Autokemping „Raczkowa”,
Autocamping „Račkova” Niżnia Łąka,
Nižná lúka Raczkowa Czuba,
Jakubina (2194 m n.p.m.)
Jarząbczy Wierch (2137 m n.p.m.)
Kończysty Wierch (2002 m n.p.m.)
Trzydniowiański Wierch (1758 m n.p.m.)
Polana Trzydniówka
Polana Huciska
- Siwa Polana (910 m n.p.m.).
OPIS:
Na trasę wyruszamy późno, bo dopiero o godzinie 10.35. Wędrówkę rozpoczynamy nieopodal słowackiego ośrodka turystycznego „Račkova” położonego około 4 km od drogi zwanej Tatrzańską Drogą Młodości (nr 537). Prowadzi tu asfaltowa droga odchodząca w miejscowości Przybylina od Tatrzańskiej Drogi Młodości. W 5 minut docieramy do węzła szlaków turystycznych u wylotu Doliny Wąskiej (słow. Úzka dolina - Ústie) położonego na wysokości 889,9 m n.p.m. Niebieskim szlakiem idziemy w górę Doliny Wąskiej leśną drogą gruntową, wciskającą się pomiędzy stromo opadające, zalesione zbocza, obok dużego Raczkowego Potoku. Jest to krótka dolina i po 20 minutach marszu rozdziela się na dwie inne: Jamnicką na zachód i Raczkową na wschód. W tym miejscu mamy rozdroże szlaków do obu dolin, położone na wysokości 950 m n.p.m. Zmieniamy szlak na zielony, który wspólnie z żółtym prowadzi na niedużą polanę o nazwie Niżnia Łąka (słow. Nižná lúka) położoną na wysokości 945 m n.p.m. Tu przy turystycznej ławce ze stolikiem mamy kolejny węzeł szlaków, na którym żółty odchodzi do Doliny Raczkowej, a zielony na Raczkową Czubę, przez Otargańce. W tym miejscu dociera do nas to na co wskazywała gęstość poziomic na mapie - podejście będzie bardzo ostre.
Najpierw kilka minut podejścia wśród wysokich traw po zboczu, w mocno grzejącym słońcu, które już teraz zapowiada wędrówkę w pocie czoła. Na szczęście po kilkunastu minutach wchodzimy w gęsty las. Słońce już tak nie doskwiera, ale stromo jest bardzo. To podejście godne góry na którą wchodzimy, bo Raczkowa Czuba jest przecież drugą co do wysokości w Tatrach Zachodnich. Ścieżka biegnie najczęściej dość szybkim trawersem, tak, że co kilkanaście kroków zmienianym kierunek marszu - to na zachód, to na wschód i z powrotem, i tak bez końca. W niewielu miejscach daje nam wytchnienie i często przystajemy na chwilkę dla wyrównania oddechu i zaspokojenia pragnienia.
Około godziny 12.15 pojawiają się pierwsze pędy kosodrzewiny, a więc z pewnością niebawem przekroczymy wysokość 1500 m n.p.m. 15 minut później drzewa zupełnie znikają i przebijamy się już wyłącznie przez kosodrzewinę. Nieco wyżej znika dominacja kosodrzewiny, a zbocze urozmaicają trawiaste połacie i skały. Znowu musimy przyzwyczaić się do intensywnych promieni słonecznych, w czym pomaga delikatna bryza, muskająca nas od tyłu.
O godzinie 12.45 osiągamy pierwszy wierzchołek Małych Otargańców (słow. Malé Otrhance) - Ostredok sięgający 1674 m n.p.m. Na jego skałach urządzamy sobie postój. Musimy zebrać siły, bo w dalszym ciągu wiele jeszcze przed nami. Widać kolejne strome zbocze wznoszące się prawie 250 m wyżej od nas. Z drugiej strony mamy już niezłą panoramę na Tatry Niżne i Kotlinę Liptowską. Poprzez szczelinę Doliny Wąskiej widać Przybylinę (słow. Pribylina) - jedną z większych wsi liptowskich. W połowie XIX wieku wioska ta była przystankiem dla wycieczek na Krywań, gdzie wynajmowano konie i przewodników. Istnieje pod tym względem podobieństwo do naszej Bukowiny Tatrzańskiej ze swoim Klinem, gdzie zatrzymywały się w tym samym celu wycieczki zmierzające w kierunku Morskiego Oka.
|
Ostredok (słow. Ostredok), tzw. Małe Otargańce.
Na pierwszym planie południowy szczyt (1674 m n.p.m.), z tyłu północny (1714 m n.p.m.). |
O godzinie 13.00 zbieramy się w dalszą wędrówkę. Omijamy od zachodniej strony wyższy wierzchołek Małych Otargańców o wysokości 1714 m n.p.m. Obchodząc ten wierzchołek pokonujemy lekko eksponowane, niewysokie zejście po skałach. Szybko zaczynamy kolejne mozolne podejście. Podczas tej wspinaczki, oglądając się za siebie zauważyć można, iż na północ od najwyższego wierzchołka Małych Otargańców ciągnie się około 100 metrowy rów grzbietowy. Nie raz jeszcze spoglądamy w tamtą stronę, przy okazji musowych przystanków dla złapania oddechu. W niektórych miejscach jest tak stromo, że trzeba sobie pomóc rękoma. W pewnych fragmentach nasza ścieżka biegnie w pobliżu urwistych skarp, a nawet po podciętej skale. Otaczające plenery zaczynają być nieprawdopodobnie pięknie.
|
Niżnia Magura (1920 m n.p.m.) widziana z Małych Otargańców. |
Niesamowite przeżycia wyzwala też wędrówka wąską granią, której zbocza opadają stromo po obu stronach 800-900 metrów w dół. Przez chwilę mamy przyjemność wędrówki wąską ścieżką biegnącą wzdłuż zachodniego zbocza grani. Pod samym szczytem ścieżka ta wprowadza nas na skały, po których wspinamy się już ostro w górę na Niżnią Magurę (słow. Nižna Magura). Skalna część wierzchołkowa jest nieco rozciągnięta wzdłuż grani, a szlak prowadzi nas teraz właśnie po niej, tj. wąskim skalnym grzbietem, opadającym na boki kilkanaście metrów w dół ku silnie stromym zboczom.
|
Podejście na Niżnią Magurę (z tyłu widać Małe Otargańce). |
|
Na Niżniej Magurze. |
Szlak omija jednak wierzchołek Niżniej Magury, sięgający wysokości 1920 m n.p.m. Przechodzimy poniżej niego około godziny 13.50, schodząc po skałach nieco poniżej grzbietu, na jego zachodnią stronę. Chwilę idziemy ekscytującą ścieżką wcinającą się w prawie pionowe trawiasto-skalne zbocze. W pobliżu północnego zbocza wierzchołka Niżniej Magura ścieżka zaczyna wznosić się do góry, do miejsca, gdzie znów pomocne są ręce. Po wejściu na opadający ku przełęczy grzbiet, przechodzimy na jego drugą stronę schodząc po ekspozycyjnych skałach. Trochę dalej ścieżka ciągnie się środkiem grani, dostarczając nam widoków na zachodnią i wschodnią stronę.
|
Wspinaczka po Niżniej Magurze; w tle widać już Pośrednią Magurę. |
Grań przed szczytem kolejnej Magury jest postrzępiona. Występują na niej garby skalne, na których niekiedy trzeba podeprzeć się lub podciągnąć. Tak o około godziny 14.45 osiągamy Pośrednią Magurę (słow. Prostredna Magura). Jej wierzchołek jest bardzo charakterystyczny, bo jest mocno pofalowany. W najwyższym punkcie osiąga 2050 m n.p.m.
|
Podejście na Pośrednią Magurę, za nami Niżnia Magura. |
|
|
|
Rojnik górski (Sempervivum montanum L.). |
|
Przed Pośrednią Magurą. |
|
Na skałach Pośredniej Magury. |
Pośrednia Magura jest najciekawszym fragmentem Otargańców. Szlak faluje tu podobnie jak cała Magura w górę i w dół prowadząc granią, choć niekiedy schodzi z niej na chwilę nieco poniżej, trawersując zbocze. Dużo tu miejsce eksponowanych, wąskich przejść po urwistych skałach. Wędrówka po tych skałach staje się pasjonująca nie tylko ze względu na wspaniałe, otaczające widoki, ale również piękną formę grani po której stawiamy nasze stopy. Ekspresja skalnych wierchów tworzących grań Otargańców jest osobliwością w Tatrach. Są one tak samo unikatowe, jak Rzędowe Skały pod Siwym Wierchem. Posiadają wyjątkowe formy skalne, choć nie tworzą skalnych labiryntów ze względu na niewielką szerokość całej grani. Jednak dzięki temu, że ciągną się one wąską granią czujemy wokół siebie o wiele więcej powietrza i przestrzeni. Poszarpane Otargańce przez cały czas wędrówki są jak niebiańska galeria widokowa. A wszystko to na ogromnej wysokości ponad dnem Doliny Raczkowej z jednej strony i Doliny Jamnickiej z drugiej strony. Szczególnie atrakcyjnie prezentują się najbliższe szczyty: Barańców, Smreka, Rohaczy, Starorobociańskiego Wierchu, czy grani Bystrej, które cały czas zmieniają swoje oblicze w miarę naszego przemieszczania się i zmianie kąta patrzenia. Pomiędzy wierzchołkami najbliższych gór pojawiają się tu i ówdzie bardziej odległe.
|
Wierzchołki Pośredniej Magury (2050 m n.p.m.) widziane od południa ze szlaku. |
|
Wspinaczka graniowa na Pośredniej Magurze. |
|
Na zejściu z Pośredniej Magury. |
|
Bystra (2248 m n.p.m.), z prawej Zadnia Kopa nazywana też Niżnią Bystrą (2163 m n.p.m.). |
|
Panorama w kierunku Rohaczy. |
|
Zejście z Pośredniej Magury. |
|
Pośrednia Magura (widok od północy). |
Za Pośrednią Magurą pokonujemy niewielki garb i znów idziemy w górę. Tym razem po mniej atrakcyjnych szarozielonych głazach, które pokrywają strome zbocza kolejnej góry. Wygląd tej góry z przełęczy łudząco przypomina Raczkową Czubę, ale oczywiście nie jest to ona. To Wyżnia Magura (słow. Vyšná Magura), której wierzchołek sięgający 2095 m n.p.m. zdobywamy o godzinie 15.30. Stąd chwilowo przysłonięta Raczkowa Czuba prezentuje się już w pełnej okazałości jako następny cel na trasie naszej wędrówki.
|
Wyżnia Magura (2095 m n.p.m.) widziana od południa ze szlaku. |
|
Podejście na Wyżnią Magurę. |
|
Pośrednia Magura, a za nią widoczny jest szczyt i wschodnie zbocze Niżniej Magury. |
|
Raczkowa Czuba (z prawej) i Jarząbczy Wierch (z lewej) - ostatnie szczyty Otargańców. |
|
Wyżnia Magura od północy. |
|
Wszystkie Magury: Wyżnia, Pośrednia i Niżnia (od najbliższej do najdalszej). |
|
Krywań (widziany podczas podejścia na Raczkową Czubę). |
Dalej szlak obniża się przez chwilę w dół, a następnie pnie się stromo w górę trawiastym zboczem na Raczkową Czubę. Dochodzi już 16.05, gdy stajemy na wierzchołku Raczkowej Czuby, ze słowackiego zwanej Jakubiną. Jest to najwyższy szczyt w masywie Otargańców i drugi co do wysokości szczyt Tatr Zachodnich, liczący 2194 m n.p.m. Jej wierzchołek góruje nad pozostałymi, dając nam bardzo rozległą panoramę widoków, uchodzącą za jedną z najładniejszych w Tatrach. Stromymi, kamienno-trawiastymi zboczami wznosi się około 500-700 metrów ponad otaczającym go dolinami. Z jej nieporośniętych kosodrzewiną zboczy w zimie zsuwają się potężne lawiny, jedne z największych w Tatrach. Siadamy tu, by posilić się i zregenerować siły, ale okazuje się, że o ile jeszcze 100 metrów niżej było upalnie, to tu wiejący wiatr bardzo wychładza. Siedząc tu dłużej trzeba założyć kurtkę, a nawet kaptur lub czapkę na głowę. Dlatego też nie przeciągamy naszego pobytu na Jakubinie. Po około 15 minutach zaczynamy schodzić w kierunku Jarząbczego Wierchu.
|
Raczkowa Czuba, słow. Jakubina (2194 m n.p.m.). |
|
Na Raczkowej Czubie (2194 m n.p.m.). |
|
Na Raczkowej Czubie (2194 m n.p.m.). |
Teraz będziemy już z każdym zdobytym szczytem obniżać swoją wysokość. Czujemy już zmęczenie i nikogo to nie dziwi. Za nami dość forsowna trasa z sumarycznym przewyższeniem blisko 1500 metrów. Przed nami jeszcze daleka droga. Trochę pośpiesznym krokiem, na tyle ile się da, schodzimy ku granicy słowacko-polskiej. Zbocze Raczkowej Czuby, po którym schodzimy usłane jest głazami skalnymi. Trzeba uważnie pilnować znaków naszego zielonego szlaku, by nie zbłądzić na tym skalnym rumowisku. Już kilka metrów poniżej wierzchołka Raczkowej Czuby robi się dużo cieplej.
|
Zejście z Raczkowej Czuby, przed nami Jarząbczy Wierch.. |
Z prawej strony na dnie Zadniej Doliny Raczkowej na zielono-trawiastej murawie kontrastują Raczkowe Stawy (słow.
Račkove plesá) o czerwono zabarwionej linii brzegowej. Doskonale widać trzy większe stawy, ale w całej Dolinie Raczkowej jest jeszcze kilka niżej położonych, niewielkich stawków okresowo wysychających. Z trzech stawów, które widzimy wypływa Raczkowy Potok.
Na Jarząbczy Wierch (słow.
Hrubý vrch) o wysokości 2137 m n.p.m wchodzimy o godzinie 16.45. Jego wierzchołek znajduje się po stronie słowackiej. Linia graniczna biegnie trochę niżej i dalej na północ. Widoki z Jarząbczego Wierchu są równie piękne jak z Raczkowej Czuby zarówno na wschód jak i zachód, a także na północ tj. leżącą po polskiej stronie Dolinę Jarząbczą. Schodzimy do czerwonego szlaku granicznego i skręcamy nim w kierunku Kończystego Wierchu. Od strony północnej zbocza Jarząbczego Wierchu są bardzo zadziorne. Chwilami trzeba przypomnieć sobie o pomocnych dłoniach przy schodzeniu po stromych skałach. Dalej już równą ścieżką po grzbiecie, aż do Jarząbczej Przełęczy (1954 m n.p.m.), gdzie szlak przebiega w pewnej ekspozycji przez skałki. Za przełęczą znów łatwą ścieżkę lekko wznoszącą się ku Kończystemu Wierchowi.
|
Na Jarząbczym Wierchu (2137 m n.p.m.) |
|
Trudniejszy fragment podczas schodzenia z Jarząbczego Wierchu. |
|
Jarząbcza Przełęcz (1954 m n.p.m.). |
|
Raczkowa Czuba, (słow. Jakubina), a u jej stóp Raczkowe Stawy - widok z Jarząbczej Przełęczy. |
Na szczyt Kończystego Wierchu (słow.
Končista) o wysokości 2002 m n.p.m. docieramy o godzinie 17.30. Stąd dopiero widać w pełni olbrzymią Raczkową Czubę, od stóp po sam wierzchołek. Na Kończystym Wierchu żegnamy się z Raczkową Doliną i zielonym szlakiem schodzimy na stronę polską. Zejście z Kończystego Wierchu jest strome, ścieżka na całej szerokości pokryta jest drobnym kamieniem. To trochę utrudnia wędrówkę, ale tylko do położonej poniżej Dudowej Przełęczy. Dalej mamy bardzo wygodną ścieżkę, którą obchodzimy trawiaste wzniesienie Czubika (1845 m n.p.m.).
|
Na szczycie Kończystego Wierchu (2002 m n.p.m.). |
Podczas wchodzenia na Trzydniowiański Wierch z prawej urzeka Kominiarski Wierch. Schodzące coraz niżej słońce rzeźbi jego wapienie swoimi promieniami. Trochę bardziej na prawo, za kolejnymi grzbietami intryguje strzelisty, wapienny wierzchołek. Zastanawiamy się co to może być? Po dokładnym przyjrzeniu się widać na nim delikatną pionową rysę. To krzyż, a więc to Giewont w nietypowej pozie.
|
Giewont. |
|
Za nami (od lewej) Czubik, Kończysty Wierch, Jarząbczy Wierch.
