Twoja przystań przed kolejną wędrówką i dziennik turystycznych przedsięwzięć.

czwartek, 30 grudnia 2010

Limanowa, Łysa Góra

Wierzyć się nie chce jak szybko Ala i Ela załapały narciarskie podstawy. Dało to nam wiele satysfakcji i pozwoliło myśleć o ambitniejszych stokach, które ułatwią młodym adeptom narciarstwa wejść na kolejne stopnie wtajemniczenia, a mnie (chciałoby się powiedzieć) pozwolą poczuć wiatr we włosach. W zamyśle tym musiała to być stacja narciarska, która dysponuje dwoma stokami: dla początkujących i takim w sam raz dla mnie. Choć zestawem takich stoków dysponuje praktycznie każdy ośrodek narciarski, to ten właściwy musiał spełniać jeszcze jedno kryterium. W końcu Alicja niespełna kilkanaście dni temu zaczęła samodzielnie zjeżdżać na nartach i obydwoje pewniej byśmy się czuli mając na siebie oko. Chcieliśmy więc, aby obie nartostrady znajdowały się w bezpośrednim sąsiedztwie. Wybór padł na położoną w pięknej kotlinie górskiej Beskidu Wyspowego stację narciarską, z nartostradami zlokalizowanymi na północnych zboczach Łysej Góry. Tam właśnie wyruszyliśmy, ja i Alicja.

MAPA TRAS:

Trasa
Stopień trudności
Długość
trasy
Różnica
poziomów
1
FIS
700 m
168 m
2
1000 m
168 m
3
300 m
60 m


OPIS:
Stacja Limanowa-Ski znajduje się około 5 km od centrum Limanowej. MAX-BUS, którym podjeżdżamy z dworca autobusowego w Limanowej „wyrzuca” nas w dzielnicy Sarczyn. Do stacji narciarskiej jest stąd kilka kroków. Do otwarcia stoku pozostało jeszcze 30 minut. Mamy dużo czasu, aby spokojnie przygotować się. Trochę jestem zaniepokojony, bo część szerokości stoku wykorzystywana jest przez juniorów trenujących zjazd slalomowy. W Internecie nic nie pisali o tym, że część stoku nie będzie ogólnie dostępna. Dowiadujemy się jednak, że trening nie potrwa już długo i zakończy się przed otwarciem stoku dla wszystkich.

Dochodzi godzina 9.00. Ruszają orczyki przy zielonej trasie. Tam kierujemy się najpierw. Zaczynamy z Alicją od wspólnych zjazdów. Pierwsze wrażenia mamy znakomite. Nawierzchnia stoku jest bardzo zadbana przez organizatorów, śnieg znakomity, a i warunki pogodowe nie do pogardzenia. Zielona trasa dla początkujących to 300 metrowy pas szerokiej i wygładzonej nawierzchni. To sprzyja w koncentracji nad doskonaleniem techniki jazdy, jak też lekkiej jeździe ze skrętami o różnym promieniu. Trasa ta od razu przypadła do gustu Alicji szlifującej nabyte dopiero co podstawowe umiejętności zjazdu na nartach. Atutem są tu też dwa równoległe orczyki poprowadzone wzdłuż trasy, które minimalizują czas oczekiwania przed wyciągiem. Trasa zielona to również świetne miejsce na rozgrzewkę przed udaniem się na trudniejsze odcinki wiodące niemal z samego wierzchołka Łysej Góry, a dokładnie z wysokości 780 m n.p.m. (1 metr niżej od najwyższego wzniesienia tej góry).

Przy górnej stacji orczyka - widok w dół na zieloną trasę dla początkujacych.
Z lewej biegną równolegle końcowe odcinki pozostałych tras.

Poprowadzona jest stąd najtrudniejsza trasa, choć licząca w całości zaledwie 700 m. Długość taka nie jest powalająca, ale przyznać trzeba, że występująca w jej początkowym fragmencie stromość wzbudza duży respekt. Ten pierwszy odcinek oznaczony jest kolorem czerwonym, choć na samym jego początku być może bardziej adekwatna byłaby kwalifikacja czarna. Posiada on certyfikat FIS do organizowania międzynarodowych zawodów w kategorii slalom. Drugi końcowy odcinek tej trasy o długości około 300 m oznaczony jest już kolorem niebieskim. Jest to kawałek bardzo szerokiej nartostrady, na której równolegle poprowadzona jest również zielona trasa, z której korzysta Alicja.

Punkt gastronomiczny przy górnej stacji wyciągu krzesełkowego.
Z prawej strony początek niebieskiej trasy widokowej.

Druga trasa zbiegająca z Łysej Góry to tzw. trasa widokowa licząca 1000 m długości. Oznaczona jest na całej długości kolorem niebieskim. W przeciwieństwie do czerwonej trasy FIS, niebieska widokowa łagodnie zawija się wokół Łysej Góry. Jest ona na tym odcinku dość wąska i raczej nie jest możliwe zataczanie na niej szerokich łuków. Jednak jej główną atrakcją są piękne widoki. Urzekają one prawie każdego zjeżdżającego tędy narciarza. Wielu z nich zjeżdża na bok tej nartostrady by je podziwiać, czy też uwiecznić na fotografii. Niebo jest prawie całe zachmurzone, ale nie zabiera to uroku rozciągającej się stąd panoramy. Urzeczony nią spędzam tu trochę czasu.

Na szczycie czerwonej trasy FIS.

Nartostrada widokowa łagodnie trawersuje wokół zbocza Łysej Góry, które w niektórych miejscach jest dość spadziste. Na tych odcinkach przed wypadnięciem z trasy zabezpiecza nas system z siatek. Po dojechaniu na północną stronę przychodzi nam zmierzyć z dużo trudniejszym odcinkiem naszej niebieskiej trasy, która właściwie przyjmuje stromość końcowego odcinka czerwonej FIS. Początkujący narciarze mogą tutaj mieć trudności z płynnym jego pokonaniem. Natomiast niżej trasa wchodzi już na szeroką i lekko opadającą płaszczyznę, na którą zbiega również poznana wcześniej czerwona trasa FIS.

Tu niebieska widokowa trasa skręca w prawo i stromo opada obok czerwonej FIS.

Widok z góry na najtrudniejszy odcinek niebieskiej trasy.

Obie trasy poprowadzone po zboczach Łysej Góry dają bardzo zróżnicowanie wrażenia. Jednak raczej nie usatysfakcjonuje to w pełni wielbicieli wielowariantowości tras, tym bardziej, że końcowe ich odcinki biegną po tym samym terenie. Strome odcinki wymagają oczywiście odpowiedniego poziomu wtajemniczenia narciarskiego, by w pełni odczuwać przyjemność z ich pokonywania. Początkujący narciarze mogą tu mieć pewne problemy.



Przed południem z nad  Tatr zaczynają odpływać chmury odsłaniając błękitne niebo. Po serii zjazdów czerwoną trasą skłania mnie to do ponownej wizyty na trasie widokowej. Zarys Tatr na horyzoncie stał się wyrazistszy i nabrał teraz bardziej żywej kolorystyki. Ku uciesze dla ducha i oka  nie mogę sobie odmówić krótkich postojów przy trasie zjazdu.

Panorama z trasy widokowej.
Zbliżenie na Tatry.

Widok z dołu na trasy narciarskie.

I niestety o godzinie 13.00 kończą nam się karnety. Kończymy dzisiejszą narciarską przygodę. Żal stąd wyjeżdżać, tym bardziej, że chmury zniknęły niemal zupełnie, a zza Łysej Góry słoneczko pięknie promienieje. Ale cóż, bus nie będzie czekał, a kursuje tu bardzo rzadko. Gdybyśmy dysponowali własnym środkiem transportu z pewnością byśmy jeszcze tu pozostali.

Zza Łysej Góry słoneczko pięknie promienieje.

wtorek, 28 grudnia 2010

Na nartach w podkrakowskich Podstolicach

Od sezonu 2009/2010 we wschodniej części Pogórza Wielickiego, w podkrakowskiej wiosce Podstolice funkcjonuje stacja narciarska Podstolice SKI. Jest to niewielki ośrodek narciarski, godny polecenia początkującym sympatykom narciarstwa. Mieszkańcom Krakowa miejsce to daje szansę szybkiej ucieczki od miejskiego gwaru i zgiełku, a rozciągająca się wokół okolica jest w stanie wręcz oszołomić spokojem.

sobota, 11 grudnia 2010

Jako róża jest najpiękniejszą i najwonniejszą z kwiatów

Zima w tym roku zawitała dość wcześnie, sprawiając ogromną radość pasjonatom białego szaleństwa - wszak ubiegłoroczne oczekiwanie na śnieg przeciągnęło się właściwie przez cały grudzień. A w tym roku niespodzianka...

sobota, 4 grudnia 2010

Kasina Wielka, Śnieżnica

Zima w tym roku zawitała wcześnie. W zeszłym roku na pierwszy konkretny śnieg trzeba było czekać aż do stycznia - wtedy dopiero ruszyły nasze krajowe stoki narciarskie. W tym roku aura jednak spłatała miłego figla i pierwsze wyciągi narciarskie ruszają właśnie dziś. Decyzja była szybka, choć istniało niebezpieczeństwo, że na otwieranych stokach będą tłumy spragnionych białego i szaleństwa, tym bardziej, że to przecież weekend. Po kilkumiesięcznym rozstaniu znów przywitałem się ze swoimi nartami, spakowałem je i wyruszyłem do nieodległej Kasiny Wielkiej.

Pogoda zapowiada się wyśmienita. Wyjeżdżam pod gwiaździstym niebem. W czasie podróży powolutku jaśnieje od blasku wstającego słońca, które niebawem rozświetla horyzont na wschodzie, ponad wzniesieniami Beskidu Wyspowego. Niebo stopniowo przybiera na błękicie. Pomyślałem, że to wymarzona aura na narciarską eskapadę.

sobota, 6 listopada 2010

Parę słów o Słońcu na jesiennym szlaku

Słońce to źródło energii zasilające naszą planetę - źródło światła i ciepła, tak niezbędnych dla podtrzymania życia na Ziemi. Słońce reguluje rytm życia człowieka i innych organizmów żywych, wyznaczając dzień i noc, a także porę roku. Dzięki niemu życie ciągle rozwija się i ewoluuje, tworząc niezwykle bogaty świat fauny i flory, który na co dzień możemy podziwiać.

Już od dawien dawna ludzie mieli świadomość istotności Słońca dla naszego życia, przypuszczalnie również miało niebagatelne znaczenie dla jego początku. Najprawdopodobniej to właśnie z pyłu słonecznego  powstało wszystko co nas otacza. Powietrze, woda, każda grudka ziemi po której stąpamy, każdy kamień na naszym szlaku i skała po której się wspinamy pochodzi od Słońca. Najstarsze skały na Ziemi wg datowania izotopowego mają około 4,4 miliarda lat (niewiele mniej niż czas życia Słońca). Trudno jednak będzie nam napotkać takie skały na górskim szlaku, bowiem są one na Ziemi niezwykle rzadkie, z powodu nieustannego przekształcania się naszej planety - erozji, wulkanizmu i tektoniki płyt.

sobota, 23 października 2010

Ostremi opokami groźnie otoczony

Przede nami leżą stare fotografie z dawnych zakładowych wycieczek w Pieniny, na które jeździliśmy w minionej epoce z naszymi rodzicami. Są też zdjęcia naszych rodziców. Na zdjęciach tych widać tratwy flisackie, a w nich znajome twarze, tylko trochę młodsze. Jak ten czas leci? Nie było wtedy jeszcze jeziora Czorsztyńskiego, a spływ tratwami przełomem Dunajca był dłuższy o kilka kilometrów.

sobota, 9 października 2010

Na szlakach ciszy i spokoju

Wybierając się na dzisiejszą wyprawę górską po Beskidzie Makowskim z pobliskim kołem PTTK byłem przekonany, że jednym z jej celów jest Chełm znany mi z sezonu narciarskiego, wznoszący się w bezpośrednim sąsiedztwie Myślenic. Zwykle przed wyjazdem w góry przeglądam mapy, czytam opisy. Tym razem trasę potraktowałem luzacko, dla podtrzymania kondycji i zdając się zupełnie na przewodnictwo doświadczonego przodownika turystyki górskiej. Cóż... zdziwiłem się wraz z kilkoma innymi turystami, kiedy autokar niedługo po minięciu Myślenic skręca w prawo i wiezie nas jeszcze wiele kilometrów na zachód. Wiedziałem, że Chełmów w polskich górach jest nadto, ale nie spodziewałem się obecności dwóch osaczających jedną Babicę - drugi cel naszej wędrówki.
Marek

niedziela, 3 października 2010

Zlot na Hali Krupowej

Wędrówkę rozpoczynamy o 8.45 na Przełęczy Lipnickiej, zwanej również Krowiarki, położonej na wysokości 1010 m n.p.m., pomiędzy masywem Babiej Góry i pasmem Polic. Jest ona najwyższą dostępną komunikacyjnie przełęczą górską zachodnich Beskidów.

niedziela, 26 września 2010

Kraina łagodności i wapiennych skałek

Czy tylko góry są urzekającym ewenementem natury, dającym poczucie piękna, wewnętrznego spokoju w harmonii z otaczającą przyrody? Sprawdzimy to dzisiaj, wybierając się do wcale nie odległego od Krakowa zakątka, do krainy łagodnych wzniesień i stromych wapiennych skałek, tworzących urokliwe dolinki i wąwozy. To Dolinki Podkrakowskie, ciągnące się na zachód od Krakowa: Prądnika, Kluczwody, Bolechowicka, Kobylańska, Będkowska, Szklarki, Racławki i Eliaszówki. Dwie z nich znajdą się dziś na trasie naszej wędrówki: Dolina Kluczwody i Dolina Bolechowicka.

czwartek, 23 września 2010

Buczynowe Turnie

Do dzisiejszego wypadu w Tatry natchnęły nas wyśmienite prognozy pogody. Jeszcze przed świtem, gdy zmierzałem na dworzec autobusowy uwagę moją zwróciło bezchmurne niebo ze srebrzącym Księżycem w pełni. Pierwotnie zakładaliśmy wyjazd dwudniowy i przejście całej Orlej Perci, ale skończyło się na jednym dniu. Za cel wyprawy obraliśmy sobie najdłuższy odcinek Orlej Perci pomiędzy szlakami zejściowymi, a mianowicie Buczynowe Turnie. Miało być też więcej osób w ekipie, ale z różnych przyczyn (choroba, brak urlopu) pozostało nas dwóch: wujek i ja.

sobota, 18 września 2010

Jagnięcy Szczyt

Nie byliśmy pewni czy warunki pogodowe dopuszczą nas do najbardziej wysuniętego na północny wschód wierzchołka głównej grani Tatr Wysokich. Śnieg w Tatrach pojawił się tego roku bardzo wcześnie i wiedzieliśmy, że w wielu miejsca zalega na wysokogórskich szlakach tatrzańskich. W wielu miejscach występowało oblodzenie. Grupa PTTK z którą wybraliśmy się na tą wyprawę podejmowała już próbę zdobycia Jagnięcego Szczytu, ale ze względu na złe warunki pogodowe skończyła się ona fiaskiem (Zelené pleso - 27.06.2009).

Istnieje dziś groźba deszczu, ale przecież zawsze można w takiej sytuacji zarządzić odwrót. Bezpośrednie podejście i wspinaczka na Jagnięcy Szczyt nie należy do najprostszych (dlatego nie zabieraliśmy tym razem najmłodszej córki Elżbiety). Na jego szczyt prowadzi tylko jeden znakowany szlak, a zatem droga powrotna sprowadza na tą samą stronę grani, skąd przyszliśmy, dlatego też nie ma problemu z lokalizacją punktu zbornego, w którym oczekiwał będzie na nas autokar.

niedziela, 29 sierpnia 2010

Na Grzesia od Słowacji

Niestety, wczesny poranek nie wróży optymistycznej pogody na dziś. Nad Zubrzycą Górną wiszą chmury, panuje ziąb. Właściwie nie chce się wstawać. Jednak magnetyzm górski jest silniejszy, choć do końca nie jesteśmy pewni gdzie pójdziemy i co zobaczymy. W duchu liczymy, że po stronie słowackiej pogoda jest lepsza. Prognozy pogody mówią, że front deszczowy ma przesuwać się bardziej na północ, a w jego miejsce ma stopniowo przychodzić od południa rozpogodzenie.

sobota, 28 sierpnia 2010

Rohackie stawy i wodospady

O Rohaczach myśleliśmy już od pierwszych przygód z górami. Jeszcze przed tą wyprawę byliśmy zauroczeni niezwykłością tego miejsca. Od dawna stanowiły wymarzony cel naszych wędrówek. Setki razy przeglądaliśmy internetowe fotografie, zaczytywaliśmy się w relacjach z wycieczek na te dwa wybitne, skaliste szczyty Rohacza Ostrego i Rohacza Płaczliwego. W planach na drugi dzień były szczyty grani Trzy Kopy, Hrubą Kopę, Banówkę. Jednak już od paru dni spodziewaliśmy się przeszkód w realizacji tych planów, zupełnie niezależnych od nas. I faktycznie nadeszły one już dzisiaj. Byliśmy bezradni, bo stanowiły dla nas zbyt duże ryzyko. Zaowocowały one zmianą planów na dzisiejszy dzień. Pewnie zastanawiacie się jakie to były przeszkody, a może i nie, bo przecież każdy wędrowca górski wie, co może utrudnić, albo skutecznie uniemożliwić „spacer” po graniach górskich.

sobota, 21 sierpnia 2010

Tam gdzie zbójnicy z Orawy chodzili

Już na początku tygodnia spodziewaliśmy się, że będzie dziś przepięknie. I faktycznie tak było przez cały dzień. Słoneczko grzało, choć już nieco niżej na horyzoncie (bądź co bądź to już druga połowa sierpnia), ale to i lepiej bo nie było takiego skwaru.

niedziela, 15 sierpnia 2010

Tatry zagrały dziś inaczej

Zakopane przywitało nas bardzo ciepłą, słoneczną pogodą. Niebo częściowo przysłonięte było cienką warstwą chmur, a w powietrzu dało się wyczuwać lekki zaduch, co było symptomem spodziewanych opadów deszczu, zapowiadanych na późne godziny popołudniowe. Wiedzieliśmy, że musimy się uwijać, bo trasa była długa, a przeciągnięcie pobytu w górach ze względu na możliwość wystąpienia opadów było ryzykowne.

Sukces sprzed czterech dni, kiedy to udało się nam przejść kawałek Orlej Perci, dodawał nam odwagi, i dzisiejsza trasa nie wydawała się już tak bardzo trudna, jak to zdawało się nam jeszcze niedawno. Zabraliśmy ze sobą Elżbietę, by mogła zaliczyć swój pierwszy dwutysięcznik, którym przecież jest Przełęcz Krzyżne, choć nie jest to wierzchołek góry. Przejście przez Przełęcz Krzyżne uznać można również za swego rodzaju nobilitację, jako że jest ona fragmentem Orlej Perci.

środa, 11 sierpnia 2010

Orla Perć - damy radę?

O Orlej Perci po raz pierwszy szerzej dowiedziałem się niespełna rok temu, w artykule „Zabójcza Orla Perć?” opublikowanym 23 września 2009 roku na stronie portalu Onet. Pamiętam, że bardzo mnie zaintrygował ten artykuł, choć z górami nigdy wcześniej nie miałem do czynienia. Od tego momentu zacząłem przeczesywać Internet poszukując w nim opisów i fotografii tego najtrudniejszego w Tatrach szlaku. Zaczytywałem się w relacjach osób, które go pokonywały i zastanawiałem się, czy byłbym w stanie sam przejść po tak przepaścistym terenie, czy mógłbym zobaczyć na własne oczy piękno tych zapierających dech w piersiach widoków, i czy w ogóle jest to dla mnie odpowiednia forma aktywnego wypoczynku. Przeczytane materiały i bezpośrednie relacje osób, które były na Orlej Perci, uświadamiały mi ryzyko występujące na tej ekstremalnej trasie turystycznej, wymagającej od przeciętnego turysty odpowiednich predyspozycji, doświadczenia i przygotowania. W takiej sytuacji Orla Perć pozostawała jedynie w moich zamysłach, a swoje zainteresowania zwróciłem w stronę łatwiejszych wyzwań, zaszczepiając je również swojej rodzinie. Tak zaczęliśmy wspólną pasję wędrowania po górach - górach, które przyciągały jak magnes, z wycieczki na wycieczkę coraz bardziej. Dostrzegł to oczywiście pewien nasz wujek, który wędrowaniem po górach wypełnia każdą swoją wolną chwilę, a Orlą Perć zaszczyca swoją obecnością kilka razy w roku. Długo razem gawędziliśmy o przebytych trasach i zdobytych szczytach. Z naszej strony niewiele tego było, ale zdradziliśmy, że za kilka dni wybieramy się na skrajny punkt Orlej Perci - przełęcz Krzyżne wraz z naszą grupą turystyczną PTTK. W ten sposób chcemy przynajmniej przez chwilę znaleźć się na sławetnym szlaku, a przy okazji wyjść po raz pierwszy w życiu na wysokość powyżej 2000 m n.p.m. Usłyszawszy to i znając przychylne prognozy pogody na najbliższą środę, wujek niespodziewanie zaproponował wspólną wyprawę na Orlą. Dalej sprawy potoczyły się dość spontanicznie.

niedziela, 25 lipca 2010

Z deszczu do jaskini

Nasze bardzo ambitne na dziś plany zmienił deszcz. Miało być przejście całej szerokości Tatr, od Słowacji do Polski, poprzez grań Otargańców, potem przez Kończysty Wierch, Trzydniowiański Wierch do Doliny Chochołowskej. Tymczasem pozostało zadowolić się czymś innym.

sobota, 17 lipca 2010

Barania Góra

Zapowiada się ładny, ciepły dzień. Nie bardzo upalny, gdyż na niebie rozpozciera się cienka warstwa  chmur, która odbija część promieni słonecznych z powrotem w przestrzeń kosmiczną. Chcemy dziś zatoczyć szeroki i głęboki łuk po Pasmie Baraniej Góry wraz z naszą grupą turystyczną. Idą z nami Alicja i Elżbieta.

sobota, 10 lipca 2010

Kasprowy Wierch

Dzień przywitał nas pięknym, słonecznym porankiem. Dzień wspaniały - mając na myśli zaplanowaną wycieczkę na Kasprowy Wierch. Dzień sprawdzianu dla naszej siedmioletniej Elżbiety, która od jakiegoś czasu nękała nas pytaniem: A kiedy ja pojadę w góry? A kiedy mnie zabierzecie na wspinaczkę? No cóż, pomyśleliśmy, że Kasprowy Wierch będzie dla niej świetnym debiutem, który utkwi w pamięci na zawsze, jako coś pozytywnie wyjątkowego, do czego będzie się tęsknić już przez całe życie, pomimo poniesionych trudów wędrówki. Poza tym trasa na szczyt Kasprowego Wierchu nie jest zbyt długa, a daje smak prawdziwie górskiej wyprawy.

sobota, 3 lipca 2010

W labiryncie skałek - czy to bajka, czy sen

Drugie spotkanie z górami, drugie z Tatrami, tym razem słowackimi. Trzy tygodnie temu góry na tyle uwiodły nas, że na dzisiejszą wyprawę czekaliśmy z ogromną niecierpliwością. Trochę z obawami, bo poprzednia wycieczka trochę soków z nas wycisnęła, a dzisiejsza trasa wyglądała na trudniejszą i dłuższą. Pojawić się na niej miały większe ekspozycje i nieznana jeszcze przez nas formacja górska - pionowe kominki. Dlatego też w okresie poprzedzającym wyjazd były długie spacery, bieganie, nordic walking, które miały korzystnie przełożyć się na kondycję i wytrzymałość nóg.

sobota, 12 czerwca 2010

Śpiący rycerz

Trochę lat w życiu minęło, a tyle rzeczy będących w zasięgu ręki pozostawało jeszcze do zobaczenia. Były doliny, niziny, morze, ale góry, a szczególnie te wysokie, za jakie uznaję Tatry - zawsze wydawały się dla mnie czymś odległym, niedostępnym, trudnym i ponad moje siły. Życie czasem przynosi niespodziewane zwroty losu, niekiedy dziwne, których nie sposób przewidzieć. Tak w moim życiu przyszedł czas, w którym z niejaką pasją rozczytywałem się w artykułach opisujących pasma górskie i granie. Z uznaniem postrzegałem ludzi uprawiających turystykę górską i wysokogórską, również tych będących w moim najbliższym otoczeniu, którzy zaszczepili moje zainteresowania na do tej pory niezbadanym przeze mnie gruncie.

Za tym przyszła chęć zobaczenia Tatr z bliska - chciałem dotknąć tych skał, łańcuchów na szlakach, po to by spojrzeć w dal z wyższa, zobaczyć te zapierające dech w piersiach panoramy, doświadczyć czegoś, czym delektowali się inni, a przy okazji pokonać też własne lęki i słabości.