Jadąc tutaj przekimaliśmy w autobusie niemal całą drogę. Niedowierzaliśmy gdy otworzyliśmy oczy. W Korbielowie zagościła najprawdziwsza zima. Wszędzie pełno śniegu, na chodnikach zalegają jego hałdy zgarnięte z tranzytowej szosy biegnącej na Przełęcz Glinne.
poniedziałek, 26 stycznia 2015
Tatrzańskie Dwutysięczniki
Kiedy jestem w Tatrach czuję Boga dotyk, A góry działają na mnie jak narkotyk...
Waldemar Ciszewski
O PROJEKCIE |
Projekt „Tatrzańskie Dwutysięczniki” narodził się 20 października 2014 roku podczas spotkania Klubu Górskiego „Wędrowcy” działającego przy Hutniczo-Miejskim Oddziale PTTK w Krakowie. Uczestnicy tamtego spotkania bynajmniej nie myśleli o popularyzowaniu turystyki w Tatrach, bo przecież pasmo to tego nie potrzebuje. Kierowała nimi raczej idea rozproszenia turystyki i rekomendacja mniej popularnych celów tatrzańskich na takiej samej płaszczyźnie z tymi masowo odwiedzanymi.
sobota, 17 stycznia 2015
Wyobijani na Bani
Wyobijani wróciliśmy dzisiaj z Bani, gdzie wykonaliśmy nasze pierwsze ślady deską snowboardową, jak też swoim ciałem podczas częstych upadków. Upadki na desce są bardziej bolesna niż na nartach. Nie możemy łagodzić ich nogami, które są uwiązane na desce zawsze w tym samym rozstawie. Co gorsza na stokach przeważa obecnie sztuczna, stwardniała warstwa śniegu. O puchu można tylko pomarzyć. Śnieg rozpływa się na skutek wczesnowiosennych temperatur. Dzisiaj dochodziły one do 12 st. C., zaś w słońcu nawet powyżej dwudziestu. W przypadku snowboardu z upadkami mamy do czynienia dość często, ale mówią: „jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”. Przydał się instruktor - warto go wynająć na początek, bo początki na snowboardzie do łatwych nie należą. Technika jazdy w przypadku tej dyscypliny nie jest porównywalna z narciarstwem. Dużo łatwiej jest utrzymać równowagę na nartach, na których noga od nogi jest uwolniona, a do pomocy są jeszcze kijki. Na desce podstawą jest niemal wyłącznie balans ciała, utrzymanie odpowiednio środka ciężkości z uwzględnieniem sił odśrodkowych przy skrętach.
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Zaproszenie na Mały Szlak Beskidzki
PRZED
WIOŚNIE |
WIOSNA
|
LATO
|
JESIEŃ
|
PRZED
ZIMIE |
ZIMA
|
||||
Jare Gody
|
Zielone Świątki
|
Noc Kupały
|
Noc
Świętojańska |
Od zażynek
do dożynek |
Dziady
|
Katarzynki
i Andrzejki |
Szczodre Gody
|
Zapusty
|
Judaszki
|
Mały Szlak Beskidzki - znacznie krótszy i dużo łatwiejszy, ale ogarniający to, co pomija jego starszy brat Główny Szlak Beskidzki. Spina pasma górskie leżące na uboczu tych najwyższych, biegnie w otoczeniu zacisznych wiosek, czasem zapomnianych przez turystów, przez urokliwe wzniesienia Beskidu Małego, Beskidu Makowskiego i Beskidu Wyspowego. Pokonanie jego przewyższeń nie powinno nastręczać większych trudności przeciętnemu wędrowcy, a tym bardziej gdy podzieli się go na jednodniowe krótkie odcinki. Dla wielu wędrówka ta, przez lasy, łąki i pola to wspomnienie czasu, kiedy życie biegło wolniej i spokojniej. To ucieczka od zgiełku i hałasu.
czwartek, 1 stycznia 2015
Nadesłane...
Wszystkiego najlepszego w dwa-piętnastym roku!
Bardzo dziękujemy za tak śliczne życzenia noworoczne.
Życzymy Ci Waldku i wszystkim dokoła spełnienia marzeń,
samych dni słonecznych, dróg bez przeszkód,
radości i szczęścia na każdym kroku.
Wchodźcie na nowe góry – ale: krok po kroku…
Życzę byście osiągali dobre wyniki,
W promowaniu odznaki: „Tatrzańskie Dwutysięczniki”
I by Wam była ta idea bliska,
Co się tyczy odznaki: „Tatrzańskie Schroniska”.
Góry to Wasza pasja, Wasze „drugie życie”,
Niestety oprócz pasji, jedzenie jest i picie…
Byście więc z pracy wracali „z tarczą” –
– wtedy Wam środki na wszystko wystarczą.
W życiu prywatnym mnóstwa miłości,
Wiele empatii a niewiele złości!
I myślę, że to ważne dla Waszej Rodziny,
By się rozwijały wspaniale dziewczyny.
Czego się dotkniecie niech będzie w rozkwicie,
Według Waszych planów niech się ściele życie…
Niech każde z Was osiągnie co tam tylko zechce!
Te życzenia Wam składam: Ja – Waldek C.
Bardzo dziękujemy za tak śliczne życzenia noworoczne.
Życzymy Ci Waldku i wszystkim dokoła spełnienia marzeń,
samych dni słonecznych, dróg bez przeszkód,
radości i szczęścia na każdym kroku.
Dorota i Marek
środa, 31 grudnia 2014
Działo się w Starym, co niesie Nowy Rok
Rok 2014 zaczął się raczej nieszczególnie. Ot tylko jedna trasa w styczniu, żadna w lutym - nogi nam się zastały. Ledwie jeden wyjazd na narty, ale miejmy nadzieję, że obecna zima będzie udana, choć na razie ze śniegiem lipa. Z nadejściem wiosny było już co raz lepiej, aktywniej.
sobota, 13 grudnia 2014
Gdy zima nie chce nastać
Nie jest to wycieczka w poszukiwaniu zimy, bo ta ewidentnie znów przegapia swój czas. Jeszcze niedawno marzyliśmy o wędrówce po skrzypiącym śniegu, ale obecna pogoda jest wczesnowiosenna, taka może nawet bliższa lata zważywszy na wysokość dodatnich temperatur.
niedziela, 7 grudnia 2014
Krzesławice - wieś, której już nie ma
Zwiedzamy czasem bardzo odległe zakątki świata, choć te jeszcze nieznane i takie ciekawe są zaraz za naszym domem. To opowieść dotyczy właśnie jednego z takich miejsc...
niedziela, 16 listopada 2014
Obudziła nas jeszcze ciepła jesień
Późno poszliśmy spać tej nocy, ale już wczoraj wiedzieliśmy, że klimat schroniska na Luboniu Wielkim udzieli nam się i wieczorne rozmowy przeciągną się do późnej nocy. Sen przyszedł do nas późno, ale też pobudka nie była zbyt wczesna. Za oknem budzi się nowy dzień...
„Spacerkiem” na Luboń Wielki (Waldemar Ciszewski)
Inaczej niż zwykle. Ruszamy z eMDeA, I do Lubnia podróż sześć kwadransów potrwa. Tutaj każdy „Wędrowiec” z wypchanym plecakiem, Wyrusza na trasę nowym czarnym szlakiem. Celem naszym będzie – i tutaj zabłysnę, Poprzez górę Szczebel, znana Przełęcz Glisne! Były takie myśli: „Sprostamy zadaniu? Przez Szczebel i Glisne stanąć na Lubaniu?” Lubań leży w Gorcach, a to Luboń Wielki… Usłyszałem przyganę koleżanki Elki! Czy to Luboń czy Lubań? Lecz go trzeba zdobyć, Więc nie ma co „afery” z tej przyczyny robić! Na wybranej trasie mamy niezły „mebel” - bardzo strome podejście na szczyt góry Szczebel. Potem dużo łatwiej, nawet dla gamonia, Zejść na Przełęcz Glisne w kierunku Lubonia. Pogoda nam sprzyja, deszcz nie pokrapuje! „Spacer” w tych warunkach lepiej nam smakuje. Postój przy kapliczce, na pierwsze śniadanie, W plecaku bagażu nieco mniej zostanie. A potem pod górę, bez przerwy pod górę, By po drodze minąć gdzieś „lodową” Dziurę, Ostatnim wysiłkiem (tracąc prawie życie)! Całą grupą w komplecie stajemy na szczycie. (Pewien gość powiedział, że będzie „lajtowo”, On za to „lajtowo” to oberwie zdrowo!) Chwila odpoczynku, no a potem z górki, Na następną górę zaostrzyć pazurki. Bo podejście na Luboń znowu strome będzie, I wody z organizmu dużo nam ubędzie! Było bardzo ciężko, straszna była męka! Bo czy ktoś uwierzy, że i Prezes kwękał? Lecz szczyt coraz bliżej, powiem całkiem blisko, Widać wieżę TV i piękne schronisko. Nie wiem czy słów starczy? Chyba będzie mało! By zdać Wam relację, co się potem działo! Bo po odpoczynku naszła nas pokusa, By śpiewać i tańczyć w boskim rytmie bluesa! Ale występ dała?! Gwiazdą była Ona! Chociaż Babka wnukom – młodzieńcza Iwona! Ale reszta grupy też nie odstawała! Występ na miarę Sopotu w tym schronisku dała! Widzicie z opisu, więc Was nie zaskoczy, Że zakończyliśmy, gdzieś, o drugiej w nocy… Potem nocleg grupowy. (Kąpieli nie było!) Lecz chociaż bez wody, ale było miło ! Przebudzenie w niedzielę (chyba) ciężkie było? Ale wspólne śniadanie „imprę” zakończyło. Potem zejście do Rabki. To było „lajtowe”… Więc Jacek Wiechecki uratował głowę! Luboń Wielki - 15/16 listopad 2014 r . Aktywny uczestnik wycieczki - Waldemar Ciszewski. |
|
sobota, 15 listopada 2014
Przez Szczebel na Luboń Wielki
Wierzyć się nie chce, że to już połowa listopada. Koniec kalendarzowej jesieni już bliski, a jednak marzenia o śnieżnobiałej zimie wydają się na chwilę obecną nierealne. Ciepły front powietrza nie pozwala, aby beskidzkie wzniesienia zabieliły się. Wciąż zagadką jest to, kiedy założymy zimowe buty (a może w ogóle nie będą one potrzebne). Ta wyjątkowa jesienna aura jest jednak znakomita na beskidzkie wędrówki.
poniedziałek, 10 listopada 2014
Alpy na wariata. Na początku były Ferraty
Tytuł: „Alpy na wariata. Na początku były Ferraty”
Autor: Dariusz Kujawski
Wydawnictwo FLOSART
„Alpy na wariata” to książka – przynęta. Na tych, którzy ciągle na przyszłość odkładają realizację swoich marzeń. Przekładają na później zamianę wizji w czyny, uciszają drzemiące w nich ambicje i pasje. Jej bohaterowie potrafią bowiem bez oporów wsiąść w samochód i pędzić przed siebie tysiące kilometrów, by zdobyć upragniony szczyt.
Książka zawiera cztery opowieści o górach, wędrówce wśród skał oraz męskiej przyjaźni. Tu nie ma hoteli, a zamiast tego noclegi co najwyżej w namiocie, chociaż częściej w samochodzie lub pod gołym niebem. Książka pokazuje, że w dzisiejszych czasach można jechać w nieznane, nawet w centrum Europy. „W nieznane” znaczy po prostu na oślep wybierając kierunek, nie do końca wiedząc, gdzie droga poprowadzi. Jej bohaterowie, gdy tylko mogą, ruszają w góry, by dać się ponieść swojemu szaleństwu. Ich ambicja nie opada wraz z upływem potu i zmęczeniem ciała. Nie ustępują, mimo porażek i błędów. Siła gór kontra siła grupy śmiałków – to esencja czterech wypraw książki „Alpy na wariata”.
niedziela, 9 listopada 2014
100-lecie bitwy pod Krzywopłotami, Załężem i Bydlinem
Zabójstwo następcy tronu Austro-Węgierskiego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga i jego małżonki dokonane 28 czerwca 1914 roku w Sarajewie przez serbskiego zamachowca wywołało ciąg wydarzeń, który doprowadził do wybuchu Wielkiej Wojny. Miesiąc po zamachu rząd austriacki mając informacje o tym, że rząd serbski był inspiratorem zamachu wypowiada wojnę Królestwu Serbii, co zapoczątkowuje kolejne działania ze strony innych państw wynikające ze złożonego systemu sojuszy międzynarodowych. Dzień później Rosja zarządza mobilizację militarną, a Niemcy domagają się odwołania tej mobilizacji i stawiają Rosji ultimatum, grożąc wypowiedzeniem Rosji wojny. W odpowiedzi na to także Francja ogłasza mobilizację. W związku z odrzuceniem ultimatum przez Rosję, Niemcy wypowiadają jej wojnę, a dwa dni później również Francji, na którą rozpoczynają inwazję przemieszczając wojska przez terytorium Belgii bez jej zgody, a więc naruszając jej neutralność. To z kolei zmusza Anglię do wypowiedzenia wojny Niemcom. Niemcy zaś wypowiadają wojnę Belgii. W niedługim czasie stronami konfliktu stają się inne państwa, położone nawet daleko od Europy jak np. Japonia mająca umowę sojuszniczą z Austro-Węgrami. Dawny świat nigdy wcześniej nie stanął w obliczu dramatycznych zmagań wojennych na tak szeroką skalę.
Rodaki: „Chcemy zatrzymać czas”
Pośród lesistych wzniesień Jury Krakowsko-Częstochowskiej, na Szlaku Orlich Gniazd leżą Rodaki. Najstarsze podania o wsi Rodaki pochodzą z 1386 roku i mówią o królewskich wsiach: Rodaki i Klucze. Podczas I wojny światowej przez wieś przebiegał front wojenny. Przemieszczali się tędy Legioniści Piłsudskiego, a wśród nich malarz Wojciech Kossak - jako żołnierz armii austriackiej. Zatrzymali się tutaj przy figurze św. Antoniego Padewskiego. Kossak uwiecznił tamten dzień na swych obrazach, przedstawiając na nich kolegów legionistów i ich konie. Od miejsca, w którym stoi owa zrekonstruowana figura rozpoczęliśmy spotkanie z Rodakami.
sobota, 25 października 2014
W Tatry z seniorami
W końcu udało się nam wybrać na wspólną wycieczkę z grupą seniorów, z Koła PTTK Emerytów i Rencistów. Uprawialiśmy turystykę z różnymi grupami, ale z tą po raz pierwszy... dopiero teraz, bo wcześniej nie mogliśmy zsynchronizować z nimi terminów naszych wojaży. Jednak jak to mówią: lepiej późno, niż wcale.
Nad Morskie Oko (Waldemar Ciszewski)
Znowu w sobotę, wielką chętkę miałem,
Pójść nad Morskie Oko z hutniczym oddziałem.
Jechaliśmy do Palenicy bez chwili postoju,
A tam z parkowiska ruszamy „do boju”.
Wszyscy na asfalcie nabrali ochoty,
Mija pół godziny już są Wodogrzmoty…
I stojąc na mostu każdy się zachwyca,
Kaskadami wody w Grzmotach Mickiewicza.
Nie szliśmy za drogą lecz poszliśmy skrótem,
Asfaltem niech jadą turyści z autem…
Chodzenie po głazach nieco nam doskwiera,
Lecz jest znacznie bliżej iść Drogą Balzera.
Idziemy spacerkiem nikt czasu nie liczy,
Mija pół godziny już przy Włosienicy!
„Kiedy jestem w górach czuję Boga dotyk
A góry działają na mnie jak narkotyk…”
Takie słowa rzekła pewna starsza Pani -
Która wędrowała ze swymi wnukami.
Tuż za Włosienicą wszyscy zobaczymy,
Pierwszy w tym sezonie groźny oddech zimy,
Napadało śniegu jest więc bardzo ślisko,
Tak niestety będzie pod Morskie schronisko…
Wszyscy „twardo” idą i się nie poddają,
Więc kiedy upadną to szybko powstają.
I po trzech godzinach drogi przyjacielu,
Jest już Morskie Oko! Jesteśmy u celu…
Nasze Morskie Oko czy Wy o tym wiecie?
Uznane zostało - teraz w internecie -
Najpiękniejszy stawem z europejskich nacji,
Oczywiście tylko w górskiej destynacji!
Czy też o tym wiecie: że z górskim przekazem,
Łączy się z Bałtykiem tajnym korytarzem!
Obszedłem staw wkoło szczyty podziwiałem,
Chętnych pójść pod Rysy dwóch gości spotkałem.
Nieco zbyt ambitna w tych warunkach trasa!
Po tych śliskich turniach stado kozic hasa…
Do Czarnego Stawu powoli doszliśmy,
Potem z problemami (bez kijków) zeszliśmy!
A potem w schronisku piwko wypiliśmy,
I w powrotną trasę szybko ruszyliśmy.
Wracamy więc trasą Wodogrzmoty blisko,
Za piętnaście minut jest fajne schronisko.
Leży trochę w dole tak gdzieś ze trzy skoki,
Najstarsze schronisko w dolinie Roztoki.
Wyjazd z Palenicy nieco spóźniliśmy,
Więc późno wieczorem w Krakowie byliśmy…
Uczestnik wycieczki - Waldemar Ciszewski
sobota, 18 października 2014
Bukowiński Wierch (Waldemar Ciszewski)
Bukowina Osiedle, Bukowiński Wierch, Łysa Góra, Pasmo Podhalańskie, Podhale, Żeleźnica
Brak komentarzy
|
Jak w każdą sobotę, dziewczyny, chłopaki, Ruszamy w polskie góry, by zdobywać szlaki. W Pasmo Podhalańskie dzisiaj więc jedziemy, I Wierch Bukowiński z marszu zdobędziemy. Autobus jest duży, z kierowcą Grzegorzem, My przy tym kierowcy bezpiecznie się czuć możem… A Pan Marek Szala gość nie byle jaki – To na dwóch fotelach rozłożył plecaki! I choć tak po pańsku gość ten się rozpiera, To jednak nikomu miejsca nie zabiera. Po niedługiej jeździe, gdzieś blisko Podwika, Szlak w barwie niebieskiej do celu pomyka. Szlak dziś jest „lajtowy”, małe przewyższenie, Za cztery godziny będzie zakończenie. Dwie godziny marszu, a w planie ognisko, Trochę więc przyspieszmy bo do celu blisko! Ten Wierch Bukowiński, to szczyt byle jaki… Cztery drzewa „na krzyż” i dokoła krzaki! I gdyby nie fakt, że się do Diademu liczy – Nikt by się nie fatygował dla takiej zdobyczy. Potem na polanę! Ognisko już płonie. Kiełbasy na kijach, trzeba ująć w dłonie. Jedną upieczemy, drugą przypalimy, Po podlaniu trunkiem, nawet to strawimy… Długo nie potrwało takie zabawienie. Bo nasz pan przewodnik wydał polecenie: „Pogasić ogniska! Koniec tej zabawy! Wszyscy się kierujcie w kierunku Sieniawy.” Lecz Pieniążkowice są dziś celem bliższym. Autobus już czeka na miejscu powyższym. Teraz skorzystamy ze szlaku Papieża, No i pojedziemy w kierunku Ludźmierza. Wszyscy się spieszymy i nikt nie nawala, Bo w Ludźmierzu czeka Gaździna Podhala! Zwiedzamy tam kościół oraz z tyłu „dróżki”, I koniec wycieczki ! Bo już bolą nóżki… 18 październik 2014 r., uczestnik wycieczki - Waldemar Ciszewski. |
Bukowiński Wierch [fot. Dariusz Opalski]. |
Sanktuarium w Ludźmierzu
Najstarszą wsią na całym Podhalu jest Ludźmierz, leżący na starym szlaku handlowym łączącym Kraków i Węgry. Pierwsze domostwa wzniesiono tutaj pośród trzęsawisk nad Czarnym Dunajcem, między ujściem potoków Lepietnicy i Rogoźnika. Obecnie w wyniku pogłębiania przepływających potoków większość tych torfowisk zanikła.
Bukowiński Wierch
Naprzeciw Tatr za Kotliną Orawsko-Nowotarską wznosi się niewielkie Pasmo Podhalańskie. Wieńczy ono od północy Podhale, region o szczególnej kulturze ze znaną na całym świecie etnografią, powszechnie rozpoznawalną poprzez tradycyjny strój, muzykę, czy też gwarę. Odszukać w niej można wpływy madziarskie, słowackie, rumuńskie, bałkańskie i innych krain karpackich.
sobota, 11 października 2014
Z Leluchowa na Kraczonik
W Leluchowie – miła zaczyna się koniec świata;
Tam anioł traci głowę, z brzozami się brata.
(Leluchów - Stare Dobre Małżeństwo)
Zatem tam na końcu świata zaczynamy tą wędrówkę. Już nie wiemy która to z kolei w tym roku - było ich tak wiele, że nie nadążamy podzielić się ich wspomnieniem, bo ledwie kończy się jedna, a już zaczyna się następna. We własnym domu staliśmy się chyba gośćmi. Nawet plecaki przestaliśmy rozpakowywać po powrocie do domu, poprzestając na małej przepierce i wymianie prowiantu. Czekają sobie na podłodze oparte o szafkę, a nim zgubią zapach wiatru z ostatniej wędrówki wnet przychodzi taki dzień jak dziś.
Zdobywamy Kraczonika (wg Waldemara Ciszewskiego)
Dziś 11 października i jak z planu wynika, Jedziemy w Góry Leluchowskie – zdobyć Kraczonika! Pogoda o poranku nieco się zachwiała, Grupa na miejscu zbiórki gęstą mgłę zastała. Lista obecności jest u przodownika, Dobrze nam znanego Janeczka Ślazika. Po zliczeniu wszystkich, wyszło – trzech brakuje, Tym to od wycieczki, bardziej sen smakuje… Nareszcie ruszamy. Postój w Łososinie, Każdy z siku i kawą… w kwadrans się uwinie. Już dziewiąta rano; jesteśmy u celu, Na przejściu granicznym jest handlarzy wielu. Czym tu nie handlują? Znicze i wiązanki… „Kupcie parasolkę!” – wołają Cyganki. Są małe autka, lalki dla dziewczyny, A w co drugim domu, swojskie „potrawiny”… Pierwszym naszym celem – cerkiew w Leluchowie, O której historii proboszcz nam opowie. Żyli tam do wojny Łemki rodowici, Dziś są katolicy, a byli unici. Parafia jest mała, proboszcz nam obwieści, Że wiernych jest tylko: dwieście i trzydzieści. Zwiedzanie cerkiewki trwa godzinę „z hakiem”, Potem wyruszamy za niebieskim szlakiem. Od początku w górę, duże przewyższenie, Więc grupę dopada niewielkie zmęczenie. Ale wszyscy idą i się nie poddają, Po drodze widoki sobie oglądają… Jedni rwią podgrzybka, a drudzy rydzyka, I już coraz bliżej jest do Kraczonika. Nikt nam się nie zgubił, wszyscy się sprężyli, I po dwóch godzinach Kraczonik zdobyli! Jeszcze niezbyt zdrowa, więc się w mękach wiła, Lecz szczyt też zdobyła! Dzielna Radomiła… Na szczycie pojedli oraz popiliśmy, Ciekawe historie sobie „sprzedaliśmy”. (Płakał cały oddział i cała rodzinka, Bo Gienkowi Halo, wypadła „jedynka”!) Teraz będzie zejście, czas z zegara znika, By po dwóch godzinach dojść do Powroźnika. Tu kolejna cerkiew, murem wkoło spięta – Lecz nie oglądniemy, no bo jest zamknięta… Lepiej więc zrobili, Ci co w sklepie byli, I piwko z gorzałką dla zdrowia wypili… A teraz przed nami droga do Krakowa, Niech każdy w pamięci, wycieczkę zachowa. Dzień ten był udany, myśmy w górach byli. Wieczorem piłkarze, Niemców rozłożyli! Uczestnik wycieczki - Waldemar Ciszewski |