Ponad przełęczą pomiędzy Kończystym i Jarząbczym widać wierzchołek Raczkowej Czuby. |
Teraz szybko wspinamy się na pierwszy, niższy wierzchołek Trzydniowiańskiego Wierchu o wysokości 1758 m n.p.m. Można było go obejść ścieżką od wschodniej strony, ale byliśmy prawie na szczycie, gdy spostrzegliśmy taką możliwość. Trochę się nam spieszy, bo słońce coraz szybciej zbliża się ku horyzontowi. Drugi wierzchołek Trzydniowiańskiego Wierchu o wysokości 1762 m n.p.m. mijamy o godzinie 18.05. Mijając go zmieniamy zielony szlak na czerwony, którym zmierzamy na grzbiet Kulawca. Z lewej od samego Jarząbczego Wierchu mamy też jak na dłoni całą Dolinę Jarząbczą. Próbujemy odnaleźć końcowy punkt znajdującego się w niej szlaku papieskiego. Znakomicie prezentują się charakterystyczne Mnichy Chochołowskie. A tak w ogóle to dookoła jest pięknie, ale spieszmy się, bo nie zdążymy przed zmrokiem.
|
Na Trzydniowiańskim Wierchu (1758 m n.p.m.). |
Do wylotu Doliny Chochołowskiej jeszcze kawał drogi. Grzbiet Trzydniowiańskiego Wierchu zaczyna opadać w jego kierunku, jeszcze dość łagodnie, ale ścieżkę przecinają na różnej wysokości liczne gałęzie i korzenie. To męczący fragment trasy, tym bardziej, że nogi mamy już dość zmęczone. Gdy wchodzimy w pas leśny pojawia się jednak coś gorszego dla nóg, ostre zejście w dół usłane drewnianymi stopniami, niekiedy bardzo wysokimi. Schodki wiją się na prawo i lewo. Nie możemy doczekać się ich końca. Udaje się w końcu dojść do Krowiego Żlebu, w którym prowadzona jest zrywka drzew. Krowim Żlebem schodzimy kamiennymi stopniami, potem wchodzimy na gruntową drogą. W jednym miejscu przeskakujemy po wystających kamieniach przez przepływającą przez nią wodę.
|
Kulawiec porośnięty niesamowitą kosodrzewiną. |
|
Krowi Żleb. |
|
W Krowim Żlebie. |
O godzinie 19.15 przechodzimy przez Polanę Trzydniówka. Słońce zniknęło już gdzieś za graniami górskimi. Przez moment zastanawiamy się: może by tak skorzystać z wypożyczalni rowerów i zjechać w dół. Eeee, gdzie tam! Trudy wędrówki spowodowały, że grupa nieco się rozciągła. Mamy trochę dystansu przed zamykającymi, a poza tym nogi jakoś teraz same niosą. Dlatego kontynuujemy pieszą wędrówkę zielonym szlakiem w dół Doliny Chochołowskiej. Do Siwej Polany docieramy o godzinie 20.20, a 10 minut później jesteśmy przy szlabanie wjazdowym na jej drugim krańcu.
Kończymy niezwykle udaną wędrówkę w poprzek Tatr Zachodnich. Jesteśmy pod wrażeniem przebytej trasy ilości zdobytych szczytów, wykonanych podejść. Siedząc teraz w domowym zaciszu trudno jest skierować myśli ku codziennym obowiązkom. Nie mogą zniknąć sprzed oczu cudowne obrazy opadających gani po obu stronach ścieżki naszej wędrówki, pięknych panoram, a w przede wszystkim osobliwej enklawy na terenie Tatr, jaką bez wątpienia są Otargańce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz