Pochmurny poranek. Niebo ponuro zasłoniło się chmurami. Nie było tak w żaden dzień odkąd przyjechaliśmy. Wbrew wszystkiemu jest ciepło. Walizki już zapakowane, gotowe do podróży powrotnej. My nie nasyciliśmy się Grecją. Tydzień był zbyt krótkim czasem. Tak niedawno przyjechaliśmy, a już żegnać się trzeba. Morze dzisiaj spokojne. Zupełnie jak pierwszego dnia, kiedy przyjechaliśmy do Panteleimonas. Lśni od jaskrawości przenikającej przez chmury. Pojawiła się w nich dziura, przez którą ukazuje się barwa uzewnętrzniająca najwyższe bóstwo starożytnej Grecji – Zeusa. Jego Olimp skrył się głęboko w chmurach. My skrywamy żal z upływu czasu. Pożegnalny spacer plażą Riwiery Olimpijskiej mógłby się nie kończyć.
niedziela, 24 czerwca 2018
Grecja, dzień 7: Tempe
Zanim dojeżdżamy do bazy, zatrzymujemy w dolinie rozdzielającej masyw Olimpu i góry Ossy. Legenda głosi, że powstała podczas kłótni braci Zeusa i Posejdona. Podczas niej Zeus cisną grom, który przeorał góry. Posejdon zaś uderzył w ziemię trójzębem, a wtedy do doliny wpłynęła woda. Płynie tędy rzeka Pinios, która stanowi naturalną granicę między Tesalią i Macedonią. W miejscu tym dolina przybiera kształt głębokiego wąwozu. W najwęższym miejscu ma on 25 metrów szerokości.