Kto by pomyślał, że jeszcze tego samego roku zagościmy po raz drugi w Muzeum Beskidzkim im. Andrzeja Podżorskiego w Wiśle. Pod koniec stycznia dogłębnie obejrzeliśmy jego ekspozycję, zwiedziliśmy znajdujący się obok mały skansen, poznaliśmy tradycyjne rzemiosło, historię i zwyczaje regionu, a kultura górali śląskich zawładnęła naszymi sercami. Zaś w środę 13 listopada 2013 roku przeżyliśmy w tym samym miejscu ponowne ekscytujące spotkanie ze śląską góralszczyzną, lecz tym razem nie poprzez muzealne eksponaty, ale niezwykłych ludzi płonących najbardziej prawdziwą, żywą i naturalną kulturą regionu. Wielu z nich widzieliśmy po raz pierwszy, a po chwili wydawało się nam, że znamy ich od lat. Tacy już są tutejsi górale.
Muzeum Beskidzkie im. Andrzeja Podżorskiego w Wiśle. |
We wnętrzu Muzeum Beskidzkiego w Wiśle. |
Okazją do takiego spotkania było otwarcie wystawy fotograficznej „Redyk Karpacki 2013". Poprzedziła je intrygująca prezentacja migracji Wołochów w regionie Śląska Cieszyńskiego, przeprowadzona przez niebywałą osobę - rodowitą góralkę z Istebnej, dla której historia kultury górali beskidzkich oraz kultury Śląska Cieszyńskiego jest życiową pasją. Chyba właśnie z tej pasji wzięło się bogactwo wiedzy mgr Małgorzaty Kiereś. Wiedzą tą dzieli się w taki sposób, że człowiek chłonie z zapartym tchem. Zresztą przekonaliśmy się już o tym podczas poprzedniej naszej wizyty w Muzeum Beskidzkim w Wiśle, kiedy poprowadziła nas osobiście w świat tutejszych górali. Muzeum Beskidzkie to miejsce, którego nie można pominąć podczas pobytu w Wiśle lub okolicy. Tam właśnie można spotkać panią Małgosię, gdyż jest ona kustoszem i kierownikiem tego muzeum.
Małgorzata Kiereś o migracjach Wołochów. |
Potem przyszła kolej na postać równie interesującą, jak i skromną, choć ma się czym pochwalić. Chyba najbardziej znany sałasznik i bacza w Karpatach, który przeprowadził ich łukiem Redyk Karpacki - Piotr Kohut. Jego ujmująca opowieść o dniach i nocach spędzonych na sałaszu, różnych zaistniałych zdarzeniach - czasem śmiesznych, czasem trudnych i tych zwyczajnych jakie towarzyszą na co dzień pasterzowi, sprawiły, że słuchacze zapragnęli być choć przez chwilę pasterzem takim jak on. Opowieść tą wzbogacił swoim występem współorganizator i koordynator projektu „Redyk Karpacki”, baca z równie ogromną pasją - Józef Michałek. Ilustracją do opowieści baców były fotografie Józefa Michałka oraz Jacka Kubiena znanego z licznych publikacji dotyczących regionalnej kultury.
Piotr Kohut (z lewej). |
Józef Michałek. |
Józef Michałek i Jacek Kubiena są autorami licznych fotografii z trasy Redyku Karpackiego. To właśnie ich fotografie możemy obecnie oglądać w Muzeum Beskidzkim w Wiśle. Prezentują one zwyczajne pasterskie życie Redyku Karpackiego na tle karpackiego piękna przyrody i krajobrazu. Emanuje z nich nadzwyczaj przyjemne ciepło, spokój i niepohamowana chęć zjednoczenia się z naturą. Na kolejnych obrazach dostrzegamy też integrację człowieka z człowiekiem, życzliwe międzyludzkie relacje jako najbardziej pożądane cnoty. Tutaj owca, bez której Redyk nie mógłby się odbyć, pokazana jest również pięknie, ale jest ona przede wszystkim pretekstem – jak to często podkreślali pasterze Redyku Karpackiego – do tego, by się spotykać, rozmawiać, tworzyć jedność dla wspólnego dobra.
Wystawa fotograficzna „Redyk Karpacki 2013". |
Dla nas ten Redyk jakoś nie może się skończyć i chyba już zawsze będzie przeplatał się z naszymi górskimi wędrówkami. Właśnie upływa drugi miesiąc od zakończenia jego wędrówki, a my wciąż nie ochłonęliśmy od spotkań z pasterzami na jego trasie. Jakoś trudno jest zebrać myśli, by ogarnąć ich wędrówkę w jedną syntezę i dopisać do niej podsumowanie. Obiecywaliśmy to zrobić jeszcze w Rožnovie pod Radhoštěm, 14 września 2013 roku, zaraz po tym jak Redyk zakończył marsz przez Karpaty, ale dla nas jego wędrówka wciąż trwa w naszych sercach. I chyba tak to właśnie powinno być, bo przecież o to chodziło, by w ludziach obudził się duch Karpat. Wędrówka Redyku Karpackiego musi zatem trwać, zarówno w wymiarze duchowym, ale i rzeczywistym na płaszczyźnie kolejnych przedsięwzięć - nie koniecznie poprzez kolejny transhumancyjny przegon owiec, choć taki kiedyś w przyszłości może znów nastąpić, choćby przez Bałkany, w których leży rdzeń wołoskiego pasterstwa.
Piotr Kohut - główny baca Redyku Karpackiego, Józek Michałek - główny organizator i koordynator tego projektu dali jednoznacznie do zrozumienia, że dusza naszych gór umrze, jeśli żyjąca w nich kultura odejdzie w zapomnienie lub będzie jedynie wspomnieniem. Dotyczy to zarówno tej przejawiającej się twórczością artystyczną, jak też (a może przede wszystkim) zwyczajnym, codziennym życiem w harmonii z naturą i jej przyrodą, jakiego przykładem i przejawem jest pasterstwo. Niestety w dzisiejszych czasach ta forma gospodarowania zanika, ale nie wszędzie tak jest.
Muzyka Karpat - kapela z Terchowej. |
Redyk Karpacki 2013 był wędrówką ze skrajności w skrajność. Zaczynał się tam gdzie pasterstwo jest czymś zwyczajnym i powszechnym, a nawet zajęciem opłacalnym. Rumunia to kraj, gdzie jest ono bliskie temu pierwotnemu, a więc takiemu, które nie narusza równowagi ekologicznej górskiej przyrody. Świadczy o tym zachowana bioróżnorodność terenów górskich. Można powiedzieć wręcz na odwrót: to bioróżnorodność w dużej mierze wynika z intensywnego wypasu. Jest to widoczne tam na każdym kroku. Wbrew powszechnemu przekonaniu degradacja roślinności w wyniku wypasu ma oddziaływanie lokalne i okresowe, a unicestwianie pewnych gatunków roślinności przez owce stwarza dogodne warunki rozwoju innym gatunkom.
W Polsce bioróżnorodność terenów górskich jest znacznie skromniejsza i wciąż zmniejsza się wraz z zanikiem pasterstwa. Polany i połoniny zarastają, a w następstwie ginie roślinność dla nich charakterystyczna. Dobitnym przykładem są tu Gorce, czy Beskid Sądecki. Tylko czekać, jak za parę lat tereny te pokryje szczelnie las, zmniejszając florystyczne bogactwo, a w konsekwencji również ich atrakcyjność turystyczną - wszak równie ważną dla rozwoju regionów, jak ochrona górskich ekosystemów. Problem ten jest już dostrzegany, ale działania wydają się być na razie marginalne, nie współmierne do faktycznych potrzeb. Wprowadzany od niedawna wypas kulturowy w parkach narodowych może tym potrzebom nie sprostać. Poza tym niska liczebność owczych stad sprawia, że wypas taki jest nierentowny, co może zaważyć na jego przyszłości. Istnieją też pewne historyczne skonfliktowania górali z parkami narodowymi, którzy przecież niegdyś byli przez parki wypierani ze swoich terenów pasterskich. Jednak w tym aspekcie Redyk Karpacki zrobił pierwszy krok do przełamania bariery z historycznej zaszłości, przemierzając również przez enklawy parków narodowych.
Tradycyjne pasterstwo w dzisiejszych czasach ma znaczenie wielowymiarowe. Dawniej stanowiło wyłącznie zasadnicze źródło utrzymania i bytu w górach. Owce ubierały i żywiły mieszkających w nich górali. Dzisiaj mają one w tym względzie mniejsze znaczenie, jednak wiele innych istotnych aspektów stało się od nich bardziej zależnych niż kiedykolwiek wcześniej. Pasterstwo stanowi bowiem nie tylko gwarant zachowania tożsamości Karpat, ich unikatowej kultury i tradycji, ale jednocześnie ma fundamentalne znaczenie dla ekologii terenów górskich i ich rozwoju, uwarunkowanego przecież turystyczną atrakcyjnością. Kwestie te lepiej dostrzec zawczasu, a nie czekać, bo za chwilę może być za późno. W tym ujęciu hasło „Pasterstwo to krajobraz gór”, którego tak często używają pasterze Karpat nie jest bynajmniej jakimś reklamowym sloganem, ale staje się najistotniejszym przesłaniem dla przyszłości Karpat.
Nasze spotkania z pasterzami Redyku Karpackiego były dla nas szczególnym przeżyciem. Pozwoliły spotkać niesamowitych, wspaniałych ludzi. Jesteśmy dumni, że choć maleńką cząstką mogliśmy uczestniczyć w tym przedsięwzięciu, jakże istotnym dla integracji Karpat, zarówno na płaszczyźnie spadkobierców wołoskiej kultury, ale też sympatyków tych gór. Tak to właśnie postrzegamy. Nie jest w tej sprawie istotne czy w kimś płynie wołoska krew, czy też nie. Idea Redyku Karpackiego jest ważna nie tylko dla górali, ale też dla każdego, kto lubi w górach przebywać, kto czerpie z gór siłę i radość.
Misja Redyku Karpackiego nie zakończyła się jeszcze. Wędrówka Piotra Kohuta z międzynarodową ekipą innych baców winna być odebrana jako impuls do dalszych działań na rzecz Karpat. Misja przywrócenia naturalnej równowagi środowiska tych gór została rozpoczęta, ale jak się zakończy zależy już od wszystkich ich sympatyków.
I skoro mowa o sympatykach Karpat, to wspomnimy jeszcze o niezwykłym wydawnictwie, unikatowym albumie pt. „Pasterstwo w Karpatach” wypełnionym fantastycznymi zdjęciami Jacka Kubieny. Lista osób, które przyczyniły się do powstania tej książki jest bardzo długa i dlatego prosimy o zrozumienie, że nie wymienimy tutaj wszystkich nazwisk. Nie jest to typowy album. Pozycja ta stanowi w rzeczywistości bogato ilustrowane kompendium wiedzy o karpackim pasterstwie. Jest to drobiazgowo i ciekawie napisany przewodnik po karpackich halach, ale nie ograniczający się wyłącznie do nich. Tematyka albumu szeroko traktuje zagadnienie pasterstwa uwzględniając całe otaczające go środowisko - florę i faunę, uwarunkowania geograficzne, a nawet budowę geologiczną. Znajdziemy w nim historię pasterstwa w Karpatach, a więc genezę wędrówek Wołochów. Poznamy tradycje i zwyczaje, a także osobliwości pasterstwa w różnych regionach polskich Karpat. Pozycja ta z pewnością zalicza się do kanonów karpackiej literatury, jakże ważnej dla rozwoju Karpat. Warta jest szczególnej uwagi.
Z kolei zainteresowanych samym Redykiem Karpackim odsyłamy do innej publikacji, jest to kalendarz na rok 2014, ale kalendarz w tym przypadku jest tylko „przykrywką” do blisko 150-stronicowego barwnego albumu fotograficznego zatytułowanego „Od Owcy Plus do Redyku Karpackiego 2013”, który dokumentuje trasę Redyku Karpackiego 2013. Poszerzają go fotografie związane z pasterstwem i jego obrzędami. Zaś między tymi zdjęciami znajdziemy opowieść o Wołochach autorstwa Ilony Czamańskiej i rozprawę na temat istoty Redyku Karpackiego w opracowaniu Adama Kitkowskiego.
Uczestnicy spotkania. |
No cóż... spotkanie dobiega końca i niechętnie żegnamy się. Pozostaje nam podziękować za spotkanie, urzekającą muzykę Karpat w wykonaniu słowackiej kapeli z Terchowej, wyśmienity tradycyjny poczęstunek oraz muzealną herbatę z zielin, a czynimy to ze szczególnie niskimi ukłonami.
Sama z ogromną chęcią obejrzałabym taką wystawę, do Wisły w gruncie rzeczy mam blisko... Jak zawsze przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń