Twoja przystań przed kolejną wędrówką i dziennik turystycznych przedsięwzięć.

czwartek, 24 stycznia 2013

Poranek na Soszowie

Nasilająca się czerwień na horyzoncie rozwiewa wolno mrok. Po drugiej stronie doliny Wisły, zza grzbietu gór wolno wypływa błękit nieba. Nasz przytulny pokoik na Soszowie wypełnia się pobudzającym brzaskiem, ale cieplutka podusia i kołderka wyhamowują jeszcze przez kilka minut chęć opuszczenia łóżeczka. Jeszcze chwilkę poleżmy.

TRASA:
Schronisko pod Soszowem Wielkim (792 m n.p.m.) Soszów Wielki (czes. Velký Šošov; 886 m n.p.m.) Schronisko pod Soszowem Wielkim (792 m n.p.m.)

OPIS:
Ulotność piękna o poranku dręczy jednak nasze sumienie. Wyjrzyjmy przez okno. Gdzie się podziały wczorajsze mgły? Widać świerki jaśniejące bielą z każdą chwilą coraz bardziej i niknące punkciki gwiazd. To zima ze snów, a może z dawnych wspomnień.

Schronisko pod Soszowem Wielkim (792 m n.p.m.)
Schronisko pod Soszowem Wielkim (792 m n.p.m.).

Na stokach jest jeszcze pustka, trasy pokryte idealnym sztruksem oczekują na narciarzy. Tam w dolinie być może już się zjawili wielbiciele białego szaleństwa, ale jeszcze muszą poczekać na godzinę ósmą, kiedy ruszą wyciągi narciarskie. Na razie grzbiet górski przepełniony jest spokojem, do jakiego ludzie z dolin nie przywykli.

Polana Soszów
Polana Soszów.

Widok z Polany Soszów w kierunku pasma Równicy
Widok z Polany Soszów w kierunku pasma Równicy.

Równica (885 m n.p.m.) z Polany Soszów
Równica (885 m n.p.m.) z Polany Soszów.

Widok z Polany Soszów w kierunku masywu Skrzycznego
Widok z Polany Soszów w kierunku masywu Skrzycznego.

Skrzyczne (1257 m n.p.m.) z Polany Soszów
Skrzyczne (1257 m n.p.m.) z Polany Soszów.

Na Polanie Soszów
Na Polanie Soszów.

Śnieg skrzypi pod butami, mróz nie kłuje jedna dokuczliwie w policzki. Gospodarze naszego schroniska dawno wstali, a Stasiu i Wiciu są już gotowi do szkoły. Tej zimy jeszcze nie zasypało Soszowa tak bardzo jak ubiegłego roku, kiedy to misja odprowadzania Staśka i Witka do szkoły skończyła się niepowodzeniem. Śnieg wówczas sięgał okien schroniska, a wychodziło się z niego śnieżnymi okopami. Tego roku śniegu spadło dużo mniej… ale kto wie jak jeszcze będzie, bo do końca zimy zostało jeszcze wiele czasu. Dziś jednak Stasiek i Witek zjadą wygodnie z tatą na saneczkach do doliny, skąd drogą Cieślarów podążą do Jawornika, gdzie czeka na nich szkoła.

Żyjąc tu w górach trzeba być twardym człowiekiem. Tacy są właśnie zarówno mali Stasiek i Witek, jak i ich rodzice Iga i Maciek. Kiedyś Iga i Maciek mieszkali w Warszawie, tam też studiowali i pewnie tam też spotkali się po raz pierwszy. Jednak co i kiedy sprawiło, że przenieśli się na stałe w góry - tego nie wiemy, ale jak kiedyś będziecie u nich, możecie sami o to ich zapytać. Chętnie z wami pogawędzą. Jedno wiemy na pewno - Iga i Macieki góry mają we krwi i w sercu. Wcześniej prowadzili schronisko na Orłowej, obecnie są tu na Soszowie i choć znają wygody miejskiego życia, raczej nie myślą o powrocie.

Droga na szczyt Soszowa Wielkiego
Droga na szczyt Soszowa Wielkiego.

Na stokach Soszowa Wielkiego
Na stokach Soszowa Wielkiego.

Dolina Wisły przykryta morzem mgieł
Dolina Wisły przykryta morzem mgieł.

Jesteśmy tu tylko kilka dni, a matka natura otumaniła nasze umysły. Lubimy nasze miasto, ale tutejszy kojący spokój i orzeźwiające powietrze są uzdrawiające. Czujemy jak z każdym dniem pobytu wzrasta tutaj nasza witalność i energia. To dobrze, bo przydadzą się nam one po powrocie do powszedniego życia. Szkoda, że te kilka dni naszego pobytu w tym cudownym miejscu tak szybko przemija. Trochę to dziwne, bo ma się jednocześnie wrażenie, że czas biegnie tu nader spokojnie, wolno, a codzienność nie zmusza człowieka do gorączkowego pośpiechu.

W lecie też tu jest ładnie, ale zupełnie inaczej. Zimą wszystko wygląda jak w białym niebiańskim ogrodzie, szczególnie dzisiejszego poranka, kiedy śnieg srebrzy się w promykach wstającego słońca. Zdążyło ono już wstać podczas naszego leśnego spaceru ku szczytowi Soszowa Wielkiego. W jego blasku skrzą się drzewa okryte puchem, podobnie jak cała polana pod szczytem góry. Z polany tej mamy nieziemski widok. Doliny zapełniły się morzem mgieł, zasłaniając nam ziemski świat. Na drugim krańcu morza mgieł wynurzają się beskidzkie wzniesienia. Są wśród nich dobrze nam znane, już kilkakrotnie przez nas odwiedzane, ale widzimy jeszcze wiele takich, które wiąż czekają na nas. Jak byśmy mieli cudowną łódź, to pewnie byśmy przepłynęli do nich przez morze mgieł jeszcze dziś. Nie ma jednak ani łodzi, ani żadnego przewoźnika, który mógłby przenieść nas na drugą stronę.

Wschód słońca z Soszowa Wielkiego.
Słońce już wstało.

Wciąż zabawiamy na szczycie Soszowa Wielkiego, który wydaje się być dziewiczy, a my jego pierwszymi zdobywcami. Nieco poniżej widać kilka domów i zagród, ale wokół nich jeszcze nikt się nie krząta. Jedynie dym z komina unoszący się lekko w górę zdradza, że nie są one opuszczone. Nie mniej czujemy się jak pionierzy podążający nieznanymi drogami, pozostawiając na śniegu pierwsze ludzkie ślady. Panująca cisza wzbudza samotność, ale nie taką, która skłaniałaby do szukania towarzystwa. Jest to ujmująca samotność kojąca ducha, dająca zadowolenie i radość z chwil, które w tym momencie przeżywamy. Chciałoby się rozłożyć kocyk na górze, jak to robi się latem, przysiąść i pomarzyć, oddać naturze we władanie swój umysł.

Górna polana na Soszowie Wielkim.

Wschód słońca z górnej polany na Soszowie Wielkim
Wschód słońca z górnej polany na Soszowie Wielkim.

W tym fantastycznym spektaklu zimy i porannego słońca umysł chciałby ulecieć poza ciało. Z pobliskiej Zagrody „Lepiarzówka” przybiega do nas Max. Max to sympatyczny czworonóg, potężnie zbudowany berneński pies pasterski o bujnej, pofalowanej sierści i mądrych ciemnobrązowych oczach. Ledwo co się poznaliśmy, a obdarzamy się przyjacielską aurą, jak starzy, wierni przyjaciele. Wędrujemy teraz razem, schodząc w dół po stoku Soszowa Wielkiego. Opiekuńczy instynkt Maxa sprawia, że czujemy się bezpieczniej niż wcześniej. Gdy przystajemy, on przystaje również, gdy ruszamy, ona podąża obok, jak najlepszy druh.

Dolina Wisły pod morzem mgieł
Dolina Wisły pod morzem mgieł.

Max.

Spoglądamy z Maxem na masyw Skrzycznego.

Przy drodze na Cieślar schodzącej ze szczytu Soszowa Wielkiego
Przy drodze na Cieślar schodzącej ze szczytu Soszowa Wielkiego.

Droga na Cieślar.

Droga, którą podążamy jest wygodna, lekko ubita ratrakiem. Nie wszędzie tak jest, o czym przekonaliśmy się wczoraj, chcąc zejść turystycznym szlakiem na czeską stronę. Śnieg nie zasypał jeszcze ścieżek tak bardzo, a mimo wszystko zapadaliśmy się w nim po kolana. Bez rakiet trudno byłoby dotrzeć do celu.

Droga na Cieślar
Droga na Cieślar.

Widok na południe w kierunku Cieślara (920 m n.p.m.) i Stożka Wielkiego (czes. Velký Stožek; 979 m n.p.m.)
Widok na południe w kierunku Cieślara (920 m n.p.m.) i Stożka Wielkiego (czes. Velký Stožek; 979 m n.p.m.).

Zima na szczycie Soszowa Wielkiego
Zima na szczycie Soszowa Wielkiego.

Zima na szczycie Soszowa Wielkiego
Zima na szczycie Soszowa Wielkiego.

Max, nieopodal szczytu Soszowa Wielkiego.

Polska kulminacja Soszowa Wielkiego przy czerwonym szlaku
Polska kulminacja Soszowa Wielkiego przy czerwonym szlaku.

Granica polsko-czeska na Soszowie Wielkim
Granica polsko-czeska na Soszowie Wielkim.

W głębi tej zimowej alejki znajduje się kulminacja Soszowa Wielkiego (886 m n.p.m.)
W głębi tej zimowej alejki znajduje się kulminacja Soszowa Wielkiego (886 m n.p.m.).

Wejście do alejki wiodącej na szczyt Soszowa Wielkiego
Wejście do alejki wiodącej na szczyt Soszowa Wielkiego.

Słupek graniczny na Soszowie Wielkim.

Słońce przesuwa się co raz wyżej na firmamencie skracając cienie na śniegu. Rzucane przez wierzchołki gór cienie tworzą przed nami niepowtarzalny spektakl światła i cienia. Schodzimy powoli do naszego schroniska. Przed nami w słonecznym blasku mieni się Wielka Czantoria, której las napełnia się pod jego wpływem rudawym kolorytem.

Masyw Wielkiej Czantorii (czes. Velká Čantoryje, niem. Großer Czantory-Berg, 995 m n.p.m.)
Masyw Wielkiej Czantorii (czes. Velká Čantoryje, niem. Großer Czantory-Berg, 995 m n.p.m.).

Szczyt Wielkiej Czantorii (czes. Velká Čantoryje, niem. Großer Czantory-Berg, 995 m n.p.m.)
Szczyt Wielkiej Czantorii (czes. Velká Čantoryje, niem. Großer Czantory-Berg, 995 m n.p.m.).

Szczyt Skrzycznego (1257 m n.p.m.)
Szczyt Skrzycznego (1257 m n.p.m.).

Szczyt Równicy (885 m n.p.m.)
Szczyt Równicy (885 m n.p.m.).

Zejście ze szczytu Soszowa Wielkiego. Z prawej widać Zagrodę „Lepiarzówkę”; dalej przed nami mamy Wielką Czantorię.
Zejście ze szczytu Soszowa Wielkiego. Z prawej widać Zagrodę „Lepiarzówkę”;
dalej przed nami mamy Wielką Czantorię.

Masyw Wielkiej Czantorii.

Gdy przystajemy, Max przystaje również
Gdy przystajemy, Max przystaje również.

Max
Max.

Schodzimy ze szczytu Soszowa Wielkiego
Schodzimy ze szczytu Soszowa Wielkiego.

Jeszcze jedno spojrzenie  w kierunku szczytu Soszowa Wielkiego
Jeszcze jedno spojrzenie w kierunku szczytu Soszowa Wielkiego.

Droga na Polanę Soszów ze szczytu Soszowa Wielkiego
Droga na Polanę Soszów.

Już jesteśmy pod schroniskiem na Soszowie Wielkim
Już jesteśmy pod schroniskiem.

Do zobaczenia Max! Pod Schroniskiem na Soszowie Wielkim
Do zobaczenia Max!

Dzień już wstał. Schodzimy z podszczytowej polany. W lesie pomiędzy konarami drzew słońce migoce do nas. Pojawiają się pierwsi narciarze; niedługo dołączymy do nich. Pod drzwiami naszego schroniskiem czeka już kotka Kasia, która jak zwykle przymila się pragnąc wejść z nami do środka. Żegnamy się z Maxem, który odprowadził nas pod samo schronisko. Teraz możemy zjeść pyszne śniadanko i napić się zielonej herbaty ze wspaniałym aromatem zatopionego w niej plasterka pomarańczy.


11 komentarzy:

  1. Wspaniała wyprawa ... tym bardziej mi żal że mieszkam tak daleko od gór ....

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne zdjęcia! Ileż tam śniegu, bieli i spokoju. Pierwszy raz widzę te miejsca i od razu się zakochałam. Taka mała, śnieżna, zapomniana kraina! Teraz ją poznałam waszymi oczami :) Chętnie dodam was do obserwowanych blogów, dużo u was moich kochanych gór, na które jestem nieuleczalnie chora z tęsknoty :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne zdjęcia, nawet te kilka dni to wspaniała odskocznia od codziennego miejskiego życia. O gospodarzach schroniska słyszałam wiele dobrego - wspaniali ludzie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tutaj również piękna, biała zima! I te promienie czerwonego słońca... Cudownie! : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaaaak pięknie!!! Uwielbiam takie mgły... Cudne światło :D.

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczne zdjęcia, czy mogę je umieścić na stronie schroniska?:) Pozdrawiam Iga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przyjemnością udzielamy pozwolenia na umieszczenie zdjęć na stronie schroniska, prosimy tylko o opatrzenie ich linkiem do bloga. Pozdrawiamy.

      Usuń
  7. Piękne zdjęcia, a zima - iście Narniowska :) Przypadki, że ludzie zupełnie miastowi, całkowicie tracą głowę dla gór się zdarzają - Ja się temu nie dziwie, bo jak można nie stracić? :):) Trafiła się Wam cudowna pogoda, zwłaszcza przy wschodzie słońca :) Piesek też uroczy, zawsze marzyłam o berneńczyku :) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ładne foty. :) Wycieczka widać,że wyjątkowa. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wcale się nie dziwię, że pragniecie jeszcze zimy. Widoki są bajeczne, a Max uroczy. Ja zawsze mówię, że zima powinna być w górach, aby dawać radość kochającym takie góry. Jest ona jednak, mimo jej piękna, uciążliwa dla ludzi tam żyjących. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Taką zimę to bardzo lubię.. Przepięknie!
    Zdjęcia bardzo ładne, wręcz zachecajace do wyruszenia w góry! :-)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Cieszymy się, że tu jesteś! Mamy nadzieję, że wpis ten był ciekawy i podobał Ci się. Jeśli tak, to będzie nam miło, gdy podzielisz się nim ze znajomymi albo dasz nam o tym znać komenterzem. Dzięki temu będziemy wiedzieć, że warto dalej pisać.