Pochmurny poranek. Niebo ponuro zasłoniło się chmurami. Nie było tak w żaden dzień odkąd przyjechaliśmy. Wbrew wszystkiemu jest ciepło. Walizki już zapakowane, gotowe do podróży powrotnej. My nie nasyciliśmy się Grecją. Tydzień był zbyt krótkim czasem. Tak niedawno przyjechaliśmy, a już żegnać się trzeba. Morze dzisiaj spokojne. Zupełnie jak pierwszego dnia, kiedy przyjechaliśmy do Panteleimonas. Lśni od jaskrawości przenikającej przez chmury. Pojawiła się w nich dziura, przez którą ukazuje się barwa uzewnętrzniająca najwyższe bóstwo starożytnej Grecji – Zeusa. Jego Olimp skrył się głęboko w chmurach. My skrywamy żal z upływu czasu. Pożegnalny spacer plażą Riwiery Olimpijskiej mógłby się nie kończyć.
Pożegnanie z Riwierą Olimpijską. |
W ulubionej tawernie Filoxenia. |
Uliczki Panteleimonas są puste i wyciszone. Jutro, pojutrze będzie tu gwarno, bo rozpocznie się pierwszy turnus letniego sezonu. Na dwie godziny przed odjazdem zostaje nam zasiąść po raz ostatni pod winoroślami ulubionej tawerny i coś przekąsić, a przede wszystkim pożegnać się z jej gospodarzami. Czy kiedyś tu wrócimy? Pragnienie jest duże.
Poniedziałek, 25 czerwca 2018 roku, godzina 17.00 – odjazd. Wracamy do kraju. Jutro, za około 24 godziny będziemy już w domu. Αντίο! Żegnaj Grecjo!
Pozostały puste krzesła. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz