Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

MSP TW-01, etap 1: Lanckorońska Góra

Przemierzałem rosnące na zboczach gór lasy,
podziwiając piękno natury i majestatyczny krajobraz.

JP II, 1992 r.
Udostępnij:

Beskidzkie perci: Perć Borkowskiego

Beskid Wyspowy jest pełen ciekawych szlaków. Ten jest chyba najbardziej niezwykły, nie tylko w odniesieniu do Lubonia Wielkiego, ale również w całym Beskidzie Wyspowym. Od dawna planowaliśmy jego przejście, lecz w nadmiarze innych pomysłów pozostawał wciąż w sferze zamierzeń niezrealizowanych, pomimo silnej ciekawości. Luboń Wielki wielokroć już odwiedzaliśmy, ale nigdy tym jedynym w swoim rodzaju szlakiem. W końcu udało się nam wszystko poukładać tak, aby wyruszyć na niego i z pewnością pomogła nam w tym nietypowa sytuacja, i związane z nią ograniczenia komunikacyjne, które zrzuciły na dalszy bieg inne zamierzenia i plany. Pomogło również dogodne połączenie komunikacyjne z Krakowem i mówimy tutaj o połączeniu kolejowym. Tylko kolej daje nam pewność, że nie braknie nam miejsca na dojazd i powrót. A własny samochód? Nigdy nie mieliśmy takiego, a gdyby nawet, to chyba niechętnie wiązalibyśmy się z nim podczas wypadów z góry, choćby z powodu uwiązania się z miejscem jego zaparkowania, ale też cenionym przez nas komfortem jazdy środkami komunikacji publicznej, w której możemy sobie uciąć nawet drzemkę, jeśli mamy na to ochotę.
Udostępnij:

Niczym w nadwiślańskiej puszczy

Nastał maj. Zapoczątkowany majówką krótszą niż zwykle, ale kalendarz już dawno zapowiadał, że nie będzie to pełny tydzień laby. Wiedzieliśmy, że tak nie będzie, lecz kto spodziewał się snując wcale nie dalekosiężne plany, że ta majówka będzie taka inna, że nie będzie taka, jaką chcieliśmy mieć. Wszystko się powywracało. Mimo to wiosna, jak co rok, zaczyna napełniać pragnieniami. Kwiecie wysypuje gdzie tylko się da, i w przydomowym ogródku, i na łąkach, co stroją się zielenią, i w lasach, gdzie rozśpiewane ptaki odnajdują miłosne natchnienie. Wszystko to dzieje się tak blisko nas. Nie trzeba jechać daleko za jedną, czy więcej rzek, za siódmą górę, czy dolinę, by to zobaczyć i dać upust swojej wrażliwości. Choć o poranku deszczykiem kropnęło, już po południu chmura chmurkę przepycha odsłaniając wyczekiwany błękit nadziei, otwierając pobudzającym promieniom słonecznym drogę do nas. Piękno jest tak blisko nas, naprawdę przy nas. Wyjrzawszy dzisiaj przez okno wiedzieliśmy, że gdzieś pójdziemy. Tylko gdzie? Może nad rzekę, która jest metaforą życia, która płynąc swoim spokojnym nurtem musi też pokonać wiele meandrów i zakrętów, którymi omija stojące na drodze góry i wyżyny. Jej złudna monotonia jest pełna niespodzianek. Za każdym meandrem, czy zakrętem, nawet tym najbardziej skomplikowanym, szansę ma pojawić się coś nowego, lepszego. Każdy ma taką rzekę, którą płynie aż do morza, w którym łączą się wszystkie wody.
Udostępnij:

Obidowa i Obidowiec - para kochanków zastygła w górach

Kiedy to się stało? Umknęło to naszej uwadze. Zima już odeszła z Beskidów. Zostały po niej tylko niewielkie ślady. Wiosna w górach przyszła bez nas. Zagościła na górskich halach i w lasach. Jej zwiastuny kwitną, ale niektóre z nich zdążyły już przekwitać. Słońce suszy stare trawy, aby mogły je przerosnąć świeże zielone dywany. Pierwsze motyle już nad nimi hasają. W lesie radośnie ptaki śpiewają. Gdzie byliśmy, kiedy powracały z dalekich krajów? Czujemy się, jakbyśmy mieli przerwę w życiorysie, albo obudzili się z jakiegoś letargu. Teraz wiemy, że przyroda bez nas poradzi sobie, ale my bez przyrody jesteśmy jak okaleczeni.
Udostępnij:

Wielkanoc 2020

Udostępnij:

Pełnia Różowego Superksiężyca (Full Pink Supermoon)

Ta piękna kwietniowa nocka miała być babiogórska. Chęci były ogromne, aby pojechać na Królową Beskidów, i tak też nocleg już dawno temu zarezerwowany czekał na nas w schronisku i dobra pogoda jak widać też czekała zamówiona, wszystko było gotowe, tylko ten cholerny wirus niepotrzebnie musiał się pojawić. Przykro tak spoglądać przez okno, bo...
Udostępnij:

Pierwszy dzień wiosny

I przyszła wiosna. Zbudziła się przyroda ogrzana promykami słońca. Unosi się zapach życia. Śliczny był ten pierwszy dzień wiosny 2020. Smutno trochę, że w taki piękny dzień rodzaj ludzki skupiony jest na walce z niewidzialnym wrogiem. Jeszcze niedawno nawet nie myśleliśmy o tym, że rytm naszego życia tak nagle i tak bardzo zmieni się. Dlatego dzisiaj znów udaliśmy się na krótki spacer - tylko taki, gdyż człowiek czuje się odpowiedzialny za innych, chce swoim zachowaniem pomóc tym, którzy walczą na pierwszej linii. Wszyscy czujemy do nich ogromny szacunek, a nasze postępowanie jest najważniejszym tego wyrazem. Nikt przecież nie chce, aby to rozwinęło się u nas na taką skalę jak we Włoszech. Stąd ta ogólnonarodowa kwarantanna, której istotą jest nie tylko to, aby poruszać się z dala od innych, czy unikać skupisk ludzi, ale również to, aby nie rozprzestrzeniać zagrożenia, a wiemy wszyscy, że można to czynić nawet nieświadomie. To coś, z czym świat dzisiaj walczy jest bardzo paskudne. Wykorzystuje nas do rozprzestrzeniana się i może nawet kilka godzin przetrwać poza naszym organizmem, wisząc w powietrzu lub na przedmiocie przy ścieżce, którą przed chwilą przechodziliśmy. Stąd lekarze, ratownicy, policjanci i przedstawiciele wielu innych służb cały czas apelują: „Pomóż nam - zostań w domu”.
Udostępnij:

Zimowe warsztaty pod Zadnim Kościelcem

Pochmurna pogoda nie zabiera atrakcyjności tej wycieczki, a wręcz przeciwnie – dzięki niej nie będziemy z żalem spoglądać na szczyty wznoszące się wokół nas, albowiem żaden z nich nie jest dzisiaj naszym celem. Postanowiliśmy zrobić sobie lekką wycieczkę w Tatry, ale bez zdobywania szczytów – mały trening poruszania się w symulowanych warunkach lodowcowych, ale z pewnym urozmaiceniem. Otóż chcemy spróbować się na terenie takim, gdzie jest śnieg i skała, a także większa stromizna.
Udostępnij:

Zimowa przechadzka do Doliny Pięciu Stawów Polskich (Kozi Wierch)

Pięć po ósmej dojeżdżamy do Palenicy Białczańskiej. Jest to polana leżąca w Dolinie Białki, która stanowi punkt końcowy dla ruchu zmotoryzowanego na Drodze Oswalda Balzera, wiodącej z Zakopanego do Morskiego Oka. Dawniej stały tu szałasy pasterskie górali z Białki Tatrzańskiej. Od 1962 roku znaczny obszar polany zajmuje parking mogący pomieścić do 850 samochodów osobowych. Parking znajduje się przy najliczniej uczęszczanym wejściu do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Stoi na nim dzisiaj wiele samochodów osobowych, ale ruchu turystycznego nie widać. Droga do Morskiego Oka jest w tym momencie pusta.

W przeciwieństwie do TANAP-u (Tatranský národný park), wstęp do Tatrzańskiego Parku Narodowego znajdującego się po stronie polskiej jest płatny. Stajemy, zatem w kolejce. Idzie szybko, bo obsługa kasowa widząc dużą grupę uruchamia drugie okienko. Zaraz za kasami robimy pamiątkowe zdjęcie grupowe, póki jeszcze wszyscy są niezmordowani trudami wędrówki, uśmiechnięci i zadowoleni (ha, ha, ha - to oczywiście żart, bo prawdziwe zadowolenie zapewne przed nami, gdyż urok doliny, którą mamy zobaczyć jest bezprecedensowy).
Udostępnij:

Kamień nad Jaśliskami do Korony Beskidu Niskiego

Zabawa karnawałowa trwała do późnych godzin nocnych. Było wyśmienicie. Taki był plan, dlatego też z góry założyliśmy późniejsze wyjście w góry, aby zdążyć odpocząć po tanecznych pląsach i wyspać się. Dlatego też zaplanowana trasa nie jest długa, choć w zimie nigdy nie wiemy ile czasu zajmie nam przejście jakiegoś odcinka. Wszystko zależy od warunków na szlaku, a przede wszystkim grubości warstwy śniegu oraz przetarcia szlaków. Powrót tą samą trasą gwarantuje nam najprostszy odwrót w razie problemów z przejściem.
Udostępnij:

Górski Karnawał 2020

Jakże potrzebne jest człowiekowi zatrzymanie w wędrówce. Wędrówka zabiera nam wiele czasu. Prawie wszystko koncentrujemy wokół niej. Czy potrafimy na chwilę oderwać się od niej? Wspólna, wesoła zabawa może dawać poczucie integracji wokół uprawianych zamiłowań, ale chyba bardziej stanowi przejaw tego, że po prostu lubimy być ze sobą, nawet wówczas, gdyby nie wiązało nas zamiłowanie do gór. Karnawał jest świetnym pretekstem do takich spotkań. Wprowadza w entuzjastyczny nastrój, mobilizuje wokół innych spraw niż góry i weryfikuje w nas to, czy potrafimy cieszyć się wzajemnym towarzystwem, bez udziału gór.
Udostępnij:

Tokarnia do Korony Beskidu Niskiego

Wola Piotrowa to jedna z wiosek zasiedlonych w latach 60-tych XX-wieku przez uchodźców ze Śląska Cieszyńskiego, prześladowanych za wiarę. Wola Piotrowa, Puławy Górne i Puławy Dolne, Wisłoczek, to miejsca, które po wysiedlonych Łemkach znalazły nowych gospodarzy. Przybyli tutaj, aby zaznać spokoju życia i zaznali tak jak wcześniejsi mieszkańcy tych dolin, urokliwie zagłębiających się w łagodnych wyniosłościach Beskidu Niskiego.
Udostępnij:

Zimowa przechadzka do Doliny Pięciu Stawów Spiskich

Za pięć ósma wyruszamy z parkingu w Starym Smokowcu. Stary Smokowiec to uroczy zakątek po słowackiej stronie Tatr Wysokich. Ten stary górski kurort jest znakomitą bazą wypadową w jedne z najpopularniejszych miejsc w Tatrach u naszych słowackich sąsiadów. Smokowieckie Siodełko, znany bardziej pod słowacką nazwą Hrebienok jest licznie odwiedzany przez turystów, a przyciąga bogatą infrastrukturą turystyczną i innymi atrakcjami. Przez Hrebienok przebiega szlak Magistrali Tatrzańskiej i szlaki do tatrzańskich dolin: Staroleśnej i Małej Zimnej Wody, której przedłużeniem jest malowniczo ulokowana Dolina Pięciu Stawów Spiskich. To właśnie Dolina Pięciu Stawów Spiskich jest zimowym celem dla naszej górskiej wędrówki.
Udostępnij:

MSP TW-03, etap 6: Ćwilin

W górach znajdujemy nie tylko wspaniałe widoki,
które można podziwiać, ale niejako szkołę życia.

JP II, Les Combes, Przemówienie na Anioł Pański, 11.07.1999 r.
Udostępnij:

MSP TW-03, etap 5: Śnieżnica

W górach niknie bezładny zgiełk miasta, panuje cisza bezmiernych przestrzeni,
która pozwala człowiekowi wyraźnie usłyszeć wewnętrzne echo głosu Boga.

JP II
Udostępnij:

Tatrzańska Świątynia Lodowa - Notre Dame

Budowano ją blisko 200 lat w okresie 1163–1345. Stanęła na jednej z wysp Sekwany, zwanej Île de la Cité w Paryżu, w miejscu po dwóch kościołach powstałych jeszcze w IX wieku. Stała się jedną z najbardziej znanych katedr na świecie. Jej nazwa oznacza Naszą Panią i odnosi się do Marii, Matki Bożej. Została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Katedra Notre Dame, straciła jednak swój urok po pożarze 15 kwietnia 2019 roku i nie ma pewności, czy uda się ją odbudować, gdyż ocalała konstrukcja katedry stała się krucha i może nie wytrzymać renowacji. Pożar zniszczył całkowicie drewnianą więźbę dachu z okresu średniowiecza, część sklepień stropowych oraz strzelistą, neogotycką wieżę z XIX wieku.
Udostępnij:

Hej, kolęda! Wieczór kolęd z Grupą „Zanim znów wyruszysz w góry”

Zapadający wieczorny mroku przenika obraz wigilijnego stołu i zasiadających przy nim domowników. W powietrzu unosi się zapach choinki i potraw, które akurat wtedy smakują tak wyjątkowo. Okres radosnych świąt zbliża się ku końcowi. Mimo, że niebawem rozpocznie się czas karnawałowych zabaw, popadamy w zadumę nad tym jak te święta szybko przemijają. Pożegnaliśmy już stary rok i powitaliśmy nowy. I choć bardziej myślimy o tym, co przed nami, to jednak nie ucichły jeszcze melodie kolędy. W pierwotnym znaczeniu była pieśnią powitalną i pochwalną śpiewaną na cześć gospodarzy. Przekazywano sobie poprzez nią życzenia pomyślności i szczęścia. Jako pieśń związana z narodzinami Jezusa Chrystusa przekształciła się później wraz z umacnianiem się chrześcijaństwa w Europie centralnej i północnej. W pieśni te wplatały się motywy pasterskie, czy ludowe, które dały początek odmianie kolędy zwanej pastorałką Pierwsza taka kolęda, według tradycji przekazywanej słownie z pokolenia na pokolenie miała być napisana przez św. Franciszka z Asyżu i śpiewana w zorganizowanej przez niego szopce. Najstarsza znana polska kolęda zaczyna się od słów „Bądź zdrów, Królu Anielski” i pochodzi z 1424 roku. Została spisana przez Jana Szczeknę, spowiednika królowej Jadwigi. Z kolei najbardziej znaną jest „Cicha noc”, przetłumaczona na ponad 300 języków i dialektów. Powstała ona w roku 1818 w małym austriackim miasteczku w Alpach, a jej autorami byli wikary miejscowego kościoła ks. Joseph Mohr oraz jego organista Franz Xaver Gruber. Kolędy powstawały w różnych środowiskach, wiele z nich ma nieznanych autorów. Towarzyszą nam od wczesnych lat dziecięcych przez całą drogę życiową. Dają chwile życzliwego ciepła, szczęścia, oderwania od codziennej rzeczywistości. Przenoszą nas w inny wymiar.
Udostępnij:

Śnieżka

Oto najgodniejszy finał kolejnej sylwestrowo-noworocznej wyprawy. Kiedyś główną rolę miała w nim Tarnica, leżąca na drugim, wschodnim skraju kraju. Tutaj najpiękniejsza ze wszystkich wyniesień jest Śnieżka, królowa otaczających gór, ślicznie śnieżnobiała o tej porze roku. Jakież to szczęście widzieć ją w tak pięknej aurze, bo tutaj nie zawsze jest ona taka.
Udostępnij:

Przeżyć to znów! Wehikuł czasu - to byłby cud! (Sylwester 2019)

Sylwester daje nam chwile radosnej zabawy przy muzyce. Jest to czas pożegnania starego i czas powitania nowego. Stary, dobry rok mija, naprawdę dobry rok w naszych odczuciach. Były w nim oczywiście smutne momenty, bo jak każdego roku takie chwile przeplatają się. To nieuniknione i wpisane w linię naszego życia, choć i te nieliczne smutki czasami można przełożyć na dobre doświadczenie, a niekiedy nawet na uśmiech na twarzy. Jednak ten stary rok bogaty był głównie w te dobre chwile. Nie przyszły jednak one same, bo gdy tak głębiej zastanawiamy się nad nimi, to dostrzegamy, że większość z tych chwil nie była przypadkowa, gdyż stworzyliśmy je sobie sami wespół z przyjaciółmi, z którymi postanowiliśmy dzielić swój czas. Trzeba cieszyć się z udanego roku, a zabawa sylwestrowa jest jak najbardziej odpowiednim ku temu czasem, a szczególnie, gdy czynimy to z ludźmi, z którymi przeżywaliśmy te piękne chwile. Buty trekkingowe, plecaki i cały górski ekwipunek zostawiamy wówczas za drzwiami i przywdziewamy inne kreacje, aby uczcić wspaniały czas minionego roku. Wszak to jedyny taki dzień w roku, kiedy cieszymy się z tego co minęło, a jednocześnie myślimy o tym, co będzie. Pragnienie tego, aby ten kolejny rok był dobry, a nawet jeszcze lepszy ma tym silniejszy wyraz w im większym gronie to wyrażamy, dzieląc się życzeniami podczas tej szampańskiej zabawy.
Udostępnij:

Rok 2019 - mija dekada

Mija 10 lat. Zbyt szybko ten czas leci. Gdy zaczynaliśmy nie zastanawialiśmy się jak to będzie za 10 lat. Nawet w marzeniach ten czas wydawał się nam bardzo odległy. Gdy zaczynaliśmy nie było tak wielu blogów o tematyce górskiej jak teraz, a swój blog stworzyliśmy właściwie dla siebie i najbliższych. Nieoczekiwanie jednak krąg znajomych w wirtualnym świecie zaczął się poszerzać. W tym świecie pojawiać zaczęli się kolejni znajomi o podobnych pasjach: Maria z Pogórza, Marek Owczarz „Marcogór”, Jakub Milczarek „Lodzermensch”, Wkraj, Witold Sobek czyli Wypad na WEEKEND, Anna Babij z Okiem Obiektywu, Duśka i Cudowny Świat, Anna Maria Magdalena z książkami z podróży, Giga ze swoim kawałkiem przyrody i przygody, Piechurek od podróżniczych retrospekcji, Katzebemol i jej MIXblog,  Abigal czyli Lucyna Brzozowska, Aesane, Hemli w górach, Zawoja, Agata Bednarek i świat makro, Tomasz i Karpacki Las, Michał Sośnicki, Dana z Leśnego Zakątka. Z pewnością nie wszystkich tu wymieniamy, z którymi w tamtym okresie czasu rozwijaliśmy pasję na blogowych platformach. Z niektórymi z nich mieliśmy przyjemność spotkania się w realu. Te nasze pierwsze kontakty z pewnością nie były bez wpływu na naszą blogową działalność, gdyż były to ważne doświadczania w zakresie medialnego uzewnętrzniania swoich pasji. Pasje górskie łączą, jednakże trzeba wziąć pod uwagę to, że każdy twórca bloga, czy jakiejkolwiek strony o charakterze górskim ma osobisty urok i swoją niepowtarzalną osobowość, a to oczywiście wpływa z korzyścią na różnorodność i bogactwo tego co wspólnie tworzymy. W człowieku zagnieżdżone jest dążenie do doskonałości. To naturalne pragnienie, które służy rozwojowi, podnosi wartość tego co tworzymy i przenosi się na jakość. Poza tym była przecież wpleciona szczypta rywalizacji, ale w zupełnie korzystnym wymiarze, która mobilizowała do działań i motywowała.
Udostępnij:

Hala Izerska

Nadciągnęły gęste chmury. Zawisły nisko nad Przełęczą Szklarską. Może z nich poprószy śnieg, a może śnieg z deszczem, bo jest dość ciepło. Słońce może dzisiaj nie pokazać się nam wcale (dla kontrastu dnia wczorajszego). Jednakże aura mgieł i chmur jest dla tego miejsca dość charakterystyczna, gdyż dni słoneczne są zdecydowanie rzadziej spotykane tutaj niż te pochmurne. To chyba stanowi o uroku tych gór, bo wówczas ukazują się takie jak w opowieściach – tajemnicze i trochę niesamowite. Na naszej trasie znajduje się Hala Izerska - jedno z najbardziej urokliwych miejsc w Górach Izerskich. Spośród innych ciekawych miejsc w Sudetach, wyróżnia ją specyficzny klimat, bardziej surowy niż w innych częściach gór na tych samych wysokościach. Zwana jest polskim biegunem zimna, bo należy do najzimniejszych miejsc w Polsce.
Udostępnij:

