Bieszczady i jesień dopełniają się wzajemnie pięknem. Zdobią się ze wzajemnością - Bieszczady nadają jesieni niepowtarzalną rzeźbę kształtów, zaś jesień barwi Bieszczady paletą barw niespotykaną w innych porach roku. To tandem wyjątkowy, lecz jego kulminacja nie trwa długo. Trafiliśmy na sam szczyt tego spektaklu. Niebawem ta kolorowa jesień będzie odchodzić, ale góry pozostaną i będą czekać kolejnego przyjścia jesieni.
TRASA:
Ustrzyki Górne (656 m n.p.m.) Krzemieniec (1221 m n.p.m.) Wielka Rawka (1307 m n.p.m.) Mała Rawka (1272 m n.p.m.) Bacówka PTTK Pod Małą Rawką (914 m n.p.m.) Przełęcz Wyżniańska (856 m n.p.m.)
OPIS:
Znów budzi nas śliczna aura. Bezchmurny poranek, słoneczny, rześki, lecz nie za chłodny. Spakowaliśmy już rzeczy do walizek, odstawiliśmy do bagażnika autokaru. Na plecy zabieramy, kilka rzeczy w plecaku - niezbędny ekwipunek na wycieczkę w góry. Czeka nas spore podejście, ale wpierw musimy przebyć dystans szosą Obwodnicy Bieszczadzkiej - 2 km z Ustrzyk Górnych. Bazę opuszczamy o godzinie 9.30. W pół godziny dochodzimy do wiaty i kasy Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Korzystając z drewnianych ławek robimy sobie 10 minutową przerwę. Drewniane ławy pokrywa jeszcze poranna rosa. Szkli się ona jakby to było oblodzenie, lecz na to jest zbyt ciepło. Jesienne chłody zapewne niedługo zagoszczą, muszą nadejść, zawsze nadchodzą. Nadadzą górom surowszego charakteru, takiego, z jakim w górach zawsze trzeba się liczyć. Dzisiaj jednak w góry wabi nas piękno wyjątkowe, piękno przemijające.
Skraj lasu u stóp Rawek to niezwykle ładne miejsce. Z szosy tego nie widać, a na samym skraju lasu wije się Rzeczyca. Tutaj tworzy malownicze zakole, nieduże, lecz wyschnięte nieco rozlewisko na łuku biegu. Można wejść do rzeki po kamykach wypełniających koryto. Nad rzeką przerzucono drewniany mostek. Z niego rzeka ma ładną prezencję, również za mostkiem, kiedy ścieżka chwilkę idzie równolegle do jej koryta możemy spojrzeć w jej niemal stojące, płytkie wody. Dalej szlak podrywa się zagłębiając w jesiennym lesie. Dróżka wiedzie powyżej jaru potoku dopływowego Rzeczycy.
Wołosatka tuż przed połączeniem z Rzeczycą.
Ustrzyki Górne. Most nad Wołosatką.
Las przy drodze.
Rzeczyca.
Szlak nad Rzeczycą.
Leśny dukt.
Mijamy stare, pocięte konary leżące obok dróżki. Widocznie kiedyś przegradzały drogę i leśnicy pocięli je na mniejsze kawałki, aby udrożnić szlak. Na szlaku zalega już mnóstwo brązowych liści. W koronach prześwituje blask słoneczny. Słońce jeszcze jest nisko i z trudnością jego promienie przedostają się do nas. Barwy lasu zdominowały buki, ale w ich ogniste czupryny próbują wkomponować się zielone świerki.
O godzinie 10.45 przechodzimy obok zadaszonej wiaty stojącej po prawej od szlaku, za którą szlak wprowadza na coraz większą stromiznę. Nabieramy wysokości podchodząc stosunkowo wąskim grzbietem, leśnym, ale też skalistym. Pełno tu wystających piaskowców, oplecionych korzeniami buków i jaworów. Drzewa radzą sobie z takim podłożem, szukając w skałach przejścia do gruntu. Kilka delikatnych powiewów zrzuca kolejne rzesze liści z drzew. Opadające liście wyglądają jak tabun motyli wachlujących skrzydłami, poszukujących sobie miejsca, w którym można przysiąść, nie na chwilę, ale już na zawsze, na zimę i dłużej. Coraz mniej na drzewach liści, tu wyżej zostały już tylko te najbardziej czerwieniące się.
Lasy czyste, przejrzyste oczyszczone z radości ze smutków
po drabinkach gór idą do nieba powolutku,
a na jednym z drzew ostatni listek się czerwieni
jak latarka zawieszona na ostatnim wagonie jesieni
(Jerzy Harasymowicz, Jesień)
Wiata.
Las pełen buków.
Ostrzejszy fragment podejścia.
Na podejściu.
Wychodnie piaskowca.
Jawor na skale.
Pojedyncza paproć dotknięta została promieniem jesiennego słońca. Opiera się i nie przeżółkła jeszcze, choć zrzuciła już dawno nasiona. W nasionach rozsiała nowe życie w runie leśnym, spełniła swe przeznaczenie i wiedzie już żywot bez zobowiązań wobec natury. Wyżej rosnący las narażony jest na bardziej wymagające warunki - wiatry, chłody, śniegi. Musi walczyć, aby przetrwać. Walka, czy może raczej przystosowanie się do trudniejszych warunków uwidocznione jest w karłowatości. Mniejszemu łatwiej przetrwać i oprzeć się wichurze. O godzinie 11.40 przecinamy niedużą polankę, skąd widać szczytowy grzbiet Wielkiej Rawki. Wygląda, że jest jeszcze wysoko nad nami, ale w rzeczywistości nie jest odległy.
Paproć.
Polanka.
Za polanką wchodzimy na ostry końcowy odcinek podejścia. Przechodzimy wpierw wąski pas lasu karłowatego lasu krzywulcowego, dalej już wspinamy się trawiastą połacią połoniny. Dolna granica tej połoniny znajduje się dość wysoko. Zaczyna się od około 1200 m n.p.m. Wynika to stąd, iż strome stoki powodowały brak zainteresowania masywem pod względem wypasu. Jednak jego wyniosłość czyni go niezwykle atrakcyjnym pod względem widokowym. Jeszcze będąc na podejściu możemy podziwiać fenomenalną panoramę południowo-wschodnią, na zawsze imponującą Tarnicę i jej otoczenie, oraz znajdujące się dalej Karpaty Ukraińskie. Z prawej widzimy Małą Rawkę. Za sobą Połoninę Caryńską. Po osiągnięciu grzbietu odsłaniają się nam widoki na południową i południowo-zachodnią stronę, tam gdzie niewielu wędruje, gdzie rozciągają się niemal dziewicze Bukowskie Wierchy i Wyhorlat.
Karłowaty las.
Końcowe podejście na grzbiet.
Widok w stronę Tarnicy i jej otoczenia.
Mała Rawka, za nią po lewej Połonina Wetlińska, po prawej Połonina Caryńska.
Pasmo graniczne - Wielka i Mała Semenowa.
O godzinie 12.15 stajemy na grzbiecie Wielkiej Rawki. Wzrok kierujemy w na lewo w stronę ukraińsko-polskiego grzbietu granicznego. Wielka Semenowa, Mała Semenowa, Chresty, Kańczowa - tam nie wiodą turystyczne szlaki. Można podejść tylko kawałek do granicy, do miejsca gdzie stoi tablica z zakazem. Tylko krótki odcinek, około 1,5 kilometra szlak prowadzi granicą polsko-ukraińską, ale w przeciwną, południowo-zachodnią stronę, gdzie znajduje się trójstyk granic. Tam właśnie podążamy schodząc na wyraźnie wcinającą się w grzbiecie przełęcz. Marsz wzdłuż granicy rozpoczyna się przy słupkach graficznych nr 13. Ich numeracja zmniejsza się w miarę zbliżania się do trójstyku. Za przełęczą rozpoczynamy podejście (nie aż takie strome, na jakie wyglądało z Wielkiej Rawki. O godzinie 12.45 docieramy do słupków granicznych nr 2 stojących na wierzchołku Krzemieńca, zwanego też Kremenarosem (ukr. Кременець, słow. Kremenec, węg. Kremenáros; 1221 m n.p.m.). Krzemieniec jest najwyższym punktem Gór Bukowskich, czyli słowackiej części Bieszczadów Zachodnich. Niewielka polanka szczytowa otoczona jest niskim lasem. Kilka minut drogi dalej docieramy do trójstyku.
Zejście z grzbietu w kierunku granicy.
Granica polsko-ukraińska.
Buki.
Słupek graniczny.
Podejście na Krzemieniec.
Krzemieniec (1221 m n.p.m.).
Na trójstyku schodzą się granice Polski, Ukrainy i Słowacji. Słupki graniczne trzech państw mają tu wspólny numer 1. Miejsce to oznaczone jest wysokim granitowym obeliskiem stojącym na trójkątnej podstawie. Na ścianach filaru obelisku widnieją godła i nazwy trzech państw skierowane w stronę ich terytoriów. Poniżej jest też nazwa góry w trzech językach.
Minęły już ponad dwa lata o naszej ostatniej wizyty na trójstyku, kiedy Ukraińcy zakopywali tu kapsułę czasu z okazji 15-lecia powstania ukraińskiej straży granicznej. Czas biegnie i zostały już niecałe 13 lat do dnia, kiedy zostanie ona odkopana. Czy znacie już termin przyszłej wycieczki na Krzemieniec? Oby tylko zdrowie i sprawność dopisywała. Wszystkim tego życzymy, abyśmy tu wtedy spotkali się znowu.
Trójstyk.
Kapsuła czasu.
Trójstyk.
Po przerwie i oczywiście obfotografowaniu się z każdej strony obelisku o godzinie 13.05 ruszamy z powrotem. Po grzbiecie Wielkiej Rawki i szlakiem na Krzemieniec wędruje dzisiaj mnóstwo turystów, ale nie aż taki tłum, jak wczoraj na Tarnicy. Aura przyciągnęła, ale to Bieszczady mają coś z magii. Bywa w nich pustka, a nadejdzie taka za niedługo u schyłku złotej jesieni. Przyjdzie listopad, kiedy zrobi się tu zupełnie pusto, niektórzy mówią, że szaro. I wbrew temu, co większość myśli właśnie wtedy pojawi się w tych górach jeszcze większa magia, której nigdzie indziej nie spotkacie. Myślimy całorocznie o Bieszczadach zachwycając się dzisiejszą chwilą – o tym kiedy tu znów przyjedziemy. Przyjedziemy, kiedy będą wyglądać inaczej. Wprawny obserwator mógł zobaczyć jak przez te 3 ostatnie dni Bieszczady zmieniały się.
Coraz mniej jest liści w złotym wieńcu słońca
Dni całe spędzamy na pożar lasów zapatrzeni
I zdaje mi się że jestem księżycem co w lisiej czapie biegnie
I powoduje coraz większy przybór jesieni
(Jerzy Harasymowicz, Przybór jesieni)
Krzemieniec (1221 m n.p.m.).
Zejście z Krzemieńca z widokiem na Wielką Rawkę.
Przełęcz między Krzemieńcem i Wielką Rawką.
O godzinie 13.35 jesteśmy pod słupkami granicznymi o numerach 13. W dolinie Wołosatki mieni się srebrzyście, jakby rzekę widać było, ale to nie rzeka, tylko sznur zaparkowanych samochodów. Tarnica cieszy się większą popularności. Sznur ten ciągnie się jeszcze wiele set metrów przed wsią Wołosate w kierunku Ustrzyk Górnych. Robimy sobie króciutką przerwę na węźle szlaków, a potem idziemy na szczyt Wielkiej Rawki. jest ich kilka, niewyraźnie kulminujących na silnie wypłaszczonym grzbiecie. Ludzie zwykle zatrzymują się przy starym znaku geodezyjnym. Ten betonowy słup jest charakterystycznym punktem na Wielkiej Rawce, ale właściwa kulminacja znajduje się kilkadziesiąt metrów wcześniej z wychodnią piaskowca. Jej wysokość w zależności od źródła danych wynosi 1304 lub 1307 m n.p.m.
Widok na otoczenie Tarnicy.
Tarnica.
Dolina Wołosatki i Wołosate.
Podejście na grzbiet Wielkiej Rawki od strony granicy.
Kulminacja Wielkiej Rawki.
Grzbietowy szlak Wielkiej Rawki prowadzi na północny zachód. Na jego końcu trawersem schodzimy po uskoku grzbietu na płytką przełęcz. Przełęcz porośnięta jest grupami karłowatych drzew utrzymujących na gałązkach już ostatnie, wysuszone liście. O godzinie 14.20 docieramy na wierzchołek Małej Rawki (1272 m n.p.m.). Jej szczyt pokrywa mniejsza połonina, będąca wyśmienitym punktem widokowym. To dogodny moment, aby pożegnać na pewien czas najbardziej znane bieszczadzkie masywy: grupę Tarnicy, Połoninę Wetlińską, Połoninę Caryńską. Na Małej Rawce las sięga bardzo wysoko. Ledwie schodzimy, a już zanurzamy się w wysokich krzewach, po czym wchodzimy w stały las. Na stokach Małej Rawki las sięga najwyższych swoich położeń w polskich Bieszczadach.
Grzbiet Wielkiej Rawki.
Beteonowy słup na Wielkiej Rawce.
Widok w stronę Połoniny Wetlińskiej.
Uskok na grzbiecie Wielkiej Rawki z trawersem szlaku.
Karłowaty las na przełęczy między Małą i Wielką Rawką.
Stok Małej Rawki.
Wydeptana ścieżka szlaku prowadzi przez typowe bieszczadzkie buki, tylekroć opisywane przez Jerzego Harasymowicza. Jego poezja towarzyszyła nam cały czas przez 3 dni pobytu w ozłoconych Bieszczadach. Poeta zgodnie z życzenie zespolił się z Bieszczadami. Jego prochy zespoliły się z Bieszczadami, kiedy zostały rozsypane na bieszczadzkie połoniny i lasy, tak jak sobie życzył w poetyckim testamencie:
Kiedy jak buki na mróz serce mi pęknie
połóżcie mnie na wóz z widokiem na Bieszczady
na wielki pożar gór na wielką jesień
którą sam roznieciłem pisaniem Niech ten wóz sam jedzie w zawieję liści Niech tam na wieki zostanie
(Jerzy Harasymowicz)
Przed piętnastą, kiedy w lesie zapadł już cień, zrobiło się ciszej, nie słychać nawet Prowczy spływającej jarem przy szlaku. Potok wysechł? Drewniane mostki przeprowadzają nad pustym korytem. O godzinie 14.55 wychodzimy z lasu na łąkę z grupami drzew pomalowanych jesienią. Za nim Rawki, a przed nami wznosi się osłoneczniony masyw Połoniny Caryńskiej. Ledwie przedwczoraj wspinaliśmy się na nią. Wchodzimy do Bacówki PTTK pod Małą Rawką. Trzeba by przecież coś przekąsić przed podróżą.
Kładka.
Od bacówki pozostaje nam już prosty szlak, droga przez Wyżniański Wierch z cudownym widokiem na Bukowe Berdo i Tarnicę, po których wczoraj wędrowaliśmy. Z drugiej strony naszej drogi widać Połoninę Wetlińska, a na niej Chatkę Puchatka, gdzie zaprowadzą nas szlaki podczas kolejnej wyprawy w Bieszczady, a będzie to pewnie wtedy, kiedy Bieszczady będą kończyć już zimowanie.
Widok na Połoninę Caryńską.
Widok ze stokówWyżniańskiego Wierchu w stronę Tarnicy.
Na pożegnanie.
Parking na Przełęczy Wyżniańskiej.
Grupa wyprawowa.
O godzinie 16.00 wszyscy jesteśmy już na skarpie nad parkingiem na Przełęczy Wyżniańskiej, ale nie ma naszych autokarów, choć powinny tu być od co najmniej godziny. Przyjeżdżają opóźnione, bo nie mogły wyjechać z Ustrzyk Górnych. Drogi były przyblokowane zaparkowanymi pojazdami. Delektowaliśmy się zatem Bieszczadami trochę dłużej. Odjeżdżamy przed siedemnastą. Dzień szybko się kończy, a słońce niknie za horyzontem gór jeszcze zanim na dobre opuścimy Bieszczady.
17-19.05.2019 - wyprawa 9 Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów BAZA: Markowe Szczawiny, Hala MiziowaODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019 odcinek: Bieszczady Wschodnieczyli... od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej
termin 2. wyprawy: wrzesień 2023 odcinek: Gorganyczyli... od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej
termin 3. wyprawy: wrzesień 2024 odcinek: Czarnohoraczyli... od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich
Koszulka Beskidzka
Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu -
koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”. Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności, ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju, pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!
19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3 Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.
I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.
7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4 bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.
Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi! Dziękujemy cudownym ludziom, z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki Słowackiego Raju. Byliście wspaniałymi kompanami.
Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!
15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5 Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol - - Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)
519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce
Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -
WYRÓŻNIENIE prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na
za dostrzeżenie piękna wokół nas.
Dziękujemy i cieszymy się bardzo, że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu, ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na Navigator Festival 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz