Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

GSB na raty, etap 19: Kąty - Nowa Wieś

TRASA:
Kąty (307 m n.p.m.) [czerwony szlak] Grzywacka Góra, płd. zbocze (567 m n.p.m.) [czerwony szlak] Łysa Góra (641 m n.p.m.) [czerwony szlak] Polana (651 m n.p.m.) [czerwony szlak] Chyrowa (558 m n.p.m.) [czerwony szlak] Pustelnia Św. Jana (500 m n.p.m.) [czerwony szlak] Nowa Wieś (350 m n.p.m.)
Udostępnij:

Redyk Karpacki - Transhumace 2013

Kiedyś podczas jednej z wędrówek po Beskidzie Śląsko-Morawskim, zauroczeni Wołoskim Muzeum w Rożnowie pod Radhostem i miejscami do których dotarła kultura wołoskich pasterzy - przyszła nam do głowy fascynująca myśl. Byliśmy na terenach ostatnich wiosek, jakie utworzyli wołoscy osadnicy na trasie swojej wielowiekowej wędrówki. Wówczas poczęliśmy zastanawiać się skąd przybyli, skąd się wzięli, i co skłoniło ich to tego by wędrować wzdłuż całych Karpat. Oczarowani ich kulturą doznaliśmy olśnienia, iż całą tą tradycyjną kulturę ciągnącą się przez Karpaty łączy jeden etos - wspólny mianownik, którego do tej pory nie dostrzegaliśmy tak wyraziście.
Udostępnij:

Wokół doliny Łomnej (3): Severka-Mosty u Jablunkova

Coś nas budzi wcześnie. Przecież to dopiero 5.40 - po co nam tak wcześnie wstawać skoro od dworca w Mostach koło Jabłonkowa dzieli nas tylko 5 km drogi. Jest już widno. Przez okno wpada optymistyczny lazur nieba, z niewielką ilością rozszarpanych chmur. Na zachodzie widoczność sięga najwyższego szczytu Beskidu Śląsko-Morawskiego - Łysej Góry (czes. Lysá hora). Może jednak nasza wędrówka nie chyli się ku końcowi? Może czerwonym szlakiem powędrujemy dalej Międzygórzem Jabłonkowskim (czes. Jablunkovské mezihoří) przez Studeniczne (czes. Studeničný), Girową (czes. Gírová), Komorowski Gruń (czes. Komorovský Gruň) aż do Polski. Poleżmy jednak jeszcze w łóżeczku... bo powieki wciąż są jakieś ciężkie... zamykają się jeszcze...
Udostępnij:

Wokół doliny Łomnej (2): Kamenitý-Severka

We śnie słuchać grzmot. Czujemy się bezpiecznie w wygodnym łóżku schroniskowym. Mimowolnie oczy jednak otwierają się gdy słyszymy kolejne wyładowania. W pierwszym momencie nie wiadomo jeszcze czy to sen, czy jawa. Przez okno dachowe nad łóżkiem dostaje się jasność błysku. Przez szybę widać ogromne krople, rozbryzgujące się na szybie. Dziwne to uczucie gdy człowiek leży na wznak pod spadającymi strugami, które zatrzymują się niespełna 2 metry nad twarzą. Oczy mimowolnie chciały by przymykać się. Co chwila na niebie pojawia się nieregularna, poszarpana rysa ognistego wyładowania, która znika tak szybko jak się pojawiła. Jednak to nie sen, a rzeczywista burza. Która to godzina? Nie ważne. Jest jeszcze ciemno. A niech tam, niech leje, co tam - dach mamy nad głową. Może do rana przejdzie, a jak nie to zagościmy na dłużej w przytulnym schronisku...
Udostępnij:

Wokół doliny Łomnej (1): Boconovice-Kamenitý

Chyba nie spodziewaliśmy tego, iż wizyta w Kocobędzu (czes. Chotěbuz) będzie tak bardzo atrakcyjna i że po prostu nie będzie chciało się nam z niego wyjeżdżać. Ciągnie nas jednak w góry Beskidu Śląsko-Morawskiego, do którego zatęskniliśmy już w dniu, w którym go opuszczaliśmy podczas ostatniego pobytu. Chcielibyśmy odwiedzić dawne miejsca, ale pozostały jeszcze nieznane szlaki; wśród nich takie, których nie zdążyliśmy przebyć podczas rajdu dookoła Beskidu Śląsko-Morawskiego w 2011 roku. Niestety ze względu na groźbę burzy musieliśmy wtedy z niektórych zaplanowanych odcinków zrezygnować. W obawie przed burzą opuściliśmy wówczas grań przez boczny grzbiet Ostrego (czes. Ostrý) schodząc do Gródka (czes. Hrádek) skąd przejechaliśmy pociągiem do Mostów koło Jabłonkowa (czes. Mosty u Jablunkova), a stamtąd udaliśmy się na nocleg do Chaty Skalka, no a na następny dzień powędrowaliśmy już do Polski. Dzisiaj mamy zamiar dotrzeć do miejsc nieznanych nam jeszcze, gdzie zakończyliśmy tamtą wędrówkę, czyli w pobliże szczytu Kałużny (czes. Kalužný).
Udostępnij:

Rybí Dům

Po zwiedzeniu słowiańskiego grodu Starego Cieszyna, czyli Archeoparku Chotěbuz położonego na terenie katastralnej gminy Podobora (pol. Zwierzyniec, niem. Thiergarten) w pod cieszyńskiej wsi Kocobędz (czes. Chotěbuz) warto zaglądnąć do położonego pod grodowym wzgórzem Rybiego Domu (czes. Rybí dům). Strzeże go władca zaświatów Weles, zwany też Wołosem. Dawni Słowianie mówili o tych zaświatach: Nawie, a mówiąc o Perunie zaraz za nim wymieniali imię Welesa. Nazwa Nawie pochodzi od prasłowiańskiego wyrazu „navь” oznaczającego duszę zmarłego. Słowianie wierzyli, że Nawie znajduje się za rzeką, przez którą dusze zmarłych przewożone są na łodzi, na drugi brzeg do krainy dusz na rajskie pastwiska.
Udostępnij:

Archeopark Chotěbuz

Z dala od ruchliwych miejsc wypoczęliśmy po wczorajszym długim dniu, wypełnionym atrakcjami górskimi oraz wrażeniami ze starego Cieszyna. Niedaleko Czeskiego Cieszyna znaleźliśmy niebywałą placówkę noclegową. W pobliskim Kocobędzu (czes. Chotěbuz) stoi budynek niecodzienny, zwany Rybim Domem (czes. Rybí Dům). Warto mu poświęcić trochę czasu, a dlaczego - zaprezentujemy w odrębnej relacji.
Udostępnij:

Filipka

Popołudniem zrobiło się gorąco. Z Czeskiego Cieszyna przemieszczamy się koleją w górę doliny Olzy Przejeżdżamy przez Ropice (pol. Ropica), Třinec (pol. Trzyniec), Vendryně (pol. Wędrynia), Bystřice (pol. Bystrzyca) i o 13.40 wysiadamy w miejscowości Hrádek (pol. Gródek). W XII wieku na jej terenie istniał przypuszczalnie niewielki gródek obronny, pełniący funkcję strażnicy granicznej ówczesnej kasztelanii cieszyńskiej. Obecnie jest wielowyznaniową wsią gminną, którą zamieszkują katolicy, ewangelicy, adwentyści, wyznawcy kościoła czeskobraterskiego, świadkowie Jehowy. Bardzo duży odsetek tutejszej ludności deklaruje narodowość polską.
Udostępnij:

Miasto trzech braci

W zamierzchłych czasach, na słowiańskiej ziemi istniał gród będący siedzibą księcia Leszka. Pewnej lipcowej nocy ten słowiański władca stojąc na wieży zamkowej dostrzegł na zachodzie trzy gwiazdy migocące delikatnie. Zagadkowe było to, że owe gwiazdy pojawiły się nagle na tle bezgwiezdnego nieba. „Czyżby to jakiś znak od bogów?” - pomyślał i wtedy przyszła mu myśl, że te trzy gwiazdy symbolizują jego trzech synów: Bolka, Leszka i Cieszka. Wezwał więc swoich synów i nakazał im ruszyć w stronę skrzących się gwiazd: „Skoro świt każdy z was wyruszy ze swoją drużyną w tamte strony, każdy z was inną drogą na zachód, a zawrócicie, gdy tylko liście zaczną opadać z drzew.”
Udostępnij:

Z Praciaków na Leskowiec

Wracamy do Beskidu Małego na ponowne z nim spotkanie. Tym razem, chcemy zobaczyć jego wschodnią część. Zaplanowaliśmy krótką, rekreacyjną trasę. Jej początek znajduje się w dolinie, w której liczba spływających potoków inspirowała do nadania nazwy powstałej tu osadzie wołoskiej. Założono ją w 1560 roku i na początku nazywano Nową Wsią. Wkrótce jednak mówiono o niej Rzeczki, czy też Rzyczki, aż w końcu przylgnęła do osady obecnie obowiązującą nazwa Rzyki. W swoich początkach Rzyki były siedzibą wojdy, będącego zwierzchnikiem osad wołoskich znajdujących się w obrębie średniowiecznego starostwa, obejmującego okolice Beskidu Małego. Wioska słynęła wówczas z wyrobu gontów zwanych tutaj pascekami. Później rozpowszechniło się również tkactwo. Trudno powiedzieć ile obecnie w tutejszej ludności płynie jeszcze wołoskiej krwi. Jednym ze śladów po osadnikach wołoskich, którzy oprócz pasterstwa zajmowali się też hodowlą świń jest przysiółek Rzyk - Praciaki.
Udostępnij:

GSB na raty, etap 18: Bartne - Kąty

TRASA:
Bacówka PTTK w Bartnem (620 m n.p.m.) [czerwony szlak] Przełęcz Majdan (625 m n.p.m.) [czerwony szlak] Magura (842 m n.p.m.) [czerwony szlak] Świerzowa (801 m n.p.m.) [czerwony szlak] Ostrysz, wsch. zbocze (635 m n.p.m.) [czerwony szlak] Kolanin (705 m n.p.m.) [czerwony szlak] Przełęcz Hałbowska (540 m n.p.m.) [czerwony szlak] Kamień nad Kątami, płd. zbocze (714 m n.p.m.) [czerwony szlak] Kąty (307 m n.p.m.)
Udostępnij:

Na Czupel przez Magurkę Wilkowicką

Kazimierz Sosnowski napisał kiedyś, że „Beskid Mały to dziecko piękne, miłe, powabne i zajmujące, w dobra przyrodzone uposażone, uwagi, poznania i miłości godne, którego jedynym defektem, ściągającym nań niechęć niesłuszną, jest to, że jest niższe wzrostem od innej braci beskidzkiej.” W fizycznogeograficznej regionalizacji Beskid Mały stanowi niewielką wyspę górską o długości około 35 km i szerokości 10-15 km. Tak się jakoś do tej pory działo, że nasze wędrówki omijały to pasmo, które umykało naszej uwadze i pewnie słowa Sosnowskiego można by troszkę odnieść również do nas, choć nie wynikało to z niechęci do niziołkowatości tego pasma pośród braci beskidzkiej - wszak z satysfakcją pokonywaliśmy wiele niższych „górek”, choćby z beskidzkiego pogórza, które w skali Beskidu Małego są karłami. Dajmy jednak spokój tym dywagacjom i zobaczmy w końcu ten Beskid Mały.
Udostępnij:

Pomiędzy Małym a Śląskim Beskidem

Na stokach gór Beskidu Śląskiego: Klimczoka, Szyndzielni i Magury rodzi się Biała (niem. Bialka). Płynie przez Bramę Wilkowicką, pomiędzy Beskidem Śląskim na zachodzie a Beskidem Małym na wschodzie i dalej przez Pogórze Śląskie, gdzie w obrębie Czechowic-Dziedzic uchodzi do Wisły. W przeciwnym zaś kierunku, napływali pierwsi osadnicy, którzy od północy przedzierali się przez rozległą i niską Bramę Wilkowicką do Kotliny Żywieckiej. Później wiódł tędy szlak handlowy, łączący Śląsk z Węgrami.
Udostępnij:

Navigator Festival

Tego roku, w pierwszy wiosenny weekend szlak zaprowadził nas do Nowohuckiego Centrum Kultury przy Alei Jana Pawła II. Wielu nam podobnych, wielkich i małych podróżników, sympatyków aktywnego spędzania czasu, dotarło tam z różnych stron, by uczestniczyć w niezwykłym podróżniczym spektaklu o nazwie Navigator Festival. Spotkało nas tam szczególne wyróżnienie, zaprezentowaliśmy naszą wędrówkę najdłuższym górskim szlakiem w Polsce. Znaleźliśmy się bowiem w dziesiątce finałowych prezentacji konkursu OPEN wybranych przez jury spośród 33 zgłoszonych. Był to dla nas ogromny zaszczyt, tym bardziej, że jako jedyni promowaliśmy tereny naszego kraju. Fakt ten traktowaliśmy już jako duży sukces, bo w konfrontacji z egzotycznymi podróżami zagranicznymi nie spodziewaliśmy się, że nasza prezentacja okaże się równie atrakcyjna i konkurencyjna jak one - jury konkursu przyznało jej specjalne wyróżnienie. Dziękujemy i cieszymy się bardzo z tego, że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu, ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na Navigator Festival 2013.

Navigator Festival - pokazy OPEN
Udostępnij:

We dwoje na wielodniową wędrówkę

Ona i On są już zdecydowani, urlop zaplanowany, trasa wytyczona. Czeka ich wiele dni wędrówki, może nawet trzy, albo cztery tygodnie. Od czasu do czasu miną jakąś osadę ludzką, schronisko, schron lub wiatę turystyczną, ale głównie zdani będą wyłącznie na siebie, bo szlak będzie ich wiódł najbliżej natury, przez lasy, łąki, odludne bezdroża, czasem przez chaszcze i dzicz, w skwarze słońca, w deszczu, wietrze i zimnie. Co zabrać ze sobą do plecaka, a czego nie, aby nie było zbyt ciężko? Stawiacie sobie to pytanie, część czytelników stawia je nam szykując się na wyprawę życia, wielką włóczęgę. Kiedyś stanęliśmy przed takim samym problemem. Pytaliśmy, korzystaliśmy z doświadczenia innych, po czym na własnej skórze wszystko zweryfikowaliśmy. Teraz zdradzimy co zawierały nasze plecaki podczas naszej 18-dniowej wędrówki Głównym Szlakiem Beskidzkim, którą odbyliśmy w lipcu 2012 roku.
Udostępnij:

Wystawa z Górkowego Wierchu

„Jurgów nas, Jurgów nas to piykne miastecko, na pośród Jurgowa wychodzi słónecko” śpiewają do dziś tutejsi. Ta, spiska wieś, leżąca na prawym brzegu rzeki Białki pięknie prezentuje się ze wzniesienia Górkowego Wierchu. Życie tej osady zapoczątkował podobno zbójnik Jurko, który przybył tu wraz z 12-osobową drużyną. Tak mówi legenda. Z kolei fakty udokumentowane mówią, że Jurgów założony został na dobrach klucza Zamku Niedzickiego, w 1546 roku na prawie wołoskim. Najstarsze dokumenty wzmiankujące o tej wsi pochodzą z XVI wieku. Mówią one o wsi nazywanej z węgierskiego Gyurgowa. Wówczas bowiem Jurgów był pod panowaniem austrowęgierskim. W tamtych czasach posiadłości Jurgowa były znacznie większe i sięgały aż po Tatry Bielskie i Tatry Wysokie, a głównym źródłem utrzymania Jurgowian obok uprawy lnu, było pasterstwo. Dziś stare szałasy pasterskie stoją nieopodal na Polanie Podokólne, przeniesione po ograniczeniu wypasu w Tatrach.
Udostępnij:

Ostatni oddech zimy

Intensywny opad śniegu wczorajszego dnia sparaliżował wiele miejsc w naszym kraju, w tym również naszą słynną Zakopiankę, ale zdaje się, że to ostatni oddech zimy i ostatni prawdziwie narciarski weekend. Tego dnia postanowiliśmy wybrać się wraz z grupą przyjaciół na Górków Wierch (1046 m n.p.m.), gdzie działa stacja narciarska „Jurgów”, zwany często „Hawraniem”. Góra ta jest wspaniałym miejscem na białą jazdę, ale też kapitalnym punktem widokowym na Tatry, a w szczególności Tatry Bielskie z najwyższym ich szczytem Hawrań (słow. Havran, niem. Rabstein, Rabenstein, węg. Havrán, Holl, 2152 m n.p.m.).
Udostępnij:

W sercu Tatr z pasji do nart

Znajdujemy się pośród pięknych krajobrazów najwyższych polskich gór, niemal w sercu Tatr, stworzonych z kunsztem przez naturę, wielokroć opiewanych przez poetów, pisarzy i malarzy. To najpopularniejsza wśród turystów polska góra, najbardziej oblegana o każdej porze roku. Zimą daje to czego nie można znaleźć w żadnym innym ośrodku narciarskim w naszym kraju - odrobinę klimatu alpejskiego.
Udostępnij:

Zimowa galeria na Kasprowym

Na szczycie Kasprowego Wierchu.
Usytuowanie Kasprowego Wierchu niemal w sercu Tatr czyni z niego znakomity punkt widokowy, dostarczający niezapomnianych wrażeń. Dostać się można na niego szlakiem turystycznym nawet w zimie. Jest taki jeden dość łatwy prowadzący z Kuźnic przez Halę Gąsienicową. Wystarczy zapakować niezbędne wyposażenie do plecaka i ruszyć w górę. Po czterech godzinach spaceru możemy zdobyć szczyt Kasprowego Wierchu z satysfakcją, że uczyniliśmy to na własnych nogach.
Udostępnij:

W Tatrach nad brzegiem morza

Po półgodzinnej przerwie w Schronisku na Hali Gąsienicowej decydujemy się na wymarsz w kierunku Kasprowego Wierchu. Zima pokazuje się tu w najpiękniejszej krasie. Dolina Gąsienicowa pokryta jest najczystszym śniegiem, porażającym bielą w intensywnym strumieniu światła słonecznego. Tak to fakt, że nie ma ponad nami najmniejszej chmurki, która mogłaby przysłonić nam gorejącą tarczę słoneczną. Słońce grzeje, ale mróz trzyma, choć nie daje się go odczuć. Może dlatego, że nie ma wiatru. Przed wyjściem pozbywamy się nadmiernej odzieży. Takiej cudownej aury nie mają mieszkańcy Podhala i dalszych regionów. Tamte niżej położone tereny zalały tabuny chmur, zaś my jesteśmy jak na wyspie.
Udostępnij:

Czas biegnie, świat się zmienia

O tej wędrówce myśleliśmy już od kilkunastu dni, lecz ostateczna decyzja o jej podjęciu zapadła raczej spontanicznie. Siedząc w domowym zaciszu sprawdzaliśmy prognozy pogody na najbliższe dni, tak jak zawsze to czynimy zanim znów wyruszymy w góry. Nadchodzące dni w pobliskich nam Beskidach miały być pochmurne, ale ku naszemu zdumieniu w Tatrach miało pokazać się słońce. Odżyło w nas nieco uśpione pragnienie spotkania z naturą wyizolowaną od codziennego świata, ale otwartą dla zwyczajnego śmiertelnika. Był to rodzaj głodu, który zaspokoić mogliśmy w jeden sposób: spakować plecaki i wyruszyć na zimowe szlaki Tatr. Stało za tym też coś bardzo osobistego, z czym zmagamy się od 14 dni - próba wewnętrznego przełamania się po stracie bliskiej nam osoby, właśnie tam w Tatrach.

TRASA:
Kuźnice (1010 m n.p.m.) Boczań (1224 m n.p.m.) Skupniów Upłaz Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.) Hala Gąsienicowa Schronisko PTTK „Murowaniec” na Hali Gąsienicowej (1500 m n.p.m.)

OPIS:
Ruszamy więc w drogę, tak jak zazwyczaj z zakopiańskich Kuźnic o godzinie 7.15. Niebo nad nami szczelnie przykrywają niskie chmury, lecz nie zaprzątamy sobie tym głowy. Będzie źle - trudno zawrócimy, ale jak dotrzemy przynajmniej do schroniska na Hali Gąsienicowej, to będziemy usatysfakcjonowani. Taki mamy minimalny plan, a ewentualny dalszy jeszcze nie został skonkretyzowany. Jak dojdziemy do schroniska to się zobaczy co dalej. Mamy drugi stopień zagrożenia lawinowego, niby nie jest źle, ale wiadomo jak to z lawinami może być nawet przy najniższym stopniu zagrożenia lawinowego. Komunikat TOPR informuje, że pokrywa śnieżna jest na ogół dobrze związana, ale nie wszędzie, bo na niektórych stromych stokach może być gorzej. Tam lawina może zejść samorzutnie, albo wyzwolić się pod wpływem dużego obciążenia dodatkowego.

Zakopane. Most nad Bystrą w Kuźnicach.
Most nad Bystrą w Kuźnicach.

W Kuźnicach przechodzimy mostem nad potokiem Bystra i dalej za niebieskim znakami zaczynamy ostre podejście po leśnym zboczu. Towarzyszą nam początkowo zielone znaki prowadzące na Nosal. Ścieżka jest wygodna, szeroka, a śnieg na niej ubity. Nasze śniegowce dość pewnie trzymają nas na jej stromej nawierzchni. Po około 15 minutach niebieskie znaki odbijają ostro w prawo odłączając się od zielonych. Ścieżka po której prowadzą dalej niebieskie znaki bezustannie pnie się w górę, ale teraz nabiera wysokości w trochę mniejszym tempie, co jednak nie skłania nas do szybszego tempa marszu.

W drodze na Boczań.
W drodze na Boczań.
W drodze na Boczań.

Nic nas nie goni, kroczymy sobie spokojnie w górę, starając się nie mącić ciszy jaka nas otacza. Jesteśmy tu dziś zupełnie sami. Nie ma innych ludzi, nie słychać ptaków, nie widać jakiejkolwiek zwierzyny. Czasem tylko przy ścieżce pojawia się ciąg świeżych lisich tropów. Na ubitej ścieżce nie słychać nawet skrzypienia pod butami. Nie słychać szemrania wiatru między wysokim świerkami, których czubki nawet nie drgną, bo nie ma wiatru który mógłby je poruszyć. Wszystko wokół wydawać by się mogło - zamarło, albo wstrzymało oddech na czas naszej wędrówki. Niewiele rozmawiamy, być może dlatego, by nie dostać zadyszki albo utrzymać regularny oddech, a może w ciszy bardziej przystoi nam zdobywać wysokość, bo milcząca przyroda tak chce. Cokolwiek by to nie było, myśli krzątają się wokół człowieka, który szedł tędy 14 dni temu.

Ścieżka wkrótce zakręca ostro w lewo. Mijamy okolice wzniesienia Boczań (1224 m n.p.m.) i przez chwilę szlak prowadzi nas łagodnie w dół, po czym biegnie znów w górę po zboczach Wysokiego (1287 m n.p.m.). Blisko szczytu Wysokiego szlak skręca w prawo oddalając się od niego. Wyszliśmy już z gęstego lasu. Teraz dopiero do nas dotarło, że znajdujemy się w chmurze albo we mgle ograniczającej widoczność do kilkudziesięciu metrów.

Boczań.

Przy szlaku mamy jeszcze luźno rosnące małe świerki i wyniosłe jodły. Mija godzina 8.00 - zaczynamy wspinać się trawersem po północnym stoku Skupniów Upłaz. Mgielne sklepienie ponad nami chyba zaczyna przebłyskiwać błękitną poświatą. Czyżby chmury ustępowały? O godzinie 8.07 mijamy tablicę ostrzegającą przed lawinami. Wchodzimy na bardziej otwarty teren, w lecie porośnięty kępami kosodrzewiny, ukrytymi obecnie pod grubą warstwą śniegu.

Skupniów Upłaz.
To już Skupniów Upłaz.

Skupniów Upłaz.
Mijamy tablicę ostrzegającą przed lawinami i wchodzimy na bardziej otwarty teren.

Ścieżka wiedzie teraz prosto wzdłuż stoku Skupniowego Upłazu, równomiernie i powoli pnąc się ku jego grzbietowi. Wiemy, że tak jest choć tego nie widzimy, bo ścieżka niknie w białej otchłani, dokładnie na styku śniegu i mgły. Nie widać jej końca, nasze oczy nie są w stanie dostrzec jej dalszego biegu. Ginie w śnieżno-mglistej kurtynie, która skrywa inną, cudowną krainę. Ledwo co wstąpiliśmy tutaj, a przez tą kurtynę przebił się oślepiający blask przebudzonego słońca, które właśnie rozpoczęło swoją przechadzkę po nieboskłonie. Czujemy się jakbyśmy szli w nieznane, ale przecież jeszcze nie tak dawno ścieżka ta nie miała przed nami żadnych tajemnic. Od 3 lutego 2013 roku jest jednak inaczej i nic już tego nie zmieni. Tu gdzieś mijamy ostatni ślad pozostawiony owego dnia przez naszego wuja. Nie wiemy dokąd dalej powędrował, czy dalej tymże niebieskim szlakiem, czy też znalazł wspanialszą ścieżkę.

Nam pozostał jeszcze dalszy ciąg tej ziemskiej ścieżki i być może jeszcze wiele innych ścieżek do przebycia, ale póki co z niemałą pustką wewnętrzna. W głowie mamy jednak ogromny bagaż wspomnień i wiedzy jak chadzać po górach, który pozostawił nam nasz wuj.

Ścieżka trawersująca północne zbocze Skupniowego Upłazu.
Ścieżka trawersująca północne zbocze Skupniowego Upłazu.

Trawers północnego zbocza Skupniowego Upłazu.

Trawers północnego zbocza Skupniowego Upłazu.

Trawers północnego zbocza Skupniowego Upłazu.

Brniemy dalej przed siebie. Zaraz na przedłużeniu naszej ścieżki z mgły wyłania się zarys Wielkiej Kopy Królowej, zza której słońce rzuca snop światła w naszym kierunku. Jeszcze tylko parę kroków i mgła zostaje nagle za nami, zaś nad głowami pojawia się oszałamiający błękit nieba. Śnieg zaczyna inaczej wyglądać niż do tej pory. Skrzy się rozsianymi, maleńkimi drobinami.

Skupniów Upłaz. Na przedłużeniu naszej ścieżki z mgły wyłania się zarys Wielkiej Kopy Królowej.
Skupniów Upłaz. Na przedłużeniu naszej ścieżki z mgły wyłania się zarys Wielkiej Kopy Królowej.

Wielka Kopa Królowa ze Skupniowego Upłazu.
Zza Wielkiej Kopy Królowej słońce rzuca snop światła w naszym kierunku.

Skupniów Upłaz.

Skupniów Upłaz.

Skupniów Upłaz.

Skupniów Upłaz. Po drugiej stronie jego grzbietu widać Giewont.
Skupniów Upłaz. Po drugiej stronie jego grzbietu widać Giewont.

Znajdujemy się już praktycznie na drugim końcu Skupniów Upłazu. Świat rozjaśniał bielą i błękitem. Las przez który niedawno wędrowaliśmy oraz stojące przy nim gromadki drzew utonęły we mgle, z której przed chwilą wyszliśmy. Właściwie to pochłonęło je prawdziwe morze wybujałych obłoków ciągnących się po sam horyzont. W dali widać jedynie czubek Babiej Góry i Pilska.

Świat otworzył przed nami szerszy horyzont, lecz wciąż panuje bezwietrzna cisza. Czujemy się niczym na bezludnej wyspie. Jednak wkrótce okazuje się nie jest tak, jak się nam wydaje. Zbliża się ku nam jakiś człowiek powracający z gór. Nie znamy się, ale jak zwykle z życzliwością pozdrawiamy się wzajemnie.

Morze wybujałych obłoków ciągnących się po horyzont (widok w kierunku północno-wschodnim ze Skupniowego Upłazu).
Morze wybujałych obłoków ciągnących się po horyzont
(widok w kierunku północno-wschodnim ze Skupniowego Upłazu).

Morze wybujałych obłoków ciągnących się po horyzont (widok w kierunku północno-zachodnim ze Skupniowego Upłazu).
Morze wybujałych obłoków ciągnących się po horyzont
(widok w kierunku północno-zachodnim ze Skupniowego Upłazu).

Skupniów Upłaz przed Wielką Kopą Królową.
Skupniów Upłaz przed Wielką Kopą Królową.

Skupniów Upłaz przed Wielką Kopą Królową.

Na końcu Skupniowego Upłazu nasz szlak zrównuje się z wysokością jego grzbietu, który zasłaniał nam do tej pory widoki na jego drugą stroną. Tam z dumą wyrasta wspaniały Giewont (1894 m n.p.m.). Pręży się tak bardzo, że wydaje się znacznie wyższy od Czerwonych Wierchów, stykających się z nim od południa poprzez Kondracką Przełęcz. W rzeczywistości jest to tylko omam perspektywy z jakiej nam się Giewont pokazuje. Z drugiej strony Giewontu widoczna jest skalista, nieco poszarpana Sarnia Skała (1377 m n.p.m.), za którą dalej mamy tylko bałwany wypełniające bezkres horyzontu, którego nie da się okiem ogarnąć.

Czerwone Wierchy, Giewont i Sarnia Skała ze Skupniowego Upłazu.
Czerwone Wierchy, Giewont i Sarnia Skała.

Zbliżenie na Sarnią Skałę (widok ze Skupniowego Upłazu).
Zbliżenie na Sarnią Skałę.

Przed Wielką Kopą Królową ścieżka nasza skręca teraz na prawo i biegnie w poprzek zbocza tej góry w kierunku Małej Kopy Królowej (1577 m n.p.m.). Mała Kopa Królowa wbrew swojej nazwy wcale nie jest mniejsza od Wielkiej Kopy Królowej, ale większa o 46 metrów. Nazwy takie zostały im nadane przez dawnych górali, bo wydawało się im, że nazwę Wielka Kopa Królowa nadają tej większej. Tak właśnie postrzegali te wzniesienia, szczególnie z perspektywy Królowej Równi, na której wypasali swe stada (podobnie zresztą prezentowały się nam Giewont i Czerwone Wierchy ze Skupniowego Upłazu).

Na stoku Wielkiej Kopy Królowej.
Na stoku Wielkiej Kopy Królowej.

kupniów Upłaz ze zbocza Wielkiej Kopy Królowej. Na horyzoncie widoczny jest czubek Babiej Góry.
Skupniów Upłaz ze zbocza Wielkiej Kopy Królowej. Na horyzoncie widoczny jest czubek Babiej Góry.

Zbliżenie na Babią Górę.
Zbliżenie na Babią Górę.

Trawers zbocza Wielkiej Kopy Królowej.
Trawers zbocza Wielkiej Kopy Królowej.

Zza Małej Kopy Królowej wystaje nieco Kopa Magury (1704 m n.p.m.), a na prawo od niej za Zawratem Kasprowym widać wierzchołek poczciwego Kasprowego Wierchu (1987 m n.p.m.) z budynkiem Obserwatorium Meteorologicznego i budynkiem stacji kolejki kabinowo-linowej, dzięki której szczyt Kasprowego Wierchu osiągalny jest dla wszystkich. Może i dla nas mógłby dziś być wspaniałym celem?

Widok w kierunku Kasprowego Wierchu ze Skupniowego Upłazu.
Widok w kierunku Kasprowego Wierchu ze Skupniowego Upłazu.

Zbliżenie na Kasprowy Wierch.
Zbliżenie na Kasprowy Wierch.

Przełęcz między Kopami widoczna ze zbocza Wielkiej Kopy Królowej. Na przedłużeniu ścieżki wznosi się Mała Kopa Królowa.
Przełęcz między Kopami widoczna ze zbocza Wielkiej Kopy Królowej.
Na przedłużeniu ścieżki wznosi się Mała Kopa Królowa.

O godzinie 8.45 docieramy na Przełęcz między Kopami znajdującą się na wysokości 1499 m n.p.m. Zostawiamy z tyłu tabuny kłębiastych chmur i wchodzimy na Królową Rówień. Z lewej na wschodzie dostrzegamy fragment Tatr Bielskich. Ścieżka jeszcze chwilkę wznosi się lekko w górę, aż zaczyna spokojnie opadać ku rozległej Dolinie Gąsienicowej.

Dolina Jaworzynka pod pierzynką.
Dolina Jaworzynka pod pierzynką.

Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.).
Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.).

Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.).
Przełęcz między Kopami - wchodzimy na Królową Rówień.

Droga przez Królową Równień.
Droga przez Królową Rówień.

Uwagę naszą przykuwają strzeliste granie, które wyłaniają się zza wzniesienia. Tyle razy je już widzieliśmy i wciąż są równie fascynujące jak wtedy, kiedy pierwszy raz je zobaczyliśmy. Idziemy przed siebie, a one cały czas przybliżają się do nas – strzelisty Kościelec, za nim Świnica, a na lewo od niej szereg sławetnych szczytów dzięki spektakularnej Orlej Perci: Mały Kozi Wierch, Zmarzłe Czuby, Zamarła Turnia, Kozie Czuby, Kozi Wierch, Buczynowa Strażnica, Czarne Ściany i trzy kolejne Granaty. Tutaj Orla Perć skręca na Buczynowe Czuby i chowa za masywną Żółtą Turnię. Biegnie dalej aż do przełęczy Krzyżne, która pokazała się nam, gdy byliśmy na Królowej Równi.

Wchodzimy do Doliny Gąsienicowej.
Wchodzimy do Doliny Gąsienicowej.

Dolina Gąsienicowa.
Dolina Gąsienicowa.

„Góry są dla wszystkich” - jak mawiał nasz wuj i tak powędrowaliśmy po raz pierwszy wspólnie, ot właśnie granią Orlej Perci. Czas jednak biegnie, świat się zmienia. Dziś schodzimy do przepięknej doliny, teraz śnieżnobiałej, uśpionej, lecz za niedługo zacznie tętnić innym, nowym życiem. Zaszumią rwące potoki, zazielenią hale, chciałoby się powiedzieć - jak dawniej, ale wiemy, że już nic nie będzie jak dawniej. Dolina będzie wciąż cudowna, wierchy wspaniałe, ale już bez tych, którym nie udało się do niej dotrzeć. Czas biegnie...

...wędrować będziemy dalej, lecz po przerwie w Schronisku na Hali Gąsienicowej.


Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas