Minęło południe, lecz dzień jakby wciąż nie obudził się. Słoneczko chciałoby się przedrzeć do nas, ale tylko rozjaśniło nisko wiszące chmury. Spoglądamy spod kompleksu Czerwonego Klasztoru na drugi brzeg Dunajca. Tam przed Trzema Koronami ścielą się tuż nad ziemią te same co rano kosmyki obłoków. Wyparowują z lasu pokrywającego spiczaste stogi Podskalniej Góry (743 m n.p.m.) i Nowej Góry (902 m n.p.m.) oddzielonych Wąwozem Szopczańskim od masywu Trzech Koron. W tymże wąwozie górale ponoć uratowali króla Jana Kazimierza, gdy jego orszak natknął się na grupę Szwedów. Tam też podobno wciąż skryte są skarby w jaskiniach służących niegdyś za kryjówki. Podążamy tam jedynie wzrokiem, bo faktycznie pomaszerujemy gdzie indziej.
Czerwony Klasztor
Nad doliną Dunajca rozciąga się pofalowany pas chmur. Ponad nimi sterczą Trzy Korony, nie wiedzieć czemu trzy, bo wapiennych skałek o wysokości dochodzącej do 500 metrów ponad lustro rzeki jest co najmniej kilka w tej charakterystycznej górze. Pienińscy górale ochrzcili je swoistymi nazwami: Dziadek i Babka, Wysoka Kaśka przed którą sterczy Ganek, na prawo od niej jest też Gruba Baśka i Kudłata Maryśka. Trzy Korony (982 m n.p.m.) to najwyższy, jeden z najbardziej atrakcyjnych i najczęściej odwiedzanych szczytów Pienin Właściwych oraz Pienińskiego Parku Narodowego. Mieliśmy dzisiaj wejść na Wysoką Kaśkę, najwyższą skałę w grupie Trzech Koron, ale poranna ulewa odciągnęła nas od takiego zamiaru. Wysoka Kaśka spogląda więc na nas z góry, a my na nią z dołu podążają ku innej pienińskiej atrakcji położonej na słowackim brzegu Dunajca.