Śnieżne Kotły i Szrenica

W jej rejonie występuje specyficzny mikroklimat rodzaju alpejskiego. Średnie dobowe temperatury na Szrenicy są niższe niż w Tatrach, a zimy zdecydowanie bardziej śnieżne oraz  bardziej mroźne. Podczas panowania zimy śnieg i lód osiadają na drzewach, krzakach, skałach, a wtedy jej piękny krajobraz staje się jeszcze bardziej ujmujący. Często spotyka się tutaj szadź (szreń – stąd pochodzenie nazwy szczytu). Szrenica jest oczywiście również wspaniałym punktem widokowym na całą okolicę. Nie czekajmy więc i ruszajmy.
Udostępnij:

Chata Walońska

W dawnych czasach, czasach średniowiecza pojawili się w tych górach Walończycy, ubrani w powłóczyste czerwone suknie i okrągły kapelusz na głowie z przyczepionym obrazkiem Matki Boskiej, i z charakterystyczną spinką przy koszuli z motywem siedmiu gwiazd. Byli jednymi z pierwszych, którzy odważyli się zapuścić w ostępy Gór Olbrzymich – tak nazywano góry znajdujące się na zachodnich krańcach Sudetów, znane obecnie jako Karkonosze i Góry Izerskie. Nazywano je wcześniej Górami Olbrzymimi, bo były one najbardziej wyniosłe i górowały ponad otoczeniem. Nazwa taka odzwierciedlała respekt człowieka wobec tych gór. Walończycy pochodzili z pogranicza dzisiejszej Belgii, północnej Francji i Niemiec.
Udostępnij:

Nocne niebo nad nami

Można by rzec, że dzisiejszego popołudnia podążamy na górę, która miłuje pokój, bo Lubomir jest też staropolskim imieniem, którego części „Lubo-” i „-mir” oznaczają połączenie takich cech jak „miły”, „przyjemny”, „kochany” z przymiotami „pokój”, „spokój”, „dobro”. To znakomicie odzwierciedla naszą wędrówkę, choć w rzeczywistości geneza nazwy szczytu Lubomir jest inna i pochodzi od nazwiska darczyńcy, Kazimierza Lubomirskiego, który podarował część swoich posiadłości obejmujących górę (wówczas nazywaną Łysiną) pod budowę stacji astronomicznej wraz z drewnianą leśniczówką.
Udostępnij:

Czerwona kropka - dobiega końca nasza przygoda [GSB-32]


za nami
pozostało
519,0 km
0,0 km
Jesteśmy gotowi na przejście ostatniego fragmentu drogi Głównego Szlaku Beskidzkiego. Nie jest to długa droga, jednakże nacechowana silnymi emocjami, przeżyciami zebranymi podczas wszystkich dni spędzonych na Głównym Szlaku Beskidzkim. Chyba jednak nikt nie jest pewien, czy chciałby, aby ta droga dobiegła końca. Można tylko zwolnić marsz, aby tą drogę i jej przygodę maksymalnie przedłużyć.
Udostępnij:

W gości u Ślązaków [GSB-31]


za nami
pozostało
508,5 km
10,5 km
Słońce wstało dzisiaj dwadzieścia po ósmej. Oświetliło brązy jesieni. Dusi poranny chłód. Robi się tak pięknie. Skracają się długie cienie gór, doliny wychodzą z półmroku. Góry bawią się z dostojnym blaskiem, zdają się zmieniać barwy i kształty. Czasami trudno uwierzyć w ich fenomen. Te same pasma i grzbiety wydają się za każdym razem inne. Spoglądamy na nie po raz kolejny (już nie wiadomo dokładnie po raz który) i za każdym razem widzimy w nich coś nowego, innego. Zostawiamy w nich swoje myśli, przeżycia – za każdym, razem inne, choć zawsze cudownie piękne...

„Góry bowiem są poezją przyrody, są koncentracją tego, co w przyrodzie najpiękniejsze! A kto raz dostał się w ich czarodziejską moc, ten spod niej nie wydobędzie się nigdy, bo moc gór jest nieprzezwyciężona, bo piękno przyrody ma nad umysłami ludzkimi niepokonalną władzę… Wszystko zawodzi, wszystko przemija w szybkim tempie, lecz piękność przyrody jest niezmienna i wiecznotrwałą! Japońska religia, szintoizm, każe zamiast odprawiania modlitw wstępować na szczyty wysokich gór i podziwiać piękność przyrody.” – Tak to ujął w swoim przewodniku po Beskidach Zachodnich z 1914 roku, nie kto inny jak twórca zachodniej części Głównego Szlaku Beskidzkiego - Kazimierz Sosnowski. Za każdym razem na tych samych ścieżkach przeżywamy coś innego. Będzie bardzo żal żegnać się z nimi kiedyś, gdy znajdziemy się na ostatniej z tych ścieżek, bo nie da się zmierzyć ich wartości żadnym pieniądzem, czy jakimkolwiek skarbem.
Udostępnij:

U źródlisk królowej polskich rzek [GSB-30]


za nami
pozostało
487,5 km
31,5 km
Lato zamknięte kluczem ptaków
Zostawia tylko swe wspomnienia.
Jesień odważnie stawia kroki
Zaczyna mgłami dyszeć ziemia.
(Jerzy Filar, „Jesień w górach”)

Śnieg zaczyna pojawiać się już w Beskidach.
Tatry zabieliły się już zupełnie...

Wchodzimy w końcówkę listopada. Wielu zapewne zastanawia się, czy to dobra pora na długą wędrówkę. Dni są przecież już krótkie, a pogoda o tej porze roku bywa figlarna, bo z czym kojarzy się Wam listopad. Ten szlak pokonywaliśmy w różnej aurze i o różnej porze roku, nawet wtedy, kiedy nikt nie myśli o pokonywaniu Głównego Szlaku Beskidzkiego. Przed nami ostatnia już wyprawa na ten najpiękniejszy szlak polskich Beskidów.
Udostępnij:

GSBW, etap-15: Jaworz

W duchu marzyliśmy o takiej znakomitej pogodzie kiedy kończyliśmy tutaj poprzedni etap wędrówki tropami Rysia. Wówczas było pięknie i kiedy spoglądaliśmy na odkryty grzbiet Pasma Łososińskiego w wyobraźni widzieliśmy z niego już wtedy śliczne krajobrazy. Udało się! Wymarzyliśmy sobie to, czego chcieliśmy na ten listopadowy dzień.
Udostępnij:

W Beskidzie Śląsko-Morawskim: Verkovicke vrchy

Pogoda nam wypiękniała. Słońce, choć listopadowe, rozproszyło chłód. Z jego blaskiem okolica nabrała żywych barw, zniknęła listopadowa ponurość. Dojeżdżamy najbliżej jak się da pod Wielki Jawornik – najwyższy szczyt Gór Veřovickich (Veřovické vrchy), bo dzień jest krótki, a godzina już czternasta.
Udostępnij:

W Beskidzie Śląsko-Morawskim: Klokočovská hornatina

Jeden dzień i dwie krótkie wędrówki – na wschodzie i zachodzie Beskidu Śląsko-Morawskiego. Tak właśnie można to określić. To kontynuacja niedawno rozpoczętych wędrówek po paśmie rzadziej odwiedzanym ostatnimi czasy, aczkolwiek dobrze nam znanym poprzez dawniejsze wyprawy. To góry nader ciekawe i bardzo przyjazne ze względu na „ucywilizowanie”, a także gęstą infrastrukturą turystyczną.
Udostępnij:

Anielskimi szlakami na Styrkę i Diable Boisko

Kąśna Dolna stała się znana w 1897 roku za sprawą wybitnego kompozytora i pianisty, późniejszego premiera rządu polskiego - Ignacego Jana Paderewskiego. W owym czasie kupił on tutaj parterowy dwór z I połowy XIX wieku z przylegającym 16-hektarowym parkiem. Często tu przebywał przez kolejne 6 lat, dając się poznać mieszkańcom jako dobry gospodarz, dbający o rozwój okolicy. Był miłośnikiem Pogórza. Obecnie dawną posiadłością Paderewskiego zarządza Centrum Paderewskiego, a we wnętrzach budynku znajduje się muzeum poświęcone kompozytorowi. W sezonie letnim odbywają się koncerty z udziałem wybitnych artystów.
Udostępnij:

Siódmy oddech gór i powiew morskiej bryzy

Zmrok zapada szybko - wszak to już listopad. Długie wieczory stwarzają zachętę do spotkań. Krótkie dni skracają nasze szlaki wędrowne. Pierwsze dni listopada i pierwsze długie jesienne wieczory nastrajają do refleksji. Myśli nasze błądzą między początkiem i końcem. Na tym świecie wszystko ma swój początek i koniec. Każdy w pewnym momencie życia dochodzi do wniosku, że jest ono zbyt krótkie, a każdy jego dzień zbyt cenny, aby go zmarnować. Ludzie przychodzą i odchodzą, coś się pojawia i znika, nierzadko zaskakuje. Siódma edycja pieśni gór i mórz rozpoczęła się smutną nostalgią, bo niedawno odszedł człowiek, którzy wpisał się na stałe w pejzaż naszych muzycznych podróży, choć nigdy nie był w świetle fleszy i reflektorów. Pierwszy utwór artyści poświęcają jego pamięci.
Udostępnij:

Orla Perć: śladem budowniczych - cz.3

W przypadku tego szlaku nigdy nie sugerujmy się czasami przejść podawanymi na mapach, bo w rzeczywistości mogą one znacznie od nich odbiegać. To szlak diametralnie odmienny od innych, z pewnością nie dla początkujących. Na jego bezpieczne przejście nakłada się wiele elementów: umiejętności i doświadczenie, psychomotoryka, aktualne warunki na szlaku, panująca pogoda, czy liczba turystów. Odcinek, jaki nam pozostał do przejścia to być może najtrudniejszy odcinek Orlej Perci - wielu turystów tak uważa. Do jego pokonania potrzebne są umiejętności oraz odporność na bliskość przepaści. Mimo żelaznych ułatwień wymaga ogromnego skupienia i koncentracji, bo na każdym niemal kroku towarzyszy nam na nim ekspozycja i trudności techniczne. Poruszać będziemy się częściej niż wcześniej po kilkusetmetrowych ścianach, które dają niezapomniane uczucie otaczającej przestrzeni. Oczywiście każdy ma swoje najtrudniejsze miejsca na Orlej Perci, które niekoniecznie umiejscawiane są między Kozim Wierchem i Zawratem. Jednakże faktem jest, że właśnie na tym odcinku odnotowano najwięcej wypadków, zaś za najbardziej niebezpiecznymi punktami są Zawrat z Zawratowym Żlebem (czyli zejście z Zawratu na północ), Kozia Przełęcz, Kozie Czuby i Kozi Wierch. Znaczna część wypadków miała miejsce podczas mijania się turystów. Dlatego też na tymże odcinku w lipcu 2007 roku zmienione zostały zasady ruchu turystycznego i można go pokonywać tylko w jednym kierunku: z Zawratu do Koziego Wierchu. Tak też zaczynamy dzisiaj na Zawracie, a nie na Kozim Wierchu, gdzie ostatnio zakończyliśmy wędrówkę z tego cyklu. Podczas ostatniego, czwartego etapu tej wędrówki zamierzamy zatem znów wejść na Kozi Wierch, najwyższy punkt na całym szlaku. To byłby piękny finał tego projektu. Tymczasem zaczynamy trzeci etap. Idziemy na Zawrat.
Udostępnij:

Śladami Juraja Jánošíka: Kaštieľ Vranovo, Jánošíkova mučiareň

~ ŚMIERĆ ZBÓJNIKA ~

Pod koniec lutego lub w marcu 1713 roku do Klenovca przybyło około trzydziestu hajduków. Hajducy już od jakiegoś czasu poszukiwali Jánošíka i trop doprowadził ich do domu Martina Mravca. Juraj Jánošík po pojmaniu osadzony został w kasztelu Vranovo we wsi Palúdzka koło miasteczka Liptovský Mikuláš. W Liptovským Mikulášu w dniach 16 i 17 marca 1713 roku odbył się jego proces. Jego przebieg jest znany dzięki zachowanym protokołom.

Nie wiadomo skąd hajducy wiedzieli, że to właśnie u Martina Mravca znajdą Jánošíka. Niektórzy podają, że został zdradzony przez kochankę, inni posądzają Uhorčíka o zdradę, ale czy tak było naprawdę – niewiadomo, nie potwierdzają tego żadne wiarygodne źródła. Faktem jest, że Jánošík poddawany okrutnym torturom nigdy nie zdradził kim w rzeczywistości był Martin Mravec. Oświadczył nawet, że prawdziwy Tomáš Uhorčík zginął w 1711 roku podczas strzelaniny między zbójnikami i hajdukami w Górach Kremnickich.

Proces Jánošíka odbywał się w dniach 16 i 17 marca 1713 roku w tzw. domu Hanzelego w Liptovským Mikulášu, który rok wcześniej władze miasta zakupiły dla potrzeb sądu. Jánošík złożył dobrowolne zeznania, ale oskarżyciel zażądał poddania go torturom, bo jak to określono – w zeznaniach winnego jest sporo niejasności i brak informacji o reszcie towarzystwa i osobach współdziałających z kompanią. Tortury jednak na nic się zdały. Na torturach, które trwały kilka godzin, nie zdradził żadnego z kompanów, a mówił jedynie o tych, którzy już nie żyli. 17 marca 1713 roku szybko wydano wyrok: śmierć przez powieszenie na haku. Egzekucja dwudziestopięcioletniego Juraj Jánošíka odbyła się wieczorem jeszcze tego samego, albo następnego dnia w Liptovskim Mikulášu.

Zginął więc Juraj Jánošík, tak jak powinien umrzeć harnaś zbójnicki – śmiercią honorną na haku. Wkrótce legenda o nim rozeszła się - legenda tak wielka, że stał się ulubionym bohaterem folkloru słowackiego, a z czasem również terenów po północnej stronie Tatr.
Udostępnij:

Śladami Juraja Jánošíka: Veľký Kriváň, Šútovský vodopád

~ ZDRADA i POJMANIE ~

Przed nami najwyższe szczyty, przejdziemy na ich drugą stronę, tak jak dawni zbójnicy poszukujący przed zimą schronienia w dolinie. Zostawimy za sobą rodzinne strony Jánošíka. Zimę na przełomie 1712 i 1713 roku Jánošík spędził we wsi Kokava, blisko Klenovca, gdzie mieszkał jego przyjaciel Tomáš Uhorčík. Gdy Tomáš Uhorčík przekazał Jánošíkowi swoją zbójecką bandę ożenił się, zmienił imię na Martin Mravec i osiadł we wsi Klenovec, gdzie pracował jako pasterz i muzykant. Słynął z gry na gajdach i był często nazywany Gajdoš Uhorčík lub Gajdošík. Teraz jako Martin Mravec grając i bacując prowadził spokojny żywot. Żył skrywając zbójecki rodowód, ale stare więzi nigdy nie zostały zerwane. Swoim byłym towarzyszom udzielał schronienia, ukrywał łupy. W Klenovcu nikt nie przypuszczał, że był kiedyś zbójnickim harnasiem.
Udostępnij:

Śladami Juraja Jánošíka: Zbojnícky chodník

~ NA ZBÓJNICKIEJ DRODZE ~

Po powrocie z wojska Juraj Jánošík niedługo gościł pod ojcowską strzechą. Wnet odszukał go tu Tomáš Uhorčík, który namówił go do zbójnictwa. Jánošík dołączył do bandy i wraz z nią wyruszył po swój pierwszy łup na Morawy. Tam zrabowali płótno na koszule. W dniu 29 września 1711 roku, w Świętego Michała, Jánošík zgodnie z obyczajem zbójnickim złożył dziewięciokrotną przysięgę na wierność, która na zawsze związała go z bandą. Podczas zbójeckiego łupiestwa szybko zdobył rozgłos, pieniądze oraz poważanie u pozostałych zbójników. W chwili, gdy Jánošík przystał do bandy zbójeckiej we wrześniu 1711 roku, składała się ona z kilkudziesięciu osób, pochodzących głównie z Moraw, górnych Kysuc i z Polski.

Jakiś czas po przystaniu Jánošíka do zbójników, w październiku 1711 roku Uhorčík ożeniwszy się przechodzi na osiadły tryb życia. Uhorčík pod przybranym nazwiskiem osiada w Klenovcu. Nie zrywa jednak kontaktu ze swymi towarzyszami, ale ukrywa ich i żywi w prowadzonej gospodzie. W ten właśnie osobliwy sposób uczestniczy w podziale łupów zbójnickich. Zapewne Uhorčík doceniając odwagę Jánošíka i doświadczenie żołnierskie, mając do niego zaufanie powierza mu przywództwo nad bandą zbójnicką. Stało się to jeszcze zanim osiadł w Klenovcu. Jednakże można przypuszczać, że wciąż miał wpływ na poczynania towarzyszy, a nawet na decyzje Jánošíka, który mógł być tego nieświadomy. Było to dość wygodne rozwiązanie dla przebiegłego Tomáša Uhorčíka.

Okoliczności w jakich odbyło się przekazanie Jánošíkowi przywództwa są zastanawiające. Jánošík przecież nie miał doświadczania w zbójowaniu, a po za tym był najmłodszy z kompanów, którzy znali go względnie krótko. Co zatem spowodowało, że członkowie bandy Uhorčíka podporządkowali się przywództwu Jánošika? Całkiem możliwe, że musiał udowodnić kamratom, że jest godny sprawowania przywództwa, być może poprzez walkę wręcz z kontrkandydatami. Jednak już wtedy dostrzegano jego spryt i skuteczność podczas akcji rabunkowych. Zapewne nigdy nie dowiemy się jak było w rzeczywistości. W każdym bądź razie podczas zbójowania Jánošik dał się poznać jako dobry przywódca. Napady były precyzyjnie pomyślane, dobrane tak, aby przynosiły więcej zysku niż strat. Rabował karawany kupieckie, podróżnych, zamożnych mieszkańców z okolic, a także plebanów – często zamożniejszych od właścicieli wsi, w której mieszkali. Jednocześnie opłacał niektórych wielmoży, którzy później pomagali mu uniknąć pojmania, czy uwolnić się w razie schwytania. Oczywiście nie mogło to trwać wiecznie.

Ze strzępów informacji o Jánošiku możemy wywnioskować, że właściwie nie był złym człowiekiem. W ciągu półtorarocznego zbójowania podobno nikt nie zginął z jego ręki. Mówiono o nim, że odbiera bogatym i daje biednym, ale w rzeczywistości raczej nikogo nie obdarowywał łupami poza dziewczętami, które lubił obdarowywać biżuterią. W działaniach kierowała nim fantazja i romantyzm, swego rodzaju szlachetność i być może również chęć zdobycia sławy, która spowodowała, że życie rolnika nie mogło go już zadowolić. Zbójowanie mogło być w tym względzie drogą na skróty za sławą, którą rozpoczął już wcześniej w czasie służby w wojsku, w którym mógł oczekiwać awansów. Jednak raz postawiony krok na zbójecką drogę sprawił, że stałą się ona jego życiową dolą. Nie mógł już z tej drogi zejść, podobnie jak jego przyjaciel Uhorčík, który próbował to zrobić.
Udostępnij:

Śladami Juraja Jánošíka: Súľovské skaly

~ DROGA BEZ ODWROTU ~

Służba w wojsku pozostałaby zapewne w życiu Juraja Jánošíka nic nie znaczącym epizodem, gdyby podczas jej trwania nie zaszły pewne fakty, które wywarły duży wpływ na dalsze jego losy. Było to niedługo po żołnierskim epizodzie w Bytčy. Zbiegły z tamtejszego więzienia Tomáš Uhorčík szybko wciąga Janosika do swojej bandy, a potem przekazuje mu przywództwo. To droga bez odwrotu. Wie o tym Tomáš Uhorčík, choć sam odsuwa się od zbójeckiego procederu i w 1711 roku opuszcza zbójnicką bandę. Tego samego roku żeni się i osiada w Klenovcu pod przybranym nazwiskiem Martina Mraveca.

Poszukując zbójnickich korzeni Jánošika udaliśmy się w okolice Bytčy, a teraz zagłębimy się w pobliskie temu miastu Súľovské skaly...
Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas