od tanecznych pląsów. Wieczór noworoczny mógłby trwać dłużej, tak zapewne wielu uczestników naszej sylwestrowo-noworocznej zabawy by chciało, ale bal do rana dzisiaj trwać nie może. Po Śnieżnych Kotłach, Szrenicy i Wielkiej Izerze jutro czeka nas kolejne górskie wyzwanie – Śnieżka górująca nad Karpaczem, a potem już tylko powrót do domu.
Tak zaczynamy kolejny Nowy Rok, ten, który tym razem powitaliśmy z podwójnym przytupem. Niech to będzie dla Was dobry rok! Wszystko trwa, dopóki sami tego chcecie.
Przeżyjmy to raz jeszcze...
Kulig noworoczny
Bal noworoczